– Pełen zakres, makro, mikro, nano, organiczne i nieorganiczne – wyliczyła Rione.
– Tak jest, pani współprezydent. Upewnię się, czy wszystko zrozumieli… ale… – Mechanik zamilkł, widać było, że zastanawia się, czy Rione jest upoważniona do wydawania rozkazów jemu albo komukolwiek z jednostek pomocniczych.
– Upewnijcie się, że to zostało zrobione – wtrącił Geary.
Mechanik zasalutował zadowolony, że otrzymał potwierdzenie rozkazu z ust osoby do tego upoważnionej, i odwrócił się, aby wprowadzić potrzebne komendy.
– Przepraszam, że się wtrąciłam pomiędzy pana n podwładnych – powiedziała Wiktoria. – Powinnam poprosić o zezwolenie na rozmowę z tym marynarzem.
– Nic podobnego. Cieszę się, że zwróciła pani uwagę na potrzebę wykonania analiz. Ktoś mógłby zaniedbać sprawdzenia, czy Syndycy nie zatruli żywności przed opuszczeniem swoich okrętów, skoro wszystko inne idzie nam jak po maśle.
– Czasami dobrze jest mieć pod ręką przebiegłego polityka. – Rione odwróciła się, by zająć znów swoje miejsce, ale nie odeszła, na wyświetlaczu Geary’ego bowiem pojawiła się kolejna wiadomość.
Pułkownik Carabali wyglądała na bardzo zadowoloną, jak na komandosa rzecz jasna.
– Wydaje mi się, że odnaleźliśmy wszystkich jeńców uwięzionych na wraku Najśmielszego – zameldowała. – Aż dziw, że wielu z nich nie zmarło, byli stłoczeni, bez pełnego dostępu do systemów podtrzymywania życia, ale oficerowie znajdujący się w celach utrzymywali rotację więźniów, aby każdy miał możliwość dostępu do wentylacji. Moi zwiadowcy oceniają, że jeszcze dzień albo dwa i zaczęliby umierać. Są wygłodniali, wymagają też opieki medycznej. Lżej ranni nie zostali nawet opatrzeni przez Syndyków.
– Ilu ich jest? – zapytał Geary, przypominając sobie liczebność załóg okrętów utraconych w tym systemie.
– Nadal ich zliczamy. Wstępne szacunki mówią o dziewięciuset marynarzach i osiemnastu naszych chłopcach z desantu. Kapitan Cresida nalega, żeby większość z nich przydzielić na Gniewnego, Zajadłego i ciężkie krążowniki towarzyszące jej formacji. Nawet z pancernika mamy oferty. Kapitan Casia przejął kilka wahadłowców wysłanych na Zdobywcę. – Ton Carabali zdradzał, że nie zamierza wtrącać się pomiędzy sprzeczki oficerów floty. – Wygląda na to, że część jeńców została przeniesiona na inne jednostki Syndykatu, po tym jak odlecieliśmy z Lakoty. Wielu z nich może nadal przebywać w tym systemie. Według jednego z ocalonych niektóre jednostki cywilne przekształcono w statki więzienne. Czy istnieje jakaś szansa na ich doścignięcie?
– Niewielka i maleje z każdą sekundą. – Syndycki pościg powinien pokazać się lada moment, a im więcej czasu upływało, tym jego pojawienie wydawało się pewniejsze. – Znaleźliśmy tylko dwie cywilne jednostki w tym sektorze, na obu znajdowało się wyłącznie zaopatrzenie. Mamy odczyty o kilku tuzinach frachtowców znajdujących się w systemie, ale wszystkie są poza naszym zasięgiem i nie wiemy, co się na nich znajduje. Nie wykryliśmy także żadnych obozów pracy na planetach Lakoty, co oznacza, że nasi ludzie mogli zostać natychmiast przetransportowani w inne miejsce.
– Rozumiem, sir. Przygotowujemy się do opuszczenia Najśmielszego – zameldowała pułkownik Carabali. – Co mamy zrobić z jego wrakiem?
Geary skrzywił się. Bardzo chciałby ocalić tę jednostkę, ale te żałosne resztki okrętu nie były w stanie polecieć za flotą ani bronić się podczas walki, a holowanie takiego giganta naraziłoby resztę okrętów na poważne niebezpieczeństwo. Zresztą nie wierzył, by jakakolwiek stocznia mogła naprawić tak mocno uszkodzony okręt. Dzielny pancernik musiał zostać zniszczony. Nie mogli jednak dopuścić do tego, by Syndykat wykorzystał jego szczątki.
– Czy możecie przesterować rdzeń reaktora?
– Tak jest, sir. Ma wystarczająco dużo mocy, żeby eksplodować.
– Zatem ustawcie mechanizm samozniszczenia na sześć godzin i wynoście się stamtąd.
Sześć godzin dawało im wystarczające okno czasowe. Nie widział żadnego powodu, dla którego okręty Sojuszu powinny pozostawać przy Flotylli Ofiar aż tak długo.
– Poczekajcie! – Rione pochyliła się do Geary’ego z poważną miną. – Nie niszczcie Najśmielszego w taki sposób.
Geary westchnął i spojrzał na Carabali.
– Wstrzymajcie się jeszcze. Nie ustawiajcie samozniszczenia. Zaraz wrócę do tego tematu. – Odwrócił się do Rione. – Dlaczego nie powinniśmy wysadzić Najśmielszego? Dlaczego mamy go zostawiać Syndykom?
– Nie sugerowałam, aby pozostawić go Syndykom – odparła chłodno Rione. – Wróg ma jeszcze wiele potężnych jednostek we flocie pościgowej i powinniśmy wykorzystać każdą broń do wyrównania szans. Ustawcie samozniszczenie tak, żeby okręt eksplodował, gdy zajmą go Syndycy.
Spodobał mu się ten pomysł. Chociaż nienawidził wszelkiej maści pułapek, ta wydała mu się jak najbardziej akceptowalna. Ale zaraz przyszła mu do głowy kolejna myśl.
– Może powinniśmy zaminować rdzenie wszystkich jednostek, żeby wybuchły, kiedy na ich pokład wejdą ponownie Syndycy.
Podsłuchująca rozmowę Desjani skrzywiła się.
– Szkoda, że nie będziemy mogli ich zniszczyć, zanim bitwa w tym systemie się zakończy.
– Szkoda – przyznał Geary. – Ale i tak nie moglibyśmy przecież… – przerwał i spojrzał uważniej na Desjani.
Jej oczy zrobiły się okrągłe.
– Mamy pod ręką całą masę porzuconych syndyckich okrętów wojennych z funkcjonującymi reaktorami. Jeśli uda nam się zaminować je tak, aby wybuchały, kiedy zechcemy…
– Jak miny?
– Tak, jak miny! Wielkie miny z zapalnikami zbliżeniowymi! Wystarczy tylko zwabić flotyllę pościgową w pobliże Flotylli Ofiar.
– To będzie cholernie wielkie pole minowe. Możemy zrobić coś takiego? – zapytał.
Desjani spojrzała na wachtowego z działu inżynieryjnego.
– Poruczniku Nicodeom, proszę przedstawić mi ocenę, czy jesteśmy w stanie zaminować reaktory porzuconych okrętów Syndykatu, aby zadziałały jak klasyczne miny i eksplodowały, gdy jakiś cel znajdzie się w polu rażenia.
Zapytany najpierw wyglądał na zaskoczonego, a potem głęboko się zamyślił.
– Najprostszym sposobem byłoby zaminowanie systemów sterowania reaktora. Ale nie możemy zrobić czegoś takiego od razu, kapitanie. Musimy obliczyć wszystkie promienie rażenia takich eksplozji, ustalić konkretne opóźnienia, aby cel nie wyszedł z zasięgu, okablować wszystkie jednostki, no i rozpracować syndyckie interfejsy.
– Mamy we flocie ludzi do tej roboty? – zapytała Desjani.
– Najlepsi fachowcy od broni pracują na jednostkach pomocniczych, kapitanie. Tam też możemy wykonać potrzebne zapalniki. Musielibyśmy tylko podprowadzić jednostkę pomocniczą pod taki okręt albo jeszcze lepiej wysłać wahadłowcami zespoły saperów ze sprzętem.
Desjani wyszczerzyła się tak szeroko, że uśmiech miała niemal dookoła głowy.
– Słyszał pan, sir?
Geary potwierdził skinieniem głowy i też się uśmiechnął. Wszystkie jednostki pomocnicze znajdowały się przy Flotylli Ofiar, czyli właśnie tam, gdzie były potrzebne.
– Wydaje mi się, że nadszedł czas porozmawiać z kapitan Tyrosian. Mam nadzieję, że jej ludzie nie będą potrzebowali dodatkowej zachęty do pośpiechu przy tej robocie.
W tym momencie do rozmowy wtrącił się porucznik Nicodeom.
– Kapitanie Geary, jeśli każemy im skonfigurować indywidualne zapalniki dla każdego okrętu z osobna i uzbroić je w naprawdę krótkim czasie, będzie to wyzwanie, które każdy fachowiec od materiałów wybuchowych podejmie z największą ochotą. Zmajstrować coś, co spowoduje tak gigantyczną eksplozję w niespotykany dotąd sposób? Nie trzeba im innych zachęt.