Ilonka podążyła za matką. Zostawili służbie okrycia i szerokimi schodami wyłożonymi czerwonym dywanem podążyli do sali tronowej na spotkanie królewskiej pary. Dłuższą chwilę wspinali się po imponujących stopniach, na których stali w równych odstępach członkowie gwardii szlacheckiej.
Ilonka pomyślała, że interesująco będzie zobaczyć królową Adelajdę, od 1818 roku żonę dużo starszego od niej króla Williama. Ludzie wiele plotkowali o małżeństwach w rodzinie panującej, nie oszczędzali samej królowej ani jej matki. Niektórzy mówili o Adelajdzie jako o miłej drobnej kobietce, inni znacznie bardziej krytycznie określali ją jako nieciekawą i wyjątkowo ograniczoną.
– Słyszałaś zapewne – rzekł cicho sir James do swojej żony – że księżna Kentu odmówiła księżniczce Wiktorii prawa przebywania na królewskich salonach?
– Doprawdy?! – zdumiała się lady Armstrong.
– To fatalne, szczególnie w sytuacji gdy król tak lubi uroczą księżniczkę.
Wolno posuwali się naprzód, aż w końcu dotarli do sali tronowej. Ilonka widziała teraz królową Adelajdę, siedzącą w odległym końcu pomieszczenia.
Nawet spowita blaskiem klejnotów wyglądała na bardzo drobną i niepozorną przy ogromnym, dosyć tęgim mężu.
Król był niemal łysy, na jego czaszce gdzieniegdzie tylko widniały resztki śnieżnobiałych włosów.
Uśmiechem witał każdego gościa. Ilonka nabrała pewności, że opinie głoszące, iż władca jest uprzejmy i bezpretensjonalny, nie mijały się z prawdą.
Obok Armstrongów pojawił się jeden z przyjaciół sir Jamesa.
– Te formalne przyjęcia nudzą mnie śmiertelnie! – rzekł. – Nie sposób zaprzeczyć, że za króla Jerzego wszystko było o wiele zabawniejsze.
– Bez wątpienia w dzisiejszych czasach musisz się lepiej prowadzić, Arturze – roześmiał się sir James.
– To prawda. Wieczory na dworze królewskim są nie do zniesienia. Król chrapie, królowa robi na drutach, a nam nie wolno rozmawiać o polityce.
Sir James zaśmiał się ponownie, a Ilonka pomyślała, że hrabia Lavenham z pewnością spędza znacznie bardziej urozmaicone wieczory niż te, które opisywał przyjaciel ojczyma.
Rozpoczęła się prezentacja. Dworzanin królowej przedstawiał przybyłe panny i ich opiekunki.
– Panna Mary Fotheringay Stuart pod opieką księżnej Bolton! Lady Ahburton przedstawia markizę Jane Trant i pannę Nancy Carrington!
Dworzanin monotonnie wykrzykiwał tytuły i nazwiska, więc Ilonka po chwili zaczęła rozglądać się wokół, po złoconych i białych ścianach, na tle których skrzące tiary dam zdawały się lśnić jak gwiazdy.
Wreszcie przyszła kolej i na nią. Wskazano jej miejsce w długim rzędzie, gdzie każda dama uważała, by nie nadepnąć na tren poprzedniczki.
Dworzanin zaintonował kolejne nazwiska, prawie jak w kościele.
– Hrabina Hull przedstawia pannę Penelopę Curtis!
Potem dokładnie tym samym tonem:
– Lady Armstrong przedstawia pannę Ilonkę Compton!
Matka wysunęła się naprzód i pochyliła w dworskim ukłonie przed królową. Władczyni skinęła głową i lady Armstrong przeszła dalej, by skłonić się królowi.
Ilonka zajęła jej miejsce.
Kiedy dygnęła we wzorowym ukłonie, z prostymi plecami i wysoko uniesioną głową, królowa obdarzyła ją łaskawym uśmiechem. Dziewczyna instynktownie oddała uśmiech.
Następnie, podobnie jak matka, przeszła przed oblicze monarchy.
Zaprezentowała ukłon nawet nieco niższy niż przed królową, a kiedy się podnosiła, usłyszała słowa króla:
– Śliczna panna! Doprawdy wyjątkowa!
Władca znany był z komentarzy zbijających ludzi z tropu. Ilonka sądziła, że mówił do siebie i nie mogła powstrzymać uśmiechu.
Nagle usłyszała znajomy głos:
– Trudno zaprzeczyć, sire.
Podniosła wzrok i serce zamarło jej w piersiach.
Zmartwiała.
Za tronem króla stał, spowity w blask połyskliwych odznaczeń, z błękitną wstęgą Orderu Podwiązki na ukos przez pierś, nie kto inny, ale sam hrabia Lavenham.
Ilonka nadludzkim wysiłkiem wytrzymała jego spojrzenie, wyprostowała się i poszła za matką.
Miała w głowie absolutny chaos.
Z pewnością hrabia ją rozpoznał. Zastanawiała się gorączkowo, co o niej pomyśli teraz, kiedy już wie, kim węgierska tancerka jest naprawdę.
Była tak oszołomiona, że niemal zapomniała o otoczeniu. Dłuższą chwilę nie potrafiła wydobyć z siebie słowa.
Sir James przedstawił żonę przyjaciołom. Mówili coś do Ilonki i dziewczynie się wydawało, że odpowiada z sensem. Jednocześnie czuła się, jakby przebywała w innym świecie, wszystko wokół było nieważne i nieprawdziwe. Serce biło jej jak szalone.
Przez następną godzinę rozmawiała, zdaje się, z wieloma nowo poznanymi osobami, zasypywano ją komplementami, a ona najwyraźniej rozumnie odpowiadała na pytania.
Po jakimś czasie król ujął królową pod ramię i poprowadził między przybyłych. Co jakiś czas zatrzymywał się na chwilę, by zamienić kilka słów z tym czy owym. W końcu królewska para opuściła salę tronową. Teraz także goście zaczęli wychodzić z przyjęcia.
– Mamusiu, możemy już iść? – spytała Ilonka.
– Nie ma pośpiechu, kochanie – odparła lady Armstrong. – Doskonale się przecież bawimy.
Twój ojczym chciałby jeszcze odnaleźć pewnego przyjaciela, z którym pragnie mnie poznać.
Ilonka nie mogła wyjaśnić matce, że chce wyjść, zanim spotka hrabiego Lavenhama. Rozglądała się bojaźliwie po gwarnym tłumie, w każdej chwili oczekując widoku hrabiego z oskarżeniem we władczym wzroku.
Patrzyła akurat w zupełnie inną stronę, gdy niespodziewanie usłyszała w pobliżu jego głos:
– Witaj, Armstrong! Nie spodziewałem się ciebie tutaj spotkać!
– Witaj, Lavenham! – odparł sir James. – Raczej ja powinienem to powiedzieć. Sądziłem, że będziesz zbyt zajęty końmi, by znaleźć czas na dworskie formalności.
– Naciskano na mnie, bym wypełnił swój obowiązek.
– Chyba nie poznałeś jeszcze mojej żony – rzekł sir James z uśmiechem. – Najdroższa, pozwól, że ci przedstawię hrabiego Lavenhama, który, jak wiesz, jest posiadaczem najwspanialszej stajni w kraju i wygrywa wszystkie klasyczne wyścigi z takim rozmachem, że nikt inny nawet nie śmie o tym marzyć.
Lady Armstrong podała hrabiemu dłoń.
– Wiele o panu słyszałam i jestem szczęśliwa mogąc pana poznać osobiście.
– Jest pani bardzo uprzejma.
Hrabia Lavenham zwrócił spojrzenie ku Ilonce.
– A oto przyczyna mojej dzisiejszej obecności w pałacu – rzekł sir James. – Wraz z żoną przedstawiliśmy na dworze moją pasierbicę.
Hrabia skłonił się przed Ilonką, dziewczyna dygnęła głęboko. Nie potrafiła spojrzeć mu w twarz.
Opuszczone powieki rzucały głęboki cień rzęs na policzki.
– Jestem zachwycony mogąc panią poznać.
Ilonka była pewna, że usłyszała sarkastyczną nutę w tym uprzejmym stwierdzeniu. Nie miała ochoty w ogóle się odzywać, lecz jej milczenie mogło się wydać dziwne.
– Słyszałam o pańskich… wspaniałych koniach… hrabio.
– Mam nadzieję, że pewnego dnia będę mógł je pani pokazać… – zawiesił głos -…jeśli znajdzie pani odrobinę wolnego czasu, by odwiedzić moje stajnie.
Ilonka wstrzymała oddech.
Czynił jej wyrzuty, że wyjechała nie obejrzawszy Apolla i pozostałych jego koni! Patrzył na nią przenikliwie, a ona doszukiwała się w jego spojrzeniu wzgardy.
Nagle ogromnie się przeraziła. Przecież mógłby powiedzieć coś, co obudzi w matce podejrzenia, że spotkali się już wcześniej, a wówczas cała historia i wszystkie jej kłamstwa wyjdą na jaw.