Выбрать главу

– Bardzo to uprzejme z pana strony, jednak teraz już pan wie, że z pewnością nie potrzebowałam pańskiej pomocy.

– Doskonale zdaję sobie sprawę, że pani ojczym jest bardzo dobrze sytuowanym człowiekiem – stwierdził hrabia oschle.

Ilonka co prawda nie potrzebowała od hrabiego pieniędzy, ale jakże pragnęła czegoś zupełnie innego, o czym on nigdy się nie dowie.

Zastanowiła się, co by sobie o niej pomyślał, gdyby go teraz poprosiła, by ją raz jeszcze pocałował.

Teraz – kiedy wiedział, kim jest, znał jej sytuację materialną… i nie musiał się o nią martwić.

– Pewnie już nigdy nie zobaczę Apolla ani innych pańskich koni – powiedziała cicho.

Hrabia Lavenham milczał.

Czy nie posunęła się zbyt daleko?

– To byłoby możliwe – rzekł w końcu – kiedy wrócę na wieś. Poprzednio spotkaliśmy się w niefortunnych okolicznościach. Powinienem zaprosić pani matkę i ojczyma oraz, oczywiście, panią na obiad.

Ilonka ujrzała szansę, by spotkać go ponownie.

Serce zabiło jej mocniej.

– Czy… zechce pan to zrobić?

– Zakładam, że znajdzie pani jakiś wolny wieczór w sezonie?

– Tak, oczywiście. – Gorączkowo próbowała przypomnieć sobie plany na najbliższe dni. – Dziś jesteśmy zaproszeni do Devonshire House.

– Ja także zostałem tam zaproszony – zauważył hrabia. – Będzie to dogodna sposobność na rozmowę z pani ojczymem. Zaproponuję, byście któregoś wieczoru zechcieli być moimi gośćmi.

– Mamy wolny wieczór pojutrze- rzekła Ilonka skwapliwie. – Pamiętam też, że w maminym kalendarzyku nie ma nic na najbliższą środę.

– Zapamiętam obie te daty. – Wstał z ławki.

– Robi się późno. Niedobrze by się stało, gdyby zaczęto o pani plotkować. Radzę pani jechać z powrotem Rotten Row, ja udam się w przeciwną stronę. – Mówił tak obojętnym tonem, że dziewczyna poczuła ukłucie w sercu.

Niepokoiła się, czy mimo obietnicy zaproszenia na obiad hrabia Lavenham nie zmieni zdania, kiedy się rozstaną. Na szczęście zobaczy go jeszcze dziś wieczór w Devonshire House. W końcu jednak miała czego wyglądać.

W milczeniu wracali brzegiem Serpentine.

Do koni było już bardzo niedaleko.

– Baw się, Ilonko! – powiedział nagle hrabia.

– Życie towarzyskie może być bardzo pociągające, kiedy jest się jeszcze młodym. Baw się, zanim cię ono znudzi i pozbawi iluzji.

– Czy tak się stało z panem?

– Mówiłem o tobie – odparł – a młode damy nie powinny zbytnio zgłębiać spraw, które ich nie dotyczą.

Zrozumiała, że ją ofuknął, i spłonęła rumieńcem.

– Przepraszam – powiedziała – jeśli nie powinnam była pytać. Jak pan sam zauważył, moim manierom niejedno można zarzucić.

Hrabia roześmiał się krótko.

– To z pewnością prawda. Jesteś bardzo niekonwencjonalną młodą osobą, Ilonko, nie tylko w słowach, lecz także z wyglądu, nie mówiąc już o tańcu. – Przez chwilę stał bez ruchu. – Kto cię nauczył tak tańczyć? – zapytał w końcu.

– Nikt – odparła dziewczyna. – W moich żyłach płynie węgierska krew i kiedy słyszę cygańską muzykę, pojawiają mi się przed oczyma sceny, dzięki którym moje stopy poruszają się, jak gdyby żyły własnym życiem.

– Jakie to sceny? – zapytał hrabia. Najwyraźniej był szczerze zainteresowany.

– Widzę węgierskie stepy, Cyganów w barwnych strojach i malowane wozy. Słyszę muzykę skrzypiec, a w oddali widzę ośnieżone szczyty gór.

– Węgierska krew znalazła odbicie w kolorze twoich włosów – rzekł cicho.

– Jestem bardzo podobna do prababki.

– To wyjaśnia wiele spraw, które mnie dotąd dziwiły.

Zanim jednak zapytała, co miał na myśli, podszedł do koni. Pomógł jej wsiąść, a kiedy włożyła nogę w strzemię, wprawnie ułożył spódnicę.

Następnie odebrał od lokajczyka swojego ogiera i wskoczył na siodło.

Ilonka patrząc na niego myślała, że nie ma na świecie równie przystojnego mężczyzny. Nikt nie mógł pewnej dosiadać konia i piękniej wyglądać na wierzchowcu.

Hrabia Lavenham uchylił cylindra.

– Życzę miłego dnia, panno Compton. Cieszę się, że mogłem panią spotkać ponownie.

Po czym, nie czekając na odpowiedź, puścił konia kłusem brzegiem Serpentine.

Ilonka patrzyła za nim rozżalona. Co z tego, że nie był na nią zły, czego się jeszcze niedawno tak bardzo obawiała, jeśli, niestety, nie jest nią już zupełnie zainteresowany.

Ku swemu przerażeniu zastanowiła się, czy nie byłaby znacznie bardziej szczęśliwa, gdyby przyjęła jego „protekcję”.

Minęli zwieńczone złotem bramy Devonshire House. Matka Ilonki była zachwycona zaproszeniem księżnej i znacznie bardziej niż córka podekscytowana czekającym ich wieczorem.

Myśli dziewczyny przez cały dzień krążyły wyłącznie wokół hrabiego Lavenhama. Obawiała się, że na przyjęciu poświęci jej ledwie chwilkę. Potem będzie musiała się zadowolić towarzystwem młodzieży.

Na balach, w których do tej pory uczestniczyła, spotykała wiele młodych dziewcząt, lecz nie mogła nie zauważyć, że najlepiej bawiły się nie one, ale obyte w towarzystwie pary małżeńskie.

Damy przystrojone w bajeczne klejnoty wyglądały tak elegancko i tak przyciągały wzrok, że rozumiała doskonale, iż debiutantki w swojej prostocie i niedoświadczeniu nie były szczególnie atrakcyjne.

Stąd dżentelmeni wybierali raczej towarzystwo kobiet dojrzałych.

Rozumiała to tym lepiej, gdy sama spróbowała nawiązać rozmowę z debiutantkami. Okazało się, że mimo iż całe dzieciństwo spędziła na wsi w niedostatku, była nie tylko lepiej od nich wyedukowana, lecz także miała żywszy umysł. Szerokie i różnorodne zainteresowania także wyróżniały ją z grona debiutantek.

Dzięki barwnym opowiadaniom ojca o wydarzeniach na torze dziewczyna niemało wiedziała o koniach. Podejrzewała, że jej rówieśnice nie tylko miały niewielkie pojęcie o klasycznych wyścigach, lecz także bały się dosiadać wierzchowca, jeśli nie był wyjątkowo spokojny i potulny.

Młode dziewczęta nie interesowały się także polityką, a jedna z nich zwierzyła się Ilonce, że nie ma pojęcia, kto jest premierem i nigdy nie słyszała o reformie płatniczej.

„Są niewyobrażalnie nudne” – myślała Ilonka pogardliwie.

Nagle przyszło jej do głowy, czy hrabia przypadkiem nie ma podobnego zdania o niej.

Wiedziała przecież, że był wyjątkowo inteligentny.

Nie raz i nie dwa wertowała gazety w poszukiwaniu najmniejszej wzmianki na jego temat.

Dowiedziała się, że często zabiera głos w Izbie Lordów i jest uznanym autorytetem w sprawach kontaktów z innymi krajami.

„Gdybym tylko mogła na chwilę zostać z nim sama- myślała rozmarzona- spróbowałabym go przekonać, że nie jestem podobna do głupiutkich, próżnych panienek. Tyle chciałabym się od niego dowiedzieć…”

Podczas obiadu w Devonshire House rozejrzała się po gościach siedzących przy wielkim stole.

W odległym końcu ujrzała hrabiego – po lewej stronie księżnej. Pogrążony był w rozmowie z drugą sąsiadką, piękną damą wprost obsypaną klejnotami. Zwracał się do niej w sposób, który kazał Ilonce podejrzewać, że istnieje między nimi jakaś intymna więź.

„Może ta dama jest jedną z jego ukochanych” – pomyślała nieszczęśliwa dziewczyna.

Nie potrafiła powstrzymać ciekawości.

– Czy orientuje się pan – zapytała sąsiada, młodzika z cofniętą brodą – kim jest towarzyszka hrabiego Lavenhama?

– To markiza Doncaster.

– Jest piękna.

– Lavenham z pewnością sądzi tak samo. Przecież słynie z tego, że w największym tłumie potrafi na pierwszy rzut oka wyłowić najpiękniejszego konia i najładniejszą buzię. – Roześmiał się cokolwiek złośliwie.