– Ale wygląda na to, że daje jej pan to, czego chce – odezwała się bardzo cicho Desjani.
Geary omal się nie wzdrygnął. Ale Desjani miała rację. Dlaczego uprawia seks z kobietą, która nie jest nawet pewna, jakie żywi względem niego uczucia?
– Ostatnio raczej nie. A niedługo może w ogóle przestaniemy się spotykać.
– A jeśli dla dobra floty…
– Znakomite usprawiedliwienie w mojej sytuacji, prawda? Takie małe nadużycie władzy, którego powinienem się wystrzegać.
– Tak – przez jej usta przemknął cień uśmiechu.
– Nie układa mi się z Wiktorią za dobrze. Zwłaszcza od czasu, gdy… – przerwał w momencie, kiedy uświadomił sobie, że właśnie zamierzał powiedzieć „zrobiła się zazdrosna o panią”. Ale Desjani odpowiedziała, jakby usłyszała niewypowiedziane słowa.
– Nie uczyniłam nic, co dawałoby jej podstawy do takiego zachowania. Pan też nie.
– Ale ona jest o tym przekonana – rzucił, czując coraz większą frustrację. – Jak i większość oficerów floty. I co my teraz zrobimy, Taniu?
Wiedziała, że jego ostatnie zdanie nie dotyczyło Syndyków ani floty. Długo gapiła się w kąt sali, zanim odpowiedziała zadziwiająco spokojnym głosem:
– Nic z tym nie możemy zrobić, sir.
– Ma pani rację. – Łagodne położenie akcentu na słowo „sir” miało mu przypomnieć o łączącym ich stosunku służbowym. Była jego podwładną, a on jej dowódcą i w żaden sposób nie mogli tego zmienić. Opuścił wzrok, próbując zrozumieć przepełniające go uczucia i życząc Desjani, aby nigdy nie została wciągnięta w polityczne rozgrywki, na które sam był skazany. – Przepraszam.
– Dziękuję – odpowiedziała. – I ja także przepraszam.
Dopiero kiedy wyszła, zaczął się zastanawiać, za co ona mogła go przepraszać.
– Kapitanie Geary, mówi kapitan Desjani. Liczba jeńców wojennych uwolnionych z Najśmielszego uległa zmniejszeniu głównie za sprawą strat, jakie ponieśliśmy w kolejnych walkach, w które zaangażowane były jednostki biorące udział w operacji ratunkowej, ale mamy już wstępną listę nazwisk. Nadal nad nią pracujemy i pełne dane będą dostępne jeszcze przed wykonaniem skoku na Branwyna.
Geary poczuł wielką radość, słysząc wiadomość, która przypomniała mu, że zdołał ocalić niektórych marynarzy Sojuszu pojmanych podczas pierwszej bitwy w systemie Lakoty. Sięgnął do klawiatury komunikatora i otworzył połączenie.
– Dziękuję, kapitanie Desjani. Nie musi pani pilotować tej sprawy w moim imieniu. Nie zajmuje pani stanowiska szefa sztabu. – Nie miał szefa sztabu. Człowiek pełniący tę funkcję przy poprzednim głównodowodzącym zginął razem z admirałem Blochem w syndyckim Systemie Centralnym, a Geary, wiedząc doskonale o brakach kadrowych floty, nie chciał odciągać rzutkich oficerów od ich aktualnych stanowisk. Zautomatyzowane systemy dowodzenia też radziły sobie doskonale z większością zadań, jakie wykonywał kiedyś sztab.
– Staram się służyć pomocą, jeśli sytuacja na to pozwala, sir.
Geary uśmiechnął się i przerwał połączenie, potem odwrócił się do Wiktorii Rione, która nie spuszczała z niego oczu. Przyszła, aby omówić wydarzenia na odprawie, którą obserwowała, chociaż nie było jej na sali, jednakże wiadomość od Desjani przerwała im rozmowę.
– I co ty na to? – zapytał. – W końcu jakaś dobra wiadomość.
– O, tak – przyznała Rione lodowatym tonem – i z jaką ochotą dostarczona przez twoją małą pomocnicę.
Kiedy ona stawała się zimna, w Gearym narastał żar gniewu.
– Mówisz o kapitan Desjani?
– A o kim? Wszyscy już wiedzą, co ona do ciebie czuje. Nie musiała się z tym afiszować, kiedy tu jestem.
– To tylko plotki, o czym doskonale wiesz! Nigdy nie zauważyłem, żeby zachowała się wobec mnie nieodpowiednio, i ja nic takiego nie uczyniłem – zaprotestował Geary. – Nie dostrzegłem również w oczach jakiegokolwiek marynarza mijanego w korytarzach Nieulękłego oznak dezaprobaty. A gdyby któryś uważał, że ja i Desjani…
– Mylisz się! Nic by nie powiedzieli! – W jej oczach widział wściekłość i irytację.
– Gdybyś chciał ją przelecieć na mostku, wszyscy wachtowi znaleźliby sobie zajęcie wymagające odwrócenia wzroku od tej sceny i z pewnością byliby szczęśliwi, że ich znakomity kapitan i legendarny bohater floty mają się ku sobie! Nie udawaj, że o tym nie wiesz!
– To śmieszne. Przecież wszyscy wiedzą, że jestem związany z tobą.
– Przechadzamy się wspólnie od czasu do czasu, ale ludzie nie są ślepi, widzą, że nie łączy nas nic więcej niż w dniu, w którym zostałeś wybudzony z hibernacji!
Chciał zaprotestować, ale uznał, że nie warto. Rione miała sporo racji. Jeśli nawet ich ciała pozostawały w bliskim związku, uczucia w tym nie było za grosz. Żądza i miłość to dwie różne rzeczy. Wiedział, którym z tych dwóch uczuć kierował się, pragnąc Wiktorii, dlatego milczał teraz.
– Nadal stanowimy parę – powiedział w końcu. – Gdybym zostawił cię dla Desjani…
– Ustanowiono by święto z tego powodu! Jestem cywilem, do tego politykiem! Nikt mi tutaj nie ufa, wojskowi uważają, że nie jestem jedną z nich, i mają świętą rację!
– Co wcale nie znaczy…
– Owszem, znaczy! Gdybyś jutro przeprowadził referendum, większość marynarzy i oficerów twojej floty opowiedziałaby się za natychmiastowym wpakowaniem mnie do kapsuły ewakuacyjnej i wystrzeleniem w stronę najbliższego syndyckiego obozu pracy, żeby ona mogła zająć moje miejsce przy tobie i ogrzewać cię swoim ciałem nawet przez całą wieczność, jeśli zajdzie taka potrzeba, a jeżeli regulamin stanowi inaczej, pieprzyć regulamin! I ona o tym doskonale wie! Jak myślisz, dlaczego czuje się tak nieswojo, kiedy ktoś mówi coś na ten temat?
– Ma pełne prawo czuć się nieswojo! – Geary odpowiedział z równym zacięciem.
– Nigdy nie zrobiła nic, co usprawiedliwiałoby podobne przypuszczenia!
Rione patrzyła na niego kpiąco przez dłuższą chwilę.
– Oczywiście, że nie zrobiła. Ty zresztą też nie.
– Co takiego? Sugerujesz, że ja się w niej podkochuję?
– Nie. Nic nie sugeruję. Oświadczam ci to w twarz! Jest dla mnie oczywiste, że wolisz jej towarzystwo od mojego albo czyjegokolwiek innego. Co więcej, ona zachowuje się podobnie, o czym także wiesz!
– Nic mi o czymś takim nie wiadomo! – ryknął Geary. – Po prostu razem pracujemy! Ona ma doskonały zmysł taktyczny i instynkt wojownika, dlatego konsultuję z nią tak wiele spraw dotyczących aspektów militarnych! Dlaczego do cholery jesteś zazdrosna o Desjani?
– Bo lubisz ją bardziej niż mnie, ty idioto! Gdyby nie to całe gadanie o waszym honorze, co akurat samo w sobie nie jest złe, gdyby nie fakt, że oboje boicie się złamać regulamin, do którego jesteście tak przywiązani, podobnie jak do służby i zajmowanych stanowisk, pewnie spędzalibyście ze sobą każdą wolną chwilę! I każdą noc też! A gdyby do tego doszło, odczuwałaby w twoich ramionach taką rozkosz, jakiej dostarczało jej do tej pory wyłącznie niszczenie syndyckich okrętów! A jeśli naprawdę nie zdajesz sobie z tego sprawy, jesteś bardziej niepozbierany niż przeciętny przedstawiciel rodzaju męskiego! – Rione zamilkła, wpatrując się w niego, jakby zastanawiała się gorączkowo, co by tu jeszcze dodać, potem uniosła obie ręce w geście wielkiej frustracji i bez słowa opuściła jego kajutę.
Geary znalazł słowa, którymi mógłby jej odpowiedzieć, dopiero gdy pokrywa włazu zamknęła się z trzaskiem. „Może lubię ją bardziej, bo nie wydziera się na mnie za każdym razem jak ty!” Nie widział jednak większego sensu w wypowiadaniu tych słów do samego siebie, nie sądził też, że zdoła dogonić ją na którymś z korytarzy, zresztą gdyby nawet mu się to udało, na pewno znalazłaby natychmiast kolejną równie ognistą ripostę, więc jego gniew powoli gasł.