Obaj mężczyźni w milczeniu czekali jej decyzji.
Hrabia Lavenham wyraźnie był bardzo pewny swego. Nie wierzył, by mogła mu odmówić. Zdawało jej się, że widzi na jego wargach zwycięski uśmiech, a w oczach błysk triumfu. Z całego serca pragnęła powiedzieć „nie”.
Jedno spojrzenie na pana Archera przeważyło szalę.
Znów patrzył na nią tym błagalnym spojrzeniem wiernego psa, taki był bezradny i żałosny.
– Sprawiłoby nam przykrość, hrabio – zaczęła wolno – gdybyśmy po dzisiejszym udanym wieczorze mieli pana jutro rozczarować.
– Moim zdaniem nie ma powodu do obaw – odparł gospodarz. – Powiedzmy, że jestem gotów podjąć to ryzyko.
Teraz już uśmiechał się zupełnie otwarcie. Denerwowało to Ilonkę.
– Cóż, zgadzam się spełnić pańskie życzenie.
A teraz chciałabym już iść na górę.
– Nie będę się sprzeciwiał. Jednak zanim pani odejdzie, proszę się zgodzić raz jeszcze zaśpiewać dla moich przyjaciół. Są zawiedzeni, że tak krótko mogli się rozkoszować pani towarzystwem. Będę niezmiernie wdzięczny i zobowiązany.
Spojrzał wymownie na D'Arcy Archera. Ilonka odgadła ukrytą w tym spojrzeniu obietnicę. Hrabia był gotów zapłacić za dodatkowy występ.
– Czy to nie będzie dla pani zbyt męczące? – spytał pan Archer, siadając na powrót przy fortepianie.
Dumą napawał go niedawny sukces, a bardziej nawet radowała myśl o pozostaniu w gościnie przez jeszcze jeden dzień i o większym zarobku.
– Nie, czuję się świetnie. Co mam zaśpiewać?
– Może coś, co wszyscy dobrze znają- zaproponował.
Zniżył głos i dodał ciszej:
– O tej porze, po dobrej kolacji wszystko im się spodoba! Proszę się nie denerwować.
– Nie jestem zdenerwowana – odparła Ilonka.
W tej samej chwili dostrzegła wpatrzonego w siebie lorda Marlowe'a. Stał blisko, niemal przy samym fortepianie.
Hrabia zwrócił się do swoich przyjaciół:
– Panowie, przekonałem mademoiselle Ilonkę, by raz jeszcze zaśpiewała nam dzisiaj na dobranoc, a co więcej, przyrzekła jutro wieczorem ponownie uraczyć nas widokiem swego tańca.
Rozległ się szmer aprobaty, a D'Arcy Archer nie zwlekając uderzył w klawisze i popłynęły pierwsze akordy pieśni bawarskich dziewcząt „Gdzie jest mój luby”.
Ilonka stanęła przy fortepianie tuż koło starego aktora. Kątem oka dostrzegła, jak hrabia podchodzi do drzwi, otwiera je i cicho rozmawia ze stojącym za nimi lokajem.
Czyżby nie był zainteresowany jej śpiewem? Zanim jednak skończyła się przygrywka, już zamknął drzwi i odwrócił się, gotów słuchać.
Dziarska niemiecka piosenka chwyciła publiczność za serce, tak jak przewidywał pan Archer. Kiedy się skończyła, wybuchła burza oklasków. Ilonka skłoniła się i uśmiechnęła do pana Archera. R u szyli w stronę wyjścia.
– Mademoiselle! – u boku dziewczyny jak spod ziemi wyrósł lord Marlowe. – To było porywające!
Chcę mieć okazję wyrazić pani swój zachwyt – zakończył ciszej.
Zamierzał ująć dłoń Ilonki, lecz zdołała się wywinąć i zanim zdążył jej przeszkodzić, pośpieszyła w stronę otwartych drzwi, gdzie czekał hrabia.
– Dobrej nocy, lordzie – rzuciła jeszcze na odchodnym.
Gospodarz zamknął za sobą drzwi salonu i poprowadził ją do hallu.
– Bardzo mi się podobał pani śpiew – oznajmił – lecz pani taniec to coś absolutnie czarującego, tak uroczego, że nie potrafię sobie wyobrazić, dlaczego wcześniej pani nie odkryłem.
– Jest pan bardzo szczodry w komplementowaniu, ale szczerze mówiąc, choć zapewne trudno będzie panu w to uwierzyć, nie zależy mi, by mnie ktokolwiek odkrywał. Jestem bez tego zupełnie szczęśliwa.
– Chce pani powiedzieć – upewnił się, kiedy szli w stronę schodów – że nie jest pani zaślepiona pracą aktorki ani nie ma obsesji na punkcie sceny, choć wybrała ją pani jako drogę swojej kariery.
– Nie marzę o niczym w szczególności, chcę tylko być sobą i wyrażać siebie na swój własny sposób.
– Ilonka uznała z dumą, że zręcznie wybrnęła z kłopotliwej sytuacji. Powiedziała prawdę, a jeśli zostanie opacznie zrozumiana, to już nie jej wina.
Stanęli u podnóża schodów. Hrabia Lavenham przyglądał się jej przenikliwie, jak gdyby podejrzewał nieszczerość lub obłudę i był zdecydowany wyjaśnić powody.
Wyciągnęła do niego rękę i dygnęła.
– Dobrej nocy, panie hrabio.
Nie odpowiedział, lecz ujął jej dłoń i przytrzymał przez chwilę. Spojrzenie szarych oczu paliło twarz dziewczyny.
Podniosła na niego wzrok i wszystkie czcze, błahe słowa zamarły jej na jej ustach. Mogła tylko patrzeć na hrabiego i milczeć. Chciał jej powiedzieć coś ważnego, ale co?
Ktoś ponownie otworzył drzwi salonu. Usłyszała za sobą rozbawione głosy i śmiech. Wyswobodziła dłoń z uścisku i bez słowa pośpieszyła po schodach na górę. Nie obejrzała się za siebie, choć wiedziała, że hrabia Lavenham nie ruszył się z miejsca.
„Niepokoję go – pomyślała. – Nie może się zbyt dużo o mnie dowiedzieć, ale dobrze mu zrobi, jeśli będzie miał świadomość, że nie zdoła mnie zaszufladkować i jednocześnie nie pojmie dlaczego”.
Na piętrze chciała z klatki schodowej skręcić w lewo, w stronę pokoju, który oddano jej do dyspozycji, ale wówczas ukazała się przed nią jakaś starsza pokojówka.
– Proszę wybaczyć- powiedziała- lecz musiałam przeprowadzić panią do innego pokoju.
– Przeprowadzić? Co się stało?
– Pan hrabia uważał, że nie jest pani dość wygodnie – odparła gładko pokojówka. – Pozwoli pani za mną, zaprowadzę ją do nowej sypialni.
Ilonka uznała to wszystko za dziwne, ponieważ pokój, w którym zamieszkała na początku, był przecież całkiem odpowiedni.
Niemniej ruszyła za pokojówką. Dosyć długo trwało, nim przeszły do innej części pałacu. Służąca otworzyła jakieś drzwi i wprowadziła Ilonkę do prawdziwej komnaty. Tak właśnie dziewczyna wyobrażała sobie prywatne pokoje w starym gregoriańskim domu.
Na suficie zobaczyła malowane sceny rodzajowe, ściany wyłożone były drewnem, długie okna obramowane storami w uchwytach o kształcie palmowych liści. Piękne łoże wspierały cztery rzeźbione i złocone kolumny, od baldachimu spływały jedwabne zasłony haftowane tak gęsto i kunsztownie, że wzbudziłyby zachwyt nawet matki Ilonki.
Dwie służące wieszały już jej suknie, nie tak dawno wypakowane; kufry także przeniesiono tutaj.
Dziewczyna zrezygnowała z dalszych pytań.
– Byłabym wdzięczna – rzekła tylko do pokojówki – gdyby pomogła mi pani rozpiąć sukienkę.
Jestem bardzo zmęczona i z pewnością natychmiast zasnę.
– Należy mieć taką nadzieję, proszę pani – powiedziała kobieta głosem, który zabrzmiał w uszach Ilonki jak echo głosu Hanny.
Wspomnienie o starej pokojowej przywiodło ją na myśl jak żywą. Ilonka niemal fizycznie odczuła jej obecność. Jaka byłaby pełna dezaprobaty z powodu nagannych postępków skromnie wychowanej panienki, a nawet zgorszona, ponieważ dziewczyna zgodziła się powtórzyć ten sam karygodny akt następnego wieczoru.
– Biedna, kochana Hanna – szepnęła Ilonka do siebie, kiedy służąca pomagała jej rozpiąć guziki i wieszała suknię w garderobie.
Druga służąca pokazała jej, że bezpośrednio z sypialni można przejść do łazienki z wpuszczoną w posadzkę wanną. Ilonka podobne widywała na rysunkach przedstawiających rzymskie łaźnie.
– Cudownie! Taka łazienka w gregoriańskim domu! – wykrzyknęła.
– Pan hrabia kazał ją wybudować w miejsce dawnej gotowalni – wyjaśniła pokojówka z nutą jakby urazy w głosie – ale większość pań i tak woli brać kąpiel normalnie, w sypialni.