Выбрать главу

Jori zaprotestował.

– Ale mamy naprawdę świetne plany. Gondagil zna pewnego człowieka, który znakomicie się orientuje w liczbie jeleni i wie, gdzie ich szukać o każdej porze. Na pewno pomoże nam je schwytać w zamian za…

Jori urwał.

Talornin popatrzył nań surowo.

– W zamian za… przyjęcie go do Królestwa Światła?

– Coś w tym rodzaju – słabym głosem przyznał Jori.

– Z żoną, dziećmi, wujkami, teściową i kuzynkami kuzynek, dziękuję bardzo. I ile potworów przedostanie się do Królestwa Światła w momencie, gdy wrota się otworzą?

– Mamy również plan, który pozwoli nam uniknąć potworów.

– A Waregowie? I ta niemiecka wioska? Myślicie, że oni tak po prostu się zgodzą, aby zwierzęta miały więcej przywilejów niż ludzie, którzy czekają na tę chwilę od tak dawna?

Twarz Joriego zaczynała płonąć, Indra bała się, że chłopak wybuchnie wreszcie i powie Talorninowi coś bardzo niestosownego, ale Jori z udawanym spokojem rzekł jeszcze:

– Pracujemy nad tą sprawą.

– To świetnie – uspokoił się Talornin ku niezmiernej uldze wszystkich zebranych. – O czym chciałeś mówić, Marco?

Ubóstwiany, podobnie jak Heike, Tengel Dobry, Nataniel i wielu innych, bohater Ludzi Lodu popatrzył na zgromadzonych.

– W Królestwie Światła nikt, zdaje się, nie ujdzie Griseldzie, może powinniśmy trochę się z nią podroczyć? Na przykład zabrać wszystkich zamieszanych w tę sprawę na ekspedycję po olbrzymie jelenie z Ciemności. Przyda nam się więcej osób do dopilnowania zwierząt.

Na moment zapadła cisza, niejeden pomyślał o potworach, o ciemności za murem i o strachach, które się tam kryły, nie wspominając już o żałobnym zawodzeniu dobiegającym od strony Gór Czarnych. Lęk przed Ciemnością nigdy nie był obcy mieszkańcom Królestwa Światła.

– Co wy na to, dziewczęta? – spytał Marco. – I ty, Thomasie? Co wolicie, Griseldę czy też nieznane strachy czyhające w Ciemności?

Indra odpowiedziała pierwsza, rozważywszy prędko możliwości przebywania z Ramem:

– Ciemność. Potwory, wiadomo, jakie są, z nimi zawsze jakoś można sobie poradzić, odgryźć się albo coś w tym rodzaju. Ja idę z wami.

– My także – chórem oświadczyły najmłodsze.

Marco ze sceptycyzmem popatrzył na młodziutką Sassę, która aż skuliła się pod jego spojrzeniem. Ona nie bardzo miała ochotę wyruszać na wyprawę w nieznane.

Oriana i Thomas również się wahali, Oriana, którą zawsze radowało, iż zalicza się do dziewcząt, niepokoiła się, że jeśli wszyscy silni i potężni obrońcy wybiorą się na safari ratować jelenie, pozostali mieszkańcy Królestwa Światła zostaną bez obrony przed Griseldą. Thomas zaś chciał się dowiedzieć czegoś więcej na temat Ciemności.

– Ciemność sama w sobie nie jest taka niebezpieczna – odparł Ram, który tego dnia niewiele się odzywał. – Naprawdę przerażające są Góry Czarne, ale my tam się nie wybieramy, nie tym razem.

– A potwory?

– Jak już mówiliśmy, i na nie obmyśliliśmy pewien sposób – spokojnie odrzekł Marco. – A jeśli chodzi o schwytanie jeleni, to dysponujemy niezwykle silnym środkiem, który odkryła Miranda, kiedy tam była. Talorninie, rozmawiałem z Madragami, twierdzą, że ich najnowszy wynalazek będzie gotowy za kilka dni, jeśli tylko dostaną jakąś dodatkową pomoc.

– Cóż to za wynalazek?

– Juggernaut.

Twarz Talornina rozjaśniła się.

– Ale czy to nie było planowane na wyprawę w Góry Czarne?

– Owszem, ale i do tego zadania świetnie będzie pasować. Rozwiąże podwójny problem. Potwory i transport jeleni Nie potrzeba wyposażenia niezbędnego do wyprawy w Góry Czarne, z tym można jeszcze trochę zaczekać.

– Oczywiście, rozumiem, to wspaniałe.

Juggernaut?

Indra usiłowała umieścić gdzieś tę nazwę, znała ją dobrze, ale… Nie, chwilowo nie potrafiła jej wyciągnąć z kartoteki pamięci. Mgliście pamiętała jedynie, że ma ona związek z jakimś bogiem, filmem albo dwoma, lub też być może z jakąś wojną.

Marco odwrócił się w ich stronę.

Na miłość boską, taki wygląd, a zarazem taka nieprzystępność powinny być zakazane, pomyślały zgromadzone w pokoju kobiety.

Marco rzekł zaś surowo:

– Do tego czasu zamieszani w sprawę pozostaną w moim pałacu. Poproście, aby przyniesiono wam ubrania i wszystko, czego potrzebujecie. Griselda nie będzie miała szans, by zanurzyć w was swe pazury,

– W takim razie chętnie wybiorę się w Ciemność – oświadczył Thomas z jedynie ledwie słyszalnym drżeniem w głosie.

– Doskonale, a ty, Oriano, co z tobą?

– Ja także jadę z wami – odparła prędko, a Indra zorientowała się, że Oriana czekała na decyzję Thomasa. Najwyraźniej czuła się za niego odpowiedzialna.

Indra szukała wzroku Rama, chciała pokazać mu, jak bardzo się cieszy, że znów będą razem, chciała, by spojrzeniem jak wcześniej potwierdził, że będzie ją chronił z narażeniem własnego życia. Do Rama jednak ostrym tonem zwrócił się Talornin:

– Ram, na czas wyprawy w Ciemność przekazuję ci odpowiedzialność za Królestwo Światła.

Indra czytała o ludziach, którym twarz bieleje z wściekłości, nigdy jednak w to nie wierzyła, dopiero teraz przekonała się, że to możliwe. Ona sama czuła się zawiedziona i bezsilna, słysząc decyzję Talornina, lecz reakcja Rama była o wiele gorsza.

Ram patrzył na swego zwierzchnika, a jego oczy ciskały błyskawice gniewu. Pobladł jak kreda, a twarz mu stężała.

Marco postanowił rozładować sytuację i nakazał Dolgowi i Rokowi wyprowadzenie z pokoju wszystkich pozostałych. Sam został z zamiarem pośredniczenia w sporze między Talorninem a jego najbliższym zaufanym. Indra, kierując się w stronę drzwi, wyczuła, że to, co się teraz stanie, może nie być dobre dla Rama.

Z ulgą, lecz jednocześnie z lękiem, dręczona wyrzutami sumienia, domyśliła się, że nie jest to pierwsze starcie między tymi dwoma i że ona jest tego przyczyną.

13

Griselda nie widziała dziewcząt wracających znad rzeki, nie śniło jej się zresztą nawet, że tak będzie. W tej właśnie chwili stała w recepcji hotelu naprzeciwko pałacu Marca, chciała bowiem wynająć pokój z widokiem na ten budynek. Kiedy weszła do pokoju i wyjrzała przez okno, dziewczęta znalazły się już bezpieczne w jego wnętrzu.

Po kłopocie z tą pannicą i drugą bezczelną babą! Wyleciały już w powietrze, może trafiły do nieba, tam gdzie ich miejsce, wśród nudnej muzyki harf.

Zadowolona mruczała pod nosem.

Pozostaje jeszcze ta, którą nazywają Indrą, paskudne imię, brzydka dziewczyna, Oriana to także nieładne imię, ale pasuje do tej chudej drzazgi. Potem już Thomas będzie tylko mój.

Zakocha się we mnie do szaleństwa, to bardzo proste, przecież on mnie nie poznaje, zabawię się z nim parę razy, to potrwa jakiś czas, sama zdecyduję, jak długo będę się chciała cieszyć jego berłem. Dopóki się nim nie znudzę.

A potem uderzę. Najpierw go porzucę, będzie zdychał z miłości do mnie, tęsknota zeżre go od środka, będzie się zastanawiać, dlaczego tak jest, dopiekę mu, później zaś się zemszczę naprawdę. Obrzydzę mu życie, wolno, kawałek po kawałku mu je odbiorę, przekona się, z kim zadarł.

Ze wzrokiem utkwionym – nie w porę – we wrota pałacu grzebała w swojej torebce, sprawdzając, czy ma wszystkie niezbędne środki, by móc go torturować. Miała miksturę, szarpiącą żołądek do tego stopnia, że człowiekowi wydawało się, iż zagnieździły się w nim diabły i rozrywają go od wewnątrz pazurami, próbując wydostać się przez skórę. Miała środek sprowadzający mordercze myśli, przez co osoba, która go zażyła, łatwo trafiała do więzienia. Miała maści stopniowo zżerające całą skórę.