Выбрать главу

— Bardzo trudno mi to pojąć, rozumiesz, Thor? — powiedział Krug. — Ta Biblia, wasze kaplice, cała wasza religia… Zadaję sobie pytanie, czy jakiemuś innemu człowiekowi przytrafiło się odkryć nagle, że miliony innych istot uważają go za Boga…

— Może nie…

— I zadaję sobie pytanie na temat głębi waszych uczuć, potęgi waszej religii, Thor. Mówisz do mnie jak do zwykłego człowieka, jak do pracodawcy, nie jak do Boga… Nigdy w żaden sposób nie dałeś do zrozumienia, co myślisz i czujesz, może poza rodzajem pewnego strachliwego szacunku. A mimo to przez cały czas jesteś u boku swego Boga, nieprawdaż? — Krug zaczął się śmiać. — Patrzysz na siwiejącą czaszkę Boga? Widzisz krosty na podbródku Boga? Czujesz woń czosnku, który twój Bóg zjadł z sałatą? Co o tym wszystkim myślisz, Thor?

— Czy muszę odpowiedzieć na to pytanie?

— Nie, nie… Nie mówmy o tym więcej…

Krug ponownie zaczął przyglądać się sześcianowi. Watchman stał przed nim sztywno wyprostowany, usiłując stłumić nerwowe drżenie mięśni lewego pośladka. Dlaczego Krug męczy go w ten sposób? I co teraz dzieje się na wieży? Euclid Planner przybędzie tam dopiero za kilka godzin… Czy rozmieszczanie szklanych bloków przebiega poprawnie bez mistrza ceremonii?

— Thor, czy byłeś już kiedyś w salonie rozdwojenia? — zapytał nagle Krug.

— Słucham?

— Wymiana ego, wiesz… Wejście z kimś w staże, zamiana osobowości na dzień lub dwa.

Thor pokiwał głową.

— To nie jest odpowiednie spędzanie wolnego czasu dla androida…

— Tak właśnie myślałem… A więc dobrze, dziś wymienisz ze mną świadomość — Krug wcisnął przycisk i powiedział: — Leon, chcę udać się do obojętnie którego salonu rozdwojenia. Miejsce dla dwóch osób i to najdalej za kwadrans!

— Czy mówi pan poważnie? — Watchman był oszołomiony. — Pan i ja…

— Dlaczego nie? Boisz się wymienić duszę z Bogiem, o to chodzi? Ale zrobisz to, Thor, psie! Chcę poznać fakty i to dokładnie! Wymienimy osobowości! Czy uwierzysz, że ja także zrobię to po raz pierwszy? Ale dziś udamy się tam razem! Na ekranie pojawiła się twarz Spauldinga.

— Nowy Orlean — powiedział. — Trzeba wprowadzić kilka modyfikacji do planu na dzisiejszy dzień, ale będziemy musieli poczekać dziewięćdziesiąt minut na zaprogramowanie staży.

— Nie zgadzam się. Wejdziemy w staże natychmiast. Spaulding był przerażony.

— Ale tego się nie robi, panie Krug!

— A jednak ja to zrobię. Mają tylko dobrze uważać, to wszystko.

— Wątpię, czy się zgodzą…

— Czy wiedzą, kim ma być ich klient?

— Tak, proszę pana.

— A więc powiedz im, że stanowczo nalegam! A jeśli odmówią, wtedy powiedz im, że kupię tę ich świńską bidę i będę eksploatować tak, jak ja chcę!

— Tak, proszę pana — Spaulding zniknął z ekranu. Krug zaczął coś wystukiwać na klawiaturze swojego terminala, mamrocząc pod nosem i zupełnie ignorując Watchmana. Alfa stał nieruchomo, skonsternowany i osłupiały; machinalnie wykonał kilkakrotnie znak: „Niech-nas-chroni-Krug”. Jego jedynym pragnieniem było uciec teraz z sytuacji, w którą sam się wpakował. Po chwili na ekranie ponownie pojawiła się twarz Spauldinga.

— Ustąpili — powiedział. — Chcą jedynie, by podpisał pan zwolnienie ich od odpowiedzialności.

— Zgoda — odparł Krug.

Ze szczeliny faxu wynurzyła się zapisana kartka. Krug przebiegł tekst wzrokiem i podpisał się, a potem wstał i powiedział do Watchmana:

— Ruszamy. Salon rozdwojenia jaźni czeka na nas.

Watchman bardzo niewiele wiedział o wymianie osobowości, była to bowiem rozrywka zarezerwowana dla ludzi, na dodatek bardzo bogatych ludzi: robili to kochankowie, by zwiększyć intensywność swego związku, przyjaciele, a zblazowani bogacze praktykowali tę zabawę w towarzystwie osób najzupełniej obcych, o podobnych poglądach, by dodać swemu nudnemu życiu nieco pikanterii. Thor nigdy nie ośmielił się nawet przypuszczać, że zdecydowałby się na rozdwojenie, a osoba Kruga nawet nie mieściła mu się w głowie. Mimo wszystko nie było żadnego sposobu na unikniecie tego przedsięwzięcia, bowiem przekaźnik błyskawicznie przeniósł ich z Nowego Jorku do ciemnej poczekalni, gdzie ponure Alfy z obsługi salonu zajęły się nimi. Ich nastroju nie poprawiał fakt, iż jednym z niezwykłych klientów był Alfa. Krug także sprawiał wrażenie zdenerwowanego: zaciśnięte szczęki, drgające mięśnie twarzy.

— Bez wątpienia wie pan, że wszystko jest absolutnie sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem — powiedział jeden z androidów. Zawsze programujemy sferę staży. Chodzi przede wszystkim o możliwość naporu nagłych emocji, które pojawiają się nie wiadomo skąd…

— Przyjmuję całą odpowiedzialność — odparł Krug. — Nie mam czasu na programowanie tej waszej sfery staży.

Przerażone Alfy wprowadziły ich do salonu, gdzie w ciszy i ciemności oczekiwały dwie leżanki; z sufitu zwisała lśniąca aparatura. Najpierw na leżance ułożono Kruga, potem przyszła kolej na Watchmana. Thor spojrzał w oczy obsługującego go Alfy i aż zadrżał, dostrzegając przerażenie androida. Niemal niezauważalnie wzruszył ramionami, jakby chciał powiedzieć: nie mam na to żadnego wpływu, tak jak i wy. Włożono im na głowy kaski rozdwojenia i podłączono elektrody. Odpowiedzialny za zabieg Alfa powiedział:

— Gdy was połączymy, poczujecie nagłe olśnienie strefą staży, odseparowującą ego od fizycznej matrycy. Wyda się wam, że jesteście ofiarami jakiegoś ataku i — w pewnym sensie — tak właśnie będzie. Jednakże spróbujcie się odprężyć i zaakceptować to uczucie, ponieważ i tak wszelki opór jest niemożliwy, a to, co poczujecie, będzie właśnie procesem zamiany osobowości. Nie denerwujcie się, przy jakimkolwiek zagrożeniu odetniemy błyskawicznie obwód i powrócicie do swych osobowości.

— Mam nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze — wymamrotał Krug.

Watchman nic już nie widział i nie słyszał — czekał. Nie mógł wykonać żadnego znaku otuchy, ponieważ unieruchomiono ich, przywiązując pasami do leżanek, aby zapobiec gwałtownym ruchom podczas trwania procesu. Usiłował się modlić.

— Wierzę w Kruga, wiecznego stwórcę wszystkich rzeczy, naszego Opiekuna i Wyzwoliciela… Krugu, błagamy cię, byś poprowadził nas do światła… AAA AAG AAC, chwała Krugowi. . . AGA AGG AGC AGU, chwała Krugowi. . . AGA ACC ACG…

Bez żadnego ostrzeżenia spłynęła na niego siła i oderwała jego osobowość od ciała, jak gdyby rozcięto go na dwoje. Zaczął się oddalać. Błądził po przepaściach, gdzie nie lśniła żadna gwiazda, widział barwy, nie należące do żadnego spektrum, słyszał niesłyszalne dźwięki… Bezwolnie przemieszczał się ku rozległemu wybrzeżu, na którym rozciągały się gigantyczne kable, łączące nicość z nicością. Znikał w ponurych tunelach i wynurzał się na horyzoncie, odnosząc przy tym wrażenie, że rozciąga się on aż do nieskończoności. Nic nie ważył, nie trwał, nie miał kształtu, unosił się po nieskończonych przestrzeniach tajemnicy.

Naraz, bez żadnego ostrzeżenia, wszedł w duszę Simeona Kruga. W nieokreślony sposób strzegł własnej osobowości i nie stał się Krugiem, ale przejął wspomnienia, postawy, reakcje i cele, które zawierała świadomość Kruga. Nie mógł wywierać żadnego wpływu na te wspomnienia, postawy, reakcje czy cele, mógł tylko przesuwać się pomiędzy nimi jako bierny widz.

Dzieciństwo: coś wilgotnego i bezkształtnego w ciemnym rogu pokoju, nadzieje, marzenia, kłamstwa, sukcesy, chęci, zdolności, dyscyplina, iluzje, sprzeczności, fantazje, frustracje, tabu, dziewczyna o pomarańczowych włosach i ciężkich piersiach, rozchylające się uda i wspomnienie pierwszego wybuchu namiętności, gdy został odrzucony. Wszędzie produkty chemiczne, cuchnące kadzie, rysunek struktury molekularnej, wirujący na ekranie. Podejrzenia, triumf. Zgęszczenie dojrzałego ciała, powrót do blip-blip. 2-5-1, 2-3-1, 2-1. Wieża, wznosząca się ku niebu niczym lśniący fallus. Manuel, uśmiechający się i przepraszający. Głęboka, ciemna kadź, w której poruszają się niewyraźne kształty. Krąg doradców finansowych, szepczących coś o skomplikowanych obliczeniach. Dziecko, bezkształtna czerwona buzia. Gwiazdy, błyszczące na ciemnym niebie. Thor Watchman, duma i wiedza. Leon Spaulding, tajemniczy i zgorzkniały. Radosna dziewczyna, poruszająca się w rytmie stosunku. Eksplozja orgazmu. Wieża, przeszywająca chmury. Wibrujący dźwięk sygnału z gwiazd. Justin Maledetto, rozwijający plany wieży. Naga Clissa Krug, wydęty brzuch, piersi nabrzmiałe pokarmem. Wilgotne Alfy, wynurzające się z Kadzi. Dziwny statek o chropowatym pancerzu, wznoszący się ku gwiazdom. Lilith Meson. Siegfried Fileclerk. Cassandra Nucleus, opadająca na zamarzniętą ziemię. Ojciec Kruga bez twarzy, cały owiany mgłą. Potężna budowla, gdzie chwieją się i chodzą androidy podczas pierwszego etapu nauki. Szereg lśniących robotów. Otwarte płuca podczas weryfikacji systemów podtrzymania. Ciemne jezioro, pełne trzcin i hipopotamów. Akt łaski. Zdrada. Miłość. Cierpienie. Manuel. Thor Watchman. Cassandra Nucleus. Otwarta karta z naniesionymi diagramami aminokwasów. Potęga. Pożądanie. Wieża. Fabryka androidów. Clissa podczas porodu, krew spływająca pomiędzy udami. Posłanie z gwiazd. Ukończona wieża. Kruche mięso. Gniew. Doktor Vargas. Informacyjny sześcian i tekst: „Na początku był Krug i Krug rzekł: Niech się stanie Kadź. I stała się Kadź.”