Выбрать главу

Stojąc na łukowatym kamiennym moście nad fosą i opierając się o balustradę, Hans spojrzał w niebo pełne mrugających gwiazd. Wysiłkiem woli zmusił się, by o niczym nie myśleć, szukając wytchnienia w chwilowym zapomnieniu.

Udało mu się to do tego stopnia, że nie usłyszał tupotu butów na kamieniach mostu.

Z odrętwienia wyrwała go dopiero dłoń Mühlenkampfa na ramieniu.

— Następna fala już tu jest — oznajmił generał.

— Tak szybko? Miałem nadzieję, że będziemy mieli więcej czasu. Może nawet zdążymy wymienić połowę Tygrysów na nowe. A przynajmniej dostaniemy ich kilka.

— Dopiero co skończyli testować prototyp, Hans. Zobaczymy je w działaniu, jeśli wytrwamy co najmniej rok.

Hans pokiwał głową i spojrzał w górę.

— Ale póki co wszystko w rękach marynarki — powiedział. Na niebie zaczęły właśnie rozbłyskiwać i gasnąć nowe gwiazdy. Dwie floty spotkały się w tańcu zniszczenia.

Krążownik Lütjens, odsłoneczna strona orbity Plutona, 17 grudnia 2007

Dowódca okrętu, kapitan Mölders, nie mógł pohamować wesołości wywołanej pozycją wyznaczoną jego jednostce. Przynależność do Floty Specjalnej 7.1 sama w sobie nie była niczym szczególnym. Ale to, że wraz z innym krążownikiem, Almirante Guillermo Brownem, i pół tuzinem fregat — przerobionych ad hoc galaksjańskich okrętów kurierskich — stanowił eskortę supermonitora Moskwa, z całą pewnością zasługiwało na uśmiech. Co powiedzieliby na to Lindemann albo Lütjens?, zastanawiał się, myśląc o tych dwóch dzielnych niemieckich marynarzach, którzy poszli na dno z pierwszym Bismarckiem na początku drugiej wojny światowej. Mölders zaśmiałby się w glos, gdyby nie to, że on sam, Moskwa, te pół tuzina fregat t jeszcze dwie inne floty specjalne pędziły na złamanie karku na spotkanie absolutnie pewnej śmierci.

Nie mieli żadnej szansy na zwycięstwo, co najwyżej na to, że zabiorą ze sobą kilku tamtych. Fala Posleenów, sześćdziesiąt pięć kul, każda składająca się z setek mniejszych okrętów połączonych na czas podróży międzygwiezdnej, była po prostu za wielka — niewyobrażalnie wielka. A flota broniąca Ziemi była za mała.

Zwycięstwo, gdyby udało sieje odnieść, zależało ód sił naziemnych. Zwycięstwem floty byłoby jedynie danie siłom naziemnym największej możliwej szansy. Ostateczne zwycięstwo było czymś, czego żaden mężczyzna ani żadna kobieta na pokładach okrętów nie mieli nadziei ujrzeć. Tak samo nie miał jej Mölders.

Zobaczył na ekranie monitora rozkwitające na długą chwilę nowe jaskrawe słońce. Słuchawka w uchu przekazała wiadomość z Moskwy. Mölders otworzył szeroko oczy, a potem nagle odwrócił się w lewo.

— Panowie — oznajmił załodze mostka łamiącym się głosem — to słońce to był japoński krążownik Genjiro Shirakami[38].

Staranował kulę wroga i zdetonował się. Supermonitor Honsiu uważa, że kula została całkowicie zniszczona.

— A więc zostało nam tylko sześćdziesiąt cztery, tak? — szepnął oficer wykonawczy Möldersa.

Dowództwo Rezerwy Grupy Armii, zamek Kapellendorf, Turyngia, 17 grudnia 2007

Na niebie strzelały błyskawice i rozbłyskiwały nowo narodzone słońca. Hans rozmyślał o szczegółach, ale w głębi serca wiedział, że nie mogły one mieć znaczenia. Widział szacunkowe dane; Mühlenkampf pokazał je swoim starszym oficerom. Ludzka flota była skazana na zagładę, nie mogąc zbyt wiele zdziałać. Mimo to jednak coś było lepsze niż nic, a rozkwitające słońca zniszczonych okrętów i srebrzyste smugi hiperszybkich rakiet przeciwokrętowych były niezłym widowiskiem.

Ale Hans widywał już takie widowiska, które jeszcze gwałtowniej przykuwały jego uwagę…

Atak przypuszczono, zdawałoby się, znikąd i zewsząd zarazem. W jednej chwili Hans spał mocno w koszarach. W drugiej coś zagrzmiało niczym grom i zeskakiwał już z pryczy, w pełni rozbudzony, tak jak potrafi tylko doświadczony weteran. Instynktownie złapał schmeissera, którego zdobył na własną rękę, oraz uprząż bojową, na której wisiało pół tuzina dodatkowych magazynków do pistoletu maszynowego. Ściskając jedno i drugie w rękach i wykrzykując w łamanym hebrajskim do pozostałego tuzina mężczyzn dzielących z nim mały barak, by zajęli pozycje na skraju obozu, Hans rzucił się do drzwi. Przeładowując schmeissera, wypadł na zewnątrz; za sobą słyszał krzyki komenderującego pozostałymi Sola.

Wszędzie panował chaos. Pociski z moździerzy rozświetlały okolicę nagłymi rozbłyskami i wypełniały gromowym hukiem. Pociski smugowe gwizdały po całym obozie, pozornie ze wszystkich stron. Chociaż to był pierwszy atak, nie po raz pierwszy Hans przeklął niezdatność amatorskiej, pospiesznie zorganizowanej, źle wyszkolonej izraelskiej armii. Nic dziwnego, że Arabowie przedostali się przez linię nieodległego frontu i przyszli tu po łatwy łup.

Zaciekłe okrzyki „Allach akbar!” rozbrzmiały z płytkiego koryta rzeki na północy, wzmógł się też ostrzał z tamtej strony. Nie wiedząc dlaczego, Hans właśnie tam ruszył. Mijały go uciekające na wpół ubrane — czy może raczej na wpół nagie — wrzeszczące kobiety.

— Anna?! — wołał raz za razem. — Anna?!

— Anna została, żeby walczyć i nas osłaniać! — krzyknęła do niego jedna z izraelskich dziewczyn.

Hans pobiegł samotnie w noc.

Znalazł ją plującą i przeklinającą trzech Arabów, którzy przyciskali ją rozciągniętą na ziemi, podczas gdy czwarty, przykucnięty między jej nogami, szarpał się z tym, co zakrywało dolną połowę jego ciała. Doświadczony palec Hansa musnął spust cztery razy, a potem jeszcze dla pewności piąty raz.

Pochylił się i złapał dziewczynę za koszulę. Spostrzegł, że nie miała spodni, a jej karabin z otwartą komorą miał pusty magazynek. Hans wyprostował się i zaczął biec z powrotem, ciągnąc dziewczynę za sobą i ostrzeliwując się, by zniechęcić ewentualny pościg.

Ostrzał moździerzy wciąż trwał, sprawiając, że przebywanie na powierzchni było ryzykowne. Gdy dobiegli do wąskiego okopu, Hans zeskoczył w dół i pociągnął Annę za sobą, popychając ją łagodnie na pyliste dno.

— Tu będziesz bezpieczna, Anno. Nie pozwolę, żeby coś ci się stało.

Dopiero wtedy zaczęła płakać; najpierw były to tłumione, ciche pochlipywania, potem gwałtowny szloch. Hans starał się ją pocieszyć delikatnym poklepywaniem, jednocześnie wyglądał z okopu i wypatrywał niebezpieczeństw. Atak wydawał się kończyć, ogień Arabów tracił na sile. Obóz był już lepiej oświetlony; płonęło pół tuzina budynków. Może to właśnie odpędziło napastników. Urodzeni rozbójnicy i beznadziejni żołnierze rzadko kontynuowali atak bez wszelkich możliwych rodzajów przewagi. W końcu dzięki łagodnej opiece Hansa szloch Anny ustał.

— Chcieli mnie zgwałcić — oznajmiła niepotrzebnie. — Nie powinieneś był się narażać. To by mnie nie zabiło.

Hans wzruszył ramionami.

— Może i nie. dziewczyno. Ale mogliby to zrobić, kiedy już by się zabawili.

Anna powtórzyła jego gest wzruszenia ramionami.

вернуться

38

Szeregowy Genjiro Shirakami był trębaczem Cesarskiej Armii Japońskiej podczas wojny rosyjsko-japońskiej. Śmiertelnie ranny podczas szturmu na umocnienia Port Arthur, szeregowy Shirakami trąbił sygnał do ataku, dopóki nie skonał od ran. Kiedy później odnaleziono jego ciało, wciąż miał przyciśniętą do ust skierowaną w niebo trąbkę.