– Żartuje pani.
– Nie, sir.
– A kto dowodzi okrętem w czasie, gdy jego kapitan nadzoruje podoficerów korpusu desantowego?
Desjani skrzywiła się w parodii uśmiechu.
– Zadałam to pytanie admirałowi Blochowi, gdy ostatni raz nadzorowałam jakiegoś porucznika prowadzącego swój pluton w głąb syndyckiego krążownika. Admirał był uprzejmy wyjaśnić, że wierzy, iż poradzę sobie z oboma zadaniami naraz.
Nie po raz pierwszy Geary doznał uczucia ulgi z powodu śmierci starego admirała, w przeciwnym wypadku byłby zmuszony służyć we flocie jako jego podwładny.
– Wydaje mi się, że wiem już wystarczająco dużo, żeby podjąć decyzję w tej sprawie, ale proszę mi powiedzieć, jaka jest pani osobista opinia o takich działaniach?
Kolejne wzruszenie ramion.
– Mogłabym znaleźć kilka dobrych powodów potwierdzających potrzebę nadzoru sił desantowych, ale znajdę równie wiele, jeśli nie więcej przeciwwskazań. Gdyby ode mnie zależała decyzja, nigdy bym tego nie robiła, sir.
– Tak sądziłem. Mam podobne zdanie na ten temat. – Geary odwrócił się do ekranu, nacisnął klawisz przywracający fonię i spojrzał na Casię poważnie, ale bez aprobaty. – Dziękuję, kapitanie, że zwrócił pan uwagę na ten problem. Zapewniam pana, że komandosi zostali poinstruowani o konieczności konsultowania z oficerami floty każdego posunięcia, z którego mogą wynikać zagrożenia dla nich albo dla okrętów, na które wchodzą.
Po kolejnych dwudziestu sekundach Casia był nie tylko zatroskany, dodatkowo poczerwieniał na twarzy.
– Istnieją poważne powody, dla których stosowano takie zabezpieczenia, kapitanie Geary. Niezastosowanie się do mądrości zdobytych podczas wojny może skutkować powstaniem zagrożenia życia jeńców, których mamy ponoć wyzwalać.
Niestety w tym momencie Geary dał się zażyć, i to na własną prośbę, czego miał pełną świadomość. W słowach kapitana kryło się wiele prawdy, Geary’emu brakowało przecież doświadczenia zdobywanego przez oficerów floty w ciągu ostatnich stu lat wojny. Co miało też dobre strony, bo nie przejął złych nawyków. Jeśli był czegoś pewien w tej sytuacji, to właśnie tego, że starsi oficerowie nie powinni siedzieć na karku młodszym zwłaszcza podczas wykonywania trudnych zadań. Zbyt często doświadczał tego na własnej skórze, gdy zaczynał karierę.
– Dziękuję panu, kapitanie Casia, za przedstawienie tej sprawy – oświadczył beznamiętnym tonem. – Przyjąłem do wiadomości pana uwagi i zapewniam, że podejmę odpowiednie kroki.
Może i doświadczenia z czasów pokoju nie mogą się równać tym zdobytym na wojnie, ale Geary wciąż jeszcze wiedział, jak uprzejmymi słowami powiedzieć: „Spieprzaj, dziadu”. Sądząc z wyrazu twarzy, jaki pojawił się na ekranie wyświetlacza niespełna pół minuty później, kapitan nie miał najmniejszego problemu z odszyfrowaniem tego przekazu.
– Po porażce, jaka spotkała tę flotę podczas ostatniej wizyty na Lakocie…
Geary skorzystał z przywileju należącego do dowódcy floty i wyciszył połączenie. Gdyby wysłuchał tej przemowy do końca, wściekłby się, a ostatnią rzeczą, jakiej teraz potrzebował, było zaślepienie złością. Przez chwilę marzył o tym, żeby kapitana Casię także można było wyłączyć klawiszem „ignoruj”, skorzystałby z niego bez sekundy wahania. Niestety musiał z nim nadal rozmawiać.
– Jeśli chce pan zostać usunięty ze stanowiska dowodzenia przed bitwą, wystarczy, że powtórzy pan raz jeszcze ostatnią transmisję. Radzę panu zaprzestać tych gierek i wracać do roboty. Jeśli życzy pan sobie osobistego spotkania celem przedyskutowania struktury dowodzenia tą flotą i pańskiego w niej miejsca, zapraszam serdecznie, ale po bitwie. Zapewniam też, że pańska uwaga o konieczności nadzorowania żołnierzy korpusu desantowego została przyjęta do wiadomości i znajdzie się w aktach. Bez odbioru – dodał niepotrzebną, zwyczajową formułkę, zanim przerwał połączenie ze Zdobywcą.
Kapitan Desjani całkiem dobrze udawała osobę, która nie zauważa problemów przełożonego. Wachtowi obecni w tym momencie na mostku poszli w jej ślady, z lepszym bądź gorszym skutkiem. Nie mogli słyszeć całości rozmowy dzięki polu tłumiącemu, zapewniającemu prywatność słów komodora kierowanych do dowódców innych jednostek, ale każdy podoficer bardzo szybko wychwytuje wszelkie znaki świadczące o humorze przełożonych, język ciała potrafi wiele powiedzieć.
Geary uspokoił się dopiero po chwili, wziął głęboki oddech i połączył się z pułkownik Carabali, która popatrzyła na niego z niepokojem.
– Pani pułkownik, zakładam, że bezpośredni nadzór oficerów floty podczas wkraczania na pokład Najśmielszego będzie bardzo niewygodny dla pani ludzi.
– To bardzo prawdopodobne założenie, kapitanie Geary – przyznała.
– Zakładam również, że wasi oficerowie i podoficerowie zdołają powstrzymać żołnierzy przed przypadkowym naciśnięciem klawisza, który może doprowadzić do przesterowania rdzenia reaktora.
– Tak jest, sir!
– Zakładam w końcu, że każdy z komandosów, jeśli zajdzie potrzeba, poprosi bez wahania oficerów floty o wskazówki na temat każdego problemu, z jakim zetknie się na pokładzie Najśmielszego.
– Tak jest, sir!
– Krótko mówiąc, pani pułkownik, mam nadzieję, że pani ludzie posiadają doświadczenie, wyszkolenie i inteligencję, które pozwolą im na wykonanie tego zadania bez bezpośredniego nadzoru oficerów floty.
– Tak jest, sir!
– Dobrze. – Geary odprężył się nieco, a Carabali wpatrywała się w niego, jakby spodziewała się zobaczyć jakąś pułapkę. – Chciałbym, abyście wszyscy udowodnili, że moje założenia nie są mylne. Jeśli pani chłopcy zdołają oswobodzić naszych ludzi z Najśmielszego, nie wysadzając niczego po drodze i nie pozbawiając tej jednostki powietrza, zyskamy oboje bardzo wyraźny argument, żeby zaprzestać bezpośredniego nadzoru nad jednostkami desantowymi.
Pułkownik Carabali skinęła głową.
– Oczywiście, sir. Nie spieprzymy niczego tym razem.
– Do cholery, podczas każdej operacji coś się pieprzy. Proszę tylko, abyście działali racjonalnie.
Carabali wreszcie się uśmiechnęła i zasalutowała.
– Tak jest, sir. Uświadomię moim ludziom, jak bardzo im pan ufa, i upewnię się, że będą pytać oficerów floty o wszystko, co wzbudzi ich wątpliwości.
– I nie naciskajcie żadnych klawiszy. – Geary nie zdołał powstrzymać się przed dodaniem tej uwagi.
– Oczywiście, sir. Ponieważ udajemy się na jednostkę, na której mogą znajdować się nasi jeńcy, wydałam dowódcom plutonów i drużyn instrukcję o zachowaniu przez żołnierzy maksymalnej dyscypliny ogniowej. Nie będą strzelać do nikogo, dopóki nie uzyskają potwierdzenia, że to wróg.
– Dobry pomysł.
– To sami ochotnicy – dodała pułkownik. – Zastosowaliśmy tę metodę, ponieważ Syndycy mogli zaminować rdzeń reaktora, by doprowadzić do jego samozniszczenia, gdy nasze oddziały znajdą się na pokładzie.
Geary zacisnął zęby.
– Nie jestem w stanie wyrazić mojej wdzięczności dla tych ludzi za to, że z własnej woli zgodzili się na udział w operacji pomimo tak wielkiego zagrożenia. Ostrzegłem Syndyków, by nie ważyli się na taki krok, poinformowałem też, co zrobimy, jeśli mimo wszystko zdecydują się wysadzić rdzeń. Ich kapsuły ratunkowe nie umkną przed naszymi okrętami.
Dowódca sił desantowych wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu.
– Dziękuję, sir!
– To ja dziękuję, pułkowniku. Proszę mi dać znać, jeśli w pani planie zajdą większe zmiany.
Wizerunek Carabali zniknął z ekranu, a Geary opadł z westchnieniem ulgi na oparcie fotela.
– Kolejny kryzys zażegnany? – zapytała Rione.
– Przynajmniej częściowo – odparł Geary. – Słyszała pani o czymś, co powinienem teraz wiedzieć?