Rozdział czternasty
Na początku Krug stworzył Gammę i powiedział mu: „Będziesz silny i bez protestów będziesz robić to, co ci każą. Praca będzie sprawiać ci przyjemność.” I Krug tak pokochał Gammę, że stworzył ich mnóstwo na podobieństwo pierwszego.
Potem Krug stworzył Betę i powiedział: „Też będziesz silny, ale i mądry, będziesz doceniany. Twe dni będą spokojne i szczęśliwe.” I Krug tak pokochał Betę, że oszczędził mu największych cierpień ciała i duszy, a życie Bety było jak wiosenny dzień.
Na koniec Krug stworzył Alfę i powiedział mu: „Twe zadanie nie będzie łatwe. Ciałem górować będziesz nad Dziećmi z Macicy, a duchem będziesz im równy. Będą w tobie znajdować podporę.” I Krug tak pokochał Alfę, że dał mu wiele darów, by mógł bez strachu patrzeć w oczy Dzieciom z Macicy.
Rozdział piętnasty
— Dobry wieczór, dobry wieczór, dobry wieczór! — powiedział Alfa w salonie rozdwojenia w Nowym Orleanie, gdy Manuel i jego przyjaciele wyszli z przekaźnika. — Pan Krug, pan Ssu-ma, pan Guilbert, pan Tennyson, pan Mishuma, pan Foster! Dobry wieczór! Proszę pójść za mną, poczekalnia jest przygotowana.
Przedpokój salonu rozdwojenia w Nowym Orleanie był konstrukcją w kształcie tunelu o długości stu metrów; panował tu przyjemny chłód. Pomieszczenie podzielono na osiem części, gdzie kandydaci do zmiany osobowości czekali na przygotowanie układu zastojowego. Poczekalnie, choć małe, były bardzo wygodne: leżanki piankowe, eleganckie świetlne obrazy na sufitach, muzyczne sześciany, uruchamiane prostym wciśnięciem guzika, duża ilość zróżnicowanych węchowych i wizualnych łańcuchów na ścianach. Alfa ulokował każdego z nich na leżance i powiedział:
— Dziś wieczorem programowanie zajmie około dziewięćdziesięciu minut. W porządku?
— Nie można tego nieco przyspieszyć? — zapytał Manuel.
— Niestety, nie! Wczoraj mieliśmy cztery godziny opóźnienia. Panie Krug, pozwoli pan, że umocuję tę elektrodę… Dziękuję. A teraz tę… Doskonale. I sondę matrycową — tak, tak, bardzo dobrze. Jesteśmy gotowi. Panie Ssu-ma, proszę bardzo?
Android uwijał się, łącząc ich ze sobą; potrzebował minuty, by przygotować jedną osobę, potem wycofał się. Informacje z mózgów sześciu ludzi przepływały już swobodnie. Układ zastojowy przybrał kontur ich osobowości, by można było zaprogramować nagłe reakcje emocjonalne podczas zmiany osobowości.
Manuel rozejrzał się wokoło; płonął z niecierpliwości. Tych pięciu ludzi było jego najlepszymi przyjaciółmi, znał ich od dzieciństwa. Dziesięć lat temu ktoś nazwał ich Grupą Spektrum, gdy przez przypadek pojawili się na otwarciu nowego podmorskiego sensorium w strojach, z których każdy reprezentował inną barwę widma świetlnego: Nick Ssu-ma czerwoną, Will Mishuma fiolet, a pozostali pośrednie. Nazwa się przyjęła. Wszyscy byli bogaci, choć oczywiście nie tak, jak Manuel, młodzi i pełni energii. Ostatnio wszyscy poza Cadge Fosterem i Jedem Guilbertem ożenili się, ale nie wpłynęło to na ich przyjaźń. Manuel był z nimi w salonie rozdwojenia tuzin razy, a ten seans planowali od miesiąca.
— Nienawidzę oczekiwania. Chciałbym pogrążyć się w zastoju w tej samej minucie, gdy tu przybyłem — powiedział Manuel.
— Zbyt niebezpieczne — odparł Lloyd Tennyson; był doskonale umięśniony, szczupły, o długich nogach.
— Ależ o to chodzi! — upierał się Manuel. — Dreszczyk niebezpieczeństwa! Zuchwale skoczyć w staże, ryzykując wszystko tym jednym skokiem!
— Czy nie orientujesz się, jak trudno oszacować niezastąpione życie ludzkie? — zapytał Will Mishuma.
— To nawet nie jest legalne — ryzyko jest dobrze znane.
— Powiedzcie swoim inżynierom, by znaleźli system zastoju, programujący się błyskawicznie — zasugerował Jud Guilbert. Za jednym zamachem wyeliminowałoby to i niebezpieczeństwo i oczekiwanie.
— Już by to zrobiono, gdyby było to wykonalne — zauważył Tennyson.
— Można by przekupić obsługę, by połączyć się bez wstępnego oczekiwania — śmiało zaproponował Nick Ssu-ma.
— Próbowałem z pewnym Alfą w salonie rozdwojenia w Pittsburgu, trzy lata temu — powiedział Manuel.
— Zaproponowałem mu tysiąc dolarów, ale zbył mnie uśmiechem, a gdy podwoiłem ofertę, uśmiechnął się po raz drugi. Pieniądze go nie interesowały. To jest zresztą coś, czego nigdy nie udało mi się zrealizować: przekupić androida.
— To prawda — powiedział Mishima. — Można go kupić, nawet cały salon rozdwojenia, ale przekupstwo to zupełnie inna sprawa. Motywacje androida…
— Więc może kupić salon? — przerwał mu Manuel. Jed Guilbert popatrzył na niego uważnie.
— Naprawdę zaryzykowałbyś błyskawiczne wejście w układ staży?
— Myślę, że tak…
— Wiedząc, że drobny błąd transmisji mógłby spowodować, iż na zawsze straciłbyś możliwość powrotu do własnej głowy?
— Na ile to prawdopodobne?
— Dosyć — powiedział Guilbert. — Masz przed sobą jeszcze półtora wieku życia. Czy byłoby rozsądne…
— Popieram Manuela — powiedział Foster; był raczej małomówny, ale gdy już się odezwał, robił to z przekonaniem. — Ryzyko jest podstawą życia. Potrzebujemy ryzyka i musimy ryzykować życiem.
— Podejmować zbędne ryzyko? — zapytał Tennyson. Jakość rozdwojenia wcale by się nie polepszyła, gdyby wejść w stan staży bezpośrednio, wyeliminowano by tylko oczekiwanie. Ryzykować wiek, aby zyskać dwie godziny? Oczekiwanie wcale aż tak bardzo mnie nie nudzi…
— Ale czasami samo życie jest nudne — powiedział Nick Ssu-ma. — Można tak się nudzić, że warto zamienić wiek na godzinę rozrywki. Czasami tak właśnie się czuję, a wy? Kiedyś była taka gra, w którą grało się z bronią w ręku… Nazywała się… eee… szwedzka ruletka?
— Polska — poprawił Lloyd Tennyson.
— Fakt, polska ruletka. Brano broń, która mogła pomieścić sześć ładunków eksplodujących i wkładano tylko jeden…
Rozmowa przestała podobać się Manuelowi, powiedział więc ostro do Fostera:
— Czym się bawisz?
— Znalazłem to w niszy mojej leżanki. To taki śmieszny aparacik komunikacyjny, mówi do ciebie…
— Pokaż.
Foster rzucił mu mały przedmiot: był to szarozielony, plastikowy sześcian o zaokrąglonych kantach. Manuel obrócił go w rękach i zajrzał w mgliste wnętrze. Z sześcianu zaczęła wysuwać się czerwona taśma z napisem:
„MACIE JESZCZE PIĘĆDZIESIĄT MINUT OCZEKIWANIA.”
— Ciekawe — powiedział Manuel, pokazując to Nickowi; gdy ten wziął sześcian, wiadomość się zmieniła.
„ŻYCIE JEST RADOŚCIĄ. RADOŚĆ JEST ŻYCIEM. CZY MOŻNA OBALIĆ TEN SYLOGIZM?”
— To nie jest sylogizm — zauważył Manuel. — Sylogizmy mają formę: każde A jest B, żadne T nie jest A, czyli T nie jest B.
— Co tam mówicie? — zapytał Mishima.
— Daję tej maszynce lekcję logiki. A mogłoby się wydawać, że maszyna…
„JEŻELI P ZAWIERA Q I Q ZAWIERA R, CZY P ZAWIERA R?”
— Ja też mam taki, patrzcie — Nick pokazał swój sześcian Lloydowi Tennysonowi, który roześmiał się hałaśliwie. Manuel, mając odchyloną głowę, nie widział wiadomości. Ssu-ma odwrócił sześcian w ten sposób, by Manuel mógł czytać.
„FARSA JEST POTĘŻNIEJSZA OD POWŁOKI DMUCHAWCA.”
— Nie rozumiem… — powiedział Manuel.
— To świński kawał androidów — wyjaśnił Ssu-ma. Jeden z moich Beta opowiadał mi to kilka tygodni temu. Gamma hermafrodyta…