Выбрать главу

Bo „przetrwanie znosi programowanie”.

Tygrys Anna, koniec

Es ist zu Ende, pomyślał Hans. To koniec: koniec bólu, wojny, walki. Ale zostało jeszcze kilka rzeczy do zrobienia.

Rozejrzał się po kokonie bojowym. Cała załoga patrzyła na niego pytająco. Szliśmy za tobą do samego końca. Teraz nie możemy już nic więcej zrobić. Co dalej, dowódco?

Hans odwrócił się od nich i założył swój hełm VR.

— Anno — powiedział — mapa sytuacyjna proszę, sytuacja strategiczna.

— Tak jest, Herr Oberst — odparł czołg, a Hansowi zdawało się, że w jego sztucznym głosie jest jakiś głęboki, a zarazem niewyrażalny smutek. Może to dlatego, że słowa maszyny były filtrowane przez jego własny znużony i przybity umysł.

Na mapie, którą Anna wyświetliła w wirtualnej rzeczywistości, pojawił się wróg, wielka czerwona plama zakrywająca Niemcy od Monachium do Hamburga. Cienkie, nieregularne pasmo niebieskiego utrzymywało się na przełęczach prowadzących do bawarskich i szwajcarskich Alp oraz w Szlezwiku-Holsztynie. Linia ta oznaczała ostatnie walczące jednostki obrońców. Wszyscy pozostali, którzy nie znaleźli schronienia w górach, ginęli pod falą obcych.

Przez niebieską linię zalewaną czerwonym przypływem przechodził ostatni ocalały milion cywilów, ukazany na mapie jako znikające plamy zieleni.

— Anno, wyłącz obraz.

Hans zdjął hełm i odwrócił się z powrotem do załogi.

— Większość z was nie może już nic zrobić. Schultz, Harz, bierzcie torby i idźcie. Znajdźcie schronienie na północy.

Dieter i Rudi zaczęli protestować, ale Hans ich uciszył.

— Idźcie, panowie. Wasz kraj, który jest czymś więcej niż tylko polami, wzgórzami, miastami i rzekami, potrzebuje was żywych. Znajdźcie sobie żony, załóżcie rodziny. Wychowajcie synów tak dobrych i dzielnych jak wy sami, synów, którzy któregoś dnia odzyskają dla nas nasz dom. A gdybyście byli tak dobrzy i przed odejściem uścisnęli mi dłoń…

Z podobnymi słowami i uściskami rąk Hans zwolnił całą załogę, jednego żołnierza po drugim, aż zostali tylko on i Krueger. Krueger ostentacyjnie nie odrywał wzroku od ekranu kierowcy, mając nadzieję, że nie będzie już potrzebny dowódcy i będzie mógł uciec w bezpieczne miejsce.

Ale Hans siedział milczący na swoim fotelu dowódcy, a jego dłoń gładziła lewą kieszeń na piersi. Wpatrywał się w plecy Kruegera.

* * *

Schultz i Harz dołączyli do coraz gęstszego strumienia uciekających na północ uchodźców i niedobitków oddziałów. Był to widok aż zanadto znajomy, nie zmniejszało to jednak bólu, jaki czuli, widząc starców i staruszki brnących przed siebie, by uciec przed obcymi hordami, i głodne matki prowadzące głodne dzieci do jakiegoś odległego i, jak miały nadzieję, bezpiecznego miejsca.

— Powinniśmy wracać — powiedział Schultz. — Nieważne, co mówi dowódca, nie powinien umierać sam. Wstydzę się, że uciekam z tymi ludźmi, kiedy powinniśmy stanąć do walki, żeby dać im chociaż cień szansy.

Dieter zawrócił, ale Harz złapał go za ramię.

* * *

Krueger drgnął, kiedy poczuł na ramieniu dłoń Braschego. Dowódca zbliżył się bezgłośnie; nie odezwał się ani słowem, odkąd zwolnił ostatniego z pozostałych członków załogi.

— Zostaliśmy tylko my dwaj, sierżancie majorze Krueger, tylko dawne SS. To by pasowało. Nie sądzisz, że my, którzy byliśmy tu na początku, powinniśmy tu być także na końcu?

O czym ten pieprzony wariat gada?, pomyślał Krueger. Nie chcę być na żadnym końcu. W ogóle nie chcę; żeby był jakiś „koniec”. 1 skąd ten przyjacielski ton? Obaj wiemy, że się nawzajem nienawidzimy.

Wyczuwając, że sierżant major nie odpowie, Hans zabrał dłoń i wrócił, nie dbając już o ciszę, na swój fotel dowódcy.

— Gdzie był twój początek, sierżancie majorze? — spytał.

— Jestem w SS od 1938, Herr Oberst.

— Doprawdy? — zdziwił się Hans tonem swobodnej konwersacji. — Oczywiście przejrzałem twoje papiery, kiedy przydzielono cię do mnie. Wynikało z nich, że służyłeś tylko w dywizji Totenkopf od 1942. Co robiłeś przedtem?

— Sonderkommando, Einsatzgruppe C, Totenkopfverbände[50]. Potem kogoś wkurzyłem i wysłali mnie na front — odparł Krueger.

— Totenkopfverbände? W obozach?

— Tak, w Ravensbrück.

— Aha. Nigdy tam nie byłem, chociaż trafiłem na bardzo krótko do Birkenau. Miałem kogoś bardzo bliskiego w Ravensbrück. Powiedz mi, sierżancie majorze, czy kobiety były tam naprawdę takie łatwe?

Krueger nie odpowiedział.

— Wypuści mnie pan? — spytał zamiast tego.

* * *

Dieter próbował się uwolnić z żelaznego chwytu Harza.

— Puszczaj! — zawołał. — Ja wracam.

— Nie, do cholery, nie wracasz! Nawet jeśli będę musiał dać ci w łeb i zanieść cię na plecach, wykonasz ostatnie rozkazy dowódcy: uciekniesz, będziesz żył, rozmnożysz się, wrócisz i znów będziesz walczył za swój kraj.

— Ale ja nie chcę tego robić — odparł Dieter. — Może gdyby Gudrun wciąż żyła…

Nie dokończył zdania.

— Nie ma najmniejszego znaczenia, co chcesz, a czego nie, stary. Liczy się tylko obowiązek. A twoim obowiązkiem jest nie dać się zabić bez celu. Myślisz, że twoja Gudrun by tego nie chciała?

* * *

— Ale dlaczego chciałbyś gdzieś iść, sierżancie majorze? Czy nie o tym zawsze marzyłeś, o ostatecznym Götterdämmerung?

— Może to pana marzenie, Herr Oberst. Ja nigdy o tym nie marzyłem. Za bardzo lubię żyć.

* * *

Widząc zmieszanie na twarzy Dietera, Harz nie ustępował.

— Nie sądzisz, że chciałaby, żebyś żył? Widziałem jej twarz, przyjacielu, tamtej nocy. Była w tobie zakochana, wiesz o tym. Chciałaby, żebyś żył… i był szczęśliwy.

* * *

— A więc jesteś zadowolony ze swojego życia, sierżancie majorze? Zadowolony z siebie? — A dlaczego miałbym nie być?

— Och, nie wiem — odparł Hans. — Ja na przykład rzadko byłem zadowolony. Chociaż był taki czas…

Krueger usłyszał za sobą odgłos darcia materiału, pękania szwów. Wciąż się nie odwracał. W tonie głosu dowódcy było coś groźnego, coś, czego nie potrafił dokładnie określić. W jego słowach słychać było jakąś gorycz.

— Zawsze wykonywałem czyjeś rozkazy, sierżancie majorze, od wczesnej młodości po późny wiek męski. Mój wybór się nie liczył. Moja wola się nie liczyła. I była tylko jedna osoba, której teraz już z nami nie ma, której wola naprawdę znaczyła dla mnie więcej niż moja własna. Teraz jednak jestem wolny.

* * *

Schultz stał ze zwieszoną głową jak przykuty łańcuchami, choć były to łańcuchy raczej moralne niż fizyczne.

Jak łatwo byłoby, myślał, wrócić do czołgu, walczyć i zginąć. Nigdy więcej nie cierpieć po stracie ukochanej. Nigdy więcej nie martwić się o ojca, matkę i siostrę. Może nawet, jeśli księża mają rację, znów spotkać się z Gudrun. Jak przyjemnie i łatwo byłoby wrócić.

вернуться

50

Dość powiedzieć, że były to formacje, które odwaliły najbrudniejszą robotę za linią frontu na wschodzie. Totenkopfverbände, Oddziały trupiej Główki, prowadziły obozy.