Wokół stołu rozpoczęły się ciche dyskusje, oficerowie omawiali ten problem. Geary też zastanawiał się przez chwilę.
– Komandorze Yin, istnieją sprawy, których nie da się wyjaśnić w prostych słowach. Waham się, czy wydać rozkaz rozstrzelania oficera, który mógł podejmować działania, będąc przekonanym o słuszności swoich decyzji.
– Wszyscy zamilkli, słuchając jego słów. – Ale pani nie tylko nie wykonała moich rozkazów na polu walki, ale złamała także zakaz kontaktów z kapitanem Numosem. Już samo to wystarcza, by usunąć panią ze stanowiska dowodzenia. Wszakże nie wydam jednostronnej decyzji o rozstrzelaniu oficera, który jest przekonany, że takich zachowań wymagała od niego służba ojczyźnie. Nakazuję aresztowanie komandor Yin do czasu, gdy flota powróci do przestrzeni Sojuszu, i tam przekazanie jej sądowi polowemu, przed którym uzyska możliwość przedstawienia swoich racji, a nawet ich obrony. Niech niezależni sędziowie ocenią jej postępowanie.
Nikt nie zgłosił obiekcji wobec tego postanowienia. Nawet kapitan Armus, mocno skrzywiony, w końcu je zaakceptował. Komandor Yin usiadła, choć wyglądało to, jakby upadła, tracąc nagle podporę własnych nóg.
Geary odwrócił się i popatrzył na Casię.
– Kapitanie, czy pańskie działania na stanowisku dowódcy Zdobywcy podczas ostatniej bitwy również wynikały z wykonywania rozkazów osoby, która nie była głównodowodzącym tej floty?
Casia wahał się przez moment, ale w końcu zaprzeczył ruchem głowy.
– Tylko ja odpowiadam za moje czyny.
Dlaczego ten człowiek zachowuje się teraz tak godnie?
– Rozumiem. Pułkowniku Carabali, proszę poinstruować swoich ludzi na Orionie i Zdobywcy, aby aresztowali kapitana Casię oraz komandor Yin i przygotowali ich do transferu na Znamienitego. Kapitanie Casia, komandorze Yin, proszę opuścić tę konferencję.
Casia potrzebował dłuższej chwili na obrzucenie wszystkich dowódców wyzywającym spojrzeniem, zanim sięgnął w końcu do klawiatury, komandor Yin, choć ręce jej się trzęsły, zniknęła od razu.
Po takich wydarzeniach dyskusja o kolejnych ruchach floty wydawała się zwykłą formalnością. Geary wywołał holomapę i trójwymiarowy obraz sektora Kosmosu pojawił się nad stołem.
– Wykorzystamy zwycięstwo odniesione w tym systemie i ruszymy dalej w stronę przestrzeni Sojuszu. Naszym kolejnym celem będzie Branwyn. Nie sądzę, abyśmy natrafili tam na znaczący opór, ale musimy być przygotowani na zaminowane punkty skoku i obecność kilku okrętów Syndykatu. – Wskazał na słabo widoczną gwiazdę, znajdującą się o kilka lat świetlnych od systemu Branwyna.
– Potem skierujemy się na Wendig. Ten system gwiezdny powinien być z kolei całkowicie opuszczony. O ile nie wydarzy się nic nieoczekiwanego, wykorzystamy to miejsce jako tranzyt na Cavalosa.
– A dlaczego nie polecimy na Sortes? – zapytał kapitan Armus.
Geary wskazał palcem na wymieniony system.
– Ponieważ znajdują się w nim wrota hipernetowe. Zadaliśmy wrogowi ogromne straty od czasu bitwy na Kalibanie, ale dzisiaj brakuje nam wielu surowców, a na domiar złego większość okrętów wymaga remontu. Wolałbym unikać kolejnych wielkich bitew do czasu, aż nasze jednostki pomocnicze wyprodukują wystarczającą liczbę ogniw paliwowych, amunicji oraz części zapasowych z surowców, które zdobyliśmy w tym systemie, a nasze okręty odzyskają sprawność bojową.
– Ale moglibyśmy wykorzystać wrota hipernetowe do szybszego powrotu – zaprotestował Armus.
Najwyraźniej wcześniejsza pochwała wcale nie oznaczała, że Armus bez gadania zaakceptuje planu Geary’ego.
– Zapewniam pana, kapitanie – odparł komodor spokojnie – że Syndycy zgromadzą tam siły wystarczające do zniszczenia tych wrót, zanim zdążymy dotrzeć w ich pobliże.
– Ale warto spróbować, nieprawdaż? – Nikt nie odpowiedział na to pytanie, co sprawiło, że Armun zasępił się jeszcze bardziej i rozejrzał gniewnie po zebranych.
– Bez problemu przetrwaliśmy kolaps wrót w tym systemie.
– Tylko dlatego, że mieliśmy bardzo, bardzo dużo szczęścia – odpowiedziała mu kapitan Cresida. – Następnym razem zagładzie może ulec cała flota.
Duellos przytaknął jej słowom.
– Nie mówiąc już o tym, co kolaps spowodował na samej Lakocie. Mogę mówić tylko za siebie, ale zaczynam mieć wyrzuty sumienia z tego powodu.
– Czy Syndycy kiedykolwiek jeszcze wykonają rozkaz zniszczenia wrót po tym, co się tutaj stało? – zapytał komandor Neeson.
– To będzie zależało od tego, co im władze powiedzą o wydarzeniach na Lakocie – powiedział Duellos – i czy uwierzą w oficjalną wersję. Kilka cywilnych statków Syndykatu już wyruszyło w stronę punktów skoku, by przekazać wieści o tym wydarzeniu i poprosić o pomoc, ale osobiście uważam, że władze Syndykatu postarają się ukryć prawdę, ocenzurują wszystkie wiadomości na ten temat, a jeśli coś się wyda, zwalą całą winę na nas.
– Pokazali nam nową broń – kapitan Kila ponownie zabrała głos – którą będziemy mogli użyć przeciwko nim. Jeśli wyślemy kilka okrętów do każdego systemu posiadającego wrota, jaki miniemy po drodze, będziemy mogli…
– Zginąć – dokończył za nią kapitan Tulev. – Widziała pani, co się stało z syndyckimi okrętami, które ostrzelały tutejsze wrota. Ile takich samobójczych misji zdołamy przeprowadzić, zanim zabraknie nam okrętów?
– Myślę, że znajdziemy ochotników – skontrowała spokojnie Kila. – Zyskaliśmy właśnie niebywałą szansę na zadanie światom Syndykatu niesamowicie wielkich strat.
– Strat? – Komandor Landis z Walecznego pokręcił głową. – Chciałbym, jak każdy z nas, aby te syndyckie bękarty cierpiały, ale po co niszczyć całe systemy gwiezdne za jednym zamachem?
– Bombardował pan już planety Syndykatu – przygadała mu kapitan Kila.
– Tak, bombardowałem – przyznał Landis. – Ale to zupełnie co innego. Rzygać mi się chciało, kiedy widziałem efekty takich akcji, i nie wstydzę się do tego przyznać. Walczyłem za Sojusz. I będę to robił, dopóki będzie taka potrzeba. Ale nie chcę więcej widzieć zagłady ich ani naszych planet.
Kila uśmiechnęła się lekko.
– Nie ma sprawy, komandorze. Myślę, że znajdziemy wystarczającą liczbę ochotników do takich akcji.
– Jeśli nawet znajdą się chętni – uciął tę rozmowę Geary – nie otrzymają pozwolenia na wykonanie podobnych misji, dopóki ja będę dowodził.
Komandor Vendig z Wzorowego natychmiast wszedł mu w słowo.
– Moglibyśmy wykorzystać zrobotyzowane okręty prowadzone przez sztuczną inteligencję. Ewakuować całą załogę i…
Wypowiedź Vendiga utonęła w całym morzu okrzyków, przez które przebił się mocniejszy głos.
– Chce pan wysyłać uzbrojoną sztuczną inteligencję z zadaniem niszczenia życia w całych systemach gwiezdnych? Czy pan oszalał? – Kapitan Badaya pokręcił głową i przemówił dopiero w kompletnej ciszy, która nastała po jego gniewnych słowach:
– Komandor Landis uświadomił mi okrutną prawdę. To co wydarzyło się na Lakocie, może równie dobrze stać się udziałem każdego systemu gwiezdnego Sojuszu, który posiada wrota hipernetowe. Kiedy nasi obywatele zobaczą zapisy pokazujące zagładę tego systemu, zażądają natychmiastowego wyłączenia wrót. Kto chciałby żyć z bombą tykającą na podwórzu?
– Nie możemy po prostu wyłączyć wrót hipernetowych – wtrąciła Cresida. – To doskonale zbalansowana sieć połączeń energetycznych. Nie ma sposobu na ich wyłączenie.
– Po jaką cholerę je budowaliśmy? – zapytał ktoś z końca stołu.
Z niewiadomych przyczyn wszyscy spojrzeli w stronę Geary’ego. Odwzajemnił im się spojrzeniem.