„Warta na Renie” początkowo miała tytuł „Die Wacht am Rhein” i miała być długim opowiadaniem albo krótką powiastką, maksymalnie 45 tysięcy słów. Ale Jim zapragnął całej książki. Umiejscowionej w PosWersum. Postanowili więc stworzyć powieść „Powrót do Bataanu”, która miała wyjść razem z „Die Wacht am Rhein”, i opisać, jak Japończycy bronili Filipin przed Posleenami. (Co, nawiasem mówiąc, może jeszcze zrobią. Czas pokaże.)
Ale historia Hansa, Dietera, Anny i Gudrun… i nawet tego hitlerowskiego bydlaka Kruegera wciąż się rozrastała. Puchła i puchła, aż zajęła cały czas i miejsce poświęcone na obie opowieści. Jak się okazało, Jimowi przypadła do gustu bardziej niż ta druga.
„Ale dlaczego cholerne SS”?, zapyta wrażliwy czytelnik. Po prostu dlatego, że było w uniwersum Johna. Koniec, kropka. „A co z Malmedy”? Wpiszcie w google’a słowa „Biscari”, „Sycylia”, „Peiper”. „A obozy koncentracyjne? Babi Jar? Holocaust?”. Na to jest jedna odpowiedz: „To straszne rzeczy i wszystkich odpowiedzialnych za nie należało powiesić. Ale dlaczego te rzeczy miałyby powstrzymać rozpaczliwie potrzebnych żołnierzy przed udziałem w walce, niezależnie od tego, do jakiej większej organizacji należeli czy jakie symbole nosili?”.
Jest też jeszcze jeden powód. Drogi czytelniku, autorzy chcieli Tobą wstrząsnąć.
W chwili obecnej cywilizacja Zachodu, chociaż wielu jej członków mogłoby się z tym nie zgodzić, prowadzi wojnę światową. Nie, nie są w niej niszczone całe miasta; całych kontynentów nie pocięły też blizny okopów. Ale mimo tego — to wojna światowa. Co więcej, to wojna światowa, która wystawia na próbę rozumienie wolności osobistej, wolności sumienia i rządów prawa, którymi tak się chlubi Zachód. I jeśli Zachód przegra, ludzkość będzie świadkiem unicestwienia wszystkiego, co w zachodniej cywilizacji najlepsze.
Nas nie stać na to, żeby przegrać.
Ale zwycięstwo też będzie miało swoją cenę. Tak samo jak opisana przez Johna inwazja zmieniła ludzkość w coś, co jeden z weteranów Waffen SS Hitlera nazwał domem, tak i nas zmieni nasza wojna. Bo ramię w ramię z cnotami Zachodu idą wady które mogą nas zniszczyć: krótkowzroczny legalizm, przeroś formy nad treścią i niechęć do bezwzględnych i gwałtownych działań, do których musimy być zdolni, jeśli chcemy przetrwać To nie jest wyczerpująca lista. Być może najgorsze jest to, że Zachód wychował na własnej piersi gromadę ohydnych, wstrętnych, zdradzieckich i kłamliwych drani, którzy korzystają z każ dej okazji i robią wszystko, co w ich mocy, by doprowadzić d‹ jego upadku.
Mimo to jeszcze jest nadzieja.
„Przetrwanie znosi programowanie”.