— Według rozkazu, proszę pana.
Opuścili statek. Krug przeciągnął dłonią po chropawej powierzchni pojazdu — jego miłość do szklanej wieży przeszkodziła mu w nadzorowaniu prac tutaj i teraz tego żałował. Wykonano wspaniałą robotę. Zrozumiał, że powinien zaatakować gwiazdy z dwóch stron. Kiedy budowa wieży zostanie ukończona, spróbuje nawiązać łączność z istotami, które według Vargasa żyły na NGC 7293, a równocześnie jego statek z załogą androidów rozpocznie lot ku błękitnemu słońcu. Co będą mieli do przekazania? Kompletne streszczenie wszystkich ludzkich dokonań, sześciany obfitości, kompletne biblioteki, repertuar muzyczny, setki systemów informacji z załogą czterech Alfa i czterech Beta, specjalistów techniki komunikacji. Podczas gdy oni będą hibernować, skieruje do nich z Ziemi wiązkę tachjonów i przekaże im wiedzę, którą ma zamiar otrzymać dzięki kontaktom wieży z istotami z gwiazd. Statek osiągnie swój cel około roku 2850 i może będzie już wykonalne przekazanie załodze kompletnego słownika do porozumiewania się z rasą, którą lecą odwiedzić? Nawet encyklopedia, cały zasób informacji z kontaktów za pomocą łączności tachjonowej pomiędzy ludźmi a mieszkańcami NGC 7293!
Krug uścisnął ramię Romulusa Fusiona.
— Dobra robota. Powrócę tu wkrótce. Gdzie znajduje się przekaźnik?
— Tędy, proszę pana.
Blip, blip, blip… Powrócił na teren budowy wieży. Thor Watchman nie był już sprzężony z komputerem w centrum kontroli — Krug znalazł go w wieży na czternastym piętrze, gdzie nadzorował instalowanie urządzeń, przypominających bryły sera, unoszące się na szklanych strunach.
— Co to takiego? — zapytał Krug.
Watchman był zaskoczony nagłym pojawieniem się swego pana.
— Obwody bezpieczników — odpowiedział. — To zabezpieczenie w razie nagłego wzrostu pozytronów…
— Doskonale. Czy wiesz, skąd wracam, Thor? Z Denver. Oglądałem statek międzygwiezdny. Nie kontrolowałem postępów prac nad jego powstaniem, ale jest już praktycznie ukończony. Poczynając od tej chwili oba te projekty mają być realizowane synchronicznie.
— Przepraszam…
— Alfa Romulus Fusion kieruje pracami w Denver. Wybierze załogę, cztery Alfy i cztery Bety i przyszłej wiosny wyruszy w drogę, akurat po wysłaniu naszych pierwszych sygnałów ku NGC 7293. Proszę nawiązać z nim współpracę. Och, cóż to za sprawa! Tu jesteśmy do przodu z naszymi planami konstrukcyjnymi, ale to jeszcze nie idzie tak szybko, jakbym chciał.
„Boum! Boum!” zamglona planeta NGC 7293 skwierczała i płonęła pod czołem Kruga. „Za bardzo się tym ekscytuję!”
— Dziś wieczorem po zakończeniu pracy, Thor, proszę wydać polecenie powiększenia personelu o pięćdziesiąt procent — proszę porozumieć się ze Spauldingiem. Jeżeli potrzeba będzie więcej Alf, proszę się nie wahać. Proszę żądać wszystkiego, co tylko będzie potrzeba. Chcę, by organizacja budowy została zmieniona tak, by wieża była gotowa trzy miesiące wcześniej niż planowano. Zrozumiano?
— Tak, panie Krug — odparł Watchman przygaszonym głosem.
— Dobrze. Doskonale. Dobrze. Proszę zatem wszystko kontynuować, Thor. Nie potrafię wyrazić, jak jestem dumny i szczęśliwy…
„Boum… Boum… Blip… Boum”
— Jeżeli będzie to konieczne, dam ci wszystkie wykwalifikowane Bety z kontynentu, z Azji, z całej Ziemi! Trzeba ukończyć wieżę!
„Boum… Czas! Czas! Nigdy dość czasu!”
Oddalił się szybko; na zewnątrz, w zimnym powietrzu nocy jego szaleństwo opadło. Przez chwilę stał nieruchomo, obserwując gładkie piękno lśniącej wieży, tryskającej wszystkimi barwami w głąb tundry. Podniósł wzrok i dostrzegł gwiazdy; zacisnął pięść i wyciągnął ją ku niebu.
„Krug! Krug! Krug! Krug!”
„Boum.”
Wrócił do przekaźnika — koordynaty Ugandy, nad jeziorem czeka na niego Cannelle, delikatne ciało, pełne piersi, podniecający brzuch. Tak, tak, tak…
„2-5-1, 2-3-1, 2-1…”
Krug przebył świat jednym skokiem.
Rozdział dwudziesty pierwszy
W blasku zimnego, zimowego Słońca dziesiątki Alf defilowało na rozległym placu, schodzącym niczym olbrzymi pomost od Pałacu Kongresu Światowego w Genewie; każdy android miał odznakę Partii Wolności Androidów. W rogach placu rozstawiono roboty bezpieczeństwa: czarne maszyny o pyskach buldogów, które kołysały się ponuro i zaczęłyby natychmiast pluć paraliżującymi taśmami, gdyby manifestujący wyszli poza teren przewidziany programem, zaaprobowany przez władze Kongresu. Ale reprezentanci PWA nie zrobią z pewnością nic nieoczekiwanego, zadowalając się wejściem na plac krokiem ani zbyt dumnym, ani zbyt nonszalanckim, ze wzrokiem utkwionym w kamerach holowizji, umiejscowionych nad nimi. W regularnych odstępach czasu, na znak przywódcy, Siegfrieda Fileclerka, jeden z manifestantów uruchamiał propagandową szpulę, z której wypływała gęsta, niebieska mgła i unosiła się na wysokość dwudziestu metrów, by tam się zatrzymać; powoli wyłaniało się z niej wypisane złocistymi literami posłanie. Gdy kłęby dymu zaczynały zanikać, Fileclerk dawał znak i kolejny android uruchamiał swoją szpulę.
Ponieważ tylko Kongres miał teraz posiedzenie, było wprost niemożliwe, by w ciągu kilku tygodni któryś z jego członków nie zwrócił na nich uwagi. Nie była to pierwsza manifestacja; celem PWA było rozprzestrzenienie na cały świat — dzięki programom informacyjnym holowizji — sloganów takich, jak:
„NATYCHMIASTOWA RÓWNOŚĆ DLA ANDROIDÓW!”
„CZTERDZIEŚCI LAT NIEWOLI TO DOSYĆ!”
„CZY CASSANDRA NUCLEUS ZGINĘŁA NA PRÓŻNO?”
„ODWOŁUJEMY SIĘ DO ŚWIADOMOŚCI LUDZKOŚCI!”
„AKCJA WOLNOŚĆ!”
„DOPUŚĆCIE NATYCHMIAST ANDROIDY DO KONGRESU!”
„NADCHODZĄ NOWE CZASY!”
„JEŚLI SIĘ NAS SKALECZY, CZYŻ NIE KRWAWIMY?”
Rozdział dwudziesty drugi
Thor Watchman klęczał obok Lilith Meson w kaplicy Valhallavagen. Był to dzień ceremonii Otwarcia Kadzi; obecnych było dziewięć Alf, którym przewodził Mazda Constructor, członek kasty Transcendentalistów. Dwie Bety nakłoniono do asystowania przy ceremonii, potrzebni bowiem byli Podlegli. Ceremonia ta nie wymagała uczestnictwa Zapobiegających, toteż Watchman nie musiał odgrywać oficjalnej roli i zadowalał się powtarzaniem inwokacji.
Ponad ołtarzem lśnił i migotał hologram Kruga; na ścianach triady kodów genetycznych zdawały się wirować. W powietrzu czuć było wodór. Jak zwykle, ruchy Mazdy Constructor a były powolne, szlachetne i wywołujące wrażenie.
— AUU GAU GGU GCU — zaintonował.
— Harmonia! — odpowiedział pierwszy Podległy.
— Jedność! — zawtórował drugi.
— Percepcja — powiedziała Lilith.
— CAC CGC CCC CUC — kontynuował Mazda.
— Harmonia!
— Jedność!
— Pasja — powiedziała Lilith.
— UAA UGA UCA UUA! — krzyknął Mazda.
— Harmonia!
— Jedność!
— Determinacja — powiedziała Lilith. Ceremonia zakończyła się. Mazda Constructor był czerwony i zmęczony; Lilith lekko dotknęła go dłonią. Obydwie Bety, gdy tylko trochę odsapnęły i zorientowały się, że nie są już potrzebne, wymknęły się tylnymi drzwiami. Watchman wstał i w najciemniejszym kącie dostrzegł Andromedę Quark, mamroczącą sentencje kasty Projektorów; zdawała się nikogo nie dostrzegać, zaabsorbowana bez reszty.
— Idziemy? — powiedział Watchman do Lilith. — Odprowadzę panią do domu.