Ilonka spodziewała się raczej, że będzie musiała zejść do niego na dół. Była nieco zakłopotana, bo spotkanie z mężczyzną w takich warunkach nabierało cech zbytniej chyba poufałości.
Pokojówka otworzyła przed dziewczyną odpowiednie drzwi.
Buduar zaskoczył Ilonkę swą wielkością i bogactwem.
Ściany zdobiły zapierające dech w piersiach obrazy francuskich malarzy, meble także pochodziły z pracowni francuskich mistrzów, a powietrze przepełniał słodki zapach goździków ułożonych w kilku wazonach.
Hrabia Lavenham siedział na wygodnym krześle, pogrążony w lekturze jakiegoś czasopisma.
Na widok Ilonki odłożył je i wstał. Obrzucił suknię uważnym spojrzeniem. Na pewno zauważył, że taki strój nie pasuje do roli, w którą Ilonka próbowała się wcielić.
– Dzień dobry… panie hrabio – odezwała się prędko dziewczyna. – Bardzo mi przykro, że zaspałam…
Chciałabym przeprosić, że pan na mnie czekał… Dla mnie to niepowetowana strata, tak pragnęłam zobaczyć Apolla…
– Mam pani coś do powiedzenia – zaczął cicho hrabia Lavenham – i obawiam się, że będzie to dla pani wstrząsająca nowina.
– Wstrząsająca nowina? – powtórzyła Ilonka zdziwiona.
– Proszę, niech pani usiądzie.
Spojrzała na niego pytająco, próbując odgadnąć przyczynę żałobnych nut w jego głosie.
A przecież… nawet w takiej chwili nie mogła nie zwrócić uwagi na godną podziwu elegancję jego stroju. W świetle dnia gospodarz wydawał się jeszcze przystojniejszy niż poprzedniego wieczoru.
Najwyraźniej czekał, by zajęła miejsce na sofie, więc posłusznie usiadła. Podniosła ku niemu oczy i z obawą czekała hiobowych wieści.
Nagle straszna myśl przyszła jej do głowy. Czyżby odkrył, że nie jest prawdziwą aktorką?
– Z przykrością muszę panią poinformować – rzekł hrabia Lavenham bardzo cicho – że kamerdyner, który przyszedł dziś rano zbudzić pana Archera, znalazł go martwego.
Ilonka nie pojęła słów hrabiego.
– Co pan mówi?! – wykrzyknęła. – To… To niemożliwe!
– Obawiam się, że to jednak prawda. D'Arcy Archer był, jak sądzę, w dość podeszłym wieku.
Pewnie cierpiał na serce, mógł sam o tym nie wiedzieć.
Może panią pocieszy, że zmarł z uśmiechem na ustach.
– Nie… Nie mogę w to uwierzyć! Był taki szczęśliwy, że mógł tu przyjechać… i że prosił go pan o… jeszcze jeden występ.
Hrabia Lavenham usiadł obok niej na sofie.
– Kim był dla ciebie ten człowiek? – odezwał się zupełnie innym tonem.
– Było mi go żal – odparła Ilonka. – Powiedział mi… że to jego ostatnia szansa… i że jeśli się panu nie spodoba… będzie go czekała śmierć z głodu.
– Czy to jedyny powód, dla którego z nim przyjechałaś?
– Błagał mnie i zaklinał, prosił o ratunek.
Okrucieństwem byłoby odmówić…
– Czegoś w tym rodzaju się spodziewałem – mruknął hrabia Lavenham.
– Nie mogę uwierzyć, że… nie żyje.
Wedle ulubionego powiedzonka Hanny nieszczęścia zawsze chadzają parami. Trudno było nie przyznać jej racji. Najpierw wypadek, w którym zginęła stara pokojówka i aktorka, teraz śmierć biednego pana Archera.
Ilonka czuła na sobie uważny wzrok hrabiego Lavenhama.
– Może w pewnym sensie – odezwała się po chwili – to najlepsze, co mogło go spotkać. Wiedział, że wczoraj odniósł sukces. Pan zamówił u niego jeszcze jedno przedstawienie, a to oznaczało, że będzie miał dość pieniędzy… by przeżyć jakiś czas… we względnym dostatku…
– Bardzo rozsądne spojrzenie na całą sprawę – zgodził się hrabia. – Chcę, żebyś się zdała na mnie, Ilonko. Dopilnuję, by zmarły został pochowany na cmentarzu w parku. Nie widzę powodu, byś się miała kłopotać obecnością na pogrzebie, chyba że masz takie życzenie. Może chcesz zawiadomić jego krewnych?
– Nie wiem… czy miał kogoś bliskiego.
– Chcesz powiedzieć, że znałaś tego człowieka jedynie od strony zawodowej?
– Spotkałam go dopiero przedwczoraj – odparła bez zastanowienia.
Natychmiast zdała sobie sprawę, że popełniła błąd.
– Wówczas kiedy cię poprosił, byś tu z nim przyjechała? – uściślił hrabia.
Zapadła cisza.
– Tak… – przyznała w końcu Ilonka.
– W tej sytuacji myślę, że możemy pozostawić zawiadomienie o jego śmierci urzędnikowi, z którym skontaktował się mój sekretarz – stwierdził hrabia. – To on zajmował się organizacją występu na wczorajszym przyjęciu. Wypłaci pieniądze należne Archerowi jego wierzycielom. – Uśmiechnął się do Ilonki i dodał: – Ty również dostaniesz swoją gażę. Nie martw się o nic. Zajmę się tobą.
– Dziękuję panu – rzekła Ilonka szybko – ale ja…
Miała zamiar powiedzieć, że nie potrzebuje, by ktokolwiek się nią zajmował, kiedy hrabia Lavenham się podniósł, wziął ją za rękę i nakłonił do wstania.
– Posłuchaj, Ilonko. Mamy sobie wiele do powiedzenia, ale teraz muszę jechać z przyjaciółmi na wyścigi. Obejrzyj dom, przejdź się po ogrodach, pozwiedzaj posiadłość dopóki nie wrócę.
– Wydaje mi się… że w tej sytuacji… powinnam raczej wyjechać – zdołała wykrztusić dziewczyna.
Hrabia Lavenham uśmiechnął się ponownie.
– Naprawdę sądzisz, że ci na to pozwolę? Zamierzam zostać twoim protektorem i chronić cię przed podobnymi przygodami w przyszłości.
Ilonka przyglądała mu się z niedowierzaniem.
Nie potrafiła znaleźć odpowiednich słów.
Niespodziewanie ujął ją pod brodę i zmusił do podniesienia głowy. Zajrzał jej w oczy, a potem – niewiarygodne! – uwięził wargami jej usta.
Ilonka nie znała mocy pocałunku. Nie miała pojęcia, że wargi mężczyzny mogą z niej uczynić niewolnicę, odebrać zdolność ruchu. Zbyt była zdumiona, zbyt oszołomiona, by jasno myśleć.
W chwili gdy zebrała siły, by się bronić, poczuł a, jak przez jej ciało przepływa rzeka światła. Opanowała ją słodka ekstaza, podobna do uczucia, którego doznawała w tańcu. Zdawała się wypływać z muzyki, prosto z serca. Z jej serca czy z serca hrabiego? Ogarnęła ich oboje.
Nieopanowane drżenie, magnetyczne doznanie pulsowało w niej jak drobne fale, zdwojone mocą drugiego serca – serca mężczyzny. Byli złączeni w jedno nie tylko wargami, ale każdym oddechem, całą duszą.
Było to tak gwałtowne, tak cudowne odczucie, że kiedy hrabia podniósł głowę, dziewczyna nie mogła z siebie wydobyć słowa. Patrzyła tylko na niego, ogromne oczy zdawały się bez reszty wypełniać drobną twarzyczkę.
– Teraz rozumiesz? – zapytał głębokim głosem.
– Porozmawiamy o tym, jak wrócę. Do tej pory chcę, żebyś robiła, co ci się żywnie podoba.
Odsunął się od niej, wyszedł i zamknął za sobą drzwi buduaru.
Ilonka przez dłuższą chwilę nie mogła się nawet poruszyć.
Stała tak, jak ją zostawił, z sercem łomoczącym w piersiach i ciałem dziwnie pulsującym. Podobnie się czuła ostatniej nocy, gdy tańcząc do wtóru cygańskiej muzyki obrazowała gestami poszukiwanie miłości.
Wreszcie, kompletnie oszołomiona uczuciem zupełnie odmiennym od wszystkiego, o czym do tej pory marzyła i śniła, ponownie usiadła na sofie i ukryła twarz w dłoniach.
Siedziała tak chyba bardzo długo.
Stopniowo, gdy szaleńczy rytm serca uspokoił się nieco, a uniesienie przestało ściskać ją za gardło i pozwoliło wreszcie oddychać, uświadomiła sobie, że musi być rozsądna, stawić czoło faktom i spróbować wreszcie zachować się rozumnie.
Musiała zepchnąć na dno pamięci cudowne uczucie, które obudził w niej ten mężczyzna, i zmusić się wreszcie do jasnego myślenia.
Gdyby matka poznała słowa hrabiego! Byłaby z pewnością wzburzona. W ogóle nie chciałaby ich słuchać!