– Taniu…
– Tak? – zapytała, chociaż nie był pewien, czy wiedziała, czego nie zdołał powiedzieć, czy wręcz przeciwnie, starała się uniknąć tych słów. – Zbyt wiele odpowiedzialności jak na jednego człowieka. Ale pan to zakończy, sir – dodała ciepło. – Pan zakończy tę wojnę, uratuje naszą flotę i cały Sojusz.
Każde z jej słów było kolejnym gwoździem do jego trumny.
– Na miłość moich przodków, proszę oszczędzić mi takich przemówień.
– To nie przemówienie – zaprotestowała Desjani.
– Niestety tak! To tylko marzenia na temat tego, kim jestem i czego mogę dokonać!
– Nie. To prawda. Proszę zobaczyć, czego pan już dokonał! – Desjani wskazała palcem na ekran wyświetlacza. – Pan może powstrzymać to szaleństwo. Wiem, że wybrańcowi żywego światła gwiazd musi być ciężko, ale pan zdoła tego dokonać!
– Nie zdaje pani sobie sprawy, co czuje człowiek, od którego oczekuje się takich rzeczy!
– Widzę, jak to się na panu odbija, ale wierzę, że da pan radę. W innym wypadku nie zostałby pan wybrany.
– Może ktoś tam popełnił jednak błąd! – Geary nieomal krzyczał. – Może nie jestem w stanie ocalić w pojedynkę całego cholernego wszechświata!
– Nie jest pan sam! – Desjani także się zdenerwowała, na jej twarzy, gdy patrzyła na Geary’ego, mieszały się nadzieja, strach i coś jeszcze, coś znacznie bardziej złożonego.
– Ale tak się czuję! – Komodor machnął gniewnie ręką w stronę wyświetlacza, który znajdował się teraz za jego plecami.
– Wszyscy ci polegli oraz ludzie, którzy oczekują, że uratuję wszechświat. Kto może dokonać podobnej rzeczy? Ja na pewno nie! – Czy kiedykolwiek wypowiedział te ostatnie cztery słowa do kogoś, czy jedynie kołatały się przez cały czas w jego umyśle, od czasu gdy zmuszono go do przejęcia dowództwa nad flotą?
– Czego jeszcze oczekuje pan ode mnie? – zapytała zdesperowana Desjani. – Wiem, że pomocy. Proszę tylko powiedzieć jak, a pomogę. Zrobię dla pana wszystko. – Zbladła, gdy ostatnie zdanie wyśliznęło się z jej ust, i stała wystraszona, wpatrując się w twarz Geary’ego.
Kiedy to zobaczył, opuściła go cała złość. Coś, co do tej pory pozostawało poza jego polem widzenia, teraz stało się całkiem jasne.
– Wszystko?
– Ja nie… – Przełknęła nerwowo ślinę i odpowiedziała z wymuszonym spokojem:
– Nie mam już honoru. Wiem.
– Przestań, Taniu. Nie szafuj tak łatwo honorem.
– Kobieta honoru nie może czuć czegoś takiego wobec swojego dowódcy! Nie może o tym mówić! Nie może wyrazić chęci… – nagle zabrakło jej słów, więc znów wbiła wystraszone oczy w Geary’ego.
Mógł ją mieć, wystarczyło wyciągnąć rękę. Tutaj i teraz. Geary opuścił wzrok na swoje dłonie, myśląc o cenie, jaką tak wielu musiało zapłacić. Wykorzystywał Wiktorię, kiedy tylko mu się oddawała, podobnie jak i ona jego wykorzystywała. Ale nie mógł tego zrobić Tani. Nawet mając świadomość, że zarówno ona, jak i większość marynarzy tej floty nie mieliby mu za złe, usprawiedliwiając ten czyn potrzebą bohatera przybyłego z przeszłości. Po prostu nie potrafił jej tego zrobić. Nawet myśl o tym odrzucała go. I właśnie to sprawiało, że wiedział, iż jego uczucie do niej jest prawdziwe, że nie znajdzie innej bezpiecznej przystani, gdy fale sztormu odpowiedzialności zrobią się zbyt wysokie. – Nie odbiorę pani honoru – wyszeptał.
– Już pan to zrobił – odparła Desjani zdławionym głosem.
– Nie. Nie wezmę niczego, jeśli nie ofiaruje mi pani tego sama.
– Już dałam. Przysięgam, że nie chciałam, przysięgam, że próbowałam walczyć, ale stało się.
Geary podniósł wzrok i ujrzał jej rozpacz.
– Możemy oboje przeżyć i dotrzemy do przestrzeni Sojuszu, ale możemy także zginąć. Ale jeśli przeżyjemy…
Desjani skinęła głową.
– Zrezygnuję ze stanowiska. To wprawdzie nie przywróci mi honoru ani nie oczyści pańskiego, ale…
– Zrezygnuje pani ze stanowiska? Taniu, przecież bycie oficerem floty to twoje marzenie! Kochasz tę robotę! Nie pozwolę ci obciążyć mojego sumienia!
– Każdy oficer, który nie może wykonywać swoich obowiązków zgodnie z regulaminem floty, powinien… – zaczęła mówić Desjani, a jej twarz znów stężała.
– To ja zrezygnuję – przerwał jej Geary. – Jak tylko dotrzemy do domu. Nigdy nie chciałem tej odpowiedzialności, a kiedy doprowadzę flotę do przestrzeni Sojuszu, nikt nie będzie miał prawa wymagać ode mnie czegoś więcej. A skoro nie będę już oficerem floty, nikt nie będzie mógł podważać pani honoru i…
– Nie! – Teraz Desjani wyglądała na potwornie przerażoną. – Nie może pan! Ma pan misję do wykonania!
– Ja się o nią nie prosiłem…
– Została panu nadana! Dlatego, że żywe światło gwiazd wiedziało, iż pan może jej podołać. – Cofnęła się, kręcąc głową. – Nie mogę pozwolić, by moje uczucia zmusiły pana do takiego kroku. Los zbyt wielu ludzi jest od pana zależny. Jeśli przeze mnie zejdzie pan z tej drogi, oni mnie przeklną i będą mieli rację. Nie może pan tego zrobić. Proszę powiedzieć, że nie to miał pan na myśli. – Geary spoglądał na nią w milczeniu. – Proszę powiedzieć! Jeśli pan tego nie powie, przysięgam, że doprowadzę ten okręt do przestrzeni Sojuszu, a potem uczynię wszystko, by dzieliła nas cała przestrzeń, jaką poznał człowiek! – Komodor wciąż zbierał słowa, a Desjani cofnęła się o kolejny krok. – Jeśli uzna pan, że należy pozbyć się pokusy, jaką oferuję, z pokładu tego okrętu, odejdę z przyjemnością. Zrobię co trzeba.
Wreszcie zdołał wydobyć z siebie głos.
– Nie. Proszę. Jest pani dowódcą Nieulękłego. Ten okręt należy do pani. Obiecuję… Obiecuję, że nie złożę rezygnacji, dopóki ta wojna się nie skończy. – Słowa parzyły jego usta niczym kwas, ale musiał wypowiedzieć to, czego spodziewali się po nim wszyscy, a czego nie chciał za nic zaakceptować.
– Nie mnie powinien pan przyrzekać – odparła Desjani, na jej twarz i do głosu powracał spokój.
– A jednak – nalegał. – Do tej pory unikałem tej deklaracji, ponieważ cholernie się jej bałem. Ale myśl, że mogę pani już nigdy nie zobaczyć, wystraszyła mnie znacznie bardziej. Gratuluję.
– Ja… ja nie…
– Nie, skąd. Pani nigdy nie próbowała mną manipulować dla swoich celów. – W przeciwieństwie do Wiktorii, uświadomił sobie nagle. – Dokonałem wyboru. Będę wykonywał tę misję. Do momentu, kiedy pani nie złoży rezygnacji. Potrzebuję pani, jeśli mam mieć szansę na wykonanie tego zadania. A kiedy misja zostanie wypełniona, kiedy przestanę być dowódcą tej floty, wtedy usłyszy pani słowa, które chciałbym wypowiedzieć już teraz.
Desjani skinęła głową.
– Dziękuje, kapitanie Geary. Wiedziałam, że zrobi pan, co trzeba.
– Za to ja nie bardzo wiem, co zrobić teraz…
Ku jego zdziwieniu roześmiała się.
– Gdybyśmy mogli teraz robić, co chcemy, bylibyśmy zupełnie innymi ludźmi. Ale chociaż naprawdę mi z tym ciężko, pozostanę tutaj, zamiast podejść do pana bliżej. Znacznie bliżej. Nie. Ma pan mój honor. Ja mam pańską obietnicę. Jeśli mój honor da panu siłę do wykonania tego zadania, poświęcę go z ochotą.
– Teraz uważa pani, że taka jest cena uratowania mojej misji? – zapytał Geary.
Desjani potwierdziła ruchem głowy, ale uśmiech zniknął z jej ust.
– Najcenniejszą rzeczą, jaką posiadam, jest mój honor. Jaką posiadałam. Wiem, że nie użyje go pan przeciw mnie, wiem też, że w pana rękach jest bezpieczny. Ale były takie momenty w moim życiu, kiedy wydawało mi się, że tylko on mi pozostał. Dlatego oddaję go z żalem.