Выбрать главу

— Dlaczego tak sądzisz?

Nie mogłem nie powstrzymać się przed myślą o Nicolasie.

— Z tych samych powodów ludzie mówią o reinkarnacji. Są tacy, którzy twierdzą, że pamiętają swoje inne życie. Przychodzą do nas jako śmiertelni, twierdząc, że wiedzą wszystko o nas, że byli jednymi z nas; proszą jednocześnie o Mroczny Dar. Pandora była jedną z nich. Wiedziała bardzo dużo i nie było wytłumaczenia, skąd to wszystko znała, chyba że wyobraziłaby sobie albo odczytała, sama nawet o tym nie wiedząc, z mojej duszy. To jest rzeczywiście możliwe, że są oni ludźmi, którzy mają zdolność słyszenia pozwalającego im odebrać nasze myśli. Wróćmy jednak do innych nieśmiertelnych. Nie jest ich tak wielu. Gdyby byli wampirami, to z pewnością tymi nielicznymi, którzy uniknęli zniszczenia. Tak więc ci inni prawdopodobnie nie mają odpowiedniej siły, aby powrócić. Albo nie chcą tego. Kto to może wiedzieć. Pandora była przekonana, że umarła, kiedy wystawiono na słońce Ojca i Matkę.

— Dobry Boże, rodzą się znowu jako śmiertelni ludzie i chcą na powrót zostać wampirami?

Mariusz uśmiechnął się.

— Jesteś młody, Lestat. Zastanów się, jak bardzo zaprzeczasz sam sobie. Jak mógłbyś żyć na nowo jako śmiertelny? Pomyśl o tym, kiedy twój wzrok spocznie na twoim śmiertelnym ojcu.

W milczeniu przyznałem mu rację. Tego, co uczyniłem ze śmiertelności w mojej wyobraźni, nie chciałem tak naprawdę porzucić. Chciałem nadal rozpaczać i rozpamiętywać utratę mojej ludzkiej śmiertelności. Wiedziałem też, że moja miłość do śmiertelnych była nierozerwalnie złączona z brakiem obawy i strachu przed nimi.

Mariusz odwrócił wzrok i jeszcze raz oderwał myśli od naszej rozmowy. Doskonałe uosobienie zasłuchania. Po chwili jednak jego twarz z powrotem przybrała wyraz pełen uwagi i zainteresowania.

— Lestat, przed nami jeszcze dwie, trzy wspólne noce — powiedział ze smutkiem w głosie.

— Mariusz — szepnąłem.

Przygryzłem wargi, by powstrzymać się przed wypowiedzeniem słów, które cisnęły mi się na usta. Jedynym moim pocieszeniem był wyraz jego twarzy. Wydawało się teraz, że przybrała zupełnie ludzkie rysy.

— Nawet nie wiesz, jak bardzo chcę, żebyś został tutaj — powiedział. — Życie jednak czeka na ciebie tam, na zewnątrz, nie tutaj. Kiedy spotkamy się ponownie, opowiem ci więcej, ale to, czego dowiedziałeś się tutaj, wystarczy ci na teraz. Musisz pojechać do Luizjany, zobaczyć się ze swoim ojcem i towarzyszyć mu do końca jego dni, nauczyć się z tego doświadczenia tyle, ile tylko będziesz mógł. Widziałem już legiony całe śmiertelnych starzejących się i umierających. Ty nie widziałeś jeszcze nikogo. Wierz mi jednak, mój młody przyjacielu, że bardzo chcę, być został ze mną. Nawet nie wiesz, jak bardzo. Obiecuję, że cię odnajdę, kiedy nadejdzie właściwy czas.

— Dlaczego nie mogę po prostu wrócić do ciebie? Dlaczego musisz opuścić to miejsce?

— Już pora — odpowiedział. — Zbyt długo już panowałem nad tym ludźmi. Już wzbudzam podejrzenia, a poza tym Europejczycy zaczynają coraz częściej docierać na te wody. Zanim tu przybyłem, też ukrywałem się w spalonym mieście Pompeje u stóp Wezuwiusza, a śmiertelni, którzy zaczęli się tam kręcić i przekopywać ruiny, zmusili mnie do poszukania sobie nowej kryjówki. Teraz znowu czeka mnie to samo. Muszę znaleźć sobie nową kryjówkę, coś jeszcze bardziej oddalonego od cywilizacji. Prawdę mówiąc, nigdy nie przywiózłbym cię tutaj, gdybym nie planował rychłej przeprowadzki.

— Dlaczego?

— Nie mogę pozwolić sobie na to, byś ty czy ktokolwiek inny znał miejsce schronienia Tych Których Trzeba Ukrywać. To zresztą prowadzi nas do jeszcze jednej ważnej sprawy: obietnicy, którą muszę odebrać od ciebie.

— Czego żądasz? — zapytałem. — Cóż mógłbyś chcieć, co ja mógłbym dać?

— Po prostu: Nigdy nie wolno ci powtórzyć innym tego, co ci tu powiedziałem. Nigdy nie mów o Tych Których Trzeba Ukrywać. Nigdy nie opowiadaj legend o starych bogach. Nigdy nie mów innym, że mnie widziałeś.

Przytaknąłem w powadze. Oczekiwałem tego, ale już teraz wiedziałem, że będzie to dla mnie bardzo trudne.

— Jeśli opowiesz choćby część — dodał — inni będą chcieli wiedzieć wszystko to, co ty wiesz, a z każdym następnym opowiadaniem o Tych Których Trzeba Ukrywać zwiększamy tylko niebezpieczeństwo ich odkrycia.

— Tak — powiedziałem. — Ale legendy, nasze pochodzenie… Co z dziećmi, które stworzę? Czy mogę im powiedzieć?

— Nie. Jak ci powiedziałem — opowiesz część, a skończysz na całości. Poza tym, jeśli ci, których stworzysz, będą dziećmi boga chrześcijańskiego, jeśli będą już zatrute, jak Nicolas, chrześcijańskim pojęciem Grzechu Pierworodnego i winy, to starożytne podania doprowadzą ich tylko do obłąkania i rozczarowania. Dla nich będą to straszne i przerażające legendy, nie do przyjęcia przez ich chrześcijańskie dusze, bo nie wierzą w pogańskich bogów. Trzeba być przygotowanym na ich pytania bez względu na to, jak mogą być naiwne. Słuchaj ich pytań i mów im to, co musisz, aby sprawić, by byli z nich zadowoleni. Jeśli stwierdzisz, że nie potrafisz kłamać, nic im wtedy nie mów. Spróbuj uczynić ich silnymi. Pamiętaj jednak o moich słowach. Stare legendy należą do mnie i tylko ja mogę je opowiadać.

— Co mi zrobisz, jeśli mimo wszystko je opowiem? — zapytałem.

Zaskoczyło go to. Stracił panowanie na dobrą sekundę, ale zaraz roześmiał się.

— Jesteś najbardziej przeklętym stworzeniem, Lestat — wybąkał. — Chodzi o to, że mogę zrobić z tobą absolutnie wszystko, co tylko przyjdzie mi do głowy. Z pewnością wiesz o tym dobrze. Mógłbym zdruzgotać cię stopą, tak jak Akasza zrobiła ze Starszym. Mógłbym podpalić cię samą wolą mojej myśli. Nie chcę jednak wypowiadać takich gróźb. Chcę, żebyś wrócił do mnie. Nie chcę również, by tajemnice te stały się znane. Nie chcę, aby banda nieśmiertelnych znowu napadła na mnie, tak jak to było w Wenecji. Chcę pozostać nie znany dla naszego gatunku. Nie wolno ci więc nigdy — rozmyślnie czy przypadkowo — wysyłać kogokolwiek w poszukiwaniu Tych Których Trzeba Ukrywać czy też Mariusza. Nigdy nie wypowiesz mojego imienia w obecności innych.

— Rozumiem — powiedziałem.

— Naprawdę? — zapytał. — Czy, mimo wszystko, muszę ci przedstawić groźby? Czy muszę ostrzec cię, że moja zemsta może być straszna, a kara, jaką bym ci wymierzył, dosięgłaby także i tych, którym zdradziłeś owe tajemnice? Lestat, zniszczyłem innych naszego gatunku, tych, którzy szukali mnie i przyszli do mnie. Zniszczyłem ich po prostu dlatego, że znali stare legendy i imię Mariusza, że nigdy nie zrezygnowaliby z poszukiwań.

— Daj już spokój. Nie mogę tego znieść — wymamrotałem pod nosem. — Nigdy nie powiem nikomu, nigdy, przysięgam. Obawiam się jednak tego, co może nastąpić, gdy inni odczytają to w moich myślach, w naturalny sposób. Boję się, że mogą odczytać obrazy prosto z mojej głowy. Armand mógłby na pewno.

— Możesz ukryć te obrazy. Przykryć je po prostu innymi, wywoływanymi tylko po to, aby spowodować zamieszanie. Możesz zamknąć swoje myśli przed innymi. Tę zdolność już posiadłeś. Skończmy już jednak z tymi groźbami i upomnieniami. Pamiętaj, że cię kocham.

Przez chwilę nie odpowiadałem. Myślami wybiegałem już do przodu, ku wszelkiego rodzaju zakazanym możliwościom. Wreszcie wyraziłem to słowami: