Выбрать главу

CHCESZ DOWIEDZIEĆ SIĘ CZEGOŚ O BUDOWNICZYCH DYSKU. CHCESZ WIEDZIEĆ, DLACZEGO GO STWORZONO. MOŻEMY CI POWIEDZIEĆ, ALE TO NASZA JEDYNA KARTA PRZETARGOWA W GRZE O NASZE DZIECI. ISTNIEJE MOŻLIWOŚĆ, ŻE WYJEDZIESZ I POWRÓCISZ, BY ZŁUPIĆ DYSK, TAK JAK TO ZAMIERZAŁ ZROBIĆ JALO. NIE MOŻEMY CIĘ POWSTRZYMAĆ. JEDNAK ZDAJEMY SOBIE SPRAWĘ, ŻE NAJBARDZIEJ POŻĄDASZ WIEDZY. DAMY CI JĄ, A TY ZBUDUJESZ NOWY ŚWIAT DLA NASZYCH DZIECI.

Już przedtem rozważała ten problem. Oznaczał on budowę gwiazdy typu G w odległości kilku minut świetlnych od dysku, chyba że dałoby się jakąś przyciągnąć.

— Potrzebowalibyśmy dostępu do techniki tego świata — stwierdziła. — Teleportacja, teorie pól siłowych, mnóstwo rzeczy.

OCZYWIŚCIE DOSTANIECIE WSZYSTKO.

— No to będziecie mieli swój nowy świat. Jeśli Kompania tego nie zrobi, z tym wszystkim tutaj mogę stworzyć swoją własną. Znam jednego początkującego operatora… Tak, zrobię to.

W TAKIM RAZIE UMOWA STOI.

— Tak po prostu? Nie potrzebujecie żadnego… No cóż, przypuszczam, że nie jestem w stanie dać wam żadnego poręczenia — stwierdziła, sama zaskoczona.

OBSERWOWALIŚMY CIĘ. WEDŁUG NASZYCH OBLICZEŃ, MAMY 99.87 PROCENT SZANSY, ŻE DOTRZYMASZ UMOWY. WŁÓŻ HEŁM.

Spojrzała w górę, na miękką poduszkę na krawędzi.

MY UFAMY TOBIE. TY ZAUFAJ NAM. POŁĄCZYSZ SIĘ Z PEWNYMI OBWODAMI ZAPROJEKTOWANYMI WŁAŚNIE NA TAKĄ SYTUACJĘ. OTRZYMASZ NIE INFORMACJĘ A WIEDZĘ, KTÓREJ NIE ZDOBĘDZIESZ NIGDZIE W CAŁYM WSZECHŚWIECIE.

— Celem życia jest odkrywanie — odparła niepewnie.

TAK. KTÓŻ ZLEKCEWAŻYŁBY WIEDZĘ?

Westchnęła, wyciągnęła dłoń, zrobiła wdech i nałożyła.

* * *

Roboty na środku pomieszczenia były bardzo zajęte. Jeden toczył się ku półkolistemu pulpitowi, ciągnąc jakiś kabel, reszta uwijała się wokół dziwnie pogiętego, błyszczącego kawałka prętu. Kiedy Kin spojrzała na niego, rozbolały ją oczy. Był poskręcany w sposób, jakiego normalna materia nie wytrzymałaby. Znaczyło to, że patrzy w serce matrycy sterującej.

Czuła zadowolenie. Nachodziły ją straszliwe myśli, co by było, gdyby nie potrafili tego skonstruować.

Roboty zbudowały również odpowiedni fotel dla pilota przed sterami. Teraz siedział w nim Marco i klął na czym świat stoi.

— To będzie jak szukanie dziury we mgle — stwierdził. — Mam nadzieję, że twoi metalowi przyjaciele zbudowali dobre silniki.

— Dziura pokaże się na ekranie — powiedziała Srebrna.

— Jasne, ale będziemy lecieć cholernie szybko. Kin, jesteś pewna, że wszystko jest wyliczone?

Uśmiechnęła się.

— Łącznie z momentem obrotowym dysku i rotacją sklepienia niebios. Nie sądzisz chyba, że maszyny zdolne do zarządzania tym światem przez siedemdziesiąt tysięcy lat nie potrafią…

— …przewlec nitki przez ucho igielne oddalone o szesnaście tysięcy kilometrów, zrzucając ją z wodospadu? Nie. Chcę wypróbować silniki.

— Będziesz mógł.

Uderzenia skrzydeł roca przetaczały się z łopotem przez noc, kiedy krążył ponad ciemną wodą. Wreszcie puścił statek i zaczął zmagać się z grawitacją, muskając fale końcami skrzydeł.

Przez chwilę spadali wolno, po czym rozległ się głośny plusk, gdy kadłub uderzył w powierzchnię wody. Zakołysał się jak bańka i powoli zakręcił.

Ptaszysko wzleciało w niebo, waląc głośno skrzydłami, i odleciało ku swej ukrytej dolinie. Kin mogła się wreszcie rozluźnić. Usłyszała nowy dźwięk. Miękkie buczenie silników. I wodospad.

* * *

Czekała. Miękka wyściółka hełmu naciskała jej zamknięte oczy. Nic.

Nagle przypomniała sobie. Przyszło to jak szok, ale zaraz uspokoiło się, kiedy przejęła kontrolę nad ciałem. Jak mogła zapomnieć? Przypomniała sobie również i to. Czy można się uczyć nie zapominając?

Poczuła Kin gdzieś we własnym umyśle, niczym maleńką probówkę smaków, struktur, zmysłów i doświadczeń. Dookoła wyczuwała obecność dysku i wiedziała, że jest on w niebezpieczeństwie. Byłoby zbyt łatwo zatracić się w prostej, radosnej przyjemności, więc zwróciła swe myśli ku komputerom.

Dobrze zrobiłeś.

TAKIE BYŁO MOJE ZADANIE.

Pozwolę, by Kin Arad zachowała swe wspomnienia. Przecież ona i tak jest Mną. Obudzi się wiedząc o Nas pewne rzeczy. I będzie znała prawdę o dysku.

TAK.

Sięgnęła ku umysłowi wewnątrz Niej i dokonała pewnych poprawek. Następnie zadowolona pozwoliła Sobie zapomnieć…

Pamiętała. Wspomnienia tkwiły tam zimne, twarde, realne jak lodowate drzazgi wbite w jaźń. Przywołała wiedzę o tym świecie.

— Dysk — powiedziała głosem sztywnym po szoku — jest butem pozostawionym w pokładzie węgla, monetą w krysztale, plombą w zębie triceratopa. Sekretnym znakiem ujawniającym wykonawcę. Nie mogli się temu oprzeć. Zbudowali doskonały wszechświat, zgodnie z założeniami, ale nie powstrzymali się przed dodaniem tego dysku, tej wskazówki ukrytej w miejscu trudnym do znalezienia. Skąd ja to wiem? — zawołała.

Ekran pozostał pusty.

— Po prostu wiem. Zbudowali nie tylko ten świat. Oni stworzyli wszystko — prawdziwą Ziemię, Kungów, wszystkie gwiazdy. Nasze podwaliny. Myśleliśmy, że to wielcy królowie Wrzecionowatych, ale oni nigdy nie istnieli. Byli częścią fałszywej warstwy nowego wszechświata. Zastanawialiśmy się, czy ci królowie pomogli nam w ewolucji, a jej nigdy nie było! Zostaliśmy stworzeni, tak jak sami stwarzamy wieloryby i słonie dla naszych kolonii.

Nasz wszechświat też jest kolonią. Twórcy po prostu przyszli i zbudowali go. A ponieważ wszyscy potrzebują historii, dali nam ją. Tak jak my to robimy z nowymi światami. Starożytne kości, wspaniałe potwory, wielcy królowie Wrzecionowatych, Kuliści. Nigdy nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy. Robiliśmy to samo i nawet przez myśl nam to nie przeszło.

A potem jeden z nich zbudował dysk. Może był to zwykły żart? Z pewnością nie zrobił tego z jakichś ważnych powodów. Ćwiczenie inwencji? Ta idea musiała powstać później. Składała się z wielu sprytnych pomysłów, zebranych po skończeniu głównego zadania.

Siedemdziesiąt tysięcy lat! Oto wiek wszechświata. I farba odłazi tylko gdzieniegdzie. A sądziliśmy, że cztery miliardy. Wskazywały na to dowody, a my im wierzyliśmy.

Odchyliła się do tyłu. Niemal czuła wypełniające ją wspomnienia, dawno zapomniane fakty. Sięgała ku nim delikatnie, niczym język badający dziurę w zębie.

— Starzy. Inteligentni. Oddzieleni od materii. W taki sposób pamiętam Budowniczych. Każdy większy od czegokolwiek, co potrafiłabym sobie wyobrazić, a może mniejszy, gdyż właściwie z niczym nie można ich porównać. Chyba tylko ze świadomością. Czy powiedziałam starzy? Nawet ich wiek nie może być obliczony, gdyż zanim zbudowali wszechświat, nie było czasu. Czy mam rację?

NIE MOŻEMY ODPOWIEDZIEĆ NA TO PYTANIE W KILKU SŁOWACH. NIE WIEMY O NICH NIC POZA TYM, CO SAMI NAM POWIEDZIELI.

— W takim razie, co o nich wiecie?

PRZED NIMI ISTNIAŁO TYLKO PRAWDOPODOBIEŃSTWO. TO ONI NADALI MU FORMĘ.

— Dlaczego?

TWOJA KOMPANIA BUDUJE ŚWIATY, CHOĆ NIE MA KU TEMU REALNEJ POTRZEBY. TWÓJ WŁASNY ŚWIAT NIE JEST PRZELUDNIONY, WIĘC DLACZEGO?

— Kiedyś Ziemia była przeludniona. Wtedy zauważyliśmy, że im więcej ludzi żyje razem, tym bardziej stają się do siebie podobni. To był jedyny sposób, w jaki mogliśmy przetrwać. Ludzie zawsze marzyli o zjednoczonym świecie. Myśleliśmy, że będzie bogatszy, ale tak się nie stało. Oznaczało to tyle, że Eskimos uzyska wykształcenie i opanuje zasady księgowości choć Niemiec nie nauczy się łowienia fok. W końcu wszyscy umieliby naciskać guziki, ale nikt już by nie pamiętał, jak nurkować w poszukiwaniu pereł.