Выбрать главу

Bardzo się także bała, by w pobliżu nie znalazło się więcej mężczyzn. Przeżyła raz podobną sytuację, stało się to również na początku jej eksperymentów z maścią, musiała co sił w nogach uciekać do domu i zamknąć drzwi na wszystkie spusty, a mężczyźni walczyli pod domem jak wściekłe psy. Walka skończyła się dopiero wówczas, gdy Griselda zmyła z siebie wszystkie, najmniejsze nawet drobiny specyfiku. Czterej mężczyźni potulnie wrócili do własnych domostw, nie rozumiejąc ani trochę, co za diabeł w nich wstąpił.

Griselda zorientowała się, że w kwestii Thomasa Llewellyna powinna się spieszyć, inaczej bowiem mógł znaleźć się poza jej zasięgiem. Lekarz zapewne zaakceptuje go jako zięcia, a i żona dzwonnika będzie próbowała uwodzić go na osobności. Cóż za bezwstydna osoba!

Thomasie, ach, Thomasie, popatrz na mnie! Jakiż on piękny, jaki ma szlachetny profil, męski, a zarazem taki romantyczny, będzie zaiste cudownym kochankiem, można się tego domyślić po budowie jego ciała. Te wąskie biodra idealnie się wpasują między… Ach, muszę czym prędzej użyć swojej maści, gdy tylko nadarzy się okazja, inaczej pożar strawi moje ciało. Thomasie, gwiżdż na tę głupią dziewczynę, spójrz na mnie!

Thomas Llewellyn czuł, że ktoś mu się przygląda. Owszem, córka lekarza nie skrywała swego spojrzenia w trakcie rozmowy z nim, to jednak było coś innego. Miał wrażenie, jakby… ktoś atakował go od tyłu.

Młodszy mężczyzna, aptekarz, minął go w towarzystwie swej żony.

– Ach, tak? A więc i ty zostałeś zaproszony, Thomasie – odezwał się słodkokwaśnym tonem. – Tak, tak, młody atrakcyjny kawaler wszędzie jest mile widziany, nawet jeśli jest tylko synem prostego górnika z Walii.

Thomasa ogarnął gniew. Po pierwsze, dumny był ze swego walijskiego pochodzenia, a po drugie, żywił wielki szacunek dla tamtejszych górników. Po trzecie zaś, jego dziad wcale nie był górnikiem, lecz ubogim nauczycielem, podobnie jak obecnie Thomas. Dziadek jednak z takim sentymentem opowiadał o przepięknej Walii i o ciężkiej pracy w kopalniach, że Thomas w pełni solidaryzował się ze swymi ziomkami w starym kraju.

Przysłuchując się jednym uchem nie kończącemu się strumieniowi słów, który płynął z ust córki doktora, próbował leciutko odwrócić głowę. Kątem oka zobaczył sędziego i pastora, omawiających wczorajsze egzekucje. Po chwili dołączył do nich również szeryf.

– Tak, tak, ta ostatnia to była prawdziwa furia – powiedział. – Opierała się aż do końca, cały czas krzyczała, że jest niewinna. Nie potrafiła okazać najmniejszego szacunku dla prawa!

– To świadczy tylko o tym, jak bardzo była zatwardziała w grzechu – westchnął pastor. – Pamiętam jedną w zeszłym tygodniu, która nie chciała nawet pomodlić się wraz ze mną do Boga, twierdziła bowiem, że Pan ją zawiódł, całkiem zaprzedała duszę. Doprawdy, to, co robimy, można nazwać błogosławionym uczynkiem.

– Nasze miasto stanie się czyste, będzie godnym miejscem dla Pana – kiwnął głową sędzia. – To szlachetne, kiedy sprawiedliwości stanie się zadość.

Panowie przeszli dalej, odsłaniając Thomasowi pole widzenia. Ukradkiem odwrócił głowę.

Nie, nikogo tam nie było. Jedynie kupiec, który poczęstował się kolejnym kieliszkiem portwajnu z tacy, i stara pani Witherspoon, paplająca mu coś nudnego prosto do ucha. W kącie pokoju siedziała pobożna wdowa po bogatym handlarzu jedwabiem, który przed kilkoma laty zginął tragiczną śmiercią w tutejszym stawie. To dziwna historia, powiadano, że chodził we śnie, podszedł wprost do brzegu sadzawki i wpadł do wody. Nie umiał pływać, a ci, którzy rzucili mu się na ratunek, mówili, że poszedł na dno jak kamień.

Nieszczęśliwa kobieta siedziała teraz ze skromnie spuszczonym wzrokiem. Ubrała się bardzo spokojnie, w ciemne szarości i biel, ani stara, ani młoda, ani ładna, ani brzydka. Jej pospolitą twarz otaczały niesforne włosy, które kiedyś miały kolor marchewki, teraz jednak nieładnie posiwiały. Oczy, niekiedy spoglądające bardzo bystro, skierowane były teraz na złożone dłonie, kobieta przedstawiała sobą prawdziwe uosobienie samotności.

Nie, nikt na niego nie patrzył, to jakieś przywidzenie.

Szkoda mu się jednak zrobiło samotnej niewiasty w kącie. Pobożna Griselda jest wszak wszystkim tak życzliwa. Gdyby tylko zdołał oderwać się od córki lekarza, podszedłby do niej zamienić kilka słów. Ktoś musi się przecież zająć tymi, którzy stoją z boku.

Jego młodziutka wielbicielka jednak zagłębiła się w długą opowieść o tym, jak to nabawiła się przeziębienia, akurat w dniu, kiedy miała koncert – grała w zespole na cymbałach – w wielkiej sali ratusza. Musiała więc włożyć sobie watę do nosa, by z niego nie ciekło. Wyglądała naprawdę strasznie, ale co zrobić…

Sporo czasu upłynęło, zanim Thomas zdołał się jej wyrwać. Wówczas jednak nadeszła już pora, by się pożegnać. Thomas, będąc dobrze wychowanym młodym człowiekiem, zaproponował Griseldzie, że odprowadzi ją do domu, zapadł już bowiem zmrok i kobieta nie powinna chodzić sama w tych czasach, gdy dookoła grasują czarownice.

Griselda podziękowała mu uradowana. Co zaś pomyślała córka doktora, nie wiadomo. Do domu towarzyszył jej ojciec, miała więc bezpieczną eskortę.

2

Griselda wsunęła Thomasowi dłoń pod ramię z nadzieją, że nie uszło to uwagi żadnej z obecnych pań, i razem opuścili elegancki dom sędziego. Dostojnik mieszkał w tak małym miasteczku dlatego, że tutejszy klimat był lepszy dla zdrowia jego żony, no i przecież do Bostonu i kwitnącego tam życia towarzyskiego nie było daleko.

– Sędzia Swift to miły człowiek – westchnęła Griselda. – Słyszałam, że wybiera się do Andover. To podobno niezwykle grzeszna miejscowość.

– Ja także o tym słyszałem – odparł Thomas zakłopotany. – Chciałbym, aby te procesy czarownic wkrótce już się skończyły. Obserwowanie ich egzekucji to wielki wstrząs dla ludzkiej psychiki, choć ja osobiście nigdy w nich nie uczestniczyłem.

– To prawda – pokiwała głową Griselda.

Mam go już, nareszcie go mam, śpiewało jej w duszy. Czy zrobić to już dziś wieczorem? Nie, może za wcześnie, mężczyzna taki jak on nie rzuca się na kobietę od razu, w dodatku nie zdążę się przygotować, a nie mogę ryzykować, że się wycofa. On musi dojrzeć.

– Słyszałam, że odprowadziłeś wczoraj Mary-Lou! z kościoła do domu – zainteresowała się. – Czy był jakiś szczególny powód?

Thomas zrelacjonował jej oskarżenie o czary.

– Żywię dla tej dziewczyny ciepłe uczucia i dlatego będę się wstawiał za nią u władz.

„Ciepłe uczucia dla tej dziewczyny? Ciepłe uczucia?” Takie to szczęście, że napisałam ten list, pomyślała Griselda, czując, jak gotuje się w niej z zazdrości. No cóż, nie ma niebezpieczeństwa, sąd jest silniejszy od ciebie, mój drogi Thomasie, najmilszy chłopcze o szerokich ramionach i rozmarzonych oczach.

– To bardzo szlachetne z twojej strony, mój drogi – powiedziała – Uważaj tylko, żebyś sam nie dostał się pod młot na czarownice.

– Zdaję sobie sprawę z zagrożenia, ale przecież ona jest jeszcze dzieckiem, zarówno wiekiem, jak i usposobieniem. Ile ma lat? Piętnaście?

– Mniej więcej – odparła Griselda beztrosko, chociaż doskonale wiedziała, że Mary-Lou jest już siedemnastoletnią panną. Dobrze, że Thomas nie zdaje sobie z tego sprawy. Może ta dziewczyna nie jest mimo wszystko aż tak groźna? No cóż, ale z każdym dniem robi się coraz starsza i na pewno już wodzi za nim oczyma, lepiej więc będzie usunąć ją z drogi. Dobrze też, że udało się dołączyć dopisek o rozwydrzonej żonie dzwonnika, niechaj i ona zniknie z tego świata.