Выбрать главу

– Nie możemy jej przecież zostawić tu samej rzekł zaniepokojony Miro.

– Co się stało? – zapytała Franciszka, która podeszła bliżej.

Miro opowiedział jej o transporcie i o rozpytujących o nią szpiegach.

– Czy nie mogłabym pojechać z wami? – spytała, wstrzymując oddech.

– Oszalałaś?! – krzyknął Siergiej. – Przecież to śmiertelnie niebezpieczne! Wszyscy od razu poznają, że nie jesteś mężczyzną, chociaż nosisz spodnie i długie buty. To niemożliwe, Franciszko!

Jej oczy przygasły. Siergiej westchnął ciężko i odwrócił się do Mira.

– Stąd wyjedziemy konno wieczorem. W mieście spotkamy pozostałych, a jutro o świcie nad rzeką przejmiemy transport. Dostaniemy wysoką zapłatę…

– Myślisz tylko o pieniądzach – żachnął się Miro.

– A co mam robić? Nie mamy gospodarstwa, jest nas troje, a ty na jesieni powinieneś zacząć naukę w szkole… Gdzie jest Franciszka? Musimy coś zjeść. – Wzięła nóż i poszła do swojego pokoju.

– Co? Wzięła nóż? Dobry Boże, czy już człowiek nic nie może powiedzieć w tym domu?

Rzucił się pędem w stronę niewielkiego pokoiku Franciszki, ale zderzył się z nią w drzwiach. Cofnął się i zszokowany zawołał:

– Franciszko, co zrobiłaś z włosami? Miro tylko jęknął.

– Twoje włosy, Franciszko! Twoje przepiękne włosy!

Dziewczynka obcięła długie warkocze, by upodobnić się do mężczyzny, ale efekt okazał się żałosny.

– Boże, dopomóż – wzdychał młodszy z braci. Siergiej patrzył na nią, zacisnąwszy usta.

– Miro, przynieś nożyce do strzyżenia owiec! Spróbujemy uratować te nędzne resztki!

Franciszka cofnęła się przerażona, kiedy Miro wrócił z nożycami.

– Przestań się wygłupiać i siadaj! – nakazał Siergiej. – Chyba że to dla ciebie takie straszne, że mam cię dotknąć.

– Miro – poprosiła zawstydzona i opuściła głowę.

ROZDZIAŁ III

Siergiej z rozmachem cisnął nożyce na stół i wyszedł. Miro znał doskonale swego brata i wiedział, że ciągła nieufność Franciszki sprawia mu przykrość. Rozzłościł się więc na dziewczynę.

– Czy musisz być taka wobec Siergieja? – mówił z wyrzutem, przycinając jej równo końce włosów.

– Nic na to nie mogę poradzić – szepnęła. – Kapitan Rodan mnie przeraża.

Kapitan Rodan… Miro uświadomił sobie naraz, że Franciszka nigdy nie zwracała się do Siergieja po imieniu. Kiedy starszy brat wrócił, podzielił się z nim tym odkryciem.

– Może twoje imię wywołuje w niej lęk?

– Nie sądzę, to imię rosyjskie, rzadkie w naszym kraju.

Siergiej przykucnął przed dziewczynką i zapytał: – Dlaczego się mnie boisz, Franciszko?

Odwróciła głowę, ale Miro upomniał ją surowo, żeby się nie kręciła, bo może ją skaleczyć.

– Czy nie mogłabyś mnie traktować jak starszego brata? – poprosił, ale ujrzawszy łzy w jej oczach, wstał pośpiesznie. – Nie będę cię męczył – rzekł. – A zresztą, skoro już się tak poświęciłaś, nie mamy chyba wyboru, musimy cię zabrać.

Poderwała się z krzesła uszczęśliwiona.

Siergiej roześmiał się i podał jej stary filcowy kapelusz. – Naciągnij go porządnie, żeby zakryć twarz. Jesteś zbyt ładna, by można cię wziąć za chłopaka. Na ramiona zarzucisz pelerynę. O, tak właśnie! Teraz w~~glądasz jak rozbójnik. Czyż nie, Miro?

Miro także się roześmiał.

– Mnie nie nabierze, ale innych, kto wie! Franciszko, chyba się domyślasz, że w najbliższym czasie nie będziemy wiele spali?

– Teraz się wyśpię na zapas! Czy będę mogła pożyczyć konia?

Bracia mieli trzy konie, jednego zwykle zaprzęgali do bryczki. Była to stara, łagodna i powolna kobyła, która sama potrafiła wybrać drogę.

– Możesz pożyczyć – zgodził się Siergiej. Przepełniona uczuciem szczęścia westchnęła głęboko. Raptem Siergiej uświadomił sobie, że jego wychowanka nigdy nie była w mieście. Jaki z niego opiekun, skoro dopuścił się takiego zaniedbania!

– Franciszko, chcesz jechać z nami wieczorem do miasta? Zabawimy się!

– Zabawimy się? To znaczy, upijemy się? Dobrze! Zaczerwienił się gwałtownie. Czyżby o tym wiedziała? Miro usiłował stłumić wesołość, ale bez powodzenia. Wybuchnął śmiechem tak serdecznym, że zaraził nim dziewczynkę i brata i zaraz wszyscy troje śmiali się do łez.

Pojechali do miasta do przyjaciół Siergieja. To oni zwykle przekazywali mu informacje o uciekinierach, których miał przeprowadzić przez zieloną granicę. Znajdowali się w ładnym, dość dużym pomieszczeniu. Panował tu półmrok. Franciszka nie miała pojęcia, że to gospoda, tego wieczoru zamknięta dla gości. Podziwiała wiszące rządkiem wielkie kufle do piR›a i piękne malowidła na ścianach, choć co prawda w większości przedstawiały one skąpo odziane damy. Obserwowała też przyjaciół Siergieja siedzących przy niewielkich stołach. Jedni grali w karty, inni raczyli się piwem. Miro rozmawiał ze znajomymi, ale nawet na moment nie spuszczał Franciszki z oka, co sprawiało, że czuła się bezpieczna. Kapitan Rodan rozgrywał partię pokera. Podeszła bliżej i stanęła za nim.

– O, jakie ładne karty – rzekła. – Czy to są damy? Siergiej odwrócił się wściekły, a jego towarzysze wybuchnęli śmiechem.

– Zdaje się, że braciszek okazał się niedyskretny kpił jeden z nich. – Ale dajmy już spokój kapitanowi Rodanowi. Tak się poświęca dla swych młodszych braci. Zasłużył na odrobinę rozrywki!

Siergiej poderwał się z miejsca.

– Dosyć na dziś! Dalsza gra i tak nie ma sensu. Poddaję się.

Inni także wstali od stołu. Siergiej wysłał Mira, by zajrzał do koni. Tymczasem przy instrumencie, jakiego Franciszka jeszcze nigdy nie widziała, usiadła jakaś para. Pozostali uczestnicy biesiady otoczyli ich kręgiem i zasłuchali się w dźwięki muzyki, która wypełniła mroczne pomieszczenie.

Siergiej spojrzał na Franciszkę. Stała na uboczu przy drzwiach. W chłopięcym ubraniu okrywającym szczupłe ciało wydała się mu taka wzruszająco samotna. W głębi duszy nadal pozostała dzieckiem, bezbronnym wobec okrutnego losu. Teraz zalękniona rozglądała się wokół. Naraz pochwyciła spojrzenie Siergieja.

I wtedy stało się coś nieoczekiwanego. Franciszka podbiegła do niego i jakby szukając schronienia, siadła mu na kolanach. Siergiej był zaskoczony. Zrozumiał jednak, że wśród obcych ludzi i przedmiotów on sam wydawał się dziewczynce bezpieczną przystanią. Objął ją więc mocno, ona zaś wtuliła się ufnie w jego ramiona. Czuł lekki oddech na szyi, przyłożył policzek do jej włosów. Był szczęśliwy, że w sali panuje mrok, który osłonił ich jak dobry przyjaciel. Tę cudowną chwilę intymności pragnął zachować tylko dla siebie…

Siergieja Rodana ogarnęło uczucie, które od dawna w sobie tłumił: czułość wobec tego nieszczęśliwego dziecka. Przytuliła się mocniej i nieświadomie dotknęła ustami jego szyi. Bolesny skurcz chwycił go za serce. Położył dłoń na karku dziewczynki i delikatnie pogłaskał.

Blask poranka ujawnił z przerażającą ostrością, że Franciszka nie jest chłopcem. Długie rzęsy, delikatne usta, szczupłe dłonie stanowiły zapowiedź, że któregoś dnia podlotek przemieni się w niezwykle pociągającą kobietę. Siergiej spostrzegł to w chwili, gdy dosiadali koni pod osłoną gęstej leszczyny na brzegu rzeki.

– Franciszko, naciągnij kapelusz i owiń się peleryną! – upomniał.

Skinęła głową i zrobiła, co jej kazał. Wypoczęta i pełna zapału z napięciem oczekiwała nadchodzących dni. Wydarzenia poprzedniego wieczoru pozwoliły jej ujrzeć kapitana Rodana w nowym świetle. Usiadła mu na kolanach, nim cokolwiek zdążyła pomyśleć, a on otoczył ją ramieniem. Czuła się taka bezpieczna. Czy to rzeczywiście był kapitan Rodan? Wypełniła ją głęboka wdzięczność i szczęście. Zasnęła w jego objęciach, nim ucichły dźwięki muzyki, a obudziła się w swoim pokoiku, we własnym łóżku.