– To na nic się nie zda, Franciszko. Nie mogę brać za ciebie odpowiedzialności. Zjemy Śniadanie, a potem odprowadzę cię z powrotem do Anuśki.
Franciszka się nie odezwała. Ogarnęła ją apatia. Bezmyślnie grzebała w talerzu, a Siergiej i Miro udawali, że nie dostrzegają błagalnego spojrzenia jej sarnich oczu.
W drodze -przez las dziewczynka ciągnęła się jak skazaniec trzy kroki za Siergiejem, który przez cały czas wygłaszał mowę obrończą:
– Zrozum, Franciszko, jest tysiąc powodów, dla których nie możesz u nas zostać. Przede wszystkim taki, że nie mam pojęcia o wychowaniu dziewczynek.
– Anuśka rozmawiała ze mną – odezwała się cicho. – Poradzę sobie i nie będę dla ciebie ciężarem. Poczuł, że się czerwieni.
– Jest jeszcze tyle innych spraw. Miro i ja rzadko bywamy w domu. Wyruszamy na niebezpieczne wyprawy. W każdej chwili mogą nas złapać albo zabić. Pomyśl, co będzie, jeśli ktoś zastanie cię samą w chacie?
Nie odpowiedziała i nadal wlokła się trzy kroki ża nim.
– Poza tym – nie przestawał mówić Siergiej – ani Miro, ani ja nie jesteśmy dla ciebie odpowiednim towarzystwem. Rozumiesz? Nie jesteśmy aniołami. Pędzimy bimber, wkrótce urządzimy hulankę. Będziemy pić i grać w karty… Nie możemy zmienić całego życia z twego powodu, Franciszko.
Dziewczynka wciąż milczała. A gdy dotarli na miejsce, Anuśka potrząsnęła głową.
– Nic z tego, kapitanie Rodan. Wiedziałam od razu, że nie zechce tu zostać.
– Co robić, Anuśko? Jestem całkiem bezradny. Pomijając wszystkie inne względy, po prostu za dużo już mam na głowie. Haruję jak wół, bo chcę odłożyć trochę grosza na szkołę dla Mira.Ten chłopak poyvinien otrzymać odpowiednie wykształcenie, żeby miał inne życie niż ja. Zasługuje na to. Anuśka przytaknęła i dodała: – Spróbujemy jeszcze raz!
Tym razem Franciszka nie protestowała. Wtuliła się w ścianę niczym blady cień i patrzyła na odchodzącego Siergieja. Przez całą drogę, idąc pod górę przez las, czuł na sobie spojrzenie wielkich zrozpaczonych oczu. W pewnej chwili przystanął i wtedy usłyszał, że ktoś ostrożnie stąpa jego śladem. Odwrócił się gwałtownie. Franciszka drgnęła i zastygła w bezruchu na środku ścieżki.
Westchnął zrezygnowany i zamknął oczy. A potem na jego twarzy pojawił się uśmiech pełen goryczy.
– Cóż, wyżywić dwie czy trzy osoby, jaka to różnica? – Nie musiał się już więcej oglądać za siebie, by wiedzieć, że dziewczynka podąża za nim pośpiesznie i cicho jak myszka.
W leśnej zagrodzie czas szybko upływał. Franciszka starała się ze wszystkich sił, by bracia Rodanowie mieli z niej pociechę. Pracowała z takim zapałem, że prosili ją nieraz, by trochę odpoczęła i zrozumiała, iż jest człowiekiem, a nie koniem pociągowym. Dawno spalili pejcz Siergieja. Miro dostał nowe podręczniki do samodzielnej nauki. Pilnie czytała je także Franciszka. Miro nie miał nic przeciwko temu, a nawet mu to odpowiadało, bo wreszcie mógł się przed kimś popisać wiedzą i doświadczeniem. Komuś, kto zawsze był najmłodszy w rodzinie, musiało to sprawiać przyjemność.
Kapitan Rodan z niepokojem obserwował, jak Franciszka zaczyna się rozwijać. Nabrała pełniejszych kształtów, a idąc lekko kołysała biodrami. Stare koszule Mira nie były już wstanie ukryć, że oto Franciszka przemienia się w kobietę. Anuśka miała rację. Franciszka była starsza, niż im się to zrazu zdawało. Ale pozostała bardzo dziecinna, choć nadal nie potrafiła wykrzesać z siebie radości życia. Często spoglądała zalękniona na Siergieja. Ciągle jeszcze wzbudzał w niej strach. Miro zastanawiał się, kto ją tak źle traktował. Ten ktoś musiał być podobny do Siergieja, skoro dziewczynka nie mogła zapomnieć.
Od czasu do czasu Siergiej wyjeżdżał do miasta i wracał dopiero późną nocą. Któregoś dnia zaskoczył Mira wcześniejszym powrotem z takiej eskapady.
– Franciszko – zaczął na pozór obojętnie. – Zobaczyłem to na wystawie i pomyślałem, że pewnie chciałabyś mieć coś takiego – rzekł, kładąc na stole niewielką pozytywkę. Było to prawdziwe cacko, na wieczku znajdował się obrazek przedstawiający sielankę pasterską. Kiedy się je podnosiło, rozlegały się delikatne dźwięki melodyjki.
Franciszka zdziwiona podeszła bliżej.
– Weź, proszę! To dla ciebie – powiedział Siergiej trochę zawstydzony.
– Dla mnie?
– Tak, dla ciebie. Nigdy nie miałaś zabawek? Pokręciła głową, nie odrywając wzroku od pozytywki.
– Musiała sporo kosztować – rzekł z nabożeństwem
Miro. – Popatrz, Franciszko, na te owieczki… albo na te obrazki z boku. Potrzymaj!
Franciszka zasłuchana w dźwięki melodii bezwiednie wzięła do ręki pozytywkę. Bracia przyglądali się jej w napięciu.
– Siergiej – szepnął Miro. – Siergiej, ona się śmieje. Tak, naprawdę się uśmiecha!
– Przyniosę wodę – odezwał się Siergiej stłumionym głosem i pośpiesznie wyszedł z izby. Długo nie wracał. Miro widział go przez okno, jak usiadł przy studni i z rękami opartymi na kolanach spoglądał na kolyszące się na wietxze korony drzew. Kiedy wrócił, Franciszka już zdążyła się położyć. Pozytywkę postawiła przy łóżku. Następnego ranka przy talerzu starszego z braci stał kubek z bukietem polnych kwiatów. Siergiej spojrzał na onieśmieloną, wyczekującą w napięciu Franciszkę i podziękował jej lekkim skinieniem głowy: Dziewczynka uśmiechnęła się promiennie.
Siergiej coraz rzadziej wyjeżdżał do miasta. Właściwie Miro lubił, gdy go nie było w domu, bo wtedy Franciszka zachowywała się swobodnie i naprawdę było im wesoło. Prowadzili wojnę na poduszki, bawili się w różne gry albo wychodzili na dwór. Miro uczył ją jeździć konno, gonili się i biegali na wyścigi. Któregoś dnia Miro podczas gonitwy schwytał ją i przytrzymał przez moment.
– Franciszko, jesteś już dorosła – stwierdził naraz, zakłopotany dokonanym przez siebie odkryciem.
– Ja? Jak to?
Patrzył na nią, a ona także spojrzała mu w twarz, która nieoczekiwanie znalazła się tak blisko – w jego piękne zdziwione oczy, brązowe włosy, lśniące w promieniach zachodzącego słońca.
– Rośnie ci broda – zauważyła, nadal rozbawiona. Nie odpowiedział, więc Franciszka spojrzała na niego ze zdziwieniem.
– Jaka jesteś piękna, Franciszko! – wyszeptał.
– Ty też – odrzekła prostodusznie. – Najpiękniejszy na świecie.
Musnął palcami jej usta i podbródek.
– Dlaczego to robisz? – spytała naiwnie. Natychmiast ją puścił. Zrozumiał, że właśnie przed tym przestrzegał go Siergiej. Wtedy słowa brata go rozbawiły, ale teraz wcale nie było mu do śmiechu.
– Wracamy – uciął krótko.
Zabawa się skończyła i oboje wiedzieli, że już nigdy nie będzie tak jak kiedyś. Nawet Franciszka to pojęła, choć nie rozumiała przyczyny, bo nadal była bardzo dziecinna. Miro jednak stał się już dojrzałym młodzieńcem.
Wreszcie nadszedł dzień, w którym Siergiej przyniósł z miasta nie najlepsze nowiny. Wziął Mira na stronę i powiedział:
– Trafił mi się fantastyczny transport. Do granicy zbliża się trzydziestoosobowa grupa uchodźców. Sam nie dam rady ich przeprowadzić. Miro, musisz jechać ze mną!
Miro zagryzł wargi. Po raz pierwszy Franciszka miałaby zostać w domu sama. Sytuację pogarszało dodatkowo to, że, jak wspominał Siergiej, nadal kręcili się po mieście jacyś obcy ludzie i rozpytywali o zaginioną dziewczynkę.
– Ale przecież jest u nas już od roku – dziwił się Miro. – Z jakiego powodu ciągle jej szukają?
– Przyglądałeś się jej ostatnio? – spytał Siergiej Miro przytaknął z pewnym ociąganiem. Siergiej spojrzał na brata badawczo, trochę zaniepokojony, ale mówił dalej:
– Ona nie jest zwykłą służącą, Miro! Ktoś ją tylko tak traktował. Spójrz jednak na ten profil, na jej rysy twarzy. Potrzeba kilku pokoleń wybrańców z wyższych sfer, aby osiągnąć efekt tak doskonały.