– Zabrzmiało to, jakby szykowali zamach na mnie.
– Mogą się do tego posunąć. Na szczęście masz za sobą wierną załogę i kapitana, który z najwyższą ochotą odda życie za Black Jacka. – Zauważyła, że go rozzłościła. – Nie próbuj mi zaprzeczać. Po prostu się ciesz. Różnimy się, i to znacznie z Desjani, ale od tej pory będziemy obie dbały, żeby nic ci się nie stało.
Spośród wielu niesamowitych rzeczy, jakie przydarzyły mu się od czasu wybudzenia z hibernacji, wizja, że u jego boku niczym ochroniarze staną Wiktoria Rione i Tania Desjani, z pewnością była najdziwniejsza.
– Zamierzam zwołać odprawę dowódców okrętów. Będziesz w niej uczestniczyła?
– Nie tym razem – odparła Rione. – Przyjrzę się wszystkiemu z ukrycia, bo chcę zobaczyć, jak ci ludzie zachowają się, kiedy mnie przy tobie nie będzie.
Geary zmierzył ją wzrokiem.
– Odprawy odbywają się przy ścisłych zabezpieczeniach. Osoba nie biorąca w nich udziału nie ma dostępu do przekazu.
– Cóż, muszę cię pozbawić kolejnej iluzji. Każde zabezpieczenie, jakie zrobi jeden człowiek, inny zdoła złamać. – Podeszła do włazu. – Będę cię obserwować, John. Co zamierzasz zrobić z kapitanem Casią i komandor Yin?
– Nadal się zastanawiam – odparł zgodnie z prawdą.
– Wiesz, że nie nazwę cię Black Jackiem, nawet jeśli każesz ich rozstrzelać. Admirał Bloch załatwiał takie sprawy jednym prostym rozkazem.
– Wiem, ale nie mam pewności, czy chcę to zrobić. Uważasz, że powinni być rozstrzelani?
– Tak, i to jak najszybciej, kapitanie Geary – oświadczyła Rione z całą powagą i wyszła.
SZEŚĆ
Geary wszedł spokojnie do sali odpraw. Chociaż było to pomieszczenie przeciętnej wielkości, z nie rzucającym się w oczy stołem ustawionym pod jedną ze ścian, aparatura holowizyjna sprawiała, że wszyscy oficerowie dowodzący okrętami floty mogli wziąć udział w holotelekonferencji i dla każdego z nich znalazło się miejsce.
Aczkolwiek wokół stołu widać było teraz setki twarzy, jedyną osobą, która przebywała tutaj naprawdę, oczywiście oprócz Geary’ego, była Tania Desjani. Pozostali uczestnicy odprawy byli reprezentowani przez hologramy – tym sposobem, pozostając na pokładach własnych okrętów, mogli jednocześnie uczestniczyć w dyskusji. Pomijając kwestie opóźnień czasowych, które wynikały z odległości, w jakich znajdowały się poszczególne jednostki, wszystko odbywało się zupełnie naturalnie, jakby dowodzący zebrali się naprawdę w jednym pomieszczeniu.
Geary nie cierpiał tych odpraw, a sprawy, które miał dzisiaj poruszyć, dodatkowo zniechęcały go do wzięcia udziału w kolejnej z nich. Postanowił jednak, że zacznie to spotkanie z grubej rury, i oświadczył zebranym:
– Chciałbym na początku pogratulować oficerom i marynarzom floty znakomitego zwycięstwa. Nie tylko pomściliśmy naszych poległych towarzyszy broni, którzy zginęli podczas poprzedniego pobytu na Lakocie, ale podsumowując wyniki walk, począwszy od Kalibanu, wyrównaliśmy tutaj, i to z dużą nawiązką, rachunek strat, jakie nasza flota poniosła podczas starcia w Systemie Centralnym Syndykatu. Macie prawo do wielkiej dumy z osiągnięć, które stały się waszym udziałem dzięki wielkiej odwadze i duchowi walki.
Wiele uśmiechów pojawiło się na twarzach zebranych, ale Geary natychmiast zauważył wściekłego kapitana Casię i nerwową komandor Yin gapiącą się w blat stołu.
– Niestety – kontynuował Geary – nie wszyscy oficerowie okazali się godni dzielenia tego zaszczytu. W czasie ostatniej bitwy dwa okręty starały się uniknąć walki z wrogiem. – Atmosfera na sali natychmiast zgęstniała, zapadła cisza tak przejmująca, że zdawało się, iż zwykły szept ogłuszy obecnych. Twarz kapitana Zdobywcy poczerwieniała, natomiast komandor Yin zbladła. Nikt dzisiaj nie patrzył w ich stronę. Jeśli ktoś ich kiedyś popierał, nie zamierzał się do tego przyznawać.
Geary spojrzał prosto na Casię.
– Kapitanie Casia, niniejszym pozbawiam pana stanowiska dowódcy Zdobywcy. Pierwszy oficer przejmie pańskie obowiązki w trybie natychmiastowym. Komandorze Yin, niniejszym pozbawiam panią stanowiska dowodzenia na Orionie. Pierwszy oficer przejmie pani obowiązki, także w trybie natychmiastowym. Oboje zostaniecie przetransportowani na Znamienitego, na którym przydzielone zostaną wam funkcje, jakie kapitan Badaya uzna za stosowne. – Zastanawiał się, w jaki sposób najlepiej ukarać Casię i Yin, którzy tak jawnie przeciwstawiali mu się na kolejnych odprawach, i wpadł na pomysł, by umieścić ich na okręcie Badayi, który wspierał go, choć w sposób niekoniecznie właściwy.
Komandor Yin poruszała ustami, ale żaden dźwięk nie wydostał się spomiędzy jej warg. Za to kapitan Casia wstał i przemówił naprawdę głośno:
– Nie może pan zwolnić dowódcy okrętu bez ważnego powodu!
Geary nie podnosił na razie głosu.
– Pana okręt unikał walki. Otrzymał pan rozkaz bronienia jednostek pomocniczych, ale oddalił się pan od nich tak bardzo, że nie był pan w stanie wykonać tego zadania i ostrzeliwał pan tylko te jednostki wroga, które bezpośrednio zagrażały pańskiemu okrętowi. Odmówił pan wzięcia udziału w walce, którą nakazywał obowiązek i honor.
– Oskarża mnie pan o tchórzostwo? – Casia nieomal krzyczał.
– Tak.
Jedno, jedyne słowo przetoczyło się przez salę. We flocie, tak przywiązanej do tradycji i honoru, oskarżenie tej wagi wydawało się wręcz nieprawdopodobne. Ciszę, która zapadła po słowach Geary’ego, przerwał dopiero Tulev.
– Niestety muszę się zgodzić ze słowami kapitana Geary’ego, wszystkie nagrania wykazują niezbicie, że unikał pan walki.
– Nie pozostaje mi nic innego – dodał kapitan Armus, pochylając się nad stołem z miną równie poważną jak głos – jak zgodzić się z opinią kapitana Tuleva i przypomnieć zebranym, że kapitan Casia i komandor Yin powinni ponieść karę przewidzianą regulaminem floty.
– Rozstrzelać tchórzy – rzucił ktoś z tłumu.
Na sali zapanowała wrzawa, jedni krzyczeli popierając tę sugestię, inni przeciwstawiając się jej. Geary nacisnął klawisz, którym uciszył wszystkich – to była jego zdaniem najlepsza funkcja oprogramowania audiowizualnego – a potem poczekał kilka chwil, aż wszyscy ochłoną.
– Zdaję sobie sprawę, że regulamin floty pozwala mi na wydanie rozkazu postawienia przed plutonem egzekucyjnym każdego oficera, który stchórzy w obliczu wroga. – Spojrzał prosto w oczy Casii i zdziwił się, bowiem kapitan nie spuścił wzroku, choć na jego twarzy malował się strach. Musiał przyznać, że ten człowiek niełatwo się poddaje.
– Regulamin floty nakazuje rozstrzelanie tchórzy – powiedziała kapitan Kila, dowódca Inspiracji. Ciekawe, dlaczego zdecydowała się zabrać głos akurat w tym momencie, skoro milczała na pozostałych odprawach?
Jakikolwiek był tego powód, właśnie rzuciła Geary’emu wyzwanie, żądając, aby zrobił coś, na co nie miał najmniejszej ochoty. Dlatego zaprzeczył jej słowom ledwie zauważalnym ruchem głowy.
– Myli się pani.
Kila nie wyglądała na wrogo nastawioną, raczej na niepewną.
– Regulamin w tym punkcie jest bardzo jasny i nie dopuszcza żadnych wyjątków.
Wielu przytaknęło tej wypowiedzi, a komandor Yin bliska była załamania.