– Zatem obiecuję, że pani honor pozostanie bezpieczny do momentu, w którym będę mógł go pani zwrócić.
– Ale… ja go straciłam. Wstyd mi za to, ale… już go nie mam.
Teraz Geary zaprzeczył ruchem głowy.
– Ja chcę go pani zwrócić, a pani chce, żebym go bezpiecznie przechował. Istnieje sposób na załatwienie obu tych spraw.
– Jak to możliwe, żeby… – Wydawała się przerażona, na moment odwróciła wzrok, a potem skupiła go ponownie na Gearym. – Ma pan na myśli to?
– Nie mogę po prostu wstać i powiedzieć, co do pani czuję, tak samo jak pani nie może tego zrobić, dopóki wojna się nie skończy, a ja nie przestanę piastować stanowiska dowódcy tej floty, ale przysięgam na honor moich przodków, że właśnie to mam na myśli.
Desjani mrugnęła, przełknęła raz jeszcze ślinę, a potem spojrzała surowo na Geary’ego.
– Powinien pan o czymś wiedzieć, kapitanie Geary. Teraz jest pan moim dowódcą i muszę na pana poczekać. Ma pan boską misję do wypełnienia i dopóki jej pan nie wypełni, podążę na pana rozkaz do samego piekła. Ale kiedy zrobimy co trzeba i ta wojna się skończy, pewien mężczyzna odda mi honor i siebie. Nie jakiś tam zwykły mężczyzna, ale ten jeden, jedyny, tylko że tam, w moim domu, moim życiu nie będę już niczyją podwładną. Ten mężczyzna będzie moim partnerem, kimś równym mi, stojącym obok mnie na dobre i złe. I musi się pan na to zgodzić, jeśli chce pan kiedykolwiek dzielić życie z Tanią Desjani.
Geary skinął głową.
– Każdy mężczyzna, który zna Tanie Desjani, z radością przystanie na te warunki i nigdy ich nie złamie.
Spojrzała na niego i uśmiechnęła się.
– Nie jest łatwo i obawiam się, że będzie jeszcze trudniej, kiedy to wszystko się skończy. Ale kiedy nadejdzie ten dzień, w którym zakończy pan swoją misję, odbiorę od pana mój honor ze wszystkimi tego czynu konsekwencjami.
Pozostało mu jedynie doprowadzić tę flotę do przestrzeni Sojuszu i wygrać wojnę, która nie mogła znaleźć rozstrzygnięcia od stu lat. No ale przecież nigdy też nie przypuszczał, że uda mu się zajść aż tak daleko, zrobić to wszystko, czego już dokonał… Gdyby jednak udało mu się zakończyć tę wojnę, ten przelew krwi…
Ale teraz – po raz pierwszy od momentu, w którym wybudzono go z hibernacji – wiedział, że czeka na niego coś więcej niż tylko obowiązki. Krążyli już wokół tego tematu wcześniej i zapewne niestety nie poruszą go tak bezpośrednio, dopóki ta wojna się nie skończy, ale oboje wiedzieli, co do siebie czują i co sobie obiecali.
– W takim razie, kapitanie Desjani, spójrzmy na holomapę sektora i ustalmy następny ruch na naszej drodze do domu. Mamy flotę do ocalenia i wojnę do zakończenia.