– W porządku. – Iger podszedł do nich i mamrocząc przeprosiny, przykleił coś za uchem Geary’ego.
– Cóż to takiego?
– Urządzenie komunikacyjne bliskiego zasięgu pracujące na częstotliwościach, które nie zakłócają odczytów aparatury – wyjaśnił Iger. – Dzięki niemu otrzyma pan informacje o wszystkich reakcjach Syndyka na pańskie pytania. Urządzonko jest niewykrywalne, ale jeśli on zna wszystkie techniki przesłuchań, będzie podejrzewał, że ma pan jakiś kontakt z osobą monitorującą tę rozmowę.
Kilka sekund później Geary wszedł do sali przesłuchań i zamknął za sobą właz. DON siedział na jednym z krzeseł znajdujących się na wyposażeniu tego pomieszczenia. Oba były przymocowane na stałe do podłogi. Mężczyzna wstał, gdy Geary podszedł do niego, ale uczynił to niezdarnie, widać było, że się boi.
– Jestem oficerem światów Syndykatu i… – Geary uniósł dłoń w ostrzegawczym geście i DON zamilkł, lecz nadal stał.
– Słyszałem już chyba każdą wersję tego zdania – poinformował schwytanego DONa. – Niewiele się zmieniło w ciągu ostatnich stu lat, jak widzę.
DON słysząc to, wzdrygnął się mimowolnie.
– Domyślam się, że za chwilę usłyszę, iż jest pan tym Johnem Gearym, ale…
– Ale to niczego nie zmieni – przerwał mu Geary. – Wiem, że pana przełożeni już dawno sprawdzili moje dane i przeszedłem ten test pozytywnie. – Usiadł, starając się zachować pełną swobodę, i wskazał przesłuchiwanemu krzesło. DON skorzystał z zaproszenia po chwili, ale nadal się nie rozluźnił. – Czas, abyśmy zaprzestali tych gierek, panie dyrektorze Cafiro. Tych, które kosztowały zarówno Sojusz, jak i Syndykat tak wiele ofiar i surowców utraconych podczas wojny, której nikt nie może wygrać.
– Światy Syndykatu nie ustąpią – oznajmił przesłuchiwany.
– Tak jak i Sojusz. Zakładam, że po stu latach wojny chyba wszyscy już to zrozumieli. Zatem o co w tym chodzi? O co pan walczy, dyrektorze Cafiro?
– O światy Syndykatu – przesłuchiwany spojrzał z niepokojem na Geary’ego.
– Doprawdy? – Geary pochylił się lekko. – To dlaczego robicie to, czego chce obca inteligentna rasa zamieszkująca rubieże waszej przestrzeni?
– Nie ma tam niczego takiego. – DON patrzył na komodora z wyraźnym strachem.
Kłamie – szept porucznika Igera dotarł do ucha Geary’ego, ale komodor i bez tego wiedział, że Syndyk nie powiedział mu prawdy.
– Nie mam zamiaru pokazywać panu wszystkich dowodów, które udało nam się zebrać. Zapewne o części z nich światy Syndykatu nie mają pojęcia. – Niech się DON wystraszy jeszcze bardziej. – Ale my doskonale wiemy, że oni tam są. Wiemy też, że Rada Najwyższa zawarła z nimi układ, na mocy którego zaatakowała Sojusz. A co najlepsze, wiemy, że Obcy wykiwali waszą Egzekutywę i musicie walczyć z nami bez ich wsparcia. – Wszystko, o czym mówił, należało raczej do sfery przypuszczeń niż potwierdzonych faktów, ale tego Geary nie zamierzał uświadamiać DONowi w tej chwili.
Syndyk wpatrywał się w komodora szeroko otwartymi oczami i nie trzeba było aparatury Igera, żeby wiedzieć, kiedy kłamie.
– Nie wiem, o czym pan mówi.
Częściowe kłamstwo, ale zaobserwowaliśmy też szok, kiedy wspomniał pan o wykiwaniu. Mógł o tym nie wiedzieć.
Geary spojrzał na Syndyka z niedowierzaniem i pokręcił głową.
– Wiem, że nazywa się pan Niko Cafiro. Osiągnął pan drugi poziom członkostwa w Egzekutywie. To wysoki stopień… – DON obserwował Geary’ego z niesłabnącym niepokojem, ale nic nie mówił. – Na tyle wysoki, by powierzyć panu stanowisko zastępcy dowódcy floty, którą rozgromiliśmy w tym systemie. – Oczy Syndyka były pełne wściekłości i strachu. – Dzisiaj nasze szanse się powiększyły, dyrektorze Cafiro – oznajmił Geary. – Światy Syndykatu nie mogą przeciwstawić nam przeważających sił. W ciągu ostatnich miesięcy zniszczyliśmy wystarczająco wiele waszych okrętów.
On coś ukrywa – wyszeptał Iger. – Gdy wspomniał pan o liczbie okrętów Syndykatu, wywołał pan istną lawinę reakcji.
Co to miało znaczyć? Syndykom pozostało w okolicznych systemach jeszcze wiele okrętów? Czy może słysząc o tak wielkich stratach Syndyk starał się za wszelką cenę zachować spokój, żeby nie potwierdzić przypuszczeń Geary’ego?
– Zbliżamy się już do przestrzeni Sojuszu – kontynuował Geary. – Jeszcze kilka skoków i dotrzemy do granicznego systemu gwiezdnego. A stamtąd prostą drogą do domu.
Wreszcie udało mu się wywołać jakąś reakcję.
– Wasza flota zostanie zniszczona!
– Nasza flota powróci do domu – odparł spokojnie Geary.
– Wszystkie siły, jakie posiada Syndykat, będą czekały na granicy i powstrzymają was. – Cafiro podtrzymał swoje zdanie, ale w jego głosie nie dało się już wyczuć pewności. – Wasza flota nigdy nie zobaczy przestrzeni Sojuszu.
– Może i tak – zgodził się Geary – ale jak dotąd światy Syndykatu nie odniosły wielu sukcesów. Zresztą wie pan równie dobrze jak ja, że nie muszę doprowadzić całej floty do przestrzeni Sojuszu, żeby zmienić losy tej wojny, wystarczy, że tylko jeden okręt się przedrze. Ten, na którego pokładzie znajduje się klucz hipernetowy do waszej sieci. – Tym razem DON wzdrygnął się wyraźniej. – A wy nie wiecie, który to okręt. Jak więc powstrzymacie go przed wykonaniem skoku do przestrzeni Sojuszu? A kiedy już dotrze do portu przeznaczenia… – Geary zaakcentował te słowa, pochylając się jeszcze bardziej – Sojusz zduplikuje ten klucz i światy Syndykatu będą musiały zniszczyć swoje wrota hipernetowe jedne po drugich, aby wróg nie mógł z nich korzystać. Tym sposobem zyskamy nad wami ogromną przewagę. Wie pan chyba, co dzieje się, gdy wrota są niszczone?
Strzelał w ciemno, ale rozwścieczony Cafiro odwrócił wzrok.
– Chciałem, żeby powiadomiono o tym Effroen.
– Effroen?
– DONa kierującego siłami pozostawionymi na Lakocie. Otrzymała rozkaz powstrzymania was od użycia wrót za wszelką cenę, ale część z nas, ludzi posiadających wiedzę na temat efektów kolapsu wrót na Sancere, była temu przeciwna, obawiając się skutków podobnego działania na Lakocie. Niestety zostaliśmy przegłosowani.
Zdaje się mówić szczerze – zameldował Iger. – Pojawia się kilka odczytów złości, gdy pracują rejony odpowiedzialne za pamięć, najwidoczniej niektóre wspomnienia wywołują jego wściekłość.
– Pańscy przełożeni byli gotowi na wiele ryzykownych zagrań – powiedział Geary. – Nawet bardzo ryzykownych, takich jak wciągnięcie naszej floty w głąb waszego terytorium.
– To… to nie był mój pomysł.
– Chodzi o zasadzkę w Systemie Centralnym? Czy o podstawienie podwójnego agenta, który wciągnął naszą flotę w tę pułapkę?
– Nigdy nie podjąłbym podobnego ryzyka.
Geary pokręcił głową.
– Przecież to było pewne zwycięstwo. I prawie wam się udało, gdyby nie jeden szczegół.
– To przez pana! – krzyknął Cafiro z twarzą poczerwieniałą ze wściekłości. – Gdyby pan się nie pojawił… – Zamilkł raptownie, a czerwień szybko odpłynęła z jego twarzy, ustępując trupiej bladości strachu.
– Tak – zgodził się Geary. – Pojawiłem się. – Syndyk nerwowo przełknął ślinę i wytrzeszczył oczy. – Niech się pan nad tym zastanowi. Ktoś, jeśli tym słowem można określić przedstawicieli obcej nam rasy, namawia światy Syndykatu do wypowiedzenia nam wojny. Wasza Egzekutywa wchodzi w to i daje ciała, do czego nie chce się przyznać. Teraz Sojusz pozbawi was wszystkich wrót hipernetowych, ponieważ Egzekutywa nawaliła na całego po raz kolejny. Rozpoczęli tę wojnę i teraz ją przegrywają. A pan chce być lojalny wobec nich, kiedy rozmawiamy o zminimalizowaniu strat?