Выбрать главу

– Mamy przewagę jedynie w ciężkich krążownikach – powiedział tak, aby go wszyscy usłyszeli.

Desjani pokręciła głową.

– Mamy jeszcze jedną wielką przewagę nad nimi – poprawiła Geary’ego. – Dowódca Syndyków widział, jak uciekaliśmy, i miał aż jedenaście dni na utrwalenie sobie tego obrazu. A teraz zobaczy, co zrobiliśmy z okrętami Syndykatu pozostawionymi w tym systemie, i to wprawi go w nieopisaną wściekłość. Zbytnia pewność siebie plus wściekłość skutkuje wyłącznie brakiem rozwagi, sir.

– Nie sposób tego podważyć – powiedział Geary. Pomyślał natomiast, że jego własna pewność siebie i wściekłość, jaką wzbudzili w nim najbardziej krnąbrni kapitanowie floty, sprawiły, że podjął bardzo lekkomyślną decyzję o pierwszym skoku na Lakotę. Ale nie to teraz było ważne. Musiał uzyskać przewagę nad myślącym teraz podobnie jak on wtedy dowódcą wrogiej floty.

– Zobaczmy, czy postąpi tak, jak tego chcieliśmy.

Minęło kilka minut i zyskali pewność, że syndycki dowódca, lekkomyślnie czy nie, zrobił dokładnie to, na co liczyli. Flota Syndykatu lekko przyśpieszyła, ruszając kursem na przejęcie okrętów Sojuszu. Zastosowali tradycyjny, choć tym razem nieco głębszy szyk prostopadłościenny, zwrócony najszerszą ścianą w stronę wroga. To była jedna z najwszechstronniejszych formacji, szerokość, głębokość i wysokość można było szybko zmieniać w zależności od sytuacji taktycznej, ale miała też poważne ograniczenia, takie choćby jak rozproszenie ognia uniemożliwiające jego koncentrację w jednym punkcie i niemożność szybkiego reagowania na zmiany kierunku ataku. Wyglądało jednak na to, że jest to jedyna formacja, jakiej używali Syndycy – zapewne innych nie poznali na szkoleniach.

– Zamierzają przejąć nasze okręty w pobliżu Flotylli Ofiar – zauważyła Desjani z uśmiechem.

Geary sprawdził przewidywany czas do kontaktu bojowego. Od momentu, w którym flota Sojuszu zwolniła do prędkości przelotowej uszkodzonych okrętów Syndykatu, oddalała się od punktu skoku, osiągając zaledwie 0.02 świetlnej. Rozpędzająca się właśnie eskadra pościgowa osiągała w tym momencie 0.071 świetlnej. Geary wpisał do systemu manewrowego Nieulękłego założenie, że wrogie okręty przyśpieszą do 0.1 świetlnej, i otrzymał wynik mówiący, że kontakt nastąpi za dwie godziny i pięćdziesiąt jeden minut. Oczywiście przy założeniu, że flota Sojuszu nie wykona żadnego manewru w tym czasie. Od dawna Geary zamierzał rozpocząć odwrót w momencie, gdy flotylla wroga pojawi się w systemie, ponieważ porównanie szacunkowej wielkości sił przeciwnika i jego własnych nie rokowało najlepiej. Ale plan użycia Flotylli Ofiar jako broni zmieniał jego szanse diametralnie. O ile Syndycy z sobie wiadomych powodów nie zrezygnowaliby z pościgu, tak czy inaczej musiało dojść do kolejnej konfrontacji w tym systemie. A teraz zaczynał mieć szanse na zwycięstwo.

– Czy oni naprawdę uwierzą, że zaczekaliśmy tutaj na nich? – zapytała Rione.

– Mam nadzieję, że uznają, iż wciąż zastanawiamy się, co dalej robić – wyjaśnił Geary. Tak samo jak w Systemie Centralnym Syndykatu, kiedy kapitanowie floty tracili czas na wykłócanie się, kto obejmie dowództwo i co trzeba będzie zrobić. – A szyk Wielka Obrzydliwa Kula upewni ich, że nie jestem już dowódcą tej floty.

– Wielka Obrzydliwa Kula? Rozumiem. Zamierzasz symulować niezdecydowanie i początki paniki.

– Taki jest mój plan – przyznał Geary, mając nadzieję, że niezdecydowanie i początki paniki pozostaną częścią symulacji.

Rione znów do niego podeszła i upewniła się, że dźwiękoszczelna kurtyna otaczająca stanowisko dowodzenia została uaktywniona.

– Nawet ja wiem, że to bardzo ryzykowne posunięcie. Jakie są nasze szanse na zwycięstwo?

– To zależy – powiedział Geary i zauważył, że zareagowała irytacją. – Naprawdę. Jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli, mamy spore szanse na odniesienie zwycięstwa.

– A jeśli nie pójdzie?

– Będzie źle. Ale i tak musielibyśmy zmierzyć się z nimi prędzej czy później.

Mierzyła go wzrokiem jeszcze przez chwilę.

– Nie muszę ci przypominać, jak istotne jest doprowadzenie Nieulękłego do przestrzeni Sojuszu. Nie całej floty. Nieulękłego. Syndycki klucz hipernetowy zapewni nam przewagę nawet w sytuacji, gdy stracimy wszystkie pozostałe okręty.

Geary wbił wzrok w podłogę.

– Mam tego świadomość. Dlaczego zawsze powtarzasz mi te słowa, skoro wiesz, że nie musisz tego robić?

– Bo cały czas skupiasz się wyłącznie na tym, żeby ocalić jak największą część tej floty. Nie możesz zapominać o szerszej perspektywie. Jeśli staniesz przed wyborem: albo utrata Nieulękłego dla ocalenia większości okrętów tej floty, albo powrót Nieulękłego za cenę zniszczenia pozostałych okrętów, musisz bezwarunkowo wybrać przetrwanie Nieulękłego.

– Nie musisz też powtarzać, na czym polega mój obowiązek – mruknął Geary. Wiedział o tym i bez jej gadania, ale nie była to racja, którą chciał podzielać.

– Reszta floty może powstrzymać siły pościgowe na tyle, aby zespół uderzeniowy składający się z Nieulękłego i najwierniejszych jednostek został wyładowany po brzegi ogniwami paliwowymi i wyruszył w stronę przestrzeni Sojuszu – nalegała Rione beznamiętnym tonem.

– Powiadasz, że mam uciekać. Sugerujesz, że powinienem zabrać Nieulękłego, kilka innych okrętów i pozostawić resztę floty na pastwę losu.

– Tak! – Spojrzał jej prosto w oczy i zobaczył w nich, że ta propozycja jej także się nie podoba, ale mimo wszystko będzie nalegać na jej wykonanie. Obowiązek. Jej obowiązek względem Sojuszu. – Nie możesz zapominać o szerszej perspektywie, John! Nikt z nas nie może! Nie chodzi o to, co chcemy zrobić, ale co możemy!

Geary znów wbił wzrok w pokład.

– Musimy zrobić wszystko, aby zwyciężyć. Powtarzam się, prawda? – Nie odpowiedziała. – Wybacz, ale nie nadaję się do takiej roboty. Nie postąpię zgodnie z twoją sugestią.

– Masz jeszcze czas…

– Nie powiedziałem, że to jest nie do wykonania, ale że ja tego nie zrobię. Nie zostawię pozostałych okrętów na pastwę losu. Nie pozwolę, by szersza perspektywa usprawiedliwiła zdradę tych kobiet i mężczyzn, którzy powierzyli mi swoje życie.

– Wszyscy przysięgali także wierność Sojuszowi. – W głosie Rione pojawiło się zarówno błaganie, jak i gniew.

– Tak, przysięgali. Ja też przysięgałem.

– Wreszcie podniósł na nią wzrok. – Ale nie potrafię tak postąpić, nawet jeśli stawką będzie przegrana Sojuszu w tej wojnie. Cena byłaby dla mnie zbyt wysoka.

– Musimy zapłacić taką cenę, jakiej od nas wymagają, kapitanie Geary! – Jej wściekłość wciąż rosła. – Oddajemy życie za nasze domy i rodziny!

– Mam przekazać ich rodzinom twoje słowa? Może ująłbym to tak: „Ludu Sojuszu, poświęciłem dla dobra ogółu waszych ojców, mężów i synów”. Ilu ludzi byłoby w stanie uczynić coś takiego? Czy ktokolwiek zdecydowałby się na podobny układ, żeby wygrać?

– Codziennie dokonujemy podobnych wyborów! Wiesz o tym doskonale! Każdy cywil godzi się na podobny układ, wysyłając swoje dzieci do wojska, na wojnę! Wiedząc, że będą ryzykowały życie dla niego.

W tym punkcie też miała rację, choć nie do końca.

– Ale ufają też, że nie będziemy szafowali ich życiem – oświadczył Geary.

– Nie zapłacę życiem ludzi, którzy walczą w mojej flocie, za klucz hipernetowy. Poprowadzę ich do przestrzeni Sojuszu, nawet gdyby trzeba wejść w ogień piekielny, ale za nic nie uznam, że są jedynie środkiem do osiągnięcia jakiegoś celu. Moment, w którym uznałbym taką wymianę za usprawiedliwioną, byłby jednocześnie chwilą mojej hańby i zdradą tego, co uważałem za mój obowiązek. Wygramy wspólnie albo polegniemy razem z honorem.