Выбрать главу

– Gdzie go wbijesz? – zapytał.

– W serce – odpowiedziałam rozdrażniona. – Mówiłam ci to już ze sto razy. Czy mogę to teraz mieć?

Pozwolił sobie na uśmiech. – Gdzie jest serce?

Posłałam mu spojrzenie czy-jesteś-poważny. On tylko wzruszył ramionami.

Z ponad dramatycznym naciskiem wskazałam lewą stronę klatki piersiowej manekina. Dymitr potrząsnął głową.

– To nie jest miejsce gdzie jest serce – powiedział mi.

– Jasne, że jest. Ludzie kładą swoje ręce na sercach, gdy mówią Ślubuję Wierność czy śpiewają hymn narodowy.

Nadal patrzył na mnie wyczekująco.

Odwróciłam się do manekina i przyjrzałam mu się. W tylnej części mojego mózgu, przypomniałam sobie lekcję BFZ i gdzie trzymaliśmy wtedy ręce. Dotknęłam środka klatki piersiowej manekina.

– Czy jest tutaj?

Podniósł brwi. Normalnie pomyślałabym sobie, że to fajne. Dzisiaj było to irytujące. – Nie wiem – powiedział. – Jest tutaj?

– To ja się pytam ciebie!

– Nie powinnaś mnie pytać. Nie miałaś fizjologii?

– Miałam. Na pierwszym roku. Byłam na ‘wakacjach’, pamiętasz? – wskazałam na lśniący kołek. – Mogę go teraz dotknąć?

Rzucił nim ponownie, pozwalając by błyszczał w świetle, a następnie zniknął w pokrowcu. – Chcę żebyś mi powiedziała gdzie jest serce, gdy spotkamy się następnym razem. Dokładnie, gdzie. I chcę wiedzieć to samo, co dzisiaj…

Dałam mu swoje najgroźniejsze piorunujące spojrzenie, które – sądząc po jego wyrazie twarzy – nie było zbyt ostre. Dziewięć na dziesięć razy, myślałam, że Dymitr jest najseksowniejszą rzeczą chodzącą po ziemi. Ale teraz…

Poszłam do klasy w złym nastroju. Nie lubiłam wyglądać przed Dymitrem na niekompetentną i ja naprawdę, naprawdę chciałam użyć jednego z kołków. Więc w klasie wyżyłam się na każdym, kogo mogłam uderzyć pięścią lub kopnąć. Na końcu klasy nikt nie chciał się ze mną boksować. Przypadkowo uderzyłam Meredith – jedną z niewielu dziewcząt w mojej klasie – tak mocno, że czułam jak pulsuje mi goleń. Miała mieć brzydkiego siniaka i patrzyła na mnie jakbym zrobiła to celowo. Przepraszałam na próżno.

Potem znalazł mnie Mason. – O, człowieku – powiedział, przyglądając się mojej twarzy. – Kto cię wkurzył?

Natychmiast rozpoczęłam swoją opowieść o srebrnym kołku i nieszczęśliwym sercu.

Ku mojemu poirytowaniu, zaczął się śmiać. – Jak nie wiesz gdzie jest serce? Szczególnie biorąc pod uwagę ile ich złamałaś?

Dałam mu te samo okrutne spojrzenie, co Dymitrowi. Tym razem zadziałało. Twarz Masona zbladła.

– Belikow jest chorym, złym człowiekiem, który powinien zostać wrzucony do dołu wściekłych żmij za wielkie przestępstwo, które popełnił dziś rano przeciwko tobie.

– Dziękuję. – powiedziałam sztywno. Potem pomyślałam. – Żmije mogą być wściekłe?

– Nie widziałem, ale czemu nie. Wszystko może. Tak myślę. – Przytrzymał mi otwarte drzwi korytarza. – Kanadyjskie gęsi mogą być gorsze od żmij.

Posłałam mu ukośne spojrzenie. – Kanadyjskie gęsi są bardziej mordercze od żmij?

– Czy kiedykolwiek próbowałaś nakarmić te małe dranie? – spytał, próbując być poważnym. – Są obłędne. Rzucisz się żmijom, umrzesz szybko. Ale gęsi? To będzie się ciągnąć kilka dni. Więcej cierpienia.

– Wow. Nie wiem czy powinnam być zachwycona czy przerażona tym, że wiesz tyle na ten temat – zauważyłam.

– Po prostu próbuję znaleźć kreatywne sposoby, aby pomścić twój honor, to wszystko.

– Nigdy nie wydawałeś mi się twórczym typem, Mase.

Staliśmy niedaleko naszej sali lekcyjnej. Twarz Masona była nadal jasna i dowcipna, ale w jego głosie można było zauważyć sugestywność, gdy znowu mówił. – Rose, kiedy jestem koło ciebie, myślę, że robię wszelkiego rodzaju rzeczy twórcze.

Jeszcze chichocząc ze żmij, zatrzymałam się nagle i spojrzałam na niego ze zdziwieniem. Zawsze myślałam, że Mason jest słodki, ale teraz, patrząc w jego oczy, nagle po raz pierwszy przyszło mi do głowy, że on faktycznie jest seksowny.

– Ach, spójrz na to – zaśmiał się, widząc jak złapał mnie bez osłony. – Rose odebrało mowę. Ashford 1, Hathaway 0.

– Hej, nie chcę doprowadzać cię do płaczu przed wyjazdem. Nie będzie żadnej zabawy, jeśli złamię cię, zanim jeszcze pojeździmy na nartach.

Zaśmiał się i weszliśmy do pomieszczenia. To była klasa o teorii strażnika, która odbywała się w rzeczywistej klasie zamiast na polu treningowym. Miło było odpocząć od tych wszystkich fizycznych wysiłków. Dzisiaj na przedzie stało trzech strażników, którzy nie należeli do szkolnego pułku. Zorientowałam się, że to gości świąteczni. Rodzice i ich strażnicy zaczęli już przyjeżdżać do Akademii by towarzyszyć swoim dzieciom w ośrodku narciarskim.

Jednym z gości był wysoki facet, który wyglądał jakby miał sto lat, ale mógł jeszcze skopać wiele tyłków. Inny facet był w wieku Dymitra. Miał głęboko opaloną skórę i był zbudowany na tyle dobrze, że kilka dziewczyn w klasie wyglądało na gotowe do omdlenia.

Ostatnim strażnikiem była kobieta. Kasztanowe włosy miała przycięte i kręcone, a jej brązowe oczy zwężały się teraz w namyśle. Jak mówiłam, dużo kobiet dampirów decyduje się na dzieci, zamiast iść drogą strażnika. Ponieważ ja też jestem jedną z niewielu kobiet w tym zawodzie, zawsze byłam podekscytowana spotykając inne – jak Tamarę.

Tyle, że to nie była Tamara. To był ktoś, kogo znałam od lat, ktoś, do kogo nie czułam ani dumy ani podekscytowania. Zamiast tego, czułam żal. Żal, gniew i oburzenie.

Kobieta stojąca przed klasą była moją matką.

Rozdział czwarty

Nie mogłam w to uwierzyć. Janine Hathaway. Moja matka. Moja szalenie znana i oszałamiająco nieobecna matka. Nie była Arturem Shoenbergiem, ale miała dość gwiazdek reputacji w świecie strażników. Nie widziałam jej od lat, ponieważ zawsze była włączana w te same szalone misje. A jednak… była tu w Akademii – tuż przede mną – i nawet nie pofatygowała się dać mi znać, że przyjeżdża. Tyle o matczynej miłości.

Tak czy inaczej, co ona tu do cholery robiła? Odpowiedź przyszła szybko. Wszystkie moroje, które przybyła do akademii przyholowały swoich strażników. Moja matka chroniła szlachetny klan Szelskich i kilka członków tej rodziny pokazało się na święta. Oczywiście była tutaj z nimi.

Zsunęłam się na moje krzesło i poczułam jak coś się we mnie kurczy. Wiedziałam, że widziała jak weszłam, ale jej uwaga była skupiona na czymś innym. Miała na sobie dżinsy i beżowy T-shirt, okryty najnudniejszą kurtką dżinsową, jaką kiedykolwiek widziałam. Przy zaledwie pięciu stopach wzrostu, była karłem przy innych strażnikach, ale jej sposób bycia i reputacja robiło z niej o wiele wyższą.

Nasz nauczyciel, Stan, przedstawił gości i wyjaśnił, że podzielą się z nami doświadczeniami z prawdziwego życia.

Chodził z przodu sali, łącząc ze sobą krzaczaste brwi, gdy mówił. – Wiem, że to niezwykłe – tłumaczył. – Przyjezdni strażnicy zwykle nie mają czasu, żeby zatrzymać się na naszych zajęciach. Jednak nasi trzej goście, znaleźli czas, aby porozmawiać dzisiaj z wami w świetle tego, co się stało niedawno… – Przerwał na chwilę, i nikt nie musiał nam mówić, co miał na myśli. Atak na Badiców. Chrząknął i znowu spróbował. – W świetle tego, co się stało, być może lepiej nauczyć się czegoś od tych, którzy pracują obecnie w tej dziedzinie.

Klasa była napięta z podniecenia. Słuchanie opowieści – szczególnie tych z dużą ilością krwi i akcji – było cholernie bardziej interesujące niż analiza teorii z podręcznika. Najwyraźniej niektórzy inni opiekunowie z akademii myśli tak samo. Często zatrzymywali się na naszych zajęciach, ale dzisiaj liczba obecnych była większa niż zazwyczaj. Dymitr stał pośród nich z tyłu.