Выбрать главу

– O Boże, przepraszam – wybąkała. – Co za obrzydliwość. Nie mogłam tego powstrzymać…

Uciszył ją kładąc jej palec na ustach.

– Nic się nie stało – powiedział. Mówiąc pieścił jej piersi i po chwili całe były wilgotne i śliskie. – To normalne. Zdarza się. To podnieca.

To nie może podniecać, pomyślała, ale przysunął się, wtulił twarz w jej piersi i zaczął je całować pieszcząc jednocześnie. Powoli odprężyła się i zaczęła poddawać wrażeniu, jakie to na niej wywierało. W końcu znowu z sutków pociekło mleko, a ją przeszedł dreszcz rozkoszy, ale tym razem nie speszyła się.

– Aaaach – jęknął Ellis i szorstka powierzchnia jego języka dotknęła wrażliwych brodawek. Jak zacznie ssać, to nie wytrzymam, pomyślała.

Zupełnie jakby odczytał jej myśli. Otoczył wargami długi sutek, wciągnął go do ust i zaczął ssać, ujmując jednocześnie drugi pomiędzy kciuk a palec wskazujący i pociskając delikatnie i rytmicznie. Jane wydała mimowolny okrzyk i uczucie towarzyszące wytryskowi dwóch strużek mleka, jednej w jego dłoń, drugiej do ust, było tak rozkoszne, że jej ciałem zaczęły wstrząsać nie kontrolowane dreszcze.

– O Boże, o Boże, o Boże – jęczała, dopóki to uczucie nie ustało, a wtedy osunęła się na Ellisa.

Przez chwilę nie mogła myśleć o niczym innym, jak o swoich wrażeniach – jego ciepły oddech na jej wilgotnych piersiach, jego broda szorująca po jej skórze, chłodne nocne powietrze omywające jej rozpalone policzki, nylonowy śpiwór i twarda ziemia pod nim.

– Duszę się – rozległ się po chwili stłumiony głos Ellisa. Zsunęła się z niego.

– Czy myśmy powariowali? – spytała.

– Tak. Zaśmiała się.

– Robiłeś to już kiedyś?

– Tak – odparł po chwili wahania.

– I jak… – Wciąż odczuwała lekkie zakłopotanie. – I jakie to jest w smaku?

– Ciepłe i słodkie. Jak mleko z puszki. Miałaś orgazm?

– Nie zauważyłeś?

– Nie byłem pewien. U dziewczyn trudno to czasami stwierdzić na sto procent.

Pocałowała go.

– Miałam. Mały, ale niewątpliwy. Taki orgazm pocieszenia.

– Mnie niewiele brakowało.

– Naprawdę? – Przesunęła dłonią po jego ciele. Miał na sobie cienką, bawełnianą pidżamowatą koszule i szarawary, jakie nosili Afgańczycy. Pod materiałem wyczuwała jego żebra i kości biodrowe – zniknęła gdzieś ta miękka, podskórna warstewka tłuszczu, w którą obrastają wszyscy ludzie Zachodu, z wyjątkiem najchudszych. Natrafiła na sterczący pionowo, wypychający spodnie penis.

– Ooooo – powiedziała i zamknęła na nim dłoń. – Jak przyjemnie.

– Po tej stronie też.

Chciała dać mu tyle przyjemności, ile on dał jej. Usiadła prosto, rozwiązała tasiemki jego spodni i wyjęła penis na wierzch. Pocierając go delikatnie, pochyliła się i pocałowała jego czubek.

– Ile dziewcząt miałeś po mnie? – spytała po chwili wpadając w figlarny nastrój.

– Rób tak dalej, to ci powiem.

– W porządku. – Znowu zaczęła pieścić i całować jego członek. Milczał. – No – ponagliła go po minucie – ile?

– Cierpliwości, jeszcze liczę.

– Świntuch! – powiedziała i ugryzła go w penis.

– Uuch! Niewiele, naprawdę… Przysięgam!

– A co robisz, kiedy nie masz dziewczyny?

– Zgadnij. Do trzech razy sztuka. Nie dała się zbyć.

– Robisz to ręką?

– Oj, co też panna, panno Jane, wstyd mi za pannę.

– A więc ręką – wykrzyknęła tryumfalnie. – O czym myślisz, kiedy to robisz?

– A uwierzysz, że o księżniczce Dianie?

– Nie.

– Wprawiasz mnie w zakłopotanie.

– Musisz mi powiedzieć prawdę. – Jane zżerała ciekawość.

– O Pam Ewing.

– A któż to taki, u diabła?

– Nie jesteś na bieżąco. To żona Bobby Ewinga z „Dallas”.

Jane przypomniała sobie telewizyjny serial, aktorkę i zdziwiła się.

– Nie mówisz chyba poważnie?

– Chciałaś wiedzieć prawdę.

– Ależ to plastykowa lala!

– Mówimy tu o fantazjach.

– Nie możesz snuć fantazji z jakąś kobietą wyzwoloną?

– W fantazjach nie ma miejsca na politykę.

– Jestem zaszokowana. – Zawahała się. – A jak to robisz?

– Co?

– To co robisz. Ręką.

– Mniej więcej tak, jak ty teraz, tylko bardziej zdecydowanie.

– Pokaż mi.

– Teraz czuję się więcej niż zakłopotany – wyznał. – Czuję się upokorzony.

– Proszę cię, pokaż mi. Bardzo cię proszę. Zawsze chciałam zobaczyć, jak mężczyźni to robią, ale nigdy nie miałam śmiałości poprosić… jeśli mi teraz odmówisz, może już nigdy się nie dowiem. – Wzięła jego rękę i umieściła ją tam, gdzie przed chwilą trzymała swoją.

Po chwili zaczął poruszać powoli dłonią. Wykonał kilka raczej mało zdecydowanych suwów, potem westchnął, zamknął oczy i zabrał się poważnie do pracy.

– Jaki ty jesteś dla niego brutalny! – wykrzyknęła. Przerwał.

– Nie mogę tego robić… jeśli i ty nie zaczniesz.

– Zgoda – przystała ochoczo. Ściągnęła szybko spodnie i majtki. Uklękła obok niego i zaczęła się pieścić.

– Przysuń się bliżej – powiedział. Głos miał trochę chrapliwy. – Nie widzę cię.

Leżał płasko na wznak. Przysunęła się bliżej, tak że klęczała teraz wyprostowana tuż przy jego głowie, a światło księżyca srebrzyło jej sutki i włosy na wzgórku łonowym. Ellis znowu zaczął pocierać penis, tym razem szybciej, jak zahipnotyzowany wpatrując się w rękę, którą onanizowała się Jane.

– Och, Jane – wymamrotał.

Zaczynała odczuwać znajome dreszcze rozkoszy rozchodzące się od czubków palców po całym jej ciele. Zauważyła, że biodra Ellisa zaczynają się poruszać w górę i w dół w rytm posuwistych ruchów jego ręki.

– Chcę, żebyś się spuścił – wyszeptała. – Chcę zobaczyć, jak wytryskuje. – Jakaś jej cząstka była zaszokowana sobą, ale ta cząstka tonęła w morzu podniecenia i pożądania.

Ellis jęknął. Spojrzała na jego twarz. Usta miał otwarte i dyszał ciężko. Nie odrywał oczu od jej krocza. Pocierała sobie wargi sromowe środkowym palcem.

– Włóż go sobie – wysapał Ellis. – Chcę zobaczyć, jak wkładasz sobie palec.

Takiego czegoś normalnie nie robiła. Wsunęła koniec palca w pochwę. Poczuła gładkość i śliskość. Wepchnęła go do oporu. Ellis stęknął i Jane udzieliło się podniecenie, w jakie wprawiał go widok tego, co robiła. Przesunęła wzrok na jego członek. Ellis trzepał w zapamiętaniu ręką rzucając coraz szybciej biodrami. Jane z narastającym uczuciem podniecenia wsuwała i wysuwała palec z pochwy. Nagle Ellis wygiął się z jękiem w łuk, wyrzucając biodra wysoko w powietrze. Wystrzeliła z niego fontanna białego nasienia.

– O mój Boże! – wyrwało się mimowolnie Jane i gdy tak patrzyła zafascynowana, z maleńkiej szparki w czubku jego członka trysnęła kolejna struga i jeszcze jedna, i czwarta, wznosząc się w powietrze i połyskując w świetle księżyca wylądowała na jego piersi, na jej ramieniu i w jej włosach; a kiedy Ellis osunął się bezwładnie na ziemię, ją z kolei przeszyły spazmy rozkoszy wznieconej przez szybko poruszający się palec, doprowadzając ją w końcu do wyczerpania.

Opadła na śpiwór i legła obok Ellisa kładąc głowę na jego udzie. Penis sterczał jeszcze sztywno. Przekręciła się niespiesznie i pocałowała go. Wyczuła słonawy smak nasienia na czubku. W odpowiedzi Ellis wtulił twarz między jej uda.

Przez chwilę leżeli tak nie odzywając się. Słychać było tylko ich oddechy i szum rzeki rwącej po drugiej stronie Doliny. Jane spojrzała na gwiazdy. Były bardzo jasne i nie przysłaniały ich chmury. Ochłodziło się. Niedługo będziemy musieli wleźć do tego śpiwora, pomyślała. Widziała się już, jak zasypia u jego boku.

– Czy myśmy powariowali? – przerwał ciszę Ellis.

– O, tak – odparła.

Członek zwiotczał i opadł mu na brzuch. Zaczęła czochrać czubkami palców rudozłote włosy porastające jego krocze. Prawie zapomniała, jak wygląda uprawianie miłości z Ellisem. Tak bardzo był w tym inny od Jean-Pierre’a. Jean-Pierre lubił mnóstwo przygotowań – olejek do kąpieli, zapach perfum, światło świec, wino, skrzypce. Był wymagającym kochankiem. Lubił, żeby kąpała się przed stosunkiem, i po nim zawsze wyganiał ją do łazienki. Za żadne skarby nie dotknąłby jej w czasie miesiączki i na pewno nie ssałby jej piersi i nie połykał mleka, jak przed chwilą Ellis. Ellis zrobiłby wszystko, pomyślała, a im bardziej byłoby to niehigieniczne, tym lepiej. Uśmiechnęła się w ciemnościach. Uświadomiła sobie teraz, że nadal nie jest do końca przekonana, czy Jean-Pierre lubi uprawiać seks oralny, chociaż był w nim dobry. W przypadku Ellisa nie było co do tego żadnych wątpliwości.

Na to wspomnienie zapragnęła, aby to zrobił. Rozwarła zapraszająco uda. Poczuła, jak ją całuje. Przesunął najpierw wargami po jej sztywnych włosach, a potem jego jeżyk zaczął błądzić zmysłowo po fałdzie warg sromowych. Po chwili przetoczył ją na plecy, ukląkł między jej udami i unosząc jej nogi zarzucił je sobie na ramiona. Poczuła się zupełnie naga, strasznie otwarta i bezbronna, a przy tym ogromnie pożądana. Język Ellisa poruszał się długim, powolnym łukiem, poczynając od nasady jej kręgosłupa – O Boże, pomyślała… pamiętam, jak to robił – przesuwa się wzdłuż linii zbiegu pośladków, zatrzymuje, by zanurzyć się głębiej w pochwie, a potem sunie w górę, by popieścić wrażliwą skórę w miejscu, gdzie przy mrowiącej łechtaczce spotykają się wargi sromowe. Po siedmiu czy ośmiu takich przedłużonych przejściach przytrzymała jego głowę nad łechtaczką dając mu w ten sposób do zrozumienia, by się nad nią skoncentrował, a sama zaczęła unosić i opuszczać biodra sygnalizując mu naciskiem palców na skronie, czy ma lizać mocniej, czy delikatniej, wyżej, czy niżej, w lewo, czy w prawo. Poczuła na kroczu jego dłoń wciskającą się w jej wilgotne wnętrze i domyśliła się, co chce zrobić; w chwilę później cofnął rękę i powoli wepchnął jej zwilżony palec w odbyt. Pamiętała, jakiego wstrząsu doznała, gdy zrobił to po raz pierwszy, i jak szybko to polubiła. Jean-Pierre nie zdobyłby się na to za milion lat. Gdy mięśnie jej ciała zaczęły tężeć przed spełnieniem, zrozumiała, że brakowało jej Ellisa bardziej, niż sama to przed sobą przyznawała; nie dało się ukryć, że przyczyną, dla której tak długo nie opuszczała jej wściekłość na niego, było to, iż przez cały ten czas go kochała i nadal go kocha. Gdy powiedziała to sobie, straszny ciężar spadł jej z serca. Weszła w orgazm drżąc jak liść na wietrze i trąc mu w szale swoim seksem po twarzy, podczas gdy Ellis, który wiedział, co lubi, wcisnął język głęboko w jej wnętrze.