Выбрать главу

– Wiem, że wywiad przesłuchuje wszystkich uwolnionych jeńców, ale czy posiada pan wiadomości, które powinienem poznać już teraz?

Savos zastanawiał się przez chwilę.

– Niewiele słyszeliśmy. Zabierali nas małymi grupkami i prowadzili prosto na miejsca pracy, resztę czasu spędzaliśmy w naszym więzieniu. Ale jest coś, o czym powinien się pan dowiedzieć.

– Słucham.

– Nie mieliśmy wczoraj pojęcia, co się dzieje, ale Syndycy wiedzieli, że jestem najstarszym oficerem z Ostrogi. Kilku żołnierzy z sił uderzeniowych wywlokło mnie z celi, przystawili mi broń do głowy i zadali pytanie, czy to prawda, że dowodzi pan naszą flotą i zabronił pan zabijania syndyckich jeńców. – Savos wzruszył ramionami. – Nie wiedziałem, dlaczego o to pytają, ale odpowiedziałem zgodnie z prawdą, że tak właśnie jest. Dodałem też, że postanowił pan trzymać się starych zasad wojennych, a my wykonaliśmy pana rozkazy. Powiedziałem im, że pan zawsze dotrzymuje danego słowa. Wtedy jeden z nich rzucił coś w stylu „pieprzyć rozkazy” i wrzucili mnie na powrót do celi. Siedziałem tam, dopóki komandosi nie rozwalili włazu. Zdaje się, że nasi strażnicy uciekli w kapsułach ewakuacyjnych zaraz po naszej rozmowie.

Ciekawe, co to były za „rozkazy”, pomyślał Geary. Czyżby chodziło o wyłączenie systemów podtrzymywania życia w pomieszczeniach dla więźniów? Ustawienie rdzenia reaktora na przesterowanie? Cóż, chyba jego groźby przekazane Syndykom poskutkowały.

– Dziękuję, komandorze. Proszę odpocząć. Zasłużył pan sobie na to. Zobaczymy się na Branwynie.

– Tak jest, sir. – Savos sięgnął w stronę klawiatury, ale zatrzymał rękę. – Oni się boją, sir. Przeraża ich nasza flota. Pan ich przeraża. Czułem to wyraźnie.

– Hmm… – I jak tu odpowiedzieć? Nigdy nie dowodził za pomocą strachu, ale czym innym jest obawa własnych ludzi przed przełożonym, a czym innym strach wroga. Ale tak czy inaczej, nie widział siebie w takiej roli. – Powinni się bać każdego marynarza tej floty, komandorze Savos, bo nie mógłbym dokonać tych wszystkich rzeczy, gdyby nie każdy mężczyzna i każda kobieta służący na naszych okrętach.

Savos miał wdzięczność w oczach, jakby nie spodziewał się, że usłyszy tak wyraźną pochwałę. Wizerunek komandora zniknął, a Geary znów został sam.

* * *

– Wahadłowiec przewożący kapitana Casię i komandor Yin na Znamienitego już wystartował – zameldowała Desjani, jakby fakt przewożenia dowódcy jednostki skazanego na rozstrzelanie i jego koleżanki, mającej spędzić resztę podróży w celi, należał do rutynowych czynności floty.

– Oboje lecą jednym wahadłowcem?

Widoczna na jego prywatnym wyświetlaczu Desjani skinęła głową.

Zdobywca i Orion wciąż znajdują się blisko siebie, więc nie ma sensu tracić paliwa na dwa kursy. Ptaszek wyląduje na Znamienitym za dwadzieścia pięć minut.

Czyli całe cztery i pół dnia przed wykonaniem skoku na Branwyna. Sporo czasu jak na oddanie jednej salwy przez pluton egzekucyjny tutaj, na Lakocie, zgodnie z daną obietnicą, choć Geary miał dziwne przeczucie, że może z tym nie zdążyć.

Siedzenie we własnej kajucie źle na niego wpływało bez względu na to, czy miał zajęcie czy też się obijał, zwłaszcza teraz, kiedy obserwował prom wiozący tylko dwóch więźniów i eskortujących ich komandosów. Dlatego zabrał się na mostek i zasiadł obok Desjani na dwadzieścia minut przed przewidywanym czasem lądowania. Zastanawiał się, czy pułkownik Carabali znalazła już wystarczającą liczbę ochotników do plutonu egzekucyjnego, przed którym stanie kapitan Casia, ale po chwili namysłu zdecydował, że nie jest jeszcze gotowy na zadanie tego pytania. Tak bardzo chciał przestać myśleć o tych wydarzeniach, ale nie potrafił.

Dziesięć minut później rozdzwoniły się alarmy.

– Wypadek wahadłowca Omikron Pięć Jeden – zameldował jeden z wachtowych.

Geary wciąż wpatrywał się w ekran wyświetlacza, gdy usłyszał jęk Desjani.

– To ptaszek wiozący Casię i Yin.

Poczuł się źle, ale nie potrafił oderwać oczu od ekranów.

– To ich wahadłowiec.

Wszystkie przekazy wizualne i tekstowe nie pozostawiały żadnej wątpliwości. Prom eksplodował.

– Już po nim.

Walcząca z klawiaturą Desjani znów się nachmurzyła.

– Wypadki promów należą do rzadkości, ale jednak się zdarzają. Ale coś takiego… Systemy wskazują, że musiało nastąpić krytyczne skażenie ogniwa paliwowego. Co u licha mogło je skazić?

– Niszczyciel Rapier znajduje się najbliżej miejsca katastrofy – zameldował wachtowy z operacyjnego. – Otrzymaliśmy prośbę o zezwolenie na wejście do sektora i rozpoczęcie akcji podjęcia ewentualnych rozbitków i szczątków jednostki.

Już dawno powinien sam ich tam wysłać.

– Przekażcie Rapierowi, że udzielam pozwolenia – oznajmił Geary, wciąż zachodząc w głowę, co mogło być przyczyną wypadku.

Desjani, teraz już wyraźnie wściekła, pokręciła głową.

– Szanse na odnalezienie żywych rozbitków są zerowe, ale może Rapier znajdzie we wraku coś, co pomoże nam rozwikłać zagadkę tej eksplozji.

Niszczyciel wciąż leciał w stronę niewielkiego obłoku składającego się z fragmentów zniszczonego wahadłowca Omikron Pięć Jeden, kiedy na mostek weszła szybkim krokiem Rione i natychmiast pochyliła się nad Gearym, żeby oznajmić mu szeptem:

– Bardzo wygodny wypadek, nieprawdaż? Dwoje oficerów, którzy mogliby podać ciekawe nazwiska, nie żyje.

Spojrzał na nią zdziwiony.

– Naprawdę uważasz?…

– Casia mógł wygłosić ostatnie słowo, stojąc przed plutonem egzekucyjnym. Yin mogła się w każdej chwili załamać i zacząć sypać, gdybyśmy ją mocniej przycisnęli. Nie sądzisz?

Nie dopuszczał do siebie takiej myśli, ale jeśli zważyć, że wypadek wydarzył się akurat podczas tego lotu, sugestia Rione była tak prawdopodobna, iż nie mógł jej zlekceważyć ani odrzucić. Któryś z przeciwników Geary’ego sięgnął po środki ostateczne. A on nie wierzył we wcześniejsze ostrzeżenia Rione. Nawet teraz nie pozbył się wszystkich wątpliwości. Ale kimkolwiek byli ci ludzie, nie zawahali się zabić marynarzy należących do floty Sojuszu w imię pozbawienia go stanowiska dowódcy. Jeśli miałby wierzyć słowom, które jak się okazało, były testamentem komandor Yin, ludzie ci zamierzali także uniemożliwić mu stworzenie dyktatury, w razie gdyby doprowadził tę flotę do przestrzeni Sojuszu, i podobnie jak Rione gotowi byli nawet zabić, byle postawić na swoim. Ale w odróżnieniu od Wiktorii nie straszyli, że to zrobią, tylko przeszli od razu do czynów, co więcej, nie zaatakowali jego bezpośrednio, ale innych oficerów floty.

A to oznaczało, że są gotowi do przeprowadzenia kolejnych takich ataków. Pozostawało tylko pytanie: gdzie, kiedy i jak.

SIEDEM

Nie widział kapitana Numosa od czasu zakończenia bitwy o Iliona. Były dowódca Oriona nie wstał, gdy na środku jego kajuty pojawił się hologram Geary’ego, obrzucił go za to spojrzeniem pełnym pogardy i niechęci, takim samym jak przy ich pierwszym spotkaniu na odprawie.

– Czego chcesz?

Geary nie dał się zdominować Numosowi.

– Zakładam, że już pan słyszał o tym, iż załoga wahadłowca, czterech komandosów i dwoje oficerów, nie żyje. Naprawdę uważa pan, że w takiej sytuacji będę się przejmował pańskim zachowaniem?

– Oskarża mnie pan o coś?

– Nie. – Taka odpowiedź zaskoczyła Numosa. – Chcę, żeby pan zrozumiał implikacje wynikające z tego zdarzenia. Kapitan Casia i komandor Yin zostali uciszeni, komuś zależało na tym, by nic nie powiedzieli. Na pana miejscu już bym zaczął się niepokoić, co też pańscy przyjaciele szykują.