Выбрать главу

W głównej sali panował tłok. Bar na drugim końcu serwował „Czarnych Rosjan” (retroironiczny drink sezonu) oraz anyżowy kir, kelnerzy roznosili bieługę i bliny, a młode gwiazdki obsiadły eleganckie fotele i sącząc wodę mineralną, rozmawiały o zmarłej.

– Cóż, to nie mogło odbyć się tak błyskawicznie. Nie wiesz, skarbie, ile tu się czeka?

– Pewno nieźle posmarowali.

– Podobno chodziło o zaburzenia na tle pokarmowym…

– Coś takiego! Anoreksja czy bulimia?

– Chyba nie ma żadnego oficjalnego sponsora. Wiesz, Tymon kolekcjonuje trofea: ma już ofiarę AIDS, zakrzepicy, raka piersi i ataku terrorystycznego…

– Spójrz na to optymistycznie: wreszcie osiągnęła wymarzony rozmiar zero.

Z wysiłkiem oderwałam się od tej pasjonującej wymiany zdań; miałam na głowie ważniejsze sprawy. Wyjęłam notes (czarna krokodyla skóra, marki Smythson) i zaczęłam pisać.

Czerń zdominowała najważniejszą uroczystość pogrzebową tego lata. Kiedy ponad 600 gości przybyło od krematorium „Czarny sześcian”, wśród ubrań dominowały Prada i Ghost. Miałam okazję zauważyć, że uroczy debiutanci Lucie i Sebastopol Ritz-Carleton popijają „Czarnych Rosjan” z nastoletnim łamaczem serc Jerrym Golentzem. Nicky H. zajrzał na chwilę, po czym opuścił przyjęcie, a konceptualistyczny duet Grundy i Nebb olśnił towarzystwo idealnie dobranymi wiśniowymi kreacjami…

Wraz z kolejną falą gości dobiegły mnie odgłosy wzmożonego zamieszania.

Nasz reporter zobaczył Ruperta: w nowoczesnej wersji klasycznej wieczorowej marynarki wyglądał zabójczo. Niles i Petrovka wybrali Armaniego, ekscentryczna Piggy Laliąue przyszła od stóp do głów ubrana w Vivienne Westwood, a pisarz Salman Rushdie (z tajemniczą towarzyszką u boku) postawił na wygodę, wkładając T-shirt Gaultiera z nowej kolekcji „In-telligentsia”…

Sceny jak z podbijających rynek powieści typu „trumna i podwieczorek”. Śmierć to aktualna strawa duchowa: lubimy o niej czytać, byle tylko nie dotyczyła nas samych. Wszyscy też podziwialiśmy Hugh Granta i Renee Zelwegger w tegorocznym remake’u klasycznej opowieści „The Wrong Box”… Skala wydarzenia przerosła moje najśmielsze oczekiwania. Tylu niezwykłych gości – a kondukt dopiero miał przybyć! Wzięłam kolejnego blina (były naprawdę przepyszne) i notowałam dalej.

Szef kuchni Armando Pigalle zaskoczył obecnych serią wymyślnych przekąsek. Jako kompozycyjny motyw przewodni wybrał „Ku pamięci” oraz „Strata”: menu składało się z lekkich jak piórko sufletów rozmarynowych, blinów z rybą, błękitnych sushi, pasta negra oraz proustowskich magdalenek w sosie z limy…

Za oknami, obleczonymi w czarne draperie, powstało poruszenie; domyśliłam się, że nadjechał kondukt. Wszyscy podeszli do drzwi, błysnęły flesze. Z notesem w ręku stanęłam na marmurowym stole i wyjrzałam na zewnątrz.

Wbrew niedawnym prognozom nakrycia głowy nadal odgrywają istotną rolę, co, jak zwykle, potwierdzili Phillip i Cozmo. W tym sezonie małe jest piękne; cudeńka z najnowszej kolekcji „Demise” wyraźnie na to wskazują. Nasz reporter zobaczył Isabellę w kaszmirowym cacku „Memento mori”, ozdobionym kościanymi elementami, Helena zaś włożyła na tę okazję zabawny kapelusz w stylu vintage z Czarnogrodu.

Poza kapeluszami nie było wiele do oglądania. Blisko kwadrans wyciągałam szyję, podczas gdy trumnę umieszczono za specjalnym parawanem („Wiadomości ze świata” miały wyłączność na zdjęcia), a ochrona usiłowała zapanować nad tłumem napierających fotoreporterów. Następnie kondukt cofnął się trochę, aby umożliwić operatorom kanału 55 filmowanie z obu stron, dla potrzeb zbliżeń nałożono dodatkową warstwę tuszu do rzęs i przyszła kolej na portrety.

Nowa generacja trumien jest smukła, nowoczesna i bardzo, bardzo sexy. Zmarła wybrała ekstrawagancki model Louisa Vuittona z szyberdachem, w najmodniejszym kolorze wiśni, kwiaty z „Dzikości serca” oraz muzykę graną na żywo przez zespoły „Hałastra” i „Chandra”…

Tłum wydał przeciągły jęk. Wszyscy wiedzą, że nieśmiertelni podążają w pewnej odległości za trumną – wśród zgromadzonych jest zazwyczaj jeden lub dwóch specjalistów od castingu i nigdy nie zaszkodzi uronić kilku łez, choć niektórzy zawsze przesadzają i wychodzą na durniów. Aby temu zapobiec, podobno ograniczono każdą z mów do dwóch minut (wszyscy pamiętamy żenujący sześciominutowy popis Skinniego McNalty’ego na zeszłorocznej uroczystości Saatchi), a technicy odpowiedzialni za światło i nagłośnienie mieli nakazane ściśle pilnować regulaminowych limitów czasowych.

Defilada po czarnym dywanie może potrwać kolejną godzinę. Przy podobnych okazjach należy pstrykać zdjęcie każdemu z osobna, kiedy zaś fotoreporterzy hurmem ruszają na co ciekawszego gościa, zachowanie niektórych osobistości bywa czasem co najmniej kontrowersyjne. Sięgnęłam więc po kolejny koktajl i śledziłam przebieg wydarzeń przez okno.

Uroczyste derniere to doskonalą okazja na zaprezentowanie najbardziej wymyślnych kreacji. Nasz reporter naliczył sporo awangardowych strojów od Alexandra McQueena, Galliano iJean-Paula Gaultiera, odjazdowe ubrania żałobne Virgin oraz breloczki do kluczy z najnowszej kolekcji Tracey Emin.

Przy drzwiach zrobiło się małe zamieszanie, kiedy dwie osoby próbowały wejść bez zaproszenia. Ochrona interweniowała błyskawicznie. Za plecami młodej gwiazdki w powiewnych szyfonach dostrzegłam w przelocie starsze małżeństwo, bez kapeluszy i zdecydowanie za stare na obrany przez nie styl funky (zestaw sweterek rozpinany plus perły zachowuje swą ironicznie niedbałą wymowę jedynie poniżej dwudziestego pierwszego roku życia, natomiast czerń wymaga nieskazitelnej cery i odważnych dodatków). Oboje wyglądali na bardzo oszołomionych i rozgniewanych. Usłyszałam, jak ochroniarz z telefonem komórkowym w każdej ręce wyjaśnia im, że osoby bez imiennych zaproszeń nie mają wstępu. Kiedyś mało nie doszło do skandalu, gdy w trumnie mniej ważnego członka rodziny królewskiej odkryto czterech niezaproszonych żałobników. Starsza pani ze łzami w oczach skinęła głową i uwieszona ramienia męża zeszła do strefy wydzielonej dla obserwatorów.

Jak potwierdza nasz reporter, zgodnie z przewidywaniami podjęto szczególne środki ostrożności, także wobec zmarłej.

Racja, pomyślałam. Tłum miał za zadanie trzymać się z daleka i spoglądać z podziwem na defiladę nieśmiertelnych. Tylko tego pragnął: blasku, pokrzepienia, marzeń. Przemysł pogrzebowy natychmiast wyczuł koniunkturę, oferując tańsze kopie fantazyjnych trumien prezentowanych w magazynach „Tren” i „Krema”. Ostatnie sondaże przeprowadzone przez „Pożegnanie” wykazały natomiast, że nasi czytelnicy, świadomi dominujących tendencji, już wpisali się na listę oczekujących na najnowsze egzemplarze (pikowany model Ozymandias firmy Chanel zamówiono z wyprzedzeniem do 2015 roku).

Zobaczyłam trumnę z inicjałami; szyberdach pozwalał zajrzeć do środka. Widoczne z tyłu małżeństwo uparcie nie ruszało się z miejsca, stając w kadrze fotografom „Wiadomości ze świata”. Wokół nich krążyła jasnowłosa specjalistka public relations, z komórką przyciśniętą do ucha. W ogólnym zgiełku usłyszałam jej głos („Tak mi przykro, skarbie, zobaczę, co da się zrobić”), po czym kiedy wniesiono trumnę do budynku, ponownie nastało zamieszanie.