Выбрать главу

– Proszę przekazać komandorowi porucznikowi, żeby napisał szkic wiadomości alarmowej, w której znajdzie się wszystko, co nam wiadomo na temat wirusa. Nieulękły i Gniewny mogą nie być jedynymi okrętami, które miały zostać przez niego zniszczone. Niech prześle go bezpośrednio do mnie, jak tylko skończy. Nadam mu najwyższy priorytet.

– Tak jest, sir!

– Reszcie dziękuję za cenne uwagi i zachowanie sprawy w tajemnicy do momentu podjęcia tej decyzji. Spróbujcie przeprowadzić śledztwa na swoich jednostkach, może uda się wykryć jakiś trop prowadzący do spiskowców i dowiedzieć się, jakim sposobem dokonali sabotażu.

Wirtualne sylwetki oficerów znikały jedna po drugiej, wkrótce na sali pozostali jedynie Rione, Desjani i Geary. Wiktoria wstała, spoglądając na komodora, jakby nikogo poza nimi tutaj nie było.

– Mogę ci pomóc, jeśli mi pozwolisz działać – powiedziała i wyszła z sali tak szybko, że wydawało się, iż zniknęła jak hologramy pozostałych.

Geary spojrzał ze zdziwieniem na Desjani, która wciąż jeszcze siedziała przy stole, zamiast natychmiast wykonać zlecone rozkazy, jak to miała w zwyczaju.

– Co się dzieje?

Desjani wahała się przez chwilę, a potem powiedziała cicho, patrząc w zupełnie inną stronę sali:

– Nasz oficer od zabezpieczeń znalazł coś jeszcze.

– Kolejnego wirusa? – zapytał Geary, zastanawiając się jednocześnie, dlaczego nie powiedziała tego wcześniej przy wszystkich.

– Nie wirusa. Nieautoryzowane zmiany w systemie zabezpieczeń. – Desjani oddychała z wyraźnym trudem. – Chodziło o właz do mojej kajuty. Kody zostały tak zmodyfikowane, by współprezydent Rione miała do niej pełen dostęp.

Geary wpatrywał się w nią przez dłuższą chwilę, starając się ogarnąć wszystkie implikacje takiej zmiany.

– Dlaczego miałaby to robić? Nie ma już dostępu do mojej kajuty…

– Na pewno?

Zawahał się, a potem sięgnął po zdalne odczyty.

– Moje kody zostały również niedawno zmienione, przywrócono pełny dostęp dla Wiktorii Rione. – Przypomniał sobie jej dawną deklarację, że byłaby w stanie zabić go, by uchronić Sojusz. Ale dlaczego miałaby to robić teraz? – Ona to zrobiła? Ona nakazała zmianę kodów?

– Tego nie udowodnimy – przyznała z niechęcią Desjani. – Ale po co ktoś inny miałby robić coś podobnego?

– Ale po co jej dostęp do pani kabiny?

Desjani przygryzła wargę, jej twarz wyraźnie poczerwieniała – ze złości albo wstydu, a może był to wynik zmieszania obu uczuć – ale gdy się odezwała, jej głos był spokojny jak zawsze.

– Oboje wiemy, że uważa mnie za swoją rywalkę.

– Nie wierzy pani chyba, że byłaby zdolna do…

– Nie wiem, do czego może być zdolna współprezydent Rione, sir.

I co miał jej powiedzieć? Że Wiktoria powiedziała mu w przypływie szczerości, iż mogłaby go zabić, gdyby wymagała tego sprawa? Ale w tamtym wypadku chodziło o wielkie rzeczy, o los całego Sojuszu, a tutaj mieli do czynienia z przyziemną sprawą. Przecież dopiero co kazała mu zmienić kody dostępu do jego kajuty. Geary myślał szybko, starając się oddzielić uczucia od tego, co wiedział o Rione, czego nauczył się o niej, zarówno na gruncie prywatnym, jak i oficjalnie.

– Wiem, że przeżywała to strasznie, ale naprawdę nie sądzę, żeby współprezydent Rione zaplanowała morderstwo tylko dlatego, że traktowała panią jako rywalkę. Właśnie mnie rzuciła, Taniu.

– Jak to miło z jej strony – mruknęła Desjani, teraz na jej twarzy widać było tylko wściekłość.

Gdyby tylko istniał sposób na odkrycie prawdy. Ale przecież Geary doskonale wiedział, jak można ją wydobyć z człowieka.

– Zamierzam sprawdzić, czy zechce odpowiedzieć na to pytanie w jednym z pokoi przesłuchań.

Desjani zrobiła wielkie oczy.

– Zamierza pan zarządzić przesłuchanie ważnej osobistości ze świata polityki przez ludzi z wywiadu wojskowego?

– Nie. Zamierzam poprosić ją, żeby sama o to wystąpiła – Wstał, czując gorycz zbierającą się w głębi krtani. – Jeśli naprawdę zamierzała dokonać zabójstwa, to pytanie sprawi, że rzuci mi się do gardła. Ale jeśli wyrazi zgodę, oczyści się z zarzutu. – Desjani nie wyglądała na przekonaną do tego pomysłu, ale także wstała. – Nie wierzę, żeby stanowiła dla mnie zagrożenie. – W każdym razie jeszcze nie teraz. – Ani dla naszej floty.

– Z całym szacunkiem, sir, nie może pan pozwolić, aby pańskie uczucia przesłoniły panu prawdziwy obraz zagrożeń, jakie ta osoba może nieść.

Poczuł złość, ale przecież nie miał powodów, żeby obwiniać samego siebie za to, że związał się z Rione.

– Moja lojalność wobec Wiktorii jako kobiety jest niczym w porównaniu z obowiązkiem wobec floty i Sojuszu. I zapewniam, że nie chodzi tutaj o żadne uczucia. – Wydawało mu się, że Desjani mu nie wierzy, choć nie powiedziała ani nie zrobiła niczego. – Proszę mi zaufać, będę w stanie dokonać bezstronnej oceny.

– Tak jest, sir.

– Zamierzam sprawdzić ten trop. Nie lekceważę informacji, którą mi pani przedstawiła.

– Tak jest, sir.

– Do cholery, Taniu…

– Tak jest, sir. Pozostawiam to w pańskiej gestii.

Rozważył w myślach kilka odpowiedzi, ale wszystkie wydały mu się albo niesprawiedliwe, albo mało profesjonalne lub wręcz głupie.

– Dziękuję.

– Pozwoli pan, że zajmę się wydanymi rozkazami, sir. Musimy przygotować jak najszybciej zleconą przez pana wiadomość, sir.

Chciał się na nią wydrzeć, ale była tak idealna w swoim zaangażowaniu.

– Dziękuję – powtórzył raz jeszcze, pozwalając, by zobaczyła, jak jest poirytowany. Gdy opuściła salę, jak zwykle wyprostowana jak struna, Geary miał chwilę czasu i samotności, by zastanowić się nad problemami, jakie niósł ze sobą związek z kobietą, z którą nie wolno mu było się wiązać.

* * *

Wiktoria Rione nie rzuciła mu się do gardła, chociaż przez moment chyba miała taki zamiar.

– Zdajesz sobie sprawę, o co mnie prosisz? – Od bardzo dawna nie słyszał w jej głosie tak lodowatego tonu. – Naprawdę uważasz, że narażałabym naszą flotę, rozsiewając te wirusy, które odkryliście?

– Po co ci pełny dostęp do kajuty kapitan Desjani? – zapytał wprost Geary. – Ustawienia zamka zostały niedawno zmienione bez wiedzy kapitan Desjani.

– Nic mi o tym nie wiadomo! – Rione znalazła się o włos od załamania nerwowego. – Może to ona sama…

– Kody zamka do mojej kajuty także zostały zmienione, przywracając ci dawny dostęp.

Rione przełknęła kolejne słowa i spojrzała na niego zaskoczona.

– A niech mnie… Niech mnie cholera. Uważasz, że byłabym aż taka głupia, żeby organizować to w sposób, który doprowadzi wszystkich prosto do mnie?

– Nie – odparł. – Zastanawiałem się nad tym i wiem, że skoro mogłaś zmienić kody dostępu, bez problemu mogłabyś sfabrykować fałszywą tożsamość, dzięki której dostałabyś się do nas nie wykryta. Jesteś zbyt sprytna, żeby wystawiać się na taki strzał. Ale chcę, żeby wszyscy dostali niepodważalny dowód twojej niewinności.

Przyglądała mu się dłuższą chwilę, zanim odpowiedziała:

– Robisz to, bo inni oficerowie będą widzieli we mnie tylko zło. Dlatego że jestem politykiem.

– Obawiam się, że masz rację. Dlatego sprowokowano taką sytuację. Aby zdyskredytować ciebie jako polityka i pozbawić mnie twoich rad.

Rione w końcu się uspokoiła, przeczesała dłonią włosy.

– Dobrze. Jednak czegoś się ode mnie nauczyłeś. Naprawdę chcesz, żeby przesłuchiwał mnie personel wojskowy?

– Tak. Chcę, żeby ci ludzie poświadczyli wobec pozostałych, że mówisz prawdę, i potrzebuję ich do załatwienia pozostałych problemów. Z Obcymi i zdrajcami. Jedni i drudzy dokonali ataków na naszą flotę, co oznacza, że musimy wtajemniczyć innych w to, co się naprawdę wokół nas dzieje.