Cafiro dokładnie przemyślał słowa Geary’ego. Gdy odpowiadał, jego oczy wyglądały zupełnie inaczej,.
– Pan… negocjuje?
– Proponuję panu rozważenie alternatyw.
– Dla dobra światów Syndykatu.
– Zgadza się. – Geary skinął głową, zachowując spokój.
– Chce pan zakończenia wojny? – prowokował DON.
– Pan i ja wiemy, że ludzkość stanęła przed wspólnym wrogiem. Może nadszedł już moment, w którym powinniśmy przestać się zabijać na życzenie podstępnej obcej rasy.
Znów przemyślenia. Cafiro unikał wzroku Geary’ego przez kilkanaście sekund.
– Skąd mamy wiedzieć, że dotrzyma pan słowa?
– Znajdzie pan na to dowody w każdym układzie planetarnym, przez który leciała nasza flota po opuszczeniu Systemu Centralnego. Proszę nie udawać, że pan o tym nie słyszał.
DON Cafiro złożył mocno dłonie i przycisnął palce do ust, myśląc intensywnie.
– To za mało. Jak na tę chwilę. Powiem panu szczerze: dopóki istnieje choćby cień szansy na powstrzymanie pana, nikt nie przeciwstawi się obecnym członkom Egzekutywy.
Mówi prawdę, podszepnął zdumiony porucznik Iger.
– A jeśli flota dotrze do przestrzeni Sojuszu?
DON zmierzył wzrokiem Geary’ego.
– Wtedy porażka będzie ogromna, a jej koszty niewyobrażalne. Ale nawet w takiej sytuacji obecny skład Egzekutywy nie będzie skłonny do negocjacji. Nie zgodzą się na to, bo wina spadłaby wyłącznie na nich.
Geary skinął głową, pamiętał, że Rione powiedziała mu dokładnie to samo.
– Ale – dodał DON z zaciętą twarzą – w takim wypadku większość światów Syndykatu nie będzie ryzykowała swojego istnienia dla dalszego wspierania Egzekutywy winnej takich błędów.
Zapytaj go, czy to oznacza bunt czy obsadzenie Egzekutywy nowymi członkami – ponagliła Rione.
Geary skinął głową, jakby w odpowiedzi na słowa Cafiro, ale naprawdę skierował ten gest do Wiktorii.
– Twierdzi pan, że będziemy mieli do czynienia z rewoltą czy raczej z obsadzeniem Egzekutywy przez nowych ludzi?
– Nie mam pojęcia. – Oczy DONa znów się zwęziły.
Kłamie – podpowiedział Iger.
– Przypuśćmy, że chodzi o nowych członków Egzekutywy – naciskał Geary. – Czy oni będą bardziej skłonni do negocjowania warunków zakończenia tej wojny?
– W takiej sytuacji? Z pewnością. Ale wszystko będzie zależało od warunków.
Prawda – potwierdził Iger.
– Będą współpracować z nami przeciw Obcym i przestaną wreszcie udawać, że oni nie istnieją?
– Tak, ja… – Cafiro znów oblał się rumieńcem, tym razem był zły sam na siebie za to, że przyznał w końcu, iż wie o obcej rasie.
– Obaj znamy prawdę – powiedział Geary – i chcemy tego samego. Końca tej bezsensownej wojny i zjednoczonego frontu skierowanego przeciw zagrożeniu, jakie zawisło nad ludzkością. To powinny być podstawy naszej przyszłej współpracy.
DON skinął głową, tylko jeden raz.
Mów o korzyściach, jakie on odniesie – zażądała Rione – nie wspominaj o interesie ludzkości, nawet nie o światach Syndykatu, ale o tym, co on osobiście zyska. Nie został przecież DONem Syndykatu dlatego, że jest altruistą.
Rione miała rację. Geary zmusił się do uśmiechu.
– Mówiąc o współpracy, miałem oczywiście na myśli kogoś, kogo znam. Kogoś, kto rozumie sytuację.
Ośrodki mózgowe odpowiedzialne za korzyści właśnie się rozjarzyły – zameldował Iger.
Cafiro znów skinął głową, tym razem bardziej przyjaźnie.
– Jak pan powiedział, powinniśmy przemyśleć obopólne korzyści z tego płynące.
– Oczywiście – odparł Geary obojętnie, choć miał ochotę plunąć DONowi w twarz. Dlaczego Rione nie chciała załatwić tego osobiście? No tak, ją Syndyk mógł potraktować jak pozostałych przywódców Sojuszu, przecież pokłady nienawiści i nieufności narastały przez całe dziesięciolecia wojny. On, będąc outsiderem nawet teraz, miał zupełnie inny status. Ale nie znał odpowiednich formułek, a Rione nie kwapiła się z podpowiedziami, może sądziła, że sam dobrze wie, co ma mówić. Może i wiedział. Geary przywołał wspomnienie przełożonego, pod którym miał nieszczęście służyć przez kilka lat, człowieka, który nieomal spowodował jego wystąpienie z floty swoim politykierstwem i wiecznym manipulowaniem ludźmi. Wciąż pamiętał wiele powiedzeń stosowanych przez tego człowieka.
– Sojusz potrzebuje właściwych ludzi do współpracy – oświadczył, kładąc nacisk na słowo „właściwych”.
Cafiro o mało się nie roześmiał, a w jego oczach pojawił się zapał.
– Tak, znam ludzi, którzy mogą współpracować ze mną. Z nami. – Teraz Syndyk obdarzył Geary’ego wymuszonym uśmiechem. – Ale jako więzień niewiele zdziałam w tej sprawie.
– Widzę, że się zrozumieliśmy. – Geary uzyskał więcej, niż chciał. DON Syndykatu okazał się ambitny i pazerny na władzę, inny przecież nie zostałby drugim po Bogu w takiej flocie. Dlatego zareagował tak, a nie inaczej na propozycję złożoną przez Geary’ego. Inni DONowie, którzy mniej uwagi skupiali na sobie i bardziej dbali o wspólne dobro – jak na przykład zarządzająca systemem Cavalos – bardziej nadawaliby się do tego rodzaju układów. Ale Geary musiał wykorzystać człowieka, którego ofiarował mu los.
Nawet jeśli była to osoba godna pogardy. Taka, która negocjowała swoje uwolnienie, nie zajmując się nawet przez moment losem pozostałych jeńców schwytanych po rozgromieniu floty. Geary z wielkim wysiłkiem opanował chęć zaciśnięcia obu dłoni na szyi Syndyka, by wzorem Desjani dusić go, aż oczy wyszłyby mu na wierzch. Zamiast tego przemówił z obojętnym wyrazem twarzy:
– Uważam, że pańskie uwolnienie przyniesie wszystkim wiele korzyści. – Chyba że wezwę tutaj wcześniej Desjani, byśmy mogli cię udusić wspólnie, pomyślał. Na koniec wspomniał o pozostałych Syndykach pozostających w rękach floty Sojuszu. – Pan jest naszym jedynym jeńcem. Część kapsuł ewakuacyjnych wystrzelonych z waszych okrętów wygląda na uszkodzone, ale według nas powinny dotrzeć do stref bezpieczeństwa.
– Ach… Oczywiście. – Cafiro zgodził się po krótkim wahaniu.
– Światy Syndykatu dostaną od nas wiadomość, dyrektorze Cafiro. Jak tylko nasza flota powróci do domu. – Geary wstał, kończąc tę rozmowę, i opuścił salę przesłuchań.
– Jest zdenerwowany – zameldował porucznik Iger, gdy komodor dołączył do pozostałych. – Chyba zastanawia się, czy naprawdę go uwolnimy.
– Czy on narobi problemów Syndykom, jeśli go wypuścimy? – Geary zadał to pytanie Rione i Igerowi, a oni oboje skinęli zgodnie głowami. – Zatem proszę go usunąć z pokładu tej jednostki, poruczniku Iger.
– Tak jest, sir. Wróci do swojej kapsuły ewakuacyjnej i zostanie wystrzelony w przestrzeń w ciągu pół godziny.
Geary wyprowadził Desjani i Rione z sekcji wywiadu.
– Wolałbym raczej układać się z Obcymi – powiedział, nie mając pewności, do jakiego stopnia żartuje.
– Niewykluczone, że i do tego dojdzie – odparła całkiem serio Rione. – Jeśli nasze domysły są słuszne, Obcy podjęli działania ofensywne przeciw Sojuszowi, ponieważ mieli do czynienia z władzami Syndykatu. Być może chcą tylko, aby pozostawiono ich w spokoju, albo usiłują zabezpieczyć się przed nami. Usunie pan zagrożenie ze strony ludzkości, a Obcy będą mogli zająć się ogromnymi przestrzeniami dostępnymi po pozostałych stronach ich granic.
– O ile za tamtymi granicami nie ma kolejnych Obcych – powiedziała Desjani niby do siebie, spoglądając w głąb korytarza.
Geary zmarszczył brwi i nagle poczuł ukłucie strachu.