Solly Jacobs rzucił mi pismo przez biurko.
„Proszę, niech się pan sam przekona”.
Ująłem list drżącą ręką. – ciągnął D'Arcy Archer. – Miałem wrażenie, dziwne przeczucie, że to pismo może odmienić mój los. Czyżby szczęście miało się do mnie wreszcie uśmiechnąć?
– Co było w liście?
– Hrabia Lavenham życzył sobie dwojga najlepszych artystów do zabawiania gości zaproszonych na przyjęcie, które wydaje w swoim pałacu w Hertfordshire jutrzejszego wieczoru. Jest przygotowany na zapłacenie każdej rozsądnej sumy, pod warunkiem że otrzyma usługę najwyższej jakości.
D'Arcy Archer zamilkł, jak gdyby chciał sprawdzić, jakie wrażenie wywiera na Ilonce jego historia.
Ponieważ dziewczyna słuchała zaciekawiona, podjął opowieść.
– Zapewne zna pani ze słyszenia hrabiego Lavenhama? To miłośnik sportu wyścigowego, dobrze znany na każdym torze. Bogaty jest niczym Krezus, a piękne kobiety lgną do niego jak pszczoły do miodu.
– Nie, chyba nigdy oni mnie słyszałam – rzekła Ilonka z namysłem – w każdym razie tak mi się wydaje.
– A więc musi mi pani uwierzyć na słowo, że człowiek ten jest w towarzystwie jednym z najświetniejszych.
– Proszę, niech pan opowie, co się zdarzyło dalej.
D'Arcy Archer zdawał się teraz mniej przygnębiony, nawet jak gdyby nieco ożywiony.
– Powiedziałem agentowi:, Jeżeli hrabia żąda usługi najwyższej klasy, powinien ją otrzymać.
Może się pan zdać na mnie!”
„O czym też pan gada?” – zapytał Solly Jacobs.
„Mówię panu, że mogę zapewnić usługę najwyższej jakości” – odparłem.
„I jak niby ma pan zamiar to zrobić?”
„Cóż… Jak sądzę, będzie pan zapewne skłonny uznać, że jedna z dam występujących w Olympic Revels powinna się spodobać hrabiemu i jego przyjaciołom?”
, Jeśli ma pan zamiar próbować namówić na tę wyprawę madame Vestris – powiedział Solly Jacobs – lepiej niech pan o tym zapomni. Nie ruszy się z Londynu dla żadnego mężczyzny, nawet dla hrabiego Lavenhama!”
„Nie myślałem o samej Vestris – odparłem – lecz o jej dublerce”.
D'Arcy Archer przerwał opowiadanie i uśmiechnął się mimo woli.
– Szkoda, że nie widziała pani jego miny! „Jest pan pewien, że może ją przekonać do tego występu?” – zapytał.
„Prawie całkowicie – odparłem. – Akurat teraz gra tylko niewielką rólkę w Revels oraz w razie potrzeby dubluje madame Vestris. W dodatku tak się składa, że jest moją krewną.”
„Trudno dać wiarę pańskim słowom” – orzekł Solly Jacobs.
„A jednak to prawda! Dziewczyna nazywa się Lucille Ganymede. Nie wypadła sroce spod ogona!
Nie będzie chciała się ugodzić za marne parę groszy! Tylko ja mogę w ogóle próbować ją przekonać do tego wyjazdu”.
Odgadłem z wyrazu twarzy Jacobsa, że nie dowierzał mi do końca, lecz z drugiej strony nie potrafił odrzucić żądań hrabiego. Odesłał posłańca każąc mu przyjść po odpowiedź za dwie godziny, a następnie zwrócił się do mnie: „Ma pan równe dwie godziny na załatwienie całej sprawy”.
„Ustalę wszystko – rzekłem – lecz teraz chcę wiedzieć, ile jest pan w stanie wyciągnąć od hrabiego”.
„To moja sprawa! – uciął Jacobs.- Ale będzie się to opłacało i panu, i dziewczynie. Pan dostaje pięćdziesiąt funtów i zapłaci dziewczynie, ile będzie chciała za występ, a ja zatrzymam resztę”.
D'Arcy Archer westchnął.
– Na pewno ta „reszta” jest nieprawdopodobnie wielką sumą, lecz nie mogłem się targować.
Wiedziałem, że Lucille nie będzie tania, ale przypadkiem wiedziałem także, iż w tym momencie nie wiedzie jej się najlepiej, ponieważ straciła protektora i będzie skłonna wysłuchać mojej propozycji.
– Przecież… jeśli występowała w londyńskim Royal Olympic Theatre, jak mogła wyjechać? – zapytała Ilonka.
– Zaraz to pani wytłumaczę- rzekł D'Arcy Archer. – Ostatni sezon w Royal Olympic właśnie się zakończył. Rozpoczyna się on zawsze w styczniu, a kończy w kwietniu. Potem madame Vestris, podobnie jak reszta obsady, odpoczywa przed otwarciem nowego sezonu.
– Ach, rozumiem! W ten sposób panna Ganymede była zupełnie wolna!
– Właśnie! I bardzo chętna, by skorzystać z nadarzającej się okazji poznania hrabiego Lavenhama.
Nie ma w Londynie aktorki, która by nie próbowała ściągnąć na siebie jego spojrzenia z teatralnej loży. – D'Arcy Archer zachichotał. – Większość płaszczy się przed nim i poniża, błagając o zaproszenie na kolację. Hrabia Lavenham jednak znany jest z grymaśnego usposobienia. Powiedziała mi o nim jedna z aktorek: „Prędzej dostanę gwiazdkę z nieba niż zaproszenie na przyjęcie do tego napuszonego wielkiego pana”.
– Czy to rzeczywiście człowiek tak bardzo się wyróżniający wśród innych dżentelmenów? – zapytała Ilonka.
– O tak, z całą pewnością. Wystarczy na niego spojrzeć. Osobliwie wyniosły, a przy tym arystokrata w każdym calu, o czym lepiej nie zapominać.
– D'Arcy Archer przerwał na chwilę. – Czegokolwiek się tknie, zamienia w złoto – podjął po chwili. – Szczęście sprzyja mu nieustannie. Jego konie zawsze są pierwsze na mecie. Gracze bledną, gdy podchodzi do zielonego stolika. Wszystkie piękne kobiety wpadają prosto w jego ręce niczym dojrzałe brzoskwinie!
Ilonka zaśmiała się rozbawiona.
– Dobrze się pani śmiać – rzekł aktor, a w jego głosie na powrót zjawiło się przygnębienie – lecz teraz rozumie pani, dlaczego bez panny Ganymede nie mam już powodu jechać do Herfordshire. – Z jego głosu przebijała gorycz. – Muszę wrócić do Londynu i oznajmić agentowi, że zawiodłem.
A on nie omieszka zażądać zwrotu pięćdziesięciu funtów.
– Przecież w tym nieszczęśliwym wypadku nie było pańskiej winy – oburzyła się Ilonka przepełniona współczuciem.
– Próżno takie sprawy tłumaczyć agentowi!
Będzie chciał odzyskać pieniądze co do grosza i ja sam będę musiał mu je wszystkie spłacić. – D'Arcy Archer gwałtownie odrzucił do tyłu głowę i zakrył dłońmi oczy. – Po co ja jeszcze chodzę po tym świecie? – zapytał z goryczą. – Stary jestem, nie ma dla mnie żadnej nadziei. Im szybciej znajdę się w grobie, tym lepiej.
Słowa aktora zabrzmiały niczym afektowana kwestia wyjęta z dramatycznej sceny, lecz Ilonka wiedziała, że są najzupełniej szczere. Rozumiała, jak gorzka była dla pana Archera utrata wielkiej życiowej szansy. Przecież gdyby się spodobał hrabiemu Lavenhamowi, mógłby dzięki jego wpływom otrzymać dalsze angaże. Teraz jednak został „odstawiony na boczny tor”, jak zwykł mawiać ojciec Ilonki.
„Biedaczek” – pomyślała dziewczyna.
Dla pana Archera śmierć aktorki była równie straszna, jak dla Ilonki utrata Hanny.
Gdyby lady Armstrong wiedziała o śmierci pokojówki, umierałaby z niepokoju o córkę. Ilonka nie darzyła służącej szczególną sympatią, ale przecież Hanna stanowiła nieodłączną część jej dzieciństwa.
Dziewczyna żywiła obawy, że szczególnie mocno odczuje brak Hanny w Chmurnym Zamku.
Hanna miała spełniać rolę bufora pomiędzy nią a panią Adolphus. Teraz Ilonka będzie sam na sam z gospodynią i nie pozostanie jej nic innego, jak tylko zamknąć się w sobie i nade wszystko uważać, by nie zareagować nieuprzejmością, kiedy każdy jej ruch zyska krytyczną ocenę, a imię matki będzie nieustannie znieważane.
Westchnęła głęboko. Powinna zapytać pastora, kiedy zjawi się następny powóz, który będzie mógł ją zabrać w dalszą drogę.
Duchowny pojawił się w saloniku znienacka, zupełnie jakby przyciągnięty myślą dziewczyny.
Usiadł u jej boku.
– Panno Compton – odezwał się cicho – poczyniłem wszelkie niezbędne przygotowania do pogrzebu pani służącej i tej młodej damy. Obie zostaną pochowane jutro rano. Nasz cieśla szykuje dla nich trumny. Zapewne będzie pani chciała kontynuować podróż, kiedy nie będzie już powodu, żeby pozostawać tu dłużej.