Выбрать главу

– Komandorze poruczniku Pastak, zmieniam cel misji, podejmijcie wszystkich ocalałych członków załogi Wojownika z kapsuł ewakuacyjnych. Wiele z nich znajdowało się tuż poza polem rażenia, więc mogą mieć uszkodzenia. Dziękuję panu i wszystkim okrętom waszej formacji za wzorową postawę.

Przesycona smutkiem odpowiedź Pastaka przyszła kilka minut później. Geary wysłuchał jej, opadł ponownie na oparcie fotela i przymknął oczy.

– Sir… – wyszeptała Desjani.

Pokręcił głową, odmawiając podjęcia rozmowy. Chwilę później ciepła dłoń zacisnęła się na jego nadgarstku, lekko, ale przynosząc wielką ulgę, zanim po sekundzie zniknęła. Tania wiedziała, jak się czuje, a ten drobny gest z jej strony miał mu pomóc przetrwać straszne chwile.

PIĘĆ

Geary westchnął ciężko, napięcie spowodowane oczekiwaniem na bitwę zastąpił teraz ból po stratach, z którym musiał się zmierzyć. Czuł się niewiarygodnie zmęczony, jakby przebywał na mostku Nieulękłego cały tydzień, a nie część dnia.

– Syndycka eskadra znajduje się teraz o trzydzieści minut świetlnych od wrót hipernetowych – zameldowała Desjani, a w jej głosie też dało się wyczuć zmęczenie.

– Jeśli utrzymają takie tempo lotu, dotrą do nich za cztery i pół godziny.

– No i dobrze. – Geary przetarł oczy, a potem znów spojrzał na wyświetlacze. Eskadra wroga oddaliła się już od sił Sojuszu o dwie godziny świetlne. Gdyby znajdowała się o wiele, naprawdę wiele bliżej, mógłby się niepokoić, czy kolejnym Syndykom nie wpadnie do głowy samobójcza szarża na Nieulękłego albo jednostki pomocnicze. Ale z takiego dystansu nie mieli szans na dotarcie tutaj nawet w jeden dzień. – Wydaje mi się, że decyzję o ich losie możemy odłożyć na później.

W tej chwili nie miał się o co martwić. Syndycka eskadra zmierzała w stronę wrót hipernetowych, których miała zamiar strzec, tak jak i podczas pierwszej wizyty floty w tym systemie, a wspomniane wrota hipernetowe znajdowały się o dwie i pół godziny świetlnej na bakburcie floty Sojuszu. Jedyna zamieszkana planeta systemu Lakota w chwili obecnej znajdowała się po drugiej stronie gwiazdy, niemal dwie i ćwierć godziny świetlnej po starburcie. Siły Syndykatu nie stanowiły żadnego zagrożenia dla jego floty, dopóki nie zbliży się ona do planety, a na to Geary nie miał chęci.

Z drugiej strony oznaki bytności Syndyków w tym systemie malały w zastraszającym tempie, gdy światło dostarczało obrazy z bitwy do coraz to dalszych rejonów systemu. Frachtowce uciekały na oślep, szukając jakiegokolwiek bezpiecznego schronienia, kopalnie i inne orbitalne instalacje przemysłowe przerywały masowo produkcję, odsyłając ludzi do schronów. Wiedząc o zwyczaju bombardowania planet, nieobcego też flocie Sojuszu, mieszkańcy Lakoty oczekiwali teraz najgorszego ze strony zwycięskiego wroga. I chociaż nic podobnego nie będzie miało tym razem miejsca, Geary nie zamierzał tracić czasu, aby ich o tym poinformować.

Okręty Sojuszu rozproszone w przestrzeni otaczającej Nieulękłego dokonywały najpilniejszych napraw albo niszczyły ostatnie jednostki Syndykatu, które wyłączono już z walki, ale wciąż nie zostały całkowicie zniszczone. Dbano więc o to, by w każdej z nich doszło do przesterowania reaktora. Nie zamierzali zostawić Syndykom niczego, co można było odzyskać. Wahadłowce krążyły pomiędzy okrętami Sojuszu, rozwożąc najpotrzebniejsze części zapasowe tym, którzy najpilniej ich potrzebowali. Niszczyciele i inne lekkie jednostki patrolowały sektor nieustannie, podbierając każdą kapsułę ratunkową, jaką zdołały wypatrzyć. Geary otrzymał już informację o jednej z kapsuł, na której schronili się marynarze z pancernika Niestrudzony, zniszczonego jeszcze za pierwszej bytności floty w systemie Lakoty, którzy trafili na wrak Najśmielszego i po uwolnieniu przez komandosów zostali przeniesieni na pokład ciężkiego krążownika Faszyna, aby po jego zniszczeniu w ostatnim starciu znów trafić z ewakuowanymi członkami załogi w przestrzeń, skąd w końcu podebrał ich krążownik Tsuba. Zastanawiał się nawet przez chwilę, czy ci marynarze mają się za szczęściarzy czy może wręcz przeciwnie oraz czy nie martwi ich, że trafiają na coraz to mniejsze jednostki.

Rione wstała, wydając westchnienie ulgi.

– Muszę sprawdzić kilka rzeczy. Proszę dać mi znać, gdyby mnie pan potrzebował – powiedziała do Geary’ego.

Wieloznaczność ostatniego stwierdzenia kazała mu się zastanowić, czy aby Rione nie daje w ten sposób do zrozumienia, że nadszedł znów okres bardziej zażyłych kontaktów. Spojrzał w stronę Desjani, która wyraźnie zacisnęła zęby, wpatrzona w jeden z wyświetlaczy, aby po chwili rozluźnić się nieco. Najwyraźniej zinterpretowała słowa Wiktorii w identyczny sposób i wcale jej się to nie spodobało. Nigdy wcześniej nie zaobserwował u Tani takiej reakcji, toteż zaczął się zastanawiać, czy aby Desjani nie za bardzo martwi się o wpływ, jaki może mieć na niego Rione.

Nie zamierzał jednak roztrząsać teraz tej kwestii, odwrócił się więc do Rione i powiedział:

– Proszę odpocząć, pani współprezydent.

– Obawiam się, że to niemożliwe w tej sytuacji, ale spróbuję.

Desjani rozluźniła się o wiele bardziej, kiedy Rione wyszła.

– Pan też powinien odpocząć, sir.

– Mamy jeszcze wiele pobitewnego bajzlu do uprzątnięcia – odparł.

– Damy sobie radę. Wydał pan już rozkaz powrotu wszystkich jednostek na wyznaczone pozycje w formacji delta dwa natychmiast po zakończeniu działań bojowych. Dowódcy wykonają ten rozkaz równie dobrze bez pańskiej obecności. Nawet Orion i Zdobywca są w stanie przeprowadzić tak skomplikowane manewry, gdy nikt do nich nie strzela.

– Tak, z pewnością są w stanie je wykonać… – Geary wstał, dziwiąc się, jak miękkie zrobiły się jego nogi. – A pani nie zamierza odpocząć?

Wzruszyła na to ramionami.

– Jestem dowódcą Nieulękłego.

– A dowódca okrętu nigdy nie odpoczywa… – zawahał się, ale w końcu zadał pytanie, którego tak się obawiał: – Jak wielu ludzi straciliśmy na Nieulękłym?

Wzięła głęboki wdech, jakby nie chciała, by jej go zabrakło w trakcie udzielania odpowiedzi.

– Dwunastu. Mieliśmy cholerne szczęście. Dziewiętnaście osób odniosło rany, z tego dwie są w stanie krytycznym.

– Tak mi przykro. – Geary przesunął dłonią po czole, kolejne frazesy o poświęceniu załogi przemykały mu przez myśl. Dwunastu kolejnych ludzi, którzy nigdy nie dotrą do przestrzeni Sojuszu, nigdy już nie zobaczą swoich domów, rodzin i ukochanych. Dwunastu na jednostce, która niemal bez szwanku wyszła z bitwy. Jeśli przemnożyć tę liczbę przez liczbę okrętów we flocie, nagle okazuje się, że nie ma czego świętować pomimo odniesionego zwycięstwa.

Desjani czuła pewnie to samo. Jakby czytając w jego myślach, pokręciła głową.

– Wszyscy jesteśmy jeszcze zbyt wstrząśnięci, sir. Jutro będę się cieszyć ze zwycięstwa. Teraz staram się tylko nie zasnąć.

– To jest nas już dwoje. – Opuścił wzrok na pokład. – Co to ja miałem zrobić?

– Odpocząć, sir – podpowiedziała mu Desjani.

– Skoro zdołała to pani zapamiętać, trzyma się pani lepiej ode mnie. Niedługo do was wrócę.

– Tak, sir.

– Proszę mnie obudzić za jakąś godzinkę.

– Tak, sir.