Ten człowiek, którego znam od dnia narodzin, budowniczy wieży i wynalazca androidów. Bóg? Omal nie wybucham śmiechem. Czy jestem Synem Bożym? Ta rola mi nie odpowiada. Ale nikt mnie tu nie adoruje, nie jestem elementem teologii.
Wstajemy; ruchem głowy Lilith pokazuje mi tył kaplicy. Klękamy tu. W ciemnościach czuję się lepiej. W kaplicy jest koło tuzina androidów, wszystkie klęczą poza Alfą przed ołtarzem. Wchodzi jeszcze kilka Bet. Nikt nie zwraca na nas uwagi, wszyscy wyglądają na pochłoniętych modlitwą.
— Czy to msza, Lilith?
— Jeszcze nie, przyszliśmy za wcześnie. Zobaczysz.
Oczy Kruga utkwione są we mnie. Odwracam oczy. Co by powiedział, gdyby wiedział? Śmiałby się. Krug Bogiem! Jehowa Krug! Simeon Allah! A dlaczego nie mieliby go adorować? Stworzył ich, do cholery, nie? Przyglądam się wzorom na ścianach. Nie są to — jak myślałem wcześniej — czyste abstrakcje, gdyż rozpoznaję teraz litery alfabetu, ciągnące się w nieskończoność. Przyglądam się uważnie i widzę jedynie A, U, G i C, powtarzające się w najróżniejszych kombinacjach: AUA, AUG, AUC, AUU, GAA, GAG, GAU, GGG i tak dalej.
— Co to jest, Lilith? Jaki to ma sens?
— Kod genetyczny. Triady DNA.
O, tak! Nagle przypominam sobie, jak w Gamma Town ten ćpun coś wykrzykiwał: GAA, GAG, GAC. Teraz widzę to na ścianie.
— Czy to modlitwa?
— To święty język, coś jak łacina dla katolików, rozumiesz?
— W zasadzie nie rozumiem, ale przyjmuję do wiadomości. Z czego wykonany jest ołtarz?
— To ciało syntetyczne.
— Żywe?
— Oczywiście, prosto z kadzi, jak ty i ja… Przepraszam, jak ja. To część ciała androida.
— Ale co utrzymuje je przy życiu? Nie widzę żadnych organów, nic…
— W basenie znajduje się ciecz odżywcza. To żyje, rośnie, symbolizuje nasz początek. Takie same ołtarze są we wszystkich kaplicach — wykradamy je wprost z zakładów.
— Jako odpady?
— Właśnie.
— A ja sądziłem, że zabezpieczenia w fabrykach androidów są doskonałe…
Lilith mruga do mnie; zaczynam czuć się jak konspirator. Teraz trzy androidy z głębi pomieszczenia wychodzą przed ołtarz: dwie Bety i jeden Alfa, cała trójka w powłóczystych szatach z wypisanymi triadami kodu genetycznego. Jest w tym coś z kapłaństwa. Zaraz zacznie się msza; wszyscy wykonują znak „Niech będzie pochwalony Krug” i „Niech Krug cię chroni”. Robię to, co wszyscy.
— Czy to kapłani?
— U nas nie ma tych, których wy nazywacie kapłanami. Są różne kasty, każda spełnia inną rolę w zależności od wymogów rytuału. Ten Alfa to Zachowawca, porozumiewa się bezpośrednio z Krugiem. Bety to Projektorzy, wzmacniający uczucia wiernych. W innych ceremoniach biorą udział Pochłaniacze, Transcendentaliści lub Projektorzy w asyście Podległych, Poświeconych i Odpowiadających.
— Ty do której kasty należysz?
— Odpowiadający.
— A Thor Watchman?
— Jest Zachowawcą.
Alfa przy ołtarzu zaczyna śpiewać: CAU, UUC, UCA, GCA.
— Czy cały ceremoniał związany jest z kodem genetycznym?
— Nie, tylko stwarza się w ten sposób odpowiedni nastrój.
— Co on mówi?
Dwie Bety przed nami odwracają się do nas, posykując; widząc, że jesteśmy Alfami, milkną. Lilith szepcze jeszcze ciszej:
— On mówi: „Wyszliśmy z łona Kruga i powrócimy do Kruga”.
GGC, CUU, UUC, GAG…
— Krug jest naszym stwórcą, obrońcą i wyzwolicielem.
UUC, CUG, CUC, UAC.
— Krug, błagamy cię, zaprowadź nas do światła…
Nie rozumiem tego kodu, symbole nie odpowiadają znaczeniom, które znam. Jaka jest struktura tego języka? Nie mogę o to zapytać Lilith, patrzą się na nas i w tych spojrzeniach czytam pewną dezaprobatę: „Jakie hałaśliwe są te Alfy, czy niczego już nie uszanują?” Zachowawca śpiewa dalej, akordy są niskie, wibrujące. Lilith wchodzi w rolę Odpowiadającej; światła w kaplicy przygasają i rozjaśniają się w rytmie modlitwy. Ciecz w ołtarzu bulgocze, hologram Kruga jakby pęcznieje. Jego spojrzenie wwierca się aż w głąb mojej duszy, zaczynam rozumieć część słów modlitwy, przemieszanych z kodem genetycznym. Proszą Kruga o podniesienie Dzieci z Kadzi do poziomu Dzieci z Macicy, mówią o dniu, w którym Macica i Kadź staną się jednością, błagają Kruga o łaskę. Krug! Krug! Krug! Wszystko tu kręci się wokół obrazu Kruga miłosiernego! Zaczynam rozumieć — to ruch egalitarstyczny. To front wyzwolenia androidów.
— Krug, nasz mistrzu, zaprowadź nas na prawdziwe miejsce u boku naszych sióstr i braci w ciele…
— Krug, ocal nas!
— Krug, zakończ nasze cierpienia…
— Chwała Krugowi!
Intensywność modlitwy rośnie, wszyscy śpiewają i wykonują znaki, w tym takie, jakich Lilith mnie nie nauczyła. Ona sama całkowicie zatraciła się w modlitwie. Czuję się bluźniercą, niedyskretnie wysłuchując modłów do ich stwórcy, do mojego ojca, który jest ich Bogiem. Przez długie chwile słychać tylko litery kodu, potem powracają znajome mi już frazy: „Krug schodzi do nas, by nas ocalić, Krug, Krug, Krug!” Cały drżę, nigdy nie podejrzewałem nawet czegoś podobnego. Jak udało im się utrzymywać to wszystko tak długo w tajemnicy? A jeżeli Krug umrze, to kogo będą czcić? Ale jak Bóg może umrzeć? A może istnieje Krug ziemski i Krug niebiański, co sugerują niektóre fragmenty modlitwy? Teraz wszyscy śpiewają razem.
„AAA AAG AAC AAU na chwałę Kruga
AGA AGG AGC AGU na chwałę Kruga
ACA ACG ACC ACU na chwałę Kruga.”
Recytują cały kod genetyczny, triada po triadzie, mogę sprawdzić na ścianie. Nagle słyszę swój własny głos, przyłączający się do śpiewu:
— GAA GAG GAC GAU na chwałę Kruga!
Lilith uśmiecha się do mnie; jej twarz jest zaczerwieniona, promieniująca ekscytacją niemal jak podczas stosunku. Zachęca mnie kiwnięciem głowy.
— GCA GCG GCC GCU na chwałę Kruga!
To dziwne, ale wszystkie głosy brzmią równo. Śpiew trwa i trwa; łatwo dostosowuję się do tego i śpiewam razem ze wszystkimi.
„UUA UUG UUC UUU na chwałę Kruga.”
Ramię przy ramieniu, Lilith po mojej lewej stronie, jakiś Beta po prawej kładziemy dłonie na ten blok żywego ciała. Jest ciepły i śliski, gdy go dotykamy. Drży; jego drgania przenikają nasze ciała. Krzyczymy:
— Krug! Krug! Krug!
Msza skończona. Niektóre androidy wychodzą od razu, inne są zbyt wyczerpane. Także jestem zmęczony, a byłem przecież tylko biernym uczestnikiem. Mówi się, że religia umarła, że jest to starożytny zwyczaj, który wyszedł z użycia, ale nie wśród tych ludzi. Czy myślą, że Krug ich słucha? Czy słucha? Czy kiedykolwiek słuchał? Myślę, że nawet jeżeli nie teraz, to w przyszłości ich wysłucha. Opium dla mas? Ale Alfy także w to wierzą…
— Od kiedy istnieje ta religia? — pytam Lilith.
— Powstała jeszcze przed moimi narodzinami.
— Kto ją stworzył?
— To zaczęło się w Sztokholmie dzięki grupie Alf, potem religia szybko się rozprzestrzeniła. Teraz jej wyznawcy modlą się na całym świecie.
— Czy wszystkie androidy są wierzące?
— Nie, nie wszystkie. Ci z P.W.A. nie wierzą… My prosimy o cud i boską łaskę, oni preferują bezpośrednią walkę polityczną. Ale to my jesteśmy rozumniejsi, a wierzą praktycznie wszystkie Gammy, większość Bet i wiele Alf.
— A czy ty wierzysz, że Krug was uratuje?
Lilith uśmiecha się.
— A na co innego mogę mieć nadzieję?
— Czy zwróciliście się kiedyś bezpośrednio do Kruga?
— Nie. Rozróżniamy Kruga-człowieka od Kruga-stwórcy i myślimy… — kiwa głową. — Nie mówmy o tym tutaj, ktoś mógłby nas usłyszeć.