— Ciebie też stworzyłem. Czy jestem twoim Bogiem?
— To nie to samo. Jesteś dla mnie jednym z dwojga rodziców, nie wymyśliłeś procesów, dzięki którym pojawiłem się na świecie.
Konsekwencje odkrycia rysowały się przed Krugiem coraz wyraźniej z minuty na minutę.
— Więc teraz mam być Bogiem? — był coraz bardziej przestraszony tą perspektywą. — Jak mogli włożyć takie brzemię na moje barki? Ale czego właściwie oni ode mnie oczekują?
— Publicznej deklaracji, że jesteś za przyznaniem im praw ludzi — oświadczył Manuel. — Oni wierzą, że takie prawa zostaną im wtedy natychmiast przyznane.
— Nie! — krzyknął Krug i cisnął sześcian na biurko. Wszechświat wydał mu się naraz rozbity na kawałki i czuł, jak ogarnia go wściekłość. Androidy miały służyć ludziom, po to je stworzył, jak więc mogły dążyć do uzyskania niezależności? Akceptował P.W.A. jako wentyl bezpieczeństwa dla kilku zbyt mądrych Alf, ale to? Cele P.W.A. nigdy nie wydawały mu się groźne dla ustabilizowanego społeczeństwa, natomiast kult religijny, odwołujący się do uczuć… On sam jako Mesjasz… Co to, to nie! Uspokoił się i zwrócił się do Manuela:
— Zabierz mnie do jednej z takich kaplic.
— Nie odważę się! — odparł zaskoczony Manuel.
— Ty tam byłeś…
— W przebraniu i z przewodnikiem.
— Więc przebierz mnie.
— Nie, to nic nie da — Manuel pokręcił głową.
— Nawet z czerwoną skórą natychmiast by cię poznano. Ponadto nie masz sylwetki Alfy… Rozpoznaliby cię, wybuchłyby rozruchy! To byłoby tak, jakby Chrystus pojawił się w kościele, rozumiesz? Nie mogę brać za to odpowiedzialności!
— Chcę wiedzieć, jakie znaczenie ma dla nich ta religia.
— Więc zapytaj o to któregoś ze swoich Alf.
— Na przykład?
— Dlaczego nie Thora Watchmana?
— Co takiego? — Krug był wyraźnie wstrząśnięty.
— Thor też bierze w tym udział?
— To jeden z religijnych przywódców, ojcze.
— Ależ on mnie codziennie widuje! Jak to można pogodzić, że codziennie obcuje się ze swoim Bogiem?
— Rozróżniają twoją śmiertelną postać i boską, niematerialną, ojcze — tłumaczył Manuel. — Thor zajmuje się tymi dwoma aspektami wiary. Ty jesteś tylko narzędziem realizacji, wykonawcą woli Kruga. Pokażę ci odpowiedni tekst…
Podniósł sześcian i pochylił się nad blatem biurka. Krug potrząsnął głową — nie warto. Krug Bogiem? Codziennie się do niego modlą? A co on może? Wydawało mu się, że świat przewrócił się do góry nogami. Nie, on ich przecież stworzył i wie, kim są. Jak mogą się buntować? Jak mogą oczekiwać, że ich uwolni?
— Manuelu, co chcesz, bym zrobił? — zapytał w końcu.
— To zależy tylko od ciebie, ojcze.
— Ale coś ci chodzi po głowie… Co? Musiałeś mieć jakąś koncepcję, przychodząc z tym do mnie!
— Ja? — zapytał niewinnie Manuel.
— Twój stary nie jest taki głupi. Jeżeli mogę być Bogiem, to już na pewno potrafię rozgryźć swojego syna. Czy sądzisz, że powinienem ich uwolnić? Czy to ma być akt łaski boskiej?
— Ojcze, ja…
— …zaskoczyłem cię. Może i myślą, że jestem Bogiem, ale ja wiem, kim jestem, obojętne, co oni na ten temat sądzą. Nie mogę wydawać rozkazów Kongresowi. Jeśli ty, twoja kochanka-android i cała reszta chcecie wszystko zwalić na moją głowę, to poszukajcie sobie innego Boga. To wcale nie oznacza, że zmieniłbym ich status, nawet gdybym mógł! Kto im nadał jakikolwiek status? Kto pierwszy zaczął nim frymarczyć? To są syntetyczne maszyny z ciała! Inteligentne maszyny! Nic ponadto!
— Tracisz zimną krew, ojcze… Jesteś zbyt podekscytowany…
— Jesteś po ich stronie! Należysz do tego spisku! Idź do tej swojej Alfy i powiedz jej ode mnie… — Krug zamilkł i czekał, aż serce zacznie bić wolniej; nie powinien tak gwałtownie reagować, wiedział o tym, trzeba najpierw poznać wszystkie fakty. — Muszę się nad tym jeszcze zastanowić… Przepraszam, że krzyczałem, ale zrozum, przychodzisz i mówisz, że jestem Bogiem, a ponadto pokazujesz mi Biblię Kruga. Chyba miałem prawo się zdenerwować, prawda? Daj mi pomyśleć… Nie mów o tym nikomu, zgoda? — Krug wstał i ujął Manuela za rękę. — Twój stary za dużo krzyczy. Znasz mnie i wiesz, że czasami mnie ponosi. Zostaw tę Biblię… Cieszę się, że przyniosłeś ją do mnie, choć nie zmienia to moich uczuć. Kocham cię, mój mały! Niełatwo być synem Boga, prawda? Musisz uważać, wiesz przecież, co Żydzi zrobili twojemu poprzednikowi!
Manuel uśmiechnął się.
— Myślałem już o tym…
— W porządku, teraz zostaw mnie samego. Ucałuj ode mnie Clissę.
Manuel skierował się ku drzwiom.
— Jeżeli chcesz sypiać z Alfami, to rób to, ale nie zapominaj o żonie. Ja chcę mieć wnuki, pamiętaj… Zgoda?
Manuel zatrzymał się i odwrócił.
— Nie zapominam o Clissie — powiedział spokojnie. Przekażę jej twoje pozdrowienia.
Wyszedł. Krug przyłożył zimną powierzchnię sześcianu do rozpalonego policzka.
„Na początku był Krug i Krug rzekł: Niech stanie się Kadź.
I stała się Kadź. I Krug wiedział, że to było dobre.”
„Powinien był to przewidzieć” — pomyślał.
Miał mętlik w głowie. Po chwili połączył się z Leonem Spauldingiem.
— Powiedz Thorowi, że chcę się z nim natychmiast zobaczyć.
Rozdział trzydziesty czwarty
Wieża zbliżała się już do tysiąca dwustu metrów wysokości. Thor Watchman atakował teraz najtrudniejszą część konstrukcji, bowiem na tej wysokości margines błędu przy układaniu bloków praktycznie nie istniał. Żaden słaby punkt nie wytrzymałby burz arktycznych, jeśli założona odporność elementów na tej wysokości nie zostałaby zachowana. Watchman niemal bez przerwy był sprzężony z komputerem, otrzymując dane bezpośrednio z czujników wewnętrznych, weryfikujących strukturę budowli, wykrywając natychmiast nawet najmniejsze błędy. Kilka razy na godzinę udawał się na szczyt wieży, by nadzorować układanie instalacji czy montaż szczególnie ważnego bloku. Piękno wieży tkwiło w braku wewnętrznego szkieletu, ale wznoszenie tak potężnej budowli wymagało perfekcyjnego wykonywania założeń konstrukcyjnych. Thor był zdecydowanie przeciwny odrywaniu go od pracy w środku dnia, nie mógł jednak zignorować rozkazu Kruga.
Gdy tylko wszedł do biura, usłyszał pytanie:
— Thor, od kiedy jestem twoim Bogiem?
Watchmanem aż zatrzęsło, z największym trudem próbował zapanować nad sobą. Dostrzegł sześcian informacyjny na biurku Kruga i natychmiast zrozumiał, co się stało: Lilith-Manuel, to jest to. Krug wyglądał na zupełnie spokojnego, Alfa w żaden sposób nie mógł odgadnąć, co myśli. Odpowiedział ostrożnie:
— Jakiego innego stwórcę miałbym adorować?
— Ale dlaczego od razu czcić?
— Gdy jest się pogrążonym w głębokiej rozpaczy, pragnie się zwrócić ku komuś potężniejszemu, by u niego znaleźć pomoc i pocieszenie.
— Więc stąd bierze się rola Boga? — zapytał Krug. Pogodzenie się z jego łaską?
— Pogodzenie się z jego miłosierdziem.
— I wy uważacie, że mogę dać wam to, czego szukacie?
— Modlimy się, by tak właśnie się stało — odparł Watchman.
W napięciu i niepewnie obserwował Kruga, który bawił się sześcianem informacyjnym. Teraz zaktywizował go i czytał po kilka linijek tekstu to tu, to tam, potrząsając głową i uśmiechając się, a wreszcie wyłączył urządzenie. Android nigdy jeszcze nie czuł się tak niepewnie jak w tej chwili, nawet wtedy, gdy uwodziła go Lilith — pojął, że los wszystkich androidów może zależeć od tej jednej rozmowy.