– Być może ta wieża wcale nie znajduje się daleko, może ukryta jest za jakimś wzgórzem, których tu w okolicy nie brakuje. Gdyby tylko spojrzeć z odpowiedniej perspektywy! Przecież szpiedzy wypytujący o dziewczynkę nie przypadkiem przetrząsali właśnie te strony!
Siergiej popatrzył kątem oka na udręczoną Franciszkę, podziwiając w duchu siłę jej charakteru. Wiele ją kosztowało, by przedrzeć się przez gąszcz takich wspomnień, okrutniejszych niż mógł przypuszczać. Nic dziwnego, że nigdy nie chciała o tym rozmawiać'
Ale teraz była już bardzo zmęczona, widział to wyraźnie. Powinna wypocząć, tylko gdzie mogłaby sil położyć? Nawet w ich skromnej górskiej chacie przestało być bezpiecznie! Nie zazna spokoju, póki nie odnajdą upiornego domu jej dzieciństwa i nie usuną płynącego stamtąd zagrożenia.
Miro myślał nad czymś intensywnie. Ważył każde słowo:
– Dwadzieścia jeden lat… przypuszczalnie coś się ma wówczas wydarzyć.
– Nie bierz tego osobliwego snu tak dosłownie rzekła dziewczyna.
– Uwierz mi – wtrącił się Siergiej. – To nie był sen. Miro ciągnął dalej:
– Jak długo już mieszkasz u nas? Pięć czy sześć lat? Wydaje mi się, że około sześciu. Jeśli Siergiej się nie myli, to masz obecnie siedemnaście lat. Ale jeśli wierzyć Anuśce, to prawie dziewiętnaście. W każdym razie zaczyna się im palić grunt pod nogami.Wszystko jedno, kim są.
– Dziewiętnaście lat? – skrzywił się Siergiej. – Chyba nie masz dobrze w głowie! Franciszka nie może mieć aż tyle lat!
– Może, może. Sam siebie oszukujesz. Nic na to nie poradzisz, ona nie pozostanie przecież przez całe życie dzieckiem. Nie oszukasz czasu!
Siergiej nie miał ochoty na dalszą dyskusję i szybko zmienił temat.
– Jednego mi nie wyjaśniłaś, Franciszko. Dlaczego na początku się mnie bałaś?
– Nie wiem, kapitanie Rodan, naprawdę nie wiem. Ale faktem jest, że mnie po prostu przerażałeś.
– Może lękałaś się tego pejcza, który zawsze nosiłem przy sobie.
– Może… Bo kiedy go spaliłeś, trochę mi przeszło.
Ale nie, to musiało być coś innego…
– Franciszko, czy teraz, kiedy już jesteś świadoma, dlaczego nazywasz mnie kapitanem Rodanem, mogłabyś z tym skończyć?
Popatrzyła na niego przeciągle. Z jej pięknych oczu bił blask, który go wprost oślepił. Opuścił wzrok, a ona rzekła:
– Próbowałam, ale nie potrafię. Po pierwszej głosce ściska mi gardło.
Odwrócił się zawiedziony. Franciszka dygotała z zimna.
– Jak wrócimy do domu? – pytała bezradna. Żaden z nich nie odpowiedział, więc Franciszka zdobyła się na desperacką propozycję. – W takim razie sami wracajcie – oznajmiła, siląc się na heroizm. – Nie mogę przecież niszczyć waszego życia. Jakoś sobie poradzę!
– Nigdy cię nie opuszczę – rzekł Miro z przekonaniem.
Głos Siergieja brzmiał surowiej:
– Nie opowiadaj, dziewczyno, takich głupstw. Gdybyś wyruszyła stąd sama, po dwóch godzinach by cię złapali. Mam lepszy pomysł. Zostaniecie tutaj z psem i bronią. Pewnie trochę zmarzniecie, ale nic na to nie poradzę. Ja zaś udam się do miasta.
– O, nie!
– Owszem, tak, Franciszko. W mieście mam wielu przyjaciół. Może cię to zdziwi, ale niektórzy z nich są bardzo ustosunkowani. Wiem, co robię. Poczekacie tu, a gdy wrócę, będziemy mogli bez obawy pójść do domu. – Wstał z lekkim ociąganiem. – Miro – rzucił na odchodnym. – Pamiętaj, że ci ufam, pod każdym względem! Młodszy brat się zarumienił. Tak się cieszył, że wreszcie zostanie z Franciszką sam na sam! Tymczasem Siergiej wszystko musiał popsuć.
Siergiej zaś, spostrzegłszy wyraz jego tR•arzy, poczuł w sercu jeszcze większą rozterkę. Przecież przed chwilą trzymał dziewczynę w objęciach, była już dorosła, jej ciało zmieniło się. Nie mógł zapomnieć krągłych pośladków, jędrnych piersi, których dotykał. Bezwiednie ukrył dłonie za plecami. Ale żeby miała dziewiętnaście lat? Nie, to niemożliwe.
– Możesz na mnie liczyć – powiedział Miro niechętnie.
Siergiej ruszył w drogę, ale odwrócił się i przystanął, usłyszawszy wołanie Franciszki.
– Kapitanie Rodan! – krzyczała biegnąc za nim. Wracaj szybko! – dodała zadyszana.
– Wrócę! – obiecał Siergiej z uśmiechem. Spontanicznie zarzuciła mu ręce na szyję, wspięła się na palce i dotknęła ustami jego policzka. Był to pocałunek tak lekki jak muśnięcie wiatru.
– Kocham cię, kapitanie Rodan!
Miał ochotę powiedzieć, że i on ją kocha, ale nie zdołał wydusić z siebie tych kilku słów. Uwięzły mu w gardle, ale czułe spojrzenie wyrażało wszystko.
– Kapitanie – powiedziała cicho, zerkając ukradkiem, czy Miro jej nie słyszy. – Tak bym chciała… Czy mogłabym… Czy muszę przez cały czas chodzić ubrana jak chłopak?
– Oczywiście, że nie – odpowiedział, czując ciepło w sercu. – Rozejrzę się w mieście, może coś dla ciebie znajdę. To naturalne, że chcesz nosić sukienki.
– Bo ja tak strasznie bym chciała podobać się Mirowi, rozumiesz?
Usta mu drgnęły.
– Rozumiem! Zaufaj mi.
– Kapitanie Rodan – zaczęła z pewnym wahaniem. – Miro pytał mnie, czy wyszłabym za niego za mąż. Jak sądzisz, powinnam?
– Moja droga, przecież nie mogę za ciebie podejmować takich decyzji! – odpowiedział poirytowany. – Sama chyba powinnaś wiedzieć! Kochasz go?
Franciszka zerknęła na Mira.
– Czy kocham? No cóż, on jest bardzo przystojny, kapitanie!
Siergiej widział już znacznie przystojniejszych mężczyzn, ale przecież Franciszka nie miała takich możliwości. Na co dzie-ń oglądała jedynie Mira i jego, a takie porównanie wvpada~ decydowanie na korzyść młodszego brata…
– Tak, myślę, że wyjdę za niego – zadecydowała rozmarzona. – Bo dzięki temu będę mogła być zawsze blisko ciebie!
Siergiej z trudem łapał oddech.
– No nie, jeszcze nigdy nie spotkałem się z bardziej., pokrętnym rozumowaniem!
i Dlaczego pognał jak oparzony? – zapytał Mira; Franciszkę, która wracała wolnym krokiem. Zmiesza:; na pogłaskała Taja.
Nie wiem – odpowiedziała. – Chyba się bardzo spieszył.
– Siadaj, Franciszko. Porozmawiamy o tym, jak będzie, kiedy się już,pobierzemy.
– Myślę, że powinniśmy trochę poczekać z małżeństwem. Istnieje przecież jeszcze coś takiego jak miłość! – Wszystkiego cię nauczę.
Naprawdę? Czy tego można kogoś nauczyć?
– Franciszko, o czym ty właściwie myślisz? Obudź się! – rzekł łagodnie.
Drgnęła i odwróciła ku niemu twarz. Miro, czy mógłbyś mnie pocałować?
– Nie wolno mi! – zawołał, podrywając się z miejsca. – Ależ tak! – powiedziała z desperacją w głosie. ~ Dlaczego zabrania mi się kogoś kochać, skoro wsry€scy inni to robią? Czy coś jest ze mną nie tak? Czemu 4 pozbawia się mnie szansy, bym poznała, co znaczy w słowo „miłość”?
– Naprawdę uważasz, że powinienem?
y Zastanawiała się chwilę, wreśzcie podjęła decyzję. – Tak.
Miro przysunął się, drżąc z podniecenia. Franciszka prżymknęła oczy, by wczuć się całą sobą w ten pocałunek. Miro przytulił ją mocniej, a jego wargi dotknęły jej ust.
– Nie! – Odwróciła twarz i gwałtownie wyrwała się z jego objęć.
Dotknął jej ostrożnie. – Nie podobało ci się?
– Było inaczej, niż to sobie wyobrażałam – rzekła, próbując rozpaczliwie znaleźć odpowiednie słowa dla wyrażenia swych doznań. – Poczułam coś dziwnego… – Tak? Co? – Miro słuchał w napięciu.
Nie bez wahania odwróciła się do niego.
– Och, Miro, proszę, nie gniewaj się na mnie! Tak bardzo cię lubię, bardziej niż kogokolwiek… Ale wiesz, nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że całuję się z bratem!