Выбрать главу

– Istnieją też inne dowody na poparcie mojej tezy, którymi nie zdążyłem się jeszcze z wami podzielić… – Geary przerwał, nie wiedząc, jak im to powiedzieć. – Jak zapewne pamiętacie, w czasie gdy walczyliśmy z flotyllą Syndykatu na Lakocie, wykorzystując wrota hipernetowe, pojawiły się niespodziewanie znacznie większe siły wroga. W efekcie wpadliśmy w potrzask i o mało nie zostaliśmy zniszczeni. – Rione wiedziała, o czym mówi, ale pozostali oficerowie nie mieli jeszcze o tym pojęcia, więc wpatrywali się w Geary’ego z uwagą, zapewne usiłując znaleźć jakiekolwiek połączenie tej sprawy z kwestią Obcych. – Sekcja wywiadu Nieulękłego przechwyciła pewną liczbę wiadomości pochodzących z okrętów Syndykatu, które przyleciały hipernetem na Lakotę. Wszystkie wskazywały na to, że Syndycy są zszokowani faktem przybycia do tego właśnie systemu. Weszli do hipernetu z zamiarem lotu na Andvari.

Pozwolił im na przemyślenia. Cresida, zapewne najlepszy ekspert od spraw hipernetu we flocie, odezwała się pierwsza.

– Popełnili aż tak wielki błąd? Nie, to niemożliwe, nie da się popełnić takiego błędu. Nie można wprowadzić jednego miejsca docelowego, a dotrzeć do innego.

Geary spojrzał na nią.

– Tak też mi powiedziano. Nie ma takiej możliwości.

Desjani pojęła jego przekaz, twarz poczerwieniała jej ze złości.

– To ich sprawka. Kimkolwiek są. Zmienili trasę lotu syndyckiej floty, żeby wróg uzyskał nad nami miażdżącą przewagę.

– To jedyne sensowne wyjaśnienie tej sprawy – przyznał Geary. – Zainterweniowali, aby umożliwić zniszczenie naszej floty.

– Dlaczego? – Tulev zgodnie z oczekiwaniami nie przejął się skutkami działania Obcych, ale zaczął dopatrywać się ich motywów.

– Żebym to ja wiedział. Nie chcą chyba, żebyśmy wrócili do przestrzeni Sojuszu. Ale czy zależy im na klęsce Sojuszu? Pewnie nie. Gdyby chcieli pomóc Syndykom w pokonaniu nas, dostarczyliby im kilku ważnych technologii, a z tego co wszyscy wiemy, kilka dekad wstecz obdzielili nas po równo wrotami hipernetowymi.

– Kim oni są? – zapytała Desjani. – Co my o nich w ogóle wiemy?

Teraz Geary wzruszył ramionami.

– Mamy tylko kilka mglistych, nie popartych dowodami przypuszczeń. Widzieliśmy ślady przez nich pozostawione, wskazujące niezbicie, że istnieją i ingerują w tę wojnę, ale niczego, co by dotyczyło ich bezpośrednio. Jeśli to oni przekierowali flotę Syndykatu na Lakotę, musimy zakładać, że nie tylko potrafią wykorzystywać hipernet do celów, których jeszcze nie rozumiemy, ale zyskaliśmy dowody na to, iż wiedzą o ruchach naszej floty i potrafią ją bez problemu namierzyć, co prowadzi do kolejnej implikacji, mianowicie takiej, że dysponują systemem pozwalającym na komunikowanie się w czasie rzeczywistym na odległościach międzygwiezdnych. – Wszyscy obecni spoglądali na niego takim wzrokiem, jakby gadał od rzeczy, ale jednocześnie nie potrafili podważyć logiki tego wywodu.

– Syndycy wiedzą o Obcych znacznie więcej niż my, to pewne – dodała Rione. – Niemniej ta wiedza trzymana jest w ścisłej tajemnicy, większość obywateli światów Sojuszu nie ma nawet pojęcia o istnieniu Obcych. Tylko najwyższe władze Syndykatu posiadają pełne rozeznanie w sytuacji. W przejętych zapisach nie ma nawet słowa na ten temat.

– Czy oni wyglądają jak ludzie? – zapytał Tulev.

– Nie sądzę – odparł Geary. – Gdyby wyglądali jak my, Syndycy nie musieliby ukrywać ich istnienia. Skąd niby miałaby pochodzić kolejna frakcja ludzkości na tyle potężna, by powstrzymać ekspansję Syndykatu, o której nic by nam nie było wiadomo? Przecież musielibyśmy mieć wspólne korzenie.

– Zatem to nie ludzie… – Tulev pokręcił głową w zamyśleniu. – Ciekawe, jak rozumują? Pewnie zupełnie inaczej niż my.

– A jednak możemy się domyślić, jakie mają intencje – zaoponowała Desjani.

Duellos wciąż był zamyślony.

– Moja mama nauczyła mnie pewnej zagadki, kiedy byłem jeszcze dzieckiem. Myślę, że może nam pomóc w zrozumieniu, z czym mamy do czynienia.

– Doprawdy? O co w niej chodzi?

– Piórko czy ołów? – powiedział Duellos po dłuższej chwili milczenia.

Geary czekał, ale były to jedyne słowa, jakie padły z ust kapitana.

– I to wszystko?

– Tak. Piórko czy ołów?

– Cóż to za zagadka, która każe wybrać jedną z dwu rzeczy? – zapytała Cresida, a potem wzruszyła ramionami. – Poddaję się. Jaka jest odpowiedź?

– To zależy – odparł Duellos, widząc irytację pozostałych. – Takie pytanie zadał kiedyś demon. I to do niego należał wybór, czy odpowiedź jest prawidłowa. Aby podać prawidłową odpowiedź, człowiek musiałby wiedzieć, o czym ów demon myślał.

– A niby skąd ktoś miałby wiedzieć, co sobie pomyślał demon? – W momencie, w którym Geary kończył pytanie, już znał odpowiedź. – Zupełnie jak z Obcymi.

– Otóż to. Jak mamy odpowiedzieć na pytanie postawione przez kogoś, kto nie jest człowiekiem? Zwłaszcza że nie wiemy nawet, co owo pytanie oznacza ani jaka jest poprawna odpowiedź na nie według pytającego.

– Zatem czego oczekują po nas? Honoru czy kłamstw? – zapytała kapitan Cresida. Wszyscy odwrócili się w jej stronę. – Z kim skontaktowali się ci Obcy? Z Syndykami.

Rione przytaknęła jej słowom.

– Z Syndykatem, którego władze złamały wszystkie układy, jakie z nimi zawieraliśmy, nawet te długoterminowe, korzystne także dla światów Syndykatu.

– Władze Syndykatu nie potrafią myśleć długoterminowo – wtrącił Duellos. – Dla nich liczą się tylko natychmiastowe zyski.

– Sądzicie – zdziwił się Geary – że oni naprawdę zastosowaliby podobną taktykę wobec obcej rasy, która o setki lat wyprzedza ludzkość nie tylko technologicznie? – Nie musiał wysłuchiwać odpowiedzi, zobaczył ją wyraźnie na twarzach zebranych. – Tak. Może i macie rację. – Przecież ci sami przywódcy raz po raz łamali wszelkie postanowienia ustalane z jego flotą, chociaż zdawali sobie sprawę, że może bez większego problemu doprowadzić do zagłady ich planet.

– Ta technologia mogła być dla nich przynętą, której nie potrafili się oprzeć – zauważyła z goryczą w głosie Rione. – Chcieli ją pozyskać bez względu na koszty, co musiało doprowadzić do sytuacji, w której Obcy uznali ludzkość za rasę niegodną zaufania. Wszystko co Obcy uczynili od tamtej pory, możemy traktować jako odruchy obronne, kroki zmierzające do zneutralizowania zagrożenia ze strony ludzkości.

– Jeśli rzeczywiście doszło do spotkania Syndyków z Obcymi – zaprotestowała Cresida – doszło także do nieporozumień, to chyba pewne, skoro nie uzyskali żadnych rewolucyjnych technologii oprócz wrót hipernetowych, które także my dostaliśmy. Pytanie tylko, dlaczego zaatakowali Sojusz? Wiemy już z rozmieszczenia wrót hipernetowych na dalekim pograniczu, że Syndycy boją się Obcych. Dlaczego więc rozpoczęli w tym samym czasie wojnę z nami?

– Bo poczuli się otoczeni? – Duellos podrzucił możliwe rozwiązanie. – Z jednej strony mieli Sojusz, z drugiej Obcych. Tym sposobem utknęli między dwiema potęgami. Zapewne obawiali się wzięcia w dwa ognie, gdybyśmy się dowiedzieli o istnieniu Obcych.

– Ale dlaczego rozpoczęli tę wojnę? – nie odpuszczała Cresida. – Dlaczego sami ściągnęli sobie na głowę koszmar, którego się obawiali?

– W czasie pokoju frachtowce Sojuszu swobodnie przemierzały przestrzeń należącą do światów Syndykatu. Loty okrętów wojennych należały do rzadkości, co najwyżej mieliśmy do czynienia z misjami dyplomatycznymi, ale ruch cywilny był spory. Obywatele Sojuszu mogli podróżować na tereny Syndykatu w interesach albo rekreacyjnie. Każdy z nich mógł się natknąć na dowody istnienia obcej rasy albo nawet spotkać jej przedstawicieli.