Выбрать главу

Powiedziałam to do niej – moja matka miała cholernie dużo więcej samokontroli ode mnie. Gdyby nasze role były odwrócone, podeszłabym teraz do siebie i trzepnęła. Jednak jej twarz pozostawała spokojna i tylko małe zaciśnięcie jej ust dawało mi znak, że ma mnie po dziurki w nosie.

– To nie jest takie proste – odparła. – To miejsce miało niezwykle skomplikowany plan. Sprawdziliśmy teren od razu, ale nic nie znaleźliśmy. Uważa się, że strzyga przyszła, gdy uroczystość się już zaczęła – lub były przejścia i schowki, których nie byliśmy świadomi.

Klasa robiła ochy i achy nad ideą ukrytych przejść, ale ja nie byłam pod wrażeniem.

– Więc mówisz, że twoi ludzie albo nie wykryli jej podczas swojego pierwszego zwiadu lub przełamała ona twoje ‘zabezpieczenia’ ustawione podczas przyjęcia. Wydaje się, że ktoś zawiódł w obydwóch sposobach.

Uścisk jej ust wzmocnił się, a głos stał się lodowaty. – Zrobiliśmy wszystko najlepiej jak mogliśmy w tej nietypowej sytuacji. Rozumiem, że ktoś na twoim poziomie może nie być w stanie zrozumieć zawiłości tego, co opisuję, ale kiedy rzeczywiście byś się uczyła i wyszła poza teorię, zobaczyłabyś jak jest inaczej, kiedy tam jesteś i życie jest w twoich rękach.

– Nie ma wątpliwości – zgodziłam się. – Kim jestem, żeby pytać o twoje metody? Mam na myśli, że dostajesz znaki molnija za cokolwiek, prawda?

– Panno Hathaway. – głęboki głos Stana huczał w pomieszczeniu. – Proszę zabrać swoje rzeczy i wyjść na zewnątrz czekać na pozostałą część klasy.

Popatrzyłam na niego zdezorientowana. – Mówi pan poważnie? Od kiedy jest coś złego w zadawaniu pytań?

– Twoja postawa jest zła. – Wskazał drzwi. – Idź.

Milczenie było większe i cięższe niż wtedy, gdy matka opowiedziała swoją historię. Najlepsze było to, że nie kuliłam się pod spojrzeniami strażników i nowicjuszy. To nie był pierwszy raz, kiedy zostałam wyrzucona z klasy Stana. To nie był nawet pierwszy raz, kiedy zostałam wyrzucona z klasy Stana, gdy Dymitr patrzył. Zawiesiłam plecak na ramieniu, przeszłam niedużą odległość do drzwi – odległość, która wydawała się milą – i nie nawiązałam kontaktu wzrokowego z matką, kiedy koło niej przechodziłam.

Pięć minut przed dzwonkiem, wymknęła się z klasy i podeszła do miejsca gdzie siedziałam na korytarzu. Patrząc na mnie położyła ręce na biodrach w ten denerwujący sposób, jakby wydawało jej się, że jest wyższa niż była. To było niesprawiedliwe, że ktoś o połowę stopy niższy ode mnie, mógł sprawić, że czułam się tak mała.

– Cóż. Widzę, że twoje maniery nie uległy poprawie przez te lata.

Wstałam i poczułam ogarniającą mnie wściekłość. – Mnie też miło cię widzieć. Jestem zaskoczona, że nawet mnie poznałaś. W rzeczywistości nie myślałam, że mnie jeszcze pamiętasz widząc jak się przejmowałaś tym żeby dać mi znać, że jesteś w Akademii.

Przesunęła ręce z bioder, krzyżując je na klatce piersiowej i stała się – jeśli to możliwe – jeszcze bardziej niewzruszona. – Nie mogę zaniedbywać swojego obowiązku, żeby przyjść cię rozpieszczać.

– Rozpieszczać? – spytałam. Ta kobieta nigdy w swoim życiu mnie nie rozpieszczała. Nie mogłam uwierzyć, że ona nawet zna to słowo.

– Nie spodziewam się, że to zrozumiesz. Z tego, co słyszałam, ty naprawdę nie wiesz, co to ‘obowiązek’.

– Dokładnie wiem, co to jest – odparłam. Mój głos był celowo wyniosły. – Lepiej niż większość ludzi.

Jej oczy rozszerzyły się w swego rodzaju kpiącym zaskoczeniu. Używałam tego spojrzenia na wielu osobach i nie cieszyłam się z tego, że było skierowane do mnie. – Naprawdę? Gdzie byłaś przez ostatnie dwa lata?

– Gdzie byłaś przez ostatnie pięć? – zażądałam. – Chcesz wiedzieć gdzie ja byłam, jeśli nikt ci jeszcze nie powiedział?

– Nie odwracaj się do mnie plecami. Byłam daleko, bo muszę. Ty jesteś daleko i możesz chodzić na zakupy i późno wstawać.

Ból i wstyd przekształcił się w czystą wściekłość. Najwyraźniej nigdy nie naprawię skutków ucieczki z Lissą.

– Nie masz pojęcia, dlaczego odeszłam – powiedziałam, a mój głos wzrósł. – I nie masz prawa wysuwać założeń o moim życiu, kiedy nic nie wiesz na ten temat.

– Czytałam raporty o tym, co się stało. Miałaś powody do obaw, ale działałaś nieprawidłowo. – Jej słowa były formalne i rzeczowe. Mogła uczyć na jednych z naszych zajęć. – Powinnaś iść do innych po pomoc.

– Nie było nikogo, do kogo mogłabym pójść – nie, kiedy nie miałam twardych dowodów. Poza tym uczyli nas, że mamy myśleć samodzielnie.

– Tak – odparła. – Nacisk na uczenie się. Coś przegapiłaś przez te dwa lata. Jesteś prawie w stanie robić mi wykład na temat protokołu strażnika.

Skończyły mi się wszystkie argumenty; w mojej naturze było to nieuniknione. Tak, więc byłam przyzwyczajona do obrony siebie i obelg rzucanych na mnie. Mam twardą skórę. Ale jakoś przy niej – w bardzo krótkim czasie, gdy byłam przy niej – zawsze czułam się jakbym miała trzy lata. Jej postawa upokarzała mnie, dotykała moich opuszczonych treningów – już kłujący temat – i sprawiała, że czułam się tylko jeszcze gorzej. Skrzyżowałam ramiona w sposób sprawiedliwego naśladowania jej pozycji i zobaczyłam jak patrzy zadowolona z siebie.

– Tak? Dobrze, że tak nie myślą moi nauczyciele. Nawet, gdy byłam nieobecna przez cały ten czas, nadal doganiam wszystkich w mojej klasie.

Nie odpowiedziała od razu. Wreszcie, stanowczym głosem powiedziała. – Gdybyś nie odeszła to byś ich przewyższała.

Obróciła się w wojskowym stylu i odeszła korytarzem. Minutę później zadzwonił dzwonek i z klasy Stana wysypała się reszta nowicjuszy.

Nawet Mason nie mógł mnie po tym pocieszyć. Spędziłam resztę dnia wściekła i zirytowana, oczywiście, dlatego że wszyscy szeptali o mnie i mojej matce. Pominęłam obiad i poszłam do biblioteki, by poczytać książkę o fizjologii i anatomii.

Gdy nadszedł czas na mój po szkolny trening z Dymitrem, praktycznie podbiegłam do manekina treningowego. Zwiniętą pięścią uderzyłam w jego klatkę piersiową, bardzo lekko w lewo, ale przede wszystkim w środek.

– Tutaj – powiedziałam. – Serce jest tutaj w drodze do mostka i żeber. Czy mogę teraz wziąć kołek?

Krzyżując ramiona, spojrzałam na niego triumfalnie, czekając aż zasypie mnie pochwałami za moją nową przebiegłość. Zamiast tego, skinął głową w potwierdzeniu, tak jakbym powinna już to wiedzieć. I tak, powinnam.

– A jak dostaniesz się przez mostek i żebra? – zapytał.

Westchnęłam. Wiedziałam, że będę odpowiadać na jedno pytanie, ale myślałam, że na inne. Typowe.

Spędziliśmy większą część ćwiczeń właśnie nad tym i pokazywał on też kilka technik, które przynoszą najszybszą śmierć. Każdy jego ruch był zarówno pełen wdzięku jak i śmiertelny. Robił je tak, że wyglądały na łatwe, ale ja wiedziałam lepiej.

Kiedy nagle wyciągnął rękę i podał mi kołek, z początku go nie zrozumiałam. – Dajesz mi go?

Jego oczy błysnęły. – Nie mogę uwierzyć, że się powstrzymujesz. Wyobrażałem sobie, że zabierzesz go i uciekniesz.

– Czy nie zawsze uczyłeś mnie pohamowywania się? – zapytałam.

– Nie we wszystkim.

– Ale w pewnych rzeczach.