– Ona jest diabelsko podstępna – stwierdził Marco. – I naprawdę doskonale zna się na czarach. Mogła zamącić wzrok pracującym w kuchni.
Dolg się nie odzywał, nie chciał ich straszyć, przynajmniej na razie. Ogromnie jednak zaniepokoiły go mętne cienie w niebieskim szafirze, zwykle był to znak, że gdzieś w pobliżu ukrywa się jakaś zła moc.
Wolno omiótł spojrzeniem wszystkich obecnych.
Nikt. Nikt, kto mógłby być Griseldą. (No tak, bo czarownica schowała się za Strażników).
Jakby w odpowiedzi na jego myśli odezwała się stojąca przy nim Indra:
– Czy ona mogła przebrać się za mężczyznę?
Dolg popatrzył na nią.
– Umiesz czytać w myślach?
– Nie, ale nawet taka głupia gąska jak ja widzi, że poszukujesz podejrzanej osoby.
– Wcale nie jesteś głupią gąską tylko dlatego, że nie posiadasz nadprzyrodzonych zdolności Ale masz rację, nie potrafię po prostu sobie wyobrazić, w jaki sposób Griseldą zdołała niepostrzeżenie zakraść się do gondoli. Indro, nigdy nie zetknąłem się z nikim, kto potrafi być do tego stopnia niewidzialny. W jaki sposób udają jej się te wszystkie niecne postępki? I nie pozostawia po sobie żadnego śladu. Ona przecież jest z krwi i kości! I ty, i Jaskari możecie o tym zaświadczyć. Ale gdzie ona jest?
– Dzięki Bogu nie tutaj – westchnęła Indra. – Tego, przypuszczam, byśmy nie znieśli. Ale gdzieś z jakiegoś niewidzialnego miejsca dyryguje naszym życiem w taki okropny sposób. Dolgu, wkrótce już więcej nie wytrzymam.
– No tak, a co dopiero mają powiedzieć Jaskari i Elena? To naprawdę łotrowski postępek. Prawdziwy cud się stanie, jeśli uda im się przełamać rozczarowanie i żal.
Dziwnie się słucha Dolga rozprawiającego o miłosnych związkach, pomyślała Indra z czułością.
Ona nie jadła deseru, nie zdołałaby go nawet przełknąć. Zauważyła, że niejeden ma kłopoty z rozkoszowaniem się wykwintnym kremem.
– Ci, którzy teraz jedzą, nie chcą prawdopodobnie sprawić przykrości kucharzom – stwierdziła Indra. – Większość chyba i tak straciła apetyt.
– To prawda – odparł Dolg, patrząc na zbliżających się do nich Rama i Marca.
Umilkli, przysłuchując się dobiegającemu z oddali hałasowi, przypominającemu huk grzmotu za horyzontem.
– Jak słyszę, Madragowie są gotowi – powiedział wreszcie Marco.
– Ale co to takiego? – zdziwiła się Indra. – To się zbliża!
– Juggernaut – odparł Ram.
20
W oczekiwaniu na pojawienie się najnowszego wynalazku Madragów Marco wrócił myślą do rozmowy, którą odbył z Talorninem tego samego dnia rano.
Obcy prosił go o czuwanie nad Ramem i Indrą oraz nad tym, by ich przyjaźń nie przerodziła się w coś więcej,
– Talorninie – zaczął Marco ostrożnie. – Uważam się za twojego przyjaciela…
– Przyjaciela i równego mnie – krótko odrzekł Talornin. – Rzadko tak traktujemy ludzi.
– Lemurów także?
– Ależ skąd! Chociaż Lemurowie stoją w połowie hierarchii.
Najpierw Obcy, potem Lemurowie, a na samym dole ludzie, pomyślał Marco. Wielkie dzięki! Zgadzał się jednak, że Lemurowie to istoty o wyższej kulturze i szlachetniejszym charakterze niż obecni mieszkańcy Ziemi.
– Jeśli więc ośmielę się spytać o coś, nie przyjmiesz tego źle?
– Pytaj.
– Twój sprzeciw wobec związku Rama i Indry wprost rzuca się w oczy. Co się za tym kryje?
Talornin rozpoczął długi wykład o niebezpieczeństwie grożącym łączeniu się dwóch różnych gatunków, ale Marco mu przerwał.
– To niczego nie tłumaczy. Wcześniej godziłeś się na podobne związki. Młodziutka Berengaria wypowiedziała pewną słuszną uwagę: nie wszystkie związki małżeńskie między ludźmi układają się szczęśliwie i nie wszystkie dzieci rodzą się idealne. Dlaczego tak protestujesz przeciwko Indrze? Pytam, ponieważ to dobra dziewczyna, moja daleka krewna, i dystans, z jakim ją traktujesz, wprost mnie rani. Nie mówiąc już o jej ojcu Gabrielu i siostrze Mirandzie. No i przede wszystkim o samej Indrze. Twoje zachowanie bardzo ją boli.
Szlachetny Obcy westchnął.
– Przypuszczam, że masz prawo żądać wyjaśnień, lecz rozdrapywanie starych ran nie przychodzi mi z łatwością. Nie mam nic przeciwko Indrze jako osobie, jest obdarzona wspaniałym poczuciem humoru, które potrafi rozwiać najbardziej ponury nastrój, i właściwie sprawdza się we wszystkich sytuacjach. Czy to ci nie wystarczy?
– Przykro mi, ale nie.
Po kolejnym westchnieniu i chwili przerwy Talornin wyznał:
– Chodzi mi o Rama. Mam wobec niego inne plany.
– Nie można sterować cudzym życiem!
– Wiem, Ram jednak jest dla mnie szczególną osobą.
Marco już zaczął się zastanawiać, czy Talornin nie jest przypadkiem prywatnie zainteresowany swym najbliższym współpracownikiem, ale tak wcale nie było.
– Jestem związany pewną obietnicą – wyznał Obcy. – Przede wszystkim musisz się dowiedzieć, że Ram jest w połowie Obcym.
– Nie wiedziałem o tym, wcale tego po nim nie widać.
– A jednak to prawda. Mało wiesz o nas, Obcych, Marco.
– To akurat nie moja wina, nie udzielacie zbyt wyczerpujących informacji o samych sobie.
Talornin uśmiechnął się półgębkiem.
– Tajemniczość to zawsze dobra broń obronna. No cóż, Ram dorastał u swego ojca w naszym zewnętrznym sektorze, tam gdzie teraz mieszka Armas. Nie będąc czystej krwi Obcymi, nie mają dostępu do naszego wewnętrznego regionu. Wcześniej jasne się stało, że Ram będzie doskonałym przywódcą korpusu Strażników…
– To prawda – kiwnął głową Marco.
– Wiązaliśmy z nim wielkie plany i wciąż tak jest. – Talornin zawahał się chwilę, zanim podjął: – My, Obcy, jesteśmy mniej więcej tacy jak wy, ludzie, jeśli chodzi o cieplejsze uczucia do osób płci przeciwnej. Ja sam…
Marco czekał. Wyraźnie było widać, że Talorninowi trudno o tym mówić. Wreszcie wysoki mężczyzna odetchnął głęboko i wyznał:
– Pokochałem kobietę, która niestety nie była już wolna.
Ach, tak, a więc na tyle jesteś ludzki, pomyślał Marco.
– Naturalnie nie pozwoliłem, by ktokolwiek się domyślił moich uczuć, ona także widziała we mnie jedynie bliskiego przyjaciela rodziny. Miała dziecko…
– Rama – dopowiedział Marco.
– Nie, nie, córkę. A potem stało się tak, że utraciłem swą jedyną miłość, która tak naprawdę nigdy nie była moja.
– A więc i wy możecie umrzeć?
– Oczywiście! Nie stało się to tutaj, nie chcę zagłębiać się, w jaki sposób i gdzie do tego doszło, lecz została śmiertelnie ranna. Wtedy nareszcie mogłem ją trzymać w ramionach i właśnie wówczas zażądała, bym złożył jej tę obietnicę. Marco, niczego nie mogłem dla niej zrobić za jej życia, musiałem stać obok i być jedynie przyjacielem, jej i jej niewielkiej rodziny. Mąż mojej ukochanej nigdy się nie domyślił, że żywię wobec niej głębokie, szczere uczucia. Wiedziałem, że bardzo wysoko ceni Rama, działo się to już po tym, jak dorósł i zaczął pełnić służbę Strażnika. Jej córka także była już dojrzała, mieli zostać małżeństwem. Niestety, fatalny traf chciał, że dziewczyna zakochała się w innym.
– Wiem o tym, ona jest zatrudniona w ratuszu, prawda?
– Tak, również ona jest w połowie Obcą, ojciec był Lemurem. Jej matka, moja wielka miłość, zrozpaczona na łożu śmierci prosiła, bym przysiągł na mą duszę, że córka poślubi Rama i nikogo innego. Protestowałem, wiedząc, że nie wolno w taki sposób kierować cudzym losem, lecz ona nie znosiła wybranego córki i już uważała Rama za zięcia. Tamten był Lemurem, miał więc mniejszą wartość niż Ram.
– Zdaje mi się, że niedaleko wam do rasizmu – stwierdził Marco po chwili namysłu.