W połowie drogi do wyjścia zawraca nagle, cofa się kilka kroków, bierze coś ze skrzyni, stojącej obok ołtarza. Podaje mi to: sześcian informacyjny. Włączam go i odczytuję pojawiające się słowa:
Na początku był Krug i Krug rzekł: „Niech się staną Kadzie.” I stały się Kadzie.
I Krug wiedział, że były dobre.
I Krug rzekł: „Niech do Kadzi wleją się nukleotydy o wielkiej energii.” I wlano nukleotydy, a Krug zamieszał je, aż stały się jedną masą.
I nukleotydy ukształtowały wielkie molekuły i Krug rzekł: „Niech w Kadzi będą razem ojciec i matka, i niech wydzielą się komórki, i niech w Kadzi zrodzi się życie.”
I zrodziło się życie, gdyż nastąpiło PODWOJENIE.
I Krug pokierował PODWOJENIEM, i dodał fluidów swej ręki, i dał im kształt i umysł.
„Niech z Kadzi wyjdą ludzie” — rzekł Krug. — „Niech wyjdą z nich kobiety i niech żyją między nami, silne i pracowite, i niech noszą imię Androidów.”
Manipuluję ekranem — tekst trwa i trwa, jeszcze i jeszcze. Jakaś Biblia androidów? A dlaczego nie?
— Fascynujące — mówię do Lilith. — Kiedy to zostało napisane?
— Rozpoczęto pisanie wiele lat temu i ciągle dodaje się nowe rozdziały o świecie Kruga, o związku Krug-ludzie.
— Związek Krug-ludzie? Wspaniałe…
— Zatrzymaj to sobie — mówi Lilith. Wychodzimy z kaplicy. Pod ubraniem trzymam Biblię Androidów. Idziemy do mieszkania Lilith.
— Teraz znasz nasz wielki sekret — mówi Lilith. — Naszą nadzieję, wielką nadzieję.
— Ale czego dokładnie oczekujecie od mojego ojca?
— Pewnego dnia powie on całemu światu o swoim sentymencie względem nas. Powie: „Te androidy nie są sprawiedliwie traktowane, nadszedł czas, by wyrazić skruchę i przyznać im pełnię praw ludzkich”. A ponieważ powie to Krug, wysłuchają go i sprawy przybiorą dla nas inny obrót.
— Naprawdę wierzysz, że tak się stanie?
— Tak i modlę się o to.
— Kiedy? Niedługo?
— To nie ja o tym decyduję. Pięć lat? Czterdzieści? Miesiąc? Przeczytaj ten sześcian, dowiesz się sam… Wierzymy, że Krug nas wypróbowuje i pewnego dnia to się skończy.
— Chciałbym podzielać twój optymizm, ale obawiam się, że będziecie czekali długo…
Rozdział trzydziesty drugi
30 stycznia 2219
Wieża ma tysiąc sto sześćdziesiąt piec metrów wysokości. Teraz nawet androidom praca w rozrzedzonym powietrzu sprawia trudności, ponad kilometr nad poziomem tundry. Co najmniej sześć androidów na skutek niedotlenienia spadło z wieży w ciągu ostatnich dziesięciu dni. Thor Watchman nakazał używanie masek tlenowych przez wszystkich pracujących na szczycie wieży, ale wiele Gamma pogardzało maskami uznając, że degraduje to w jakiś sposób i znieważa ich męskość. Bez wątpienia będzie jeszcze wiele wypadków śmiertelnych przy wznoszeniu ostatnich trzystu trzydziestu pięciu metrów wieży, w lutym i w marcu.
Ale cóż to za wspaniała budowla! Te ostatnie trzysta metrów nie może już nic dodać do jej majestatu i elegancji, może jedynie stanowić koronę cudu, który właśnie powstał. Wieża wyszczuplała i zagubiła się w świetlnej otoczce wysoko ponad głowami stojących na powierzchni ziemi. We wnętrzu wieży technicy zainstalowali już urządzenia łączności — teraz wygląda na to, iż wzmacniacze będą gotowe w kwietniu, basen protonowy uruchomi się w maju, wstępne testy generatora tachjonowego zostaną przeprowadzone w czerwcu, a w sierpniu, być może, będzie można nadać wiadomość.
Może istoty z gwiazd odpowiedzą, a może nie…
To nie ma zresztą znaczenia — wieża ma już zapewnione miejsce w historii ludzkości.
Rozdział trzydziesty trzeci
Budząc się przy boku Cannelle o świcie w Ugandzie Krug poczuł wielki przypływ energii, wzrost sił witalnych. Rzadko czuł się tak w pełni sił. Doszedł do wniosku, że to dobra wróżba: będzie to dzień, który poświęci na ożywioną działalność, dzień, w którym pokaże, że potrafi osiągać swoje cele. Zjadł śniadanie i ruszył do przekaźnika, by przenieść się do Denver.
Ranek w Południowej Afryce przypominał wieczór w Colorado. Przy statku międzygwiezdnym pracowała nocna zmiana, był tam także Alfa Romulus Fussion, dyrektor montażu. Poinformował Kruga z dumą, że statek gwiezdny przetransportowano już do portu kosmicznego, gdzie przygotowywano go do pierwszych próbnych lotów.
Krug i android udali się więc razem do portu kosmicznego. W świetle reflektorów statek gwiezdny wyglądał nieciekawie i prawie nie zwracał uwagi, gdyż jego sylwetka nie była w niczym wyjątkowa — wiele transportowców było większych — a chropowaty pancerz nawet nie błyszczał w sztucznym oświetleniu. Mimo wszystko jednak Krugowi wydawał się niewypowiedzianie piękny, jego piękno nie ustępowało wspaniałości wieży.
— Jakie testy zaplanowano podczas pierwszego lotu? — zapytał.
— Program podzielono na trzy etapy… Na początku lutego odbędzie się pierwszy lot na orbitę Ziemi — odparł Romulus Fussion. — Sprawdzimy w ten sposób, czy systemy napędu działają prawidłowo. Potem zostaną przeprowadzone testy prędkości. Pod koniec lutego rozpędzimy go pełną mocą silników i odbędziemy krótką podróż do orbity Marsa. Jeżeli wszystko pójdzie dobrze, przeprowadzimy wielką próbę prędkości podczas kilkutygodniowego lotu — prawdopodobnie dotrzemy poza orbitę Saturna, a może osiągniemy i Plutona. Te testy powinny wystarczyć do stwierdzenia, czy statek jest gotowy do odbycia międzygwiezdnego lotu. jeśli będzie zachowywał się dobrze podczas lotu ze stałym przyspieszeniem 2,4 g aż do Plutona i z powrotem, powinien być zdolny do dalekich podróży.
— A testy systemu hibernacji?
— Testy są już zakończone, system funkcjonuje doskonale.
— A załoga?
— Mamy ósemkę Alf w trakcie szkolenia oraz szesnaście Bet. Wezmą oni udział w kolejnych lotach próbnych. Wybierzemy załogę spośród nich na podstawie wyników testów.
— Doskonale.
Wciąż płonąc żądzą czynu udał się na budowę wieży, gdzie pracowała jeszcze nocna zmiana pod kierownictwem Euclida Plannera. Od ostatniej wizyty Kruga wieża urosła o jedenaście metrów, widoczny był też postęp w instalowaniu urządzeń komunikacyjnych. Krug wcisnął się w ubranie termiczne i wjechał na szczyt wieży, co ostatnio czynił raczej rzadko. Całe zaplecze techniczne u podnóża kolosa przypominało budowlę z klocków, a pracownicy wyglądali jak drobne robaczki. Przyjemność napawania się pięknem wieży popsuł nieco wypadek Gammy, który stracił równowagę i wypadł z cylindra podnośnika, ale Krug szybko usunął tę śmierć ze swoich myśli. Wypadki śmiertelne były godne pożałowania, to pewne, ale każde wielkie przedsięwzięcie zawsze pochłaniało ofiary.
Z placu budowy Krug wyruszył na Antarktydę, do obserwatorium Vargasa. Ostatnio nie odkryto nic nowego, ale to miejsce nieustannie przyciągało Kruga — podziwiał skomplikowane instrumenty, atmosferę badań i tu czuł bezpośredni kontakt z sygnałami z NGC 7293. Sygnały te ciągle odbierano w zmodyfikowanej formie sprzed kilku miesięcy: 2-5-1, 2-3-1, 2-1. Vargas otrzymał kolejne wersje tłumaczeń sygnałów, przetransformowanych optycznie. Krug wsłuchiwał się przez długą chwilę w szum aparatury obserwatorium, a gdy odchodził, słyszał w swej głowie nieprzerwane: „blip-blip”.
Teraz udał się do Duluth, by obejrzeć nowe androidy, wychodzące z kontenera. Nolana Bompansiero jeszcze nie było, a androidami z nocnej zmiany kierowały funkcyjne Alfy, mimo to jednak Krug kazał jego zastępcy oprowadzić się po zakładzie. Produkcja osiągnęła poziom dotychczas nie notowany, choć Alfa utrzymywał, że mają opóźnienie.