Выбрать главу

Przestałam iść i odwróciłam się. Mia stała obok automatu z napojami, wiedząc, że ośmieliła mnie. Nie zawracałam sobie głowy pytaniem skąd wiedziała, że matka podbiła mi oko. Tutaj takie rzeczy rzadko były utrzymywane w tajemnicy. Gdy w pełni zobaczyła moją twarz, jej oczy rozszerzyły się w niepohamowanej radości.

– Wow. Dyskusja o twarzy którą tylko matka mogłaby kochać.

Ha. Słodko. Gdyby ten żart pochodził od kogokolwiek innego, oklaskiwałabym go.

– Dobrze, że jesteś znawczynią w zakresie urazów twarzy – powiedziałam – Jak twój nos?

Lodowaty uśmiech Mii drgnął nieznacznie, ale nie zniknął. Złamałam jej nos we wszystkich miejscach jakiś miesiąc wcześniej – podczas szkolnych tańców – i po leczeniu pozostała mała krzywizna. Prawdopodobnie chirurgia plastyczna mogłaby to poprawić, ale z moja wiedzą o stanie finansowym rodziny Mii, wiedziałam, że to nie byłoby możliwe w najbliższym czasie.

– Jest lepiej – odparła sztywno – Na szczęście był tylko rozbity przez psychopatyczną dziwkę i właściwie, to nikt nie odnosi tego do mnie. (dosyć luźne tłum.)

Obdarzyłam ją moim najlepszym psychopatycznym uśmiechem.

– Jaka szkoda. Członek własnej rodziny uderzył cię przez przypadek. Psychopatyczne dziwki mają skłonności do sięgania po więcej.

Grożenie jej przemocą fizyczną zwykle było całkiem dobrą taktyką, ale zbyt wielu ludzi było dookoła nas. I Mia wiedziała o tym. Nie żebym była ponad atakowaniem kogoś w tym rodzaju scenerii – cholera, robiłam to wiele razy – ale ostatnio starałam się lepiej kontrolować moje impulsy.

– Jak dla mnie, nie wygląda to tylko na wypadek. – powiedziała – Nie macie jakiś zasad obejmujących uderzenia pięścią? To wygląda jakby wyszło daleko poza dopuszczalną granicę.

Otworzyłam usta by ją zbesztać, ale nic z tego nie wyszło. Miała punkt. Mój uraz był daleko poza dopuszczalnym zakresem; w tym rodzaju sztuk walki nie powinieneś uderzać ponad szyją. To było ponad nieprzekraczalną linią.

Mia dostrzegła moje wahanie i to było jak poranek świąteczny, który specjalnie dla niej przybył tydzień wcześniej. Do tego momentu nie myślałam że kiedykolwiek nadejdzie czas w naszej wrogiej relacji, gdy odbierze mi mowę.

– Panie – przerwał nam srogi, kobiecy głos. Morojka siedząca przy frontowym biurku przechyliła się przez nie i obdarzyła nas ostrym spojrzeniem – To jest lobby, nie poczekalnia. Albo idźcie na górę albo wyjdźcie.

Na moment pomysł ponownego złamania Mii nosa zabrzmiał, jak najlepszy pomysł na świecie – do diabła z aresztem albo zawieszeniem. Po głębokim wdechu postanowiłam, że wycofanie się teraz jest moim najlepszym wyjściem.

Wkroczyłam dumnie na schody prowadzące do dormitorium dziewcząt. Ponad moim ramieniem usłyszałam jak Mia zawołała:

– Nie martw się Rose, to minie. Poza tym, to nie twoją twarzą faceci są zainteresowani!

Trzydzieści sekund później, waliłam pięścią w drzwi Lissy tak mocno, że cudem było, iż nie przebiłam drewna na wylot. Powoli otworzyła drzwi i rozejrzała się wokół.

– Czy to tylko ty? Myślałam, że to armia… O mój Boże!

Jej brwi wystrzeliły, kiedy spostrzegła lewą stronę mojej twarzy. – Co się stało?

– Jeszcze nie słyszałaś? Prawdopodobnie jesteś jedyną osoba w szkole, która nic nie wie.- Jęknęłam – Wpuść mnie.

Rozkładając się na łóżku, poinformowałam ją o wydarzeniu dnia. Była zupełnie przerażona.

– Słyszałam, że możesz być ranna, ale myślałam, że w twoim przypadku to jest normalne – powiedziała.

Czując się żałośnie, podniosłam wzrok na gipsowy sufit.

– Najgorszą rzeczą jest to, że Mia miała rację. To nie był wypadek.

– Dlaczego twierdzisz, że twoja mama zrobiła to specjalnie?

Kiedy nie odpowiedziałam, Lissa przemówiła sceptycznym głosem

– Daj spokój, nie chciała tego zrobić. Nie ma mowy.

– Dlaczego? Ponieważ jest perfekcyjną Janine Hathaway, mistrzynią utrzymywania własnego temperamentu? Rzecz w tym, że jest idealną Janine Hathaway, mistrzynią walki i kontrolowania własnych odruchów. Tak czy inaczej, potknęła się.

– No więc- powiedziała Lissa – Myślę, że jej potknięcie i spudłowanie ciosu jest bardziej prawdopodobne niż to, że zrobiła to celowo. Musiałaby naprawdę stracić panowanie nad sobą.

– Rozmawiała ze mną. To wystarczyłoby każdemu żeby stracić nad sobą kontrolę. Oskarżyłam ją o sypianie z moim tatą, ponieważ był najrozsądniejszym ewolucyjnym wyborem.

– Rose – jęknęła Lissa – Pominęłaś to w swoim podsumowaniu. Dlaczego jej to powiedziałaś?

– Bo to prawdopodobnie jest prawdą.

– Ale musiałaś wiedzieć, że to ją zdenerwuje. Dlaczego nie mogłaś przestać jej prowokować? Dlaczego nie możesz po prostu się z nią pogodzić?

Siedziałam w pionowej pozycji.

– Zawrzeć z nią pokój? Ona podbiła mi oko, prawdopodobnie celowo! Jak mogę pogodzić się z kimś takim?

Lissa pokręciła tylko głową i podeszła do lustra, by sprawdzić makijaż. Poczułam, jak przez naszą wieź płyną uczucia frustracji i rozdrażnienia. Gdzieś w głębi kryło się również tęskne oczekiwanie.

Zrewidowałam ją dokładnie. Miała na sobie jedwabistą, lawendowa koszulę i czarną spódnicę do kolan. Jej długie włosy były doskonale gładkie przez spędzenie godziny na suszeniu i prostowaniu.

– Ładnie wyglądasz. O co chodzi?

Jej irytacja wobec mnie nieco przygasła.

– Spotykam się niedługo z Christianem.

Przez kilka minut spędzonych z Lissą, czułam się jak za starych dobrych czasów. Tylko my, spędzające wspólnie czas na plotkowaniu.

Na wziankę o Christianie, jak również uświadomienie sobie, że niedługo zostawi mnie i pójdzie do niego, wzbudziły ponure uczucia w mojej klatce piersiowej… Uczucia te, jak niechętnie musiałam przyznać były zazdrością. Oczywiście, nie wyjawiłam tego.

– Wow. Co on robi, że na to zasługuje? Ratuje sieroty z płonącego budynku? Skoro tak, to powinnaś się upewnić, że najpierw nie podłożył ognia pod budynek

Żywiołem Christiana był ogień – co by pasowało, odkąd był tym niszczącym. (w domyśle niszczył więź Lissy i Rose – przyp. Tłum.) Śmiejąc się, odwróciła się od lustra i zauważyła, jak łagodnie dotykam swojej obrzękniętej twarzy palcami. Jej uśmiech stał się na powrót miły.

– To nie wygląda tak źle.

– W ogóle. Wiesz, że poznaję, gdy kłamiesz. Dr Olendzka powiedziała że jutro będzie jeszcze gorzej.

Położyłam się z powrotem na łóżku.

– Prawdopodobnie nie ma dość korektora na świecie by to zakryć, prawda? Tasza i ja powinnyśmy zainwestować w jakieś upiorne maski w stylu opery.

Westchnęła i usiadła obok mnie

– Szkoda, że nie mogę tego po prostu wyleczyć.

Uśmiechnęłam się.

– To byłoby miłe.

Silne pragnienie i urok osobisty wywoływany przez ducha był wielki, ale tak naprawdę uzdrawianie było jej najlepszą umiejętnością. Zakres rzeczy, które mogła osiągnąć wprawiał w osłupienie. Lissa również myślała o tym, co duch mógł zrobić.

– Chciałabym, żeby był jakiś inny sposób by kontrolować ducha… Sposób, który pozwoliłby mi używać magii…

– Tak – odparłam. Rozumiałam jej gorące pragnienie robienia dobrych rzeczy i pomagania ludziom. To promieniowało z niej. Cholera, chciałabym mieć szybko wyleczone to oko a nie w ciągu kilkunastu dni.

– Ja również bym chciała.

Westchnęła ponownie.

– To coś więcej niż tylko życzenie by leczyć i robić inne rzeczy z duchem. Ja chciałabym, cóż, używać czarów. To ciągle jest we mnie; jest tylko zblokowane przez tabletki. To pali mnie od środka. Chce mnie, a ja chcę tego. Ale pomiędzy nami jest ściana. Nie możesz sobie nawet tego wyobrazić.