Rione rozłożyła ręce w geście bezsilności.
– Podążaj za swoim instynktem, kapitanie Geary. Jest o wiele lepszy niż mój, przynajmniej dopóki nie opuścimy przestrzeni Syndykatu.
– Zależy mi też na twojej opinii w sprawie tej Syndyczki, nie wiem, czy mogę jej zaufać.
– Oczywiście, że nie możesz. Co wcale nie znaczy, że tym razem kłamała. Sprawdź, czy to co mówiła o Dilawie, pasuje do zapisów, jakie posiadamy na temat tego systemu. – Rione odwróciła się, a potem rzuciła jeszcze na odchodnym przez ramię: – To rada polityka. Jeśli chcesz rady żołnierza, zwróć się do tej swojej pani kapitan. Tym sposobem zyskasz kolejne dwie sposobności do miziania się z nią na służbie.
Obserwował w milczeniu odchodzącą Wiktorię, wiedząc, że każde jego zdanie spotka się z bolesną ripostą.
Cztery godziny do kontaktu z Syndykami. Flotę Sojuszu dzieliło od formacji wroga niespełna pięćdziesiąt minut świetlnych, oba zgrupowania leciały z prędkością około 0.1 świetlnej, dzięki czemu mogły osiągnąć w czasie przejścia ogniowego maksymalną celność. Geary mógł obserwować działania wroga podjęte przed niespełna godziną, podobnie zresztą jak Syndycy. Miał jeszcze sporo czasu do zmiany szyku na bojowy, a nie zamierzał zbyt wcześnie informować syndyckiego dowódcy o swoich zamiarach.
– Kapitanie Geary. Chcielibyśmy panu coś pokazać.
Rozpoznał głos Desjani i udał się do przedziału, w którym przebywała, próbując nie okazywać strachu mijającym go członkom załogi Nieulękłego. Mimo że musiał skupić się na przygotowaniach do bitwy, wciąż rozpraszał go niepokój o kolejne kroki spiskowców. A to wezwanie sugerowało, że znów uderzyli.
Przedział, do którego go wezwano, był jedną ze stacji kontroli głównych systemów okrętu, co od razu potwierdziło jego obawy. Gdy zamknął za sobą właz, zobaczył kapitan Desjani, komandora porucznika odpowiedzialnego za bezpieczeństwo na okręcie i wirtualny wizerunek kapitan Cresidy.
– Co mamy tym razem?
Desjani i jej podwładny spojrzeli równocześnie na Cresidę, która właśnie manipulowała przy modułach blokowych stojących tuż za nią.
– Zastanawiałam się nad tym problemem, sir – zaczęła mówić po chwili.
– Zastanawiałam się, jak Obcy mogą nas śledzić. Ta sprawa z wirusami kazała mi się bliżej przyjrzeć naszym systemom, czy przypadkiem nie mamy tam czegoś jeszcze.
Geary zmarszczył brwi.
– Obcy? Nie chodzi o nowe wirusy wyprodukowane przez spiskowców z floty?
– Nie, sir. Znaleźliśmy coś, co z pewnością nie pochodzi ze źródeł wewnętrznych floty. Musieliśmy wtajemniczyć w sprawę oficera do spraw bezpieczeństwa z Nieulękłego.
– Jesteście pewni, że to nie robota kogoś z naszych? – Geary spojrzał z zakłopotaniem na Desjani i komandora porucznika. – To nie wszystko, co znaleźliście?
Cresida przytaknęła.
– Tak, sir. Zastanawiałam się właśnie nad kwestią, czy nie mamy w systemie czegoś jeszcze, czegoś, co pozwoliłoby Obcym na śledzenie naszych ruchów, i nad tym, gdzie mogliby to ukryć. Wiedziałam jedno: nie ukryto tego w żadnym miejscu ani programie, który sprawdzalibyśmy albo chcielibyśmy sprawdzać w razie sytuacji alarmowej. Dlatego sprawdzałam wszystko inne, każdy podręczny sprzęt, szukając czegoś nietypowego, co nie powinno znajdować się w naszych systemach.
Komandor porucznik nacisnął jakiś klawisz i pojawił się przed nimi wyświetlacz, na którym widać było dziwny obraz przedstawiający całą serię zachodzących na siebie fal.
– To przedstawienie graficzne rozkazów przesyłanych przez system nawigacyjny, sir – wyjaśnił oficer. – Nie kody, ale propagacja sygnałów elektronowych. Oczywiście przeskalowana do częstotliwości zauważalnych dla nas. Kapitan Cresida zauważyła, że ktoś albo coś wykorzystuje te fale do przenoszenia innych danych. – Wskazał na poruszające się szczyty i boki fal.
Cresida także na nie wskazała.
– Nie wiem, jak oni tego dokonali, ale uaktywnili wirusy za pomocą samoreprodukujących się modulacji w skali kwantowej. Każda cząsteczka tego sygnału ma charakterystykę kwantową. A Obcy zapisali w tych charakterystykach pewien rodzaj programu. Wiem, że to nie dzieło natury, ponieważ w takim wypadku mielibyśmy do czynienia z wieloma różnicami występującymi w cząsteczkach składających się na sygnał. A tutaj ich nie ma. To powtarzające się wzory. Nie wiemy, do czego one mogą służyć ani jak działają, ale z pewnością nie powinno ich tutaj być.
Desjani wskazała głową na ekran.
– Wydaje mi się, że wykryliśmy naszego agenta Obcych, kapitanie Geary.
– Szlag… Są w naszych systemach nawigacyjnych?
– I w komunikacyjnych. Sprawdzamy jeszcze pozostałe systemy, ale na razie nie wykryliśmy niczego podobnego.
Zadziwiony Geary obserwował obrazy na ekranie wyświetlacza.
– Tym sposobem ustalają, gdzie aktualnie jesteśmy, i przekazują tę informację dalej. Czy to coś może przekazywać wiadomości z prędkościami nadświetlnymi?
Cresida wyglądała na mocno sfrustrowaną.
– Nie wiem! Nie wiem nawet, jak to działa, nie mówiąc już o tym, do czego służy. Wiem tylko tyle, że nie powinno tutaj być.
– Żaden z naszych programów kontrolnych ani firewalli nie był w stanie wykryć tych modulacji – wtrącił komandor porucznik. – Były dla nich zbyt, hmm… obce, przepraszam za wyrażenie.
– I nic z nimi nie możemy zrobić? – zapytał Geary. – Mamy pozwolić, żeby coś takiego zainfekowało wszystkie nasze systemy?
Tym razem Cresida uśmiechnęła się paskudnie.
– Nie, sir. Może nie wiem, jak one działają, ale potrafię je zlikwidować.
– Po raz pierwszy słyszę, że wyraża się pani jak rasowy komandos, kapitanie Cresida. Jak je zlikwidujemy?
Cresida wskazała ponownie na ekran.
– Jestem pewna, że zdołamy wytworzyć wzory fal kwantowych posiadające charakterystyki znoszące widoczne modulacje. W efekcie gdy nałożymy je na siebie, dojdzie do usunięcia nadpisanych zakłóceń. Nie musimy wiedzieć, jak działają te wzorce ani w jaki sposób są w stanie powołać do życia tak krótkotrwałe negatywy samych siebie. W chwili gdy zneutralizujemy nadpisane treści do zerowego prawdopodobieństwa, zniknie groźba ich odtworzenia, może poza jakimiś szczątkowymi emisjami, które jednak nie zdołają odtworzyć całości.
Geary skrzywił się, nie potrafił pojąć wszystkiego.
– W jaki sposób mogą pojawić się szczątkowe emisje, skoro neutralizacja sprowadzi je do niemal zerowego prawdopodobieństwa?
– To… specyfika kwantów, sir. Dla nas nie ma większego sensu, ale na ich poziomie to norma.
Komandor porucznik poparł ją.
– Kapitan Cresida zaproponowała stworzenie programu antywirusowego opartego na wzorcach prawdopodobieństwa kwantowego, który potrafi wykrywać modulacje i je usuwać. To zupełnie nowatorska idea, ale jesteśmy w stanie napisać taki program.
– Dziękuję, kapitanie Cresida. Nie przesadzę, jeśli powiem, że cała ludzkość jest dzisiaj pani dłużnikiem. Chciałbym, aby pani wprowadziła w tę sprawę także porucznika Igera. Macie już jakieś pomysły, jak to się dostało do naszych systemów?
Wymienili się spojrzeniami, ale tylko Desjani odpowiedziała.
– Zastanawiałam się nad tym od momentu, w którym kapitan Cresida pokazała mi te modulacje. Podejrzewa pan, że wrota hipernetowe są dziełem Obcych, sir. Nieulękły, podobnie jak wszystkie pozostałe jednostki floty, posiada na pokładzie osobny klucz, który ma własny system operacyjny.
Cresida zrobiła wielkie oczy.
– A one współpracują z systemami nawigacyjnymi okrętów. Pani może mieć rację. Trzeba zajrzeć do kluczy i sprawdzić, co tam znajdziemy.