— A więc? — zapytał Krug. — Co mam zobaczyć?
— Proszę spojrzeć w stronę Wodnika.
Krug skierował spojrzenie na północ, podążając dobrze sobie znaną drogą: Perseusz, Kasjopea, Andromeda, Pegaz, Wodnik. Tak, był tam, starożytny Nosiciel Wody pomiędzy Koziorożcem a Rybami. Krug starał się przypomnieć sobie nazwy kilku gwiazd tej konstelacji, ale nie pamiętał żadnej.
— A więc? — ponowił pytanie.
— Proszę patrzeć…
Obraz stał się bardziej wyrazisty i Krug wyprostował się, gdy nieboskłon przesunął się nad nim. Teraz nie rozpoznawał już żadnej konstelacji, a gdy ustał ruch firmamentu, przed nim widniał fragment jakiejś galaktyki. Był to ognisty pierścień, ponury węzeł otoczony nieregularnym „halo” świecącego gazu z lśniącym punktem w centrum.
— To mgławica NGC 7293 w Wodniku — wyjaśnił Vargas.
— I?
— To źródło naszych sygnałów.
— Procent błędu?
— Żaden — odparł astronom. — Obserwacje były wielokrotnie powtarzane, przeprowadzono serie trygonometrycznych pomiarów optycznych. Od samego początku podejrzewaliśmy, że to NGC 7293 jest źródłem sygnałów, ale dopiero dziś rano zakończyliśmy analizę informacji i teraz jesteśmy już pewni.
— Odległość?
— Około trzystu lat świetlnych.
— Nieźle, nieźle… Poza zasięgiem naszych sond i bardzo daleko dla fal radiowych, ale żaden problem dla tachjonów. Moja wieża będzie akurat.
— I możemy zachować nadzieję na nawiązanie kontaktu — potwierdził Vargas. — Obawialiśmy się wszyscy, że sygnały wysłano z miejsca takiego jak Andromeda, że przesłanie rozpoczęło swoją podróż ku nam milion lat temu lub jeszcze dawniej…
— Teraz ta ewentualność została wyeliminowana.
— Tak.
— Niech więc pan coś powie o tym miejscu. Czy mogą tam istnieć systemy planetarne?
— To właściwie nie jest ani mgławica, ani planeta — odparł Vargas, rozpoczynając przechadzkę wzdłuż pomieszczenia; postukał palcem w szkło gabloty z proteidami z Centaura, a prymitywne stworzenia zaczęły kurczyć się i wyginać. — To rzadkie ciało niebieskie, bardzo niezwykłe. Ten pierścień, który pan widzi to skorupa, kula gazu, otaczająca gwiazdę typu O. Gwiazdy tego typu są niebieskimi olbrzymami, gorącymi, niestabilnymi, pozostającymi w tej formie, w tym miejscu ciągu gwiezdnego zaledwie przez kilka milionów lat. Potem ich ewolucja przebiega dosyć gwałtownie, bowiem wewnętrzne wstrząsy powodują eksplozje podobne do wybuchu Nowej, tworząc mgławice sporych rozmiarów. Średnica takiej mgławicy wynosi około 1.3 roku świetlnego — widzi ją pan przed sobą — i rozszerza się z prędkością piętnastu kilometrów na sekundę. Można powiedzieć, że niezwykła jasność spowodowana jest efektem fluorescencyjnym, gdy gwiazda wytwarza wielkie ilości promieniowania ultrafioletowego, absorbowanego przez wodór…
— Chwileczkę — przerwał Krug. — Powiedział pan, że gwiazda przechodzi podobną ewolucja jak Nowa?
— Tak.
— I chce pan, bym uwierzył, że jakaś inteligentna rasa wysyła do nas przesłanie z tego żaru?
— Nie ma wątpliwości, że sygnały pochodzą z NGC 7293 stwierdził Vargas.
— Niemożliwe! — ryknął Krug, uderzając pięścią w pulpit. — Niemożliwe! Niebieski gigant, który ma zaledwie dwa miliony lat! Jak mogłoby się tam wykształcić życie, nie mówiąc już o inteligencji? Potem coś w rodzaju wybuchu Nowej! I to promieniowanie! Jak mogłoby przetrwać tam życie? Proszę mi na to odpowiedzieć, jeśli pan chce, bym uwierzył w ten system, gdzie życie jest niemożliwe! A przecież mamy sygnały! Skąd pochodzą? Skąd się wzięły?
— Wzięliśmy pod uwagę wszystkie te czynniki — powiedział Vargas spokojnie.
— Czyżby więc pochodzenie sygnałów było naturalne? Krug aż zadrżał. — Czyżby było to promieniowanie, emitowane przez atomy samej mgławicy?
— Wierzymy, że jest to promieniowanie sztuczne. Krug wyglądał na oszołomionego tym paradoksem, aż spocił się ze zdenerwowania. Był tylko astronomem-amatorem, wiele czytał, nafaszerował się technicznymi taśmami i narkotykami, wzmagającymi przyswajanie wiedzy, potrafił odczytać diagram Hertzsprunga-Russela, patrząc na niebo potrafił wskazać Spicę, ale były to tylko suche informacje, nie był na własnym terenie jak Vargas, brakowało mu intuicji oraz zdolności wiązania i interpretowania wiadomości. To właśnie stąd wywodził się jego szacunek dla Vargasa, tu tkwiła jego słabość.
— Proszę kontynuować — chrząknął Krug. — Co tam się wydarzyło i jak?
— Istnieje kilka możliwości, a wszystkie są tylko hipotezami, spekulacjami, proszę to zrozumieć. Pierwsze i najprostsze przypuszczenie to to, że inteligentna rasa, która wysyła te sygnały, przybyła na NGC 7293 już po eksplozji, gdy wszystko się uspokoiło — powiedzmy, że podczas ostatnich dziesięciu tysięcy lat. Koloniści przybyli z dalszych regionów Galaktyki — eksploratorzy, rozbitkowie, wygnańcy, nieważne — i teraz zamieszkują ten świat.
— A promieniowanie? — zapytał Krug. — Jeśli nawet po wybuchu zapanował już spokój, to promieniowania nie można pominąć.
— Może to właśnie odpowiada tym inteligentnym istotom. Nasze procesy życiowe potrzebują promieniowania ultrafioletowego, dlaczego więc nie wyobrazić sobie rasy, która spijałaby energię słoneczną w nieco wyższym spektrum?
Krug pokiwał głową.
— Zgoda, proszę odkryć taką rasę, a ja zostanę adwokatem diabła. Wchłaniają promieniowanie, mówi pan… A efekty genetyczne? Jak jakakolwiek cywilizacja potrafiłaby powstać przy tak wielkich i ciągłych zmianach genetycznych?
— Rasa, która zaadaptowałaby się do tak wysokiego poziomu promieniowania wykształciłaby bez wątpienia strukturę genetyczną niewrażliwą na promieniowanie. Możliwe, że byliby zdolni wchłaniać niemal cały zakres promieniowania bez szkody dla siebie…
— Być może tak, być może nie — powiedział Krug. — Dobrze, załóżmy, że po prostu przybyli i opanowali ten świat dopiero wtedy, gdy wszystko już wróciło do normy. Ale dlaczego ich sygnały nie dotarły do nas wcześniej? Gdzie jest system, z którego pochodzą? Jeśli to wygnańcy czy koloniści, to gdzie jest ich ojczyzna?
— Być może ich rodzinny system gwiezdny jest tak odległy, że sygnały stamtąd nie dotarły jeszcze do nas, choć są już w drodze przez tysiące lat — powiedział Vargas. — A może system, z którego pochodzą, wcale takich sygnałów nie wysyłał? Lub…
— Ma pan zbyt wiele gotowych odpowiedzi — zauważył Krug. — Ten pomysł wcale mi się nie podoba…
— To prowadzi nas do kolejnej możliwości — odpowiedział Vargas. — Wiemy, że planeta, z której wysłano sygnały, jest w NGC 7293.
— Jak to? Eksplozja…
— Być może eksplozja gwiazdy wcale im nie przeszkadzała. Może ta rasa rozprzestrzenia się tam, gdzie natężenie promieniowania jest bardzo wysokie? Może to, co my nazywamy mutacją, to dla nich normalny cykl rozwojowy? Mówimy o zupełnie obcych istotach, przyjacielu. Najprawdopodobniej jesteśmy od nich tak bardzo inni, że nie jesteśmy w stanie zrozumieć ich egzystencji. Proszę posłuchać i pospekulować wraz ze mną… Znaleźliśmy planetę, planetę bardzo oddaloną od swego słońca, ale ogrzewaną fantastycznie wysokim poziomem promieniowania. Morza to istne laboratoria chemiczne, bezustanne wrzenie, życie pojawiło się dopiero milion lat po spadku temperatury. W świecie tego typu życie toczyć się będzie bardzo szybko… Po milionie lat powstało złożone, wielokomórkowe życie, po następnym milionie ssaki, a milion lat później cywilizacja techniczna. Zmiany, niesamowicie szybkie, bezustanne zmiany…