Выбрать главу

— A więc? — zapytała. — Co pan o tym powie?

— Podoba mi się to — odparł zgodnie z prawdą.

— Ale czy to pana podnieca?

— Tak myślę…

— To nic nie mówi.

— Jak mogę to wiedzieć?

— To widać! — odparła ze śmiechem.

Poczuł się niezwykle niezręcznie; odniósł wrażenie, jakby jego osobowość została rozdarta, a on nie potrafił odnaleźć siebie samego. Odkąd wyszedł z Kadzi, zawsze traktowano go jako starszego, mądrzejszego, bardziej kompetentnego, pewniejszego od innych braci-Alfa; zawsze był traktowany jako mężczyzna znający świat i miejsce, w którym się znajdował. Ale teraz? W pół godziny Lilith zredukowała go do małego, niezręcznego przedmiotu, naiwnego zwierzęcia. Uniosła ręce do bioder Watchmana.

— Ponieważ pański organ nie był dość sztywny, to znaczy, że nie był pan dostatecznie podekscytowany. Teraz zobaczymy…

Przesunęła palce pewnym ruchem; Watchman musiał przyznać, że przeżywa bardzo interesujące odczucie i że ten nagły, oszałamiający przypływ męskości między palcami Lilith jest czymś zauważalnym. Mimo wszystko jednak w dalszym ciągu był na zewnątrz siebie jako daleki i uważny obserwator. Znowu przytuliła się do niego; jej ciało falowało i drżało, pełne napięcia. Ponownie obejmował jej ramiona, przesuwał dłońmi po jej skórze. Ułożyła się na podłodze, a on położył się na niej, opierając się na łokciach i kolanach. Lilith oplotła go nogami, wsunęła rękę pomiędzy ich ciała, ujęła jego członek i wsunęła w siebie. Zaczęła poruszać się w górę i w dół, a on wkrótce podchwycił ten rytm i poruszał się wraz z nią.

„A więc to jest seks…” — pomyślał.

Zastanowił się, co może odczuwać kobieta, mając w sobie coś tak twardego i długiego. Najwidoczniej to lubią: Lilith dyszała i trzęsła się, bez wątpienia z rozkoszy, choć frapowała go myśl, że jest w tym coś śmiesznego. Mimo wszystko takie poruszanie się w kobiecie było czymś ekscytującym. Czy to o tym mówiła poezja? Czy to za to mężczyźni staczali pojedynki i wyrzekali się królestw?

— Kiedy będziemy wiedzieli, że to się skończy? — zapytał po chwili.

Otworzyła oczy; nie był w stanie określić, czy wyrażały wściekłość czy drwinę.

— Będzie pan to wiedział — powiedziała. — Nie przerywajmy…

Ruchy Lilith stawały się coraz gwałtowniejsze: wyginała się i rzucała, jakby we wnętrzu jej ciała szalała burza. Wszystkie mięśnie jej ciała drgały, a w miejscu, w którym w nią wkroczył, czuł ją w gwałtownych konwulsjach. Nagle i on sam poczuł spazmy, które przerwały mu obserwację efektów ich związku. Zamknął oczy, dyszał, a jego serce zaczęło bić jak oszalałe. Skóra stanęła mu w ogniu, opuścił głowę i wstrząsnęła nim seria wyładowujących wytrysków.

Miała rację: łatwo było zauważyć, kiedy będzie koniec. Jakże szybko zniknęła ekstaza! Teraz zadał sobie trud przypomnienia potężnych wrażeń, jakie odczuwał zaledwie minutę wcześniej. Poczuł się oszukany, jakby zaproszono go na przyjęcie i nie podano posiłku. Czy to wszystko?

„Zresztą to nic” — pomyślał. — „To wszystko jest oszustwem!”

Wysunął się z niej; Lilith nadal leżała bezwładnie, z zamkniętymi oczyma i rozchylonymi wargami, pokryta potem i najwyraźniej wyczerpana. Jeszcze nie widział takiej kobiety. Po chwili otworzyła oczy, oparła się na łokciach i uśmiechnęła trochę nieśmiało.

— Halo! — powiedziała.

— Halo! — odparł i odwrócił spojrzenie.

— Jak się pan czuje?

Watchman wzruszył ramionami. Szukał precyzyjnych określeń i nie mógł ich znaleźć; onieśmielony powiedział:

— Zmęczony przede wszystkim… Pusty… To normalne? Czuję się… pusty…

— To normalne, po stosunku wszystkie zwierzęta są smutne. To stare powiedzenie łacińskie. Jest pan zwierzęciem, Thor, proszę nie zapominać.

— Tak, zwierzę… Popiół na zimnej plaży… Czy to sprawiło pani radość, Lilith?

— Nie widział pan tego? Nie, oczywiście… Sprawiło mi to radość.

Lekko położył dłoń na udzie Lilith.

— Jestem zadowolony, ale wciąż zaniepokojony…

— Z jakiego powodu?

— Ten cały ciąg wydarzeń… Wchodzenie, wychodzenie, pocenie się, jęki, ruchy bioder, a potem koniec… Ja…

— Nie — przerwała. — Proszę nie starać się brać tego na rozum i nie analizować. Zbyt wiele pan oczekiwał. To tylko rozrywka, Thor, to robią ludzie, by być razem szczęśliwymi. To wszystko… To nie jest doświadczenie kosmiczne…

— Proszę mi wybaczyć… Jestem tylko głupim androidem, który…

— Nie. Jest pan kimś, Thor.

Zauważył, że sprawił jej przykrość, odmawiając podporządkowania się ich połączeniu, wyrządził przykrość także sobie samemu. Podniósł się powoli. Czuł się załamany, miał wrażenie, że jest pustą wazą, porzuconą na śniegu. Poznał przebłysk radości aż do rozładowania się, ale czy ta chwila ekstazy warta była tego, czego szukał, jeśli przynosiła ze sobą smutek? Zrobiła to dla jego dobra, chciała uczynić go bardziej człowiekiem. Podniósł ją, na chwilę przytulił do siebie, pocałował, ujął jedną pierś i powiedział:

— Spróbujemy jeszcze innym razem, nieprawdaż?

— Kiedy będzie pan chciał…

— Wydawało mi się to bardzo dziwne za pierwszym razem, ale obiecuję postępy. Jestem tego pewny.

— Oczywiście, Thor. To zawsze jest dziwne po raz pierwszy.

— Teraz muszę już iść.

— Jeśli tak trzeba…

— Tak, ale wkrótce wrócę.

— Tak… — dotknęła jego ramienia. — A ja zacznę realizować to, co zadecydowaliśmy. Zaprowadzę Manuela do Gamma Town.

— Doskonale.

— Niech Krug będzie z tobą, Thor.

— Niech Krug będzie z tobą. Zaczął się ubierać.

Rozdział dwudziesty trzeci

I Krug powiedział: „Ale ja utworzę wieczną różnicę między wami.”

„Dzieci z Macicy zawsze będą wychodziły z Macicy, a Dzieci z Kadzi zawsze będą wychodziły z Kadzi. I nie będzie wam dane wydawać na świat dzieci, jak jest to u Dzieci z Macicy.”

„I tak będzie, abyście zawdzięczali życie jedynie Krugowi. Jemu pozostanie chwała za wasze stworzenie na wieki wieków.”

Rozdział dwudziesty czwarty

20 grudnia 2218

Wieża ma już osiemset metrów i ciągle rośnie. Nie sposób oprzeć się jej potędze; gdy wychodzi się z przekaźnika w dzień czy w nocy, staje się w osłupieniu na widok piękna tej lśniącej, ogromnej kolumny. Samotność, która ją otacza, dodaje jej jeszcze szlachetności i potęgi.

Przekroczono już połowę planowanej wysokości konstrukcji.

Ostatnio miało miejsce wiele wypadków, spowodowanych pośpiechem przy pracach. Dwóch robotników spadło ze szczytu wieży; jeden z elektryków uszkodził izolację łącznika, co spowodowało fatalne wyładowanie, którego ofiarami zostało pięć Gamm, montujących kable; zderzyły się dwa cylindry podnośników, powodując śmierć sześciu androidów; Alfa Euclid Planner cudem uniknął poważnych obrażeń podczas zwarcia w komputerze, z którym był sprzężony; trzy Bety runęły z wysokości czterystu metrów na pomocnicze oprzyrządowanie, gdy rusztowanie runęło. Do tej pory budowa kosztowała życie trzydziestu androidów, ale wśród tysięcy pracowników, zatrudnionych przy wznoszeniu wieży, choć praca była niebezpieczna, nie było nikogo, kto by twierdził, że poziom wypadków jest szczególnie wysoki.