Выбрать главу

— Wyszedł, chyba w interesach… Wróci dopiero na obiad. Czy mogę ci zaproponować coś…

— Nie, nie… Macie ładny dom, Clissa, ciepły, prawdziwy… Musicie być szczęśliwi. To idealne miejsce dla dzieci — plaża, słońce, drzewa…

Android wyniósł dwa fotele, drugi uruchomił kaskadę, zainstalowaną w ścianie, trzeci rozpylił po patio zapach goździków, a kolejny podał Krugowi talerzyk ze słodyczami. Krug potrząsnął głową i stał nadal, Clissa również; wyglądała na zażenowaną.

— Jesteśmy jeszcze młodym małżeństwem — powiedziała. Możemy poczekać z dziećmi…

— To już dwa lata po ślubie. Długi miodowy miesiąc!

— To znaczy…

— Przynajmniej wystąpcie o pozwolenie. Musicie zacząć myśleć o dzieciach. Chciałbym mieć wnuka…

Trzymała w dłoni talerzyk ze słodyczami; była blada, jej oczy lśniły jak opale w lodowej masce. Krug znów potrząsnął głową.

— Zresztą to androidy wychowują dzieci… A jeżeli nie chcesz się męczyć, to można…

— Już o tym kiedyś mówiliśmy — przerwała mu łagodnie. Dziś jestem zmęczona…

— Wybacz mi — przeląkł się, że tak nalega, subtelność nigdy nie była jego mocną stroną. — Czy nie jesteś chora?

— Tylko trochę zmęczona…

Dała jakiś znak androidom, światło stało się bursztynowe i rozległa się spokojna muzyka. Zapytała nieco zbyt głośno:

— A wieża?

— Wspaniała. Musisz ją zobaczyć.

— Być może w przyszłym tygodniu, jeśli nie będzie zbyt zimno. Czy ma już pięćset metrów?

— Więcej, ale ja umieram z niecierpliwości, by wreszcie móc ją uruchomić.

— Dzisiaj wyglądasz na zmęczonego i podekscytowanego — powiedziała. — Powinieneś odpocząć trochę od czasu do czasu.

— Ja odpocząć? Dlaczego? Nie jestem stary! — zauważył, że prawie krzyczy i dokończył spokojniej: — Może masz rację… Teraz już pójdę, nie chcę cię zanudzać. Powiedz Manuelowi, że nic szczególnie ważnego, że chciałem tylko powiedzieć mu dzień dobry… Kiedy to ja właściwie widziałem Manuela? Będzie ze trzy tygodnie… Ojciec musi widywać syna od czasu do czasu.

Objął Clissę; była koścista i zimna. Ile ważyła? Pięćdziesiąt kilogramów? Mniej? Ciało dziecka… Krug złapał się na tym, że wyobraża ją sobie w łóżku z Manuelem i natychmiast odepchnął tę myśl.

— Odpocznij sobie. Ucałuj Manuela ode mnie.

Skierował się do przekaźnika. Dokąd teraz? Czuł, że ma gorączkę, płonęły mu policzki. Bezmyślnie przekazał serię jakichś współrzędnych maszynie. Blip. Nie mógł przestać myśleć, siła theta pożerała go.

Został przeniesiony do potężnej jaskini. Sklepienie nie dostrzegł, wznosiło się o kilometry nad nim. Ściany były metaliczne, brązowo-żółte, odbijały oślepiające, migotliwe światło. Kanciaste cienie wspinały się ku górze, a powietrze przepełniały huczące odgłosy: crac! pomf! ping! boum! Wszędzie można było dostrzec zapracowane androidy, które na widok Kruga zebrały się wokół, szepcząc:

— Krug… Krug… Krug…

„Dlaczego androidy patrzą na mnie w ten sposób…?”

Utkwił w nich wzrok i zmarszczył brwi; wiedział, że oddycha wszystkimi porami skóry, chwiał się na nogach.

Chciał poprosić Spauldinga o pigułkę odświeżającą, ale Spaulding był daleko — dziś Krug podróżował samotnie.

Jakiś Alfa stanął przed nim.

— Nikt nas nie uprzedził o pańskiej wizycie, panie Krug…

— Kaprys, chciałem tylko się rozejrzeć. Przepraszam… twoje nazwisko?

— Romulus Fusion, proszę pana.

— Ilu zatrudnionych, Alfa Fusion?

— Siedemset Beta, proszę pana i dziewięćset Gamma. Bardzo mało Alfa, spełniamy funkcje nadzoru. Czy życzy pan sobie, by pana oprowadzić? Czy może chce pan zobaczyć księżycowy statek? Może moduły dla Jupitera? A może statek międzygwiezdny?

Statek międzygwiezdny, statek międzygwiezdny… Krug zrozumiał: znalazł się w Denver, w centrum montażu statków ENTERPRISES KRUG, Ameryka Północna. W tych rozległych katakumbach montowano wszystkie typy pojazdów, pokrywających całe zapotrzebowanie na pojazdy tam, gdzie nie można było zastosować przekaźników: oceaniczne gąsienice, ślizgacze, stratosferyczne szybowce, potężne traktory, statki o napędzie jonowym do krótkich podróży kosmicznych, sondy międzygwiezdne, dysze. Tutaj też od siedmiu lat prowadzono prace nad pierwszym statkiem międzygwiezdnym z ludzką załogą. Od momentu rozpoczęcia budowy wieży Krug traktował ten projekt po macoszemu.

— Statek międzygwiezdny — zadecydował. — Chodźmy go zobaczyć.

Bety rozstąpiły się przed nim, podczas gdy Romulus Fusion poprowadził Kruga do ślizgacza w kształcie kropli; prześlizgiwali się wzdłuż łańcucha wszelkiego rodzaju pojazdów, by dotrzeć do wewnętrznego poziomu podziemnych zakładów, gdzie ślizgacz zatrzymał się i mogli wysiąść.

— Oto on — powiedział Romulus Fusion.

Krug zobaczył ciekawy pojazd z odległości około stu metrów — pozbawiony wystających skrzydeł, o iglastej głowicy i przysadzistym ogonie. Ciemnoczerwona powłoka robiła wrażenie wykonanej z odpadków, tak pomarszczona i nieregularna była jej konsystencja. Żadnego otworu do załadunku. Sześciokątne dysze miały konwencjonalną konstrukcję.

— Będzie gotowy do prób za trzy miesiące — powiedział Romulus Fusion. — Uważamy, że osiągnie zdolność do stałego przyspieszenia dwa i cztery dziesiąte, co pozwoli uzyskać prędkość bliską prędkości światła. Czy chce pan wejść do środka?

Krug potakująco skinął głową. Wnętrze statku było komfortowe i dość banalne: centrum kontroli, przestrzeń rekreacyjna, przedział energetyczny i inne standardowe instalacje, stosowane we współczesnych statkach.

— Może zabrać ośmioosobowy zespół — powiedział Alfa. — Podczas lotu ochronne pole odrzuca wszystkie cząstki materii, które mogłyby stanowić zagrożenie. Statek jest zautomatyzowany i nie potrzebuje dozoru. Oto pojemniki osobowe…

Romulus Fusion wskazał podwójny szereg czarnych pojemników, każdy dwa metry długi i metr szeroki, umocowanych przy ścianie.

— Do hibernacji stosuje się konwencjonalną technologię kontynuował. — System kontrolny statku na sygnał od załogi lub Ziemi wprowadzi ciekły płyn o wysokiej gęstości, obniżając temperaturę. Załoga podróżuje, zanurzona w ciekłym fluidzie, który spowalnia funkcje życiowe i chroni ludzi przed skutkami przyspieszenia. Odwrócenie procesu jest także bardzo proste. Okres hibernacji przewidywany jest maksymalnie na czterdzieści lat; w przypadku dłuższych podróży załoga byłaby budzona co czterdzieści lat, poddawana programowi prób podobnemu do tego, jaki przechodzą androidy, potem ponownie zajmowaliby miejsca w pojemnikach. W ten sposób ta sama załoga mogłaby podróżować praktycznie w nieskończoność.

— Ile czasu trwałaby podróż do gwiazdy oddalonej o trzysta lat świetlnych? — zapytał Krug.

— Uwzględniając czas niezbędny na osiągnięcie maksymalnej prędkości kształtowałoby się to w okolicach sześciuset dwudziestu lat — odpowiedział Romulus Fusion. — Natomiast biorąc pod uwagę efekt spowolnienia czasu na pokładzie ze względu na ogromną prędkość, dla załogi upłynęłoby dwadzieścia do dwudziestu pięciu lat, czyli podróż mogłaby się odbyć podczas jednego okresu snu.

Krug chrząknął: to wspaniale dla załogi statku, ale jeśli wysłałoby się ekspedycję ku NGC 7293 na przyszłą wiosnę, powróci ona na Ziemię w XXXV wieku. Może już nie być nikogo, kto ich powita. Jednakże Krug nie widział innej alternatywy.

— A więc pojazd będzie zdolny do lotu w lutym?

— Tak.

— Doskonale. Proszę rozpocząć już selekcję kandydatów do załogi: cztery Alfy i cztery Bety. Polecą do wybranego przeze mnie systemu gwiezdnego na początku 2219 roku.