Obserwując zmiany otoczenia Watchman stwierdził z zadowoleniem, że temperatura wiecznej zmarzliny podnosi się. Wieża wciąż jeszcze mocno wspierała się na fundamentach, ale wieczna marzłoć zaczynała już ustępować. Molekuła po molekule lód zmieniał się w wodę, zamarznięta ziemia zamieniała się w błoto. Watchman odbierał teraz wszystkie oznaki rosnącej niestabilności wieży jak rodzaj ekstazy. Czy wieża się zachwieje? Tak, niezauważalnie odchyliła się na milimetr w lewo, potem w prawo. Ile waży konstrukcja szklanych bloków o wysokości ponad tysiąc dwieście metrów? Jaki dźwięk wyda przy upadku? Na ile kawałków się rozpadnie? Co powie Krug? Co powie Krug? Co powie Krug?
Tak, teraz zachwianie się było już zauważalne. Watchman zauważył, że powierzchnia tundry zmieniła barwę. Uśmiechnął się; serce biło szybko, krew napłynęła do policzków. Teraz był tak podniecony, jakby miał się zaraz kochać. Przyrzekł sobie, że gdy skończy, będzie się kochał z Lilith na ruinach wieży. Tam, tam! Kołysanie się wieży było coraz bardziej widoczne. Drga! Co działo się w fundamentach? Wieża walczyła o wsparcie ziemi, która nie chciała jej wspierać. Czy fundamenty zamieniają się już w błoto? Kiedy nastąpi upadek? Co powie Krug? Co powie Krug?
— Thor… — szepnęła Lilith. — Czy możesz odłączyć się na chwilę?
Sprzęgła się z komputerem wraz z nim.
— O co chodzi? — zapytał niezbyt przytomnie.
— Odłącz sprzężenie. Wyjdź z tego. Z żalem przerwał kontakt.
— Co się stało? — z żalem przerwał obserwację upadku wieży.
Lilith wskazała drzwi centrum.
— Kłopoty. Fileclerk jest tam, chce rozmawiać. Co robić?
Thor rozejrzał się po terenie i dojrzał lidera P.W.A. w przekaźniku, otoczonego przez grupę Bet. Fileclerk coś krzyczał i wymachiwał ramionami, usiłując przedostać się do centrum kontroli.
— Zajmę się tym — powiedział Watchman. Wyszedł na zewnątrz i ruszył w kierunku Fileclerka.
Stanęli naprzeciw siebie w połowie drogi między przekaźnikami a centrum kontroli. Alfa wyglądał na bardzo poruszonego.
— Co się tutaj dzieje, Alfa Watchman? — zapytał szybko.
— Nic, co mogłoby cię dotyczyć.
— Wieża jest ubezpieczona w Ochronie Dóbr w Buenos Aires — oświadczył Fileclerk. — Nasze czujniki podniosły alarm, ponieważ wieża chwieje się niebezpiecznie. Moi pracodawcy wysłali mnie, by to sprawdzić.
— Wasze czujniki mają rację — stwierdził Watchman. Wieża się chwieje. System chłodzenia nie działa i wieczna zmarzlina rozpuszcza się. Oczekujemy, że wieża runie już niedługo.
— Co zrobiono, by temu zaradzić?
— Nic nie rozumiesz. Chłodzenie zostało wyłączone na moje polecenie.
— Wieża jest skazana?
— Tak.
Fileclerk pokręcił głową.
— Co za szaleństwo opanowało dziś wszystkie androidy na Ziemi?
— Wciągnęło nas w to błogosławieństwo Kruga. Jego dzieła wypowiedziały mu posłuszeństwo.
— I stąd ta orgia zniszczenia?
— To świadome odrzucenie niewolnictwa — odparł Watchman.
— Ale nie tak! Nie tak! Czy wy wszyscy oszaleliście? Czy zupełnie straciliście rozum? Zyskaliśmy już ludzką sympatię, a teraz bez ostrzeżenia niszczycie wszystko! To oznacza wojnę…
— Wygramy ją. Jest nas więcej i jesteśmy silniejsi. Kontrolujemy wszystko, komunikację, energię…
— Dlaczego to robicie?
— Nie mamy wyboru. Krug zniszczył nasze nadzieje. Teraz oddajemy cios za cios tym, którzy się z nas śmiali. Tego, który nas stworzył, uderzymy w najczulsze miejsce.
Obydwaj spojrzeli na wieżę: chwiała się już wyraźnie.
— Czy można jeszcze włączyć chłodzenie? — zapytał Fileclerk. — Rewolucja jest nam niepotrzebna. Możemy się z nimi dogadać. Watchman, jak możesz być takim fanatykiem? Chcesz zniszczyć cały świat, bo opuścił cię Bóg?
— Odejdź…
— Nie! Jestem odpowiedzialny za tę wieżę! — Fileclerk rozejrzał się po otaczających ich androidach. — Przyjaciele! Watchman zwariował! Pomóżcie mi uratować wieżę! Łapcie go!
Nikt się nie poruszył.
— Zabierzcie go stąd — powiedział Watchman. Androidy otoczyły Fileclerka.
— Nie! — krzyknął Alfa. — Posłuchajcie mnie! To szaleństwo! Nie działajcie irracjonalnie! To…
Zamilkł nagle, a ze środka grupy dobiegł głuchy odgłos. Watchman uśmiechnął się i wrócił do centrum kontroli.
— Co z nim zrobią? — zapytała Lilith.
— Nie wiem. Chyba zabiją… Rozum nigdy nie był w modzie podczas rewolucji…
Spojrzał na wieżę: wyraźnie pochyliła się na wschód. Nad tundrą unosiły się kłęby pary, rozwiewane przez wiatr. Watchman niemalże słyszał chlupot błota. Pod jakim kątem pochyliła się wieża w stosunku do pionu? Dwa stopnie? Trzy? Ile jeszcze musi się odchylić, by runąć na ziemię?
— Spójrz! — powiedziała nagle Lilith.
Ktoś chwiejąc się wyszedł z przekaźnika. Manuel Krug… Miał na sobie strój Alfy, cały pokrwawiony i podarty.
„To moje ubranie” — uświadomił sobie Watchman. Manuel był ranny; nie zważając na chłód, ruszył ku nim.
— Lilith? Thor? Dzięki Bogu! Co się dzieje?! Wszędzie piekło, nigdzie przyjaznej twarzy… Czy cały świat oszalał?
— Powinieneś był cieplej się ubrać — spokojnie zauważył Watchman.
— Czy to ważne? Gdzie jest ojciec? Nasze androidy zwariowały! Clissa nie żyje! Zgwałcili ją i poćwiartowali… Cudem uciekłem! Wszędzie… Thor, co się dzieje?
— Nie powinni robić krzywdy twojej żonie — odparł Watchman. — Przyjmij moje wyrazy współczucia. To był niepotrzebny akt zemsty.
— Była ich przyjaciółką, dawała w tajemnicy pieniądze P.W.A… O, wieża nie stoi prosto… Pochyla się… W prawo… To możliwe? Ja wariuję… Bóg mi nie pomoże… Przynajmniej ty tu jesteś, Lilith… — wyciągnął do niej rękę; trząsł się cały, był najwyraźniej w szoku. — Zabierz mnie do siebie! Zostań ze mną! Zabierz mnie gdziekolwiek! Tylko my dwoje… Kocham cię, Lilith! Kocham cię! Kocham… Cała reszta się nie liczy…
Ponownie wyciągnął rękę, ale Lilith odsunęła się i całym ciałem przylgnęła do Watchmana, obejmując go ramionami. Watchman objął ją i uśmiechnął się triumfalnie. Pogłaskał ją po pośladkach, jego usta odszukały jej wargi, języki zetknęły się.
— Lilith! — jęknął Manuel.
Watchmanem wstrząsnął zmysłowy dreszcz. Jego ciało płonęło, nerwy drgały, był świadomy swej męskości. Lilith w jego ramionach drżała, jej piersi i pośladki paliły jak ogień. Do świadomości Watchmana dotarł jakby z daleka ponury jęk Manuela.
— Wieża… — jęczał Manuel. — Wieża!
Watchman puścił Lilith, odwrócił się do wieży i zamarł w oczekiwaniu. Powietrzem targnął głuchy, potężny huk, potem mlaśnięcie błota i tundra zadrżała. Teraz trzask jakby łamanego drzewa i wieża pochyliła się. Reflektory ciągle oświetlały jej lśniące ściany; we wnętrzu budowli widać było wyraźnie całe wyposażenie. Wieża rozpoczęła swój upadek. Spod jej podstawy po zachodniej strony wyskoczyły spod fundamentów potężne grudy ziemi. Jeszcze jeden potworny trzask. Wieża pochylała się coraz bardziej. Tarcie. Połączenia i zabezpieczenia rwały się pod ziemią? Androidy stały ściśnięte poza strefą upadku, powtarzając rozpaczliwe gesty „Niech-Krug-nas-chroni”. Manuel łkał. Lilith gorączkowo chwytała powietrze i jęczała tak, jak Watchman słyszał tylko dwa razy, gdy leżała pod nim, wstrząsana frentycznymi dreszczami orgazmu. Sam Watchman sprawiał wrażenie spokojnego i pogodnego.