Выбрать главу

Przytłoczona poczuciem winy nie potrafiła ocenić wymowy szarych oczu hrabiego. Czuła jedynie magnetyczną siłę pchającą ją w jego ramiona i bała się nie na żarty, że jej uczucie jest widoczne jak na dłoni nie tylko dla niego, lecz także dla matki i ojczyma.

W ostatnim momencie przyszło wybawienie.

– James! Jakże się cieszę, że cię widzę! Dlaczego zaniedbywałeś mnie tak długo?

Jakaś kobieta, połyskująca szafirami, ubrana w niebieską suknię podkreślającą błękit oczu, pojawiła się między obu mężczyznami i wsunęła d ł o ń pod ramię sir Jamesa.

Przypadkiem stanęła w taki sposób, że oddzieliła hrabiego oraz Ilonkę od matki i ojczyma.

Dziewczyna postanowiła spróbować pokierować rozmową.

– Winna… jestem panu… wyjaśnienie- odezwała się drżącym głosem.

– Chętnie posłucham. Rzeczywiście, jest mi pani winna wyjaśnienie.

– Tak… to prawda.

– Gdzie mogę panią spotkać samą?

Próbowała myśleć rozsądnie, znaleźć jakieś miejsce, gdzie mogliby porozmawiać bez świadków.

Hrabia Lavenham najwyraźniej rozumiał jej trudności.

– Jutro rano – powiedział – wybieram się do parku na konną przejażdżkę. O siódmej będę przy figurze Achillesa.

Ledwie słowa dotarły do uszu Ilonki, kiedy matka znalazła się przy jej boku.

– Kochanie- rzekła- chciałabym, żebyś poznała ambasadora Francji i jego żonę.

– Tak, mamusiu.

– Muszę wracać do obowiązków – pożegnał się hrabia Lavenham. – Dobrej nocy, lady Armstrong.

Dobrej nocy, panno Compton.

Skłonił się cokolwiek sztywno i odszedł w stronę grupy krewnych króla i ambasadorów, którzy najwyraźniej oczekiwali na przyjęcie przez starszych członków królewskiej rodziny.

Ilonka z odczuciem, że rozstają się na wieki, patrzyła, jak odchodził. Nagle serce w niej drgnęło.

Przecież spotkają się jutro!

Jak zdoła mu opowiedzieć, dlaczego udawała aktorkę?

Bez wątpienia będzie jej czynił wyrzuty. Ale dzięki temu jeszcze raz go zobaczy. Tylko to się liczyło.

Nigdy potem nie mogła sobie dokładnie przypomnieć, co się działo przez resztę wieczoru.

Gdy wracali do domu, matka w podnieceniu rozprawiała na temat umeblowania i innych wspaniałości pałacu, sir James natomiast, wyraźnie skruszony, próbował wyjaśnić powody wylewnego przywitania zgotowanego mu przez ową tajemniczą damę, najpewniej „dawną dobrą znajomą”.

Głosy obojga wydawały się Ilonce odległe, a tematy mało ważne.

Dopiero w domu uświadomiła sobie w pełni, że niełatwo jej będzie następnego ranka pojechać do parku bez wiedzy matki czy sir Jamesa.

Jeżeli powie, że wybiera się na przejażdżkę, ojczym z pewnością zechce jej towarzyszyć. Możliwe też, że matka zdecyduje, iż lepiej dla niej będzie, jeśli rano raczej wypocznie, tak jak to robiła do tej pory każdego dnia pobytu w Londynie – ponieważ wieczorem wybierali się na kolejny bal.

„Muszę się z nim zobaczyć!”- postanowiła Ilonka, choć nie bardzo potrafiła sobie wyobrazić, jak ma tego dokonać.

Całą rodziną zjedli późną kolację i udali się na górę, do sypialni. Ilonka ciągle głowiła się nad tym, w jaki sposób ma rano nie zauważona opuścić dom.

Nie mogła zasnąć, dziesiątki razy w ciągu nocy wstawała, podchodziła do okna, by spojrzeć w rozgwieżdżone niebo. Co myśli o niej hrabia Lavenham?

Jak przebiegnie ich spotkanie?

Niechybnie będzie na nią zły. Zapewne także wstrząśnięty. Najważniejsze jednak, by wymóc na nim przyrzeczenie, że nie zdradzi przed matką ani przed sir Jamesem jej nagannego zachowania.

Była to najdłuższa noc w życiu dziewczyny.

Kiedy stojąc przy oknie usłyszała w oddali bicie zegara na piątą, zdawało się jej, że wieki minęły od czasu, gdy widziała się z hrabią.

Miała już pewność – a zyskała ją na przyjęciu w pałacu Buckingham, kiedy się oddalił – że nic dla niego nie znaczyła. Niegdyś zaoferował jej w swoim życiu rolę kobiety, u której liczy się tylko ładna buzia. Nie mogła się pogodzić z podobnym upokorzeniem.

Wychowywano ją w przekonaniu, że bogata osobowość znaczy o wiele więcej niż wygląd zewnętrzny. Owszem, była bardzo zadowolona, gdy ludzie nazywali ją piękną, lecz wiedziała, że ma do zaoferowania o wiele więcej. Mogła obdarować uczuciem, rozumem i duszą – najcenniejszymi w jej pojęciu przymiotami.

Tyle że jako tancerka i aktorka, kobieta, która mogła zostać czyjąś utrzymanką, była niemal przedmiotem. Czyjąś własnością, o wiele mniej wartą niż dobry koń wyścigowy. Można nią było dysponować wedle woli.

„ Oto jak traktuje mnie hrabia Lavenham” – pomyślała.

Czuła w tej chwili, że została wtrącona w głębokie, mroczne piekielne otchłanie, z których nigdy nie zdoła się wydostać.

Gdy pierwsze promienie słońca ukazały się nad dachami i rozjaśniły niebo, pojęła, że minęła noc.

Nadchodziła pora spotkania z hrabią Lavenhamem.

Dziewczyna miała gorzką świadomość, że choć tęskniła za nim i pragnęła go widzieć, będzie musiała się upokorzyć, przepraszać za godne potępienia bezwstydne kłamstwa, tym bardziej wołające o pomstę do nieba, że wyszły z ust damy, a nie aktorki, o czym już wiedział.

A może lepiej byłoby nie iść na spotkanie pod statuą Achillesa? Lecz jeśli nie pójdzie, on może się zjawić w jej domu i zdradzić matce, że już się spotkali, i to w bardzo szczególnych okolicznościach.

Nagle, jak za sprawą czarów, miała w głowie cały plan. Szybko włożyła strój do jazdy.

Konie sir Jamesa trzymano w stajni za domem i można się było tam dostać przez tylne drzwi, wychodzące akurat na rząd boksów.

Bywali teraz co wieczór, więc lady Armstrong nie wstanie przed dziewiątą. Sir James zawsze jadał śniadanie na dole o ósmej trzydzieści. Ilonka wiedziała, że jeśli wymknie się z domu o wpół do siódmej, nikt nie zauważy jej wyjazdu.

Ubrała się starannie, ułożyła włosy w koczek, włożyła kapelusz z wysoką główką i siatkową woalką. Ostatniego roku weszły w modę amazonki nieco obszerniejsze w spódnicy. Miały obcisły stan i do tego krótki żakiecik noszony na białą muślinową bluzkę, koniecznie z kokardką pod szyją-

Ilonka w swojej amazonce wyglądała bardzo wdzięcznie, a pod surowym, nieco sztywnym kapelusikiem jej włosy wydawały się płomieniami cygańskiego ogniska. Lekko przestraszone oczy tak zogromniały, że ich blasku nie mogłaby przesłonić najgęstsza woalka.

Dziewczyna kazała osiodłać konia i wyjechała ze stajni. Skierowała się do parku. Towarzystwa dotrzymywał jej zaspany lokajczyk, zezłoszczony, że kazano mu wstać tak wcześnie. Jechał kilka metrów za swoją panią.

Ilonka przybyłaby na miejsce nieco za wcześnie, więc zamiast jechać prosto ku Hyde Park Corner, wybrała dłuższą drogę prowadzącą wokół parku.

Przejechała mostem nad Serpentine, dalej puściła konia kłusem po mało uczęszczanym trawniku. Nie widział jej nikt prócz kilku chłopców grających w piłkę.

Potem wolno jechała pustawą o tej porze aleją Rotten Row. Spotkała na niej tylko kilku młodych dżentelmenów, lubiących uprawiać sport. Chcieli pojeździć konno, zanim w parku pojawią się w powozach modne damy, z którymi trzeba będzie zamienić kilka grzecznych zdań.

Dopiero gdy dostrzegła przed sobą statuę Achillesa, poczuła, że serce zamiera jej w piersiach.

Zaraz też ujrzała hrabiego na grzbiecie wielkiego czarnego ogiera. Nagle zapragnęła zawrócić konia i uciec galopem.

Było za późno. Hrabia Lavenham już ją zobaczył.

Przyciągał ją niczym magnes. Wolno ruszyła w jego stronę. Czuła się, jakby wstępowała na gilotynę.