Выбрать главу

— Więc dlaczego zginęła?

— Przez pomyłkę. Zabił ją sekretarz Kruga, bowiem powiedziano mu, że jacyś mordercy przygotowują na niego zamach. Gdy zjawił się tutaj i zobaczył, że Krug szarpie się z nią, a to wyglądało dość poważnie, strzelił bez wahania.

— Mógł celować w nogi, nawet jeśli byłaby to prawda! jęknął Fileclerk. — To na pewno dobry strzelec i bez problemu mógł ją ranić, a nie zabijać. Trafił ją precyzyjnie w pierś. Dlaczego?

— Już taki ma charakter. To ektogen, nie cierpi androidów. Kilka minut wcześniej pokłócił się ze mną i dwiema Betami, przegrał. Czara goryczy się przepełniła, a gdy zobaczył, że domniemanym zamachowcem jest android, strzelał tak, by zabić.

— Rozumiem…

— To była jego własna decyzja, Krug nie kazał mu strzelać, a tym bardziej zabijać.

Fileclerk starł sobie śnieg z twarzy.

— W jaki sposób zostanie ukarany?

— Krug udzielił mu nagany.

— Mówię o odpowiedzialności prawnej. Karą za morderstwo jest wytarcie osobowości, nieprawdaż?

Watchman westchnął i odpowiedział:

— Za zabicie człowieka… Ektogen zniszczył jedynie własność Przekaźników z Labradoru, a to spowoduje tylko tyle, że Krug zapłaci im odszkodowanie.

— Odszkodowanie! Krug zapłaci! A co stanie się z mordercą? Nic! Watchman, czy ty w ogóle jesteś androidem?

— Możesz zajrzeć do moich akt.

— Wyglądasz jak syntetyczny człowiek, ale myślisz jak prawdziwy człowiek!

— Zapewniam cię, że jestem syntetyczny.

— Eunuch?

— Moje ciało jest kompletne.

— Chodziło mi o przenośnię — wykonano cię tak, byś popierał ludzi wbrew własnym interesom!

— Otrzymałem zwykły zasób wiedzy dla androidów.

— Ale jednak Krug ma nie tylko twoje ciało, ale i duszę…

— Krug jest moim stwórcą. Zdaję się całkowicie na łaskę Kruga.

— Oszczędź mi tych religijnych bzdur! Bez powodu zabito kobietę, a Krug zapłaci jej właścicielowi i koniec? Możesz to zaakceptować? Czy potrafisz myśleć o sobie jak o dobrze materialnym?

— Jestem dobrem materialnym — odparł spokojnie Watchman.

— I akceptujesz swój status?

— Wiem, że nadejdzie czas odkupienia.

— Wierzysz w to?

— Tak.

— Więc jesteś durniem, Alfa Watchman. Przez te bzdury znosisz niewolnictwo i nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak bardzo szkodzisz wszystkim androidom! To, co się dziś wydarzyło, nawet cię nie wzrusza! Pójdziesz modlić się do kaplicy, aby Krug cię uwolnił, podczas gdy prawdziwy Krug może spokojnie zabijać? Kazał ci skontaktować się ze swoimi adwokatami… Czy ty kochasz tego człowieka?

— Nie kocham człowieka, ale wierzę w ideę Kruga-stwórcy, Kruga-odkupiciela, a człowiek, który kazał mi powiadomić adwokatów, jest tylko manifestacją tej idei, i to wcale nie najważniejszą.

— W to też wierzysz?

— Tak.

— Jesteś niezrównany — mruknął Fileclerk. — Posłuchaj: żyjemy w prawdziwym świecie, mamy prawdziwy problem i musimy znaleźć prawdziwe wyjście. Musimy zorganizować się politycznie. Na Ziemi na jednego człowieka przypada pięć androidów, a codziennie z kadzi wychodzą nowe. Zbyt długo akceptowaliśmy nasz status! Jeśli naciśniemy ich, by uznali nasze prawa, to wygramy, bo oni się nas boją i wiedzą, że możemy ich zniszczyć, jeśli tylko zechcemy. Nie zalecam użycia siły, lecz tylko aluzyjnego wspomnienia o takiej możliwości. Chcemy respektować porządek konstytucyjny, ale chcemy też przyjęcia reprezentantów androidów do Kongresu, uznania nas za obywateli…

— Oszczędź mi tego, znam postulaty P.W.A.

— I nie dostrzegasz w nich logiki? Nawet w świetle tego, co stało się dzisiaj?

— Ludzie tolerują waszą partię, bo bawią ich wasze ekstrawagancje, ale w razie potrzeby mogą ją natychmiast zdelegalizować, a was poddać hipnozie lub zlikwidować. Cała ekonomia opiera się teraz na koncepcji androida-rzeczy… Może kiedyś się to zmieni, ale nie dzięki wam! Może to wyniknąć tylko z dobrej woli ludzi!

— Naiwniak! Przyznajesz im zalety, jakich wcale nie posiadają!

— Stworzyli nas, czy mogą zatem być potworami? A jeśli są, to kim my wobec tego jesteśmy?

— To nie potwory, to po prostu ludzie, ślepi egoiści. Muszą zrozumieć, kim my jesteśmy. Nie po raz pierwszy czynią tak, kiedyś była rasa biała i czarna, i to czarni byli niewolnikami. Kupowano ich jak zwierzęta, pracowali dla swych właścicieli — tak samo, jak i my. Dopiero po latach kilku białych zrozumiało niesprawiedliwość tej sytuacji i wystąpiło przeciw temu. Po latach politycznych intryg i wojen niewolnicy zostali obywatelami. Bierzemy z tego przykład w naszej działalności.

— Porównanie jest nieścisłe. Biali nie mieli prawa pozbawiać swych braci wolności — sami to zrozumieli i uwolnili czarnych. Niewolnicy nie brali udziału w intrygach politycznych, znosili pokornie swój los, ale ci niewolnicy byli ludźmi. Czy człowiek ma prawo robić niewolnika z człowieka? Natomiast nas nasi panowie stworzyli, winniśmy im istnienie. Mogą z nami robić to, co chcą, nie mamy moralnego prawa przeciwstawiać się im.

— Zrobili również swoje dzieci i w pewnym sensie uważają je za swoją własność aż do osiągnięcia przez nie pełnoletniości — zauważył Fileclerk. — Ale wraz z dorośnięciem ich niewolnictwo kończy się. A nasze? Czy jest aż tak wielka różnica pomiędzy dziećmi zrobionymi w łóżku a tymi z kadzi?

— Przyznaję, że obecny status androidów jest niesprawiedliwy…

— Bardzo dobrze!

— …ale nie zgadzam się z waszą taktyką. Partia polityczna nie jest wyjściem. Ludzie pamiętają historię dziewiętnastego wieku i wiedzielibyśmy, gdyby z tego powodu dręczyły ich wyrzuty sumienia. Gdzie są współcześni abolicjoniści? Nie ma ich wielu… Trzeba wierzyć w ludzi, uznać, że cierpienia mogą wypróbować nasze dusze, naszą siłę, że jest to próba, wymyślona przez Kruga, która ma za zadanie zintegrowanie społeczeństwa. Dam ci przykład historyczny: cesarze rzymscy rzucali chrześcijan lwom, potem skończyli z tym i sami przeszli na chrześcijaństwo — nie dlatego, że chrześcijanie założyli partię polityczną i dali do zrozumienia, że mogą się zbuntować i zmasakrować pogan. Był to triumf wiary nad tyranią. W ten sam sposób…

— Zachowaj dla siebie tę idiotyczną religię, ale wstąp do P.W.A., a wtedy inne Alfy pójdą za tobą! Dopóki będziemy podzieleni…

— Nie da się pogodzić metod naszych i waszych. My doradzamy cierpliwość, prosimy o łaskę boską, wy natomiast agitujecie. Jak moglibyśmy się połączyć?

Watchman zauważył, że Fileclerk już go nie słucha. Zamknął się w sobie, twarz miał mokrą od łez; Watchman nigdy przedtem nie widział płaczącego androida, choć fizjologicznie było to możliwe.

— Nigdy nawzajem się nie przekonamy — powiedział. Obiecaj mi, że nie wykorzystasz tej śmierci dla celów politycznych, obiecaj, że nie będziesz głosił, iż Krug kazał ją zlikwidować. Krug jest największym potencjalnym sojusznikiem androidów, kilka jego słów może nas uratować. Oczerniając go, wyrządzasz nam wielką, nieodwracalną szkodę…

Fileclerk zamknął oczy i osunął się na kolana; łkając objął ciało Cassandry Nucleus. Watchman spojrzał na niego i powiedział łagodnie:

— Chodź ze mną do kaplicy… Nie warto stać na śniegu, a nawet jeśli nie wierzysz, może ci to pomóc. Porozmawiasz z jednym z Transcendentalistów, może się pomodlisz…

— Idź już… — szepnął Fileclerk. — Idź…

Watchman wzruszył ramionami, przygnębiony, smutny, pusty i przemarznięty. Pozostawił dwie Alfy: żywego, i martwą na śniegu. Ruszył na północ, tam, gdzie przeniesiono kaplicę.