Nie był w stanie wydobyć z siebie słowa. Pragnął tylko jednego: uciec jak najdalej.
– Jesteś pewna? – zapytał. Potwierdziła z płaczem.
– Poprosiłam, żeby Anuśka opowiedziała mi wszystko o… miłości. Sam mi kazałeś. I teraz już wiem na pewno, będę miała dziecko.
Głos drżał mu z rozpaczy, gdy pytał: – Z kim?
Spojrzała na niego zdumiona. – Z tobą!
Wpatrywał się w nią osłupiały. Dopiero po dłuższej chwili udało mu się wykrztusić:
– Co ty opowiadasz?
– Chyba wiesz! – odpowiedziała rozgniewana. – Byłeś przy tym.
– Rzeczywiście powinienem wiedzieć – rzekł już spokojniej. – Powiedz, Franciszko, co ta Anuśka ci właściwie naopowiadała?
– Kapitanie Rodan, ty się śmiejesz! – wybuchnęła płaczem, zdruzgotana.
Zerwał się i pomógł jej podejść do ła~~•.
– Dobrze, już dobrze… – powtarzał ze skruchą. Opowiedz wszystko!
Oparłszy głowę na jego ramieniu, zaczęła mówić, raz po raz pociągając nosem.
– Anuśka kazała mi się strzec mężczyzn. Powiedziała, że jeśli się leży z nimi w tej samej izbie albo śpi się z nimi, to będzie się miało dziecko. Ale ja dowiedziałam się o tym za późno! Spalam z tobą w lesie, pamiętasz? Przed kilkoma laty, kiedy pierwszy raz pojechałam z wami na granicę. Kapitanie Rodan, tak się boję!
To było tak dawno? Kilka lat temu? Jak ten czas leci! – Moja dziecino – rzekł czule, a wszystko w nim śpiewało z doznanej ulgi i radości. Z trudem powstrzymywał się od śmiechu. – Kochana dziecino, do tego trzeba czegoś więcej. A poza tym, jak sądzisz, jak długo kobieta oczekuje dziecka? Nie, nie martw się, to ci nie grozi, mogę cię zapewnić! Anuśka nie powiedziała ci nawet połowy tego, co powinnaś wiedzieć, i zamiast pomóc, tylko namieszała ci w głowie.
Nieco spokojniejsza wytarła nos rękawem i rzekła: – W takim razie ty wytłumaczysz mi wszystko. Przerażony zesztywniał. Jak mógł wpaść w taką pułapkę! Na moment odjęło mu mowę. Gorączkowo szukał w myślach sposobu, jakby się wykpić. Może opowiedzieć o zwierzętach? Ale przecież nie mieli takich, które mogłyby posłużyć za przykład. Zerwał się gwałtownie i rzucił ostro:
– Jesteś jeszcze za młoda. Niewiele rozumiesz! Wyszedł, a Franciszka patrzyła za nim przez okno. Chwycił siekierę, żeby narąbać drew, ale naraz zamyślił się. Nie zwracał uwagi na siąpiący deszcz, który zmoczył mu włosy i nadał im ciemniejszą o ton barwę.
Franciszka także odczuła ulgę, a życie znów wydało się jej piękne. Jednak tak bardzo pragnęła dowiedzieć się więcej o tym, co było dla niej nie znane. Tynr czasem wszyscy, do których zwracała się ze swymi wątpliwościami, odpowiadali niejasno. Teraz zrozumiała, że kiedy próbowała połączyć ze sobą elementy układanki, powstał obraz cokolwiek wypaczony.
Czuła, że zachowała się głupio, i uśmiechnęła się zawstydzona. Ale jak lekko było jej znów na sercu! Kapitan Rodan naraz odłoż5•ł siekierę na pieniek i zdecydowanym krokiem wszedł do chaty. Usiadł obok dziewczyny i wyrzucił z siebie:
– Franciszko, na razie nie mogę ci wyjaśnić wszystkiego, bo jeszcze nie dojrzałaś do takiej rozmowy. Miłość wiąże się z uczuciami, których nie dane było ci poznać w dzieciństwie. Ale spróbuję przygotować cię na niebezpieczeństwa czyhające na młode dziewczyny w kontaktach z mężczyznami. To mój obowiązek jako opiekuna! Musisz zdawać sobie sprawę, na jakie ataki będziesz narażona!
Nabrał powietrza, a ona zachęcająco pokiwała głową. – Po pierwsze, czy Miro cię całował?
– Nie, nie pozwoliłam mu.
– Dobrze. Pocałunek może być niebezpieczny – orzekł Siergiej, ale nie wyjaśnił, na czym to niebezpieczeństwo polega. – Jesteś damą. Zależy mi na tym, byś zawsze była prawdziwą damą. Musisz się więc nauczyć, jak utrzymywać mężczyzn na dystans, bo wielu się będzie do ciebie zalecać. Znajdą się wśród nich uczciwi szlachcice i nędzne dranie. Niestety, moi druhowie raczej należą do tej drugiej kategorii.
Słuchała z uwagą.
– Mężczyzn, którzy biorą cię w ramiona i są zbyt nachalni, możesz potraktować w ten sposób… Udzielił jej lekcji skutecznej, choć brutalnej techniki obronnej. – A jeśli to nie pomoże, krzycz na pomoc. Gdyby nikt cię nie uslyszał, użyj noża!
– Ależ, kapitanie!
– Nie musisz od razu zabijać natręta, wystarczy, jak go ranisz w dłoń albo w jakieś inne miejsce. Byleby go powstrzymać.
– Powstrzymać? Przed czym?
Siergiej jęknął załamany, ale ciągnął dalej:
– Bywają jeszcze inni mężczyźni, równie niebezpieczni! Powoli i niezauważalnie potrafią wywieść dziewczynę na grząski grunt. Cokolwiek taki mężczyzna uczyni, na przykład jeśli położy ci rękę na kolanie, wycofuj się natychmiast!
Franciszka spoglądała zafascynowana, jak śniada dłoń Siergieja, na której lśniły jeszcze krople deszczu, posuwa się wolno po jej udzie.
– Nie! – krzyknęła nagle i odsunęła się gwałtownie. – Źle! Za ostro! – pouczał Siergiej. – Skutek może być zgoła odwrotny, bo niektórych mężczyzn opór kobiety bardzo podnieca. Wystarczy, że odsuniesz kolano, spokojnie, lecz zdecydowanie. Spróbujemy jeszcze raz!
– Nie! – zaprotestowała poruszona. – Zostaw mnie! Zdziwiony, dojrzał rumieniec na jej policzkach. Na kilka długich minut w chacie zaległa kompletna cisza, tylko gdzieś daleko w lesie odzywały się ptaki. Franciszka wpatrywała się w Siergieja, tak jakby go zobaczyła po raz pierwszy. Prześlizgnęła wzrokiem po mokrych włosach, na moment zatrzymała się na ustach, potem objęła spojrzeniem barczyste ramiona i całe ciało. Drżała jak osika.
– Wybacz, proszę! – Siergiej pierwszy odzyskał głos. – Nie miałem takiego zamiaru! Chciałem cię ostrzec, a obudziłem w tobie kobietę. Przykro mi, Franciszko! Ale powiedz, czy zrozumiałaś coś z tej lekcji?
– Zaczynam rozumieć – wyszeptała poruszona do żywego. Zerwała się z miejsca i zakrywszy dłońmi twarz, uciekła do swego pokoiku.
Wyszedł z domu, przeklinając w duchu samego siebie. Po chwili w cichym lesie rozległy się głuche uderzenia siekiery. To Siergiej wyładowywał wściekłość, rąbiąc zawzięcie drwa.
Biedny Miro coraz częściej myślał, że pewnie jest mu przeznaczone zacząć naukę, dopiero gdy stanie się starcem z długą siwą brodą. Wprawdzie przyjęto go do szkoły, ale na rozpoczęciu zajęć musiał poczekać do następnego roku szkolnego. Nie pozostawało mu zatem nic innego, jak nadal przeprowadzać ludzi przez zieloną granicę. Powoli zaczynał serdecznie nienawidzić tego zajęcia.
Każdego roku na jesieni do najbliższego miasta zjeżdżała się młodzież z całego okręgu na huczną zabawę dożynkową. Okręg był dość rozległy, ale rzadko zaludniony. Dla młodych ludzi była to jedyna szansa na spotkanie. Ściągali do miasta z odległych górskich zagród, z osad położonych wzdłuż rzeki. Chłopcy – by potańczyć z dziewczętami, a może i wrócić z ńarzeczoną do rodzinnej wsi, dziewczęta, by pokazać się jako kandydatki do małżeństwa.
Siergiej Rodan przeważnie co roku jechał konno na uroczystości dożynkowe i bawił się tam przez kilka dni. Ale do domu wracał zawsze sam. W zeszłym roku zrezygnował z zabawy i wysłał do miasta Mira. Młodszy brat także długo nie wracał, by w końcu pojawić się na solidnym kacu.
Zbliżał się termin kolejnych dożynek. Siergiej czuł, że powinien pozwolić jechać Franciszce na zabawę, by miała okazję poszerzyć grono znajomych, które ograniczało się do Mira i jego własnych kompanów o wątpliwej reputacji. Ale lękał się tego. Dziewczyna była jeszcze taka młodziutka i wrażliwa.