Выбрать главу

Otworzyła mu się rana na policzku, z której teraz lekko sączyła się krew. Nie zwracał na to najmniejszej uwagi (podobnie jak my), gdy ironicznie skrzywił usta, mówiąc:

— No tak, zapominam, że to kosmiczna wojna, a Pająki prowadzą operacje wojskowe na miliardach, trylionach planet i w zamieszkanych obłokach gazowych na przestrzeni milionów epok, a my jesteśmy jeno maleńkim światem (maleńkim układem słonecznym, SiedemCe) i nie powinniśmy oczekiwać od naszych tajemniczych zwierzchników, przygniecionych brzemieniem obowiązków i odpowiedzialności, taktu i zrozumienia dla naszych dziecinnych książeczek i ulubionych proroków, dla naszych tysiącleci i okresów dziejowych. Nie spodziewajmy się też przesadnej troski o wszystkie te drobiazgi, które przypadkiem są nam drogie. Kto wie, może są jeszcze romantycy, którzy woleliby sto razy umrzeć, aniżeli żyć w świecie bez Summy[60], równań pola, Procesu i rzeczywistości[61], Hamleta, Mateusza, Keatsa czy Odysei, jednakże nasi zwierzchnicy traktują rzecz pragmatycznie: dbają o potrzeby nieboraków, którzy chcą żyć bez względu na wszystko.

— Powtarzam, dosyć tego! — odezwał się Erich, lecz jego słowa utonęły w powodzi słów nowego.

— Nie będę się rozwodził nad drobnymi zwiastunami wielkiej katastrofy: wstrzymaniem urlopów, niedoborem zapasów, zniszczeniem Ekspresu, przekształcaniem stacji uzdrowiskowych w obiekty strategiczne i bałaganiarskim planowaniem. Choćby ostatnia operacja. Dowalono nam trzech żołnierzy z innej galaktyki, którzy, nie umniejszając im, na Ziemi byli do niczego. Tego rodzaju rzeczy przy odrobinie pecha mogą się przytrafić na każdej wojnie i nie mają wpływu na całokształt. Ale są też rzeczy poważniejsze.

Znów przerwał, chyba tylko po to, żeby rozbudzić naszą ciekawość. Maud tymczasem podeszła do mnie, bo poczułam na ręce jej drobną, suchą dłoń.

— Co robimy? — szepnęła półgębkiem.

— Słuchamy — odpowiedziałam konspiracyjnie. Denerwowało mnie to, że zawsze chciała coś robić.

Uniosła przyprószone złotem brwi.

— Ty też? — mruknęła.

Co też? Czy zabujałam się w Brusie? Chyba zwariowała! Nie zdążyłam zapytać, o co jej chodzi, bo znów jak z oddali doleciał głos Brucea:

— Nie rozmyślaliście o tym, ile operacji może wytrzymać materia dziejów, nim zostanie z niej łata na łacie? Czy kiedyś te zmiany do cna nie wystrzępią przeszłości? A także dnia dzisiejszego i całej poronionej przyszłości? Czy prawo zachowania rzeczywistości nie jest tylko pobożnym życzeniem, ładnie nazwanym, modlitwą teoretyków? Śmiertelna zmiana jest równie pewna co śmierć cieplna[62], tyle że nastąpi prędzej. Z każdą operacją rzeczywistość staje się odrobinę surowsza, odrobinę brzydsza, odrobinę bardziej szmatława i o wiele bardziej uboga w te wszystkie niuanse i wrażenia, które są naszym dziedzictwem, niczym niechlujny ołówkowy szkic na płótnie po odarciu go z farby. Jeśli tak dalej pójdzie, kosmos przeistoczy się w szkic samego siebie, a potem w nicość! Jak bardzo można rozcieńczyć rzeczywistość, ilu sobowtórów z niej wyciąć? Każda operacja pociąga za sobą jeszcze jeden skutek: dodaje życia umrzykom, a kiedy ucichnie wiatr zmian, w większym stopniu podatni są na lęki, koszmary i zmęczenie. Wy, co braliście udział w misjach w często przerabianych okresach historii, na pewno wiecie, o czym mówię. To spojrzenie, którym was mierzą z ukosa, jakby pytali: „Znowu wy? Na rany Chrystusa, odejdźcie! Umarliśmy. Nie chcemy się budzić, nie chcemy być demonami, to straszne być duchem. Przestańcie nas prześladować!”.

Mimowolnie obejrzałam się na duchy dziewczyn. Znajdowały się jedna przy drugiej na sofie sterowniczej, twarzą do nas, plecami do serwisantów. Hrabianka nie rozstała się z butelką wina, którą jej wcześniej przyniósł Erich. Teraz obie na zmianę częstowały się trunkiem. Hrabianka miała dużą różową plamę na białej, marszczonej koronce bluzeczki.

— Zobaczycie — mówił Bruce — przyjdzie taki dzień, kiedy wszystkie umrzyki i nienarodzeni obudzą się, wpadną w szał i ruszą na nas nieprzeliczoną hordą, wołając: „Mamy tego dość!”

Nie od razu odwróciłam się do niego. Chiton zsunął się Fryne z jednego ramienia. Obie siedziały pochylone do przodu, z łokciami na kolanach, lekko rozkraczone (hrabianka mniej z powodu obcisłej spódnicy), i kiwały się na boki. Nadal były zdumiewająco materialne, mimo że od godziny nikt nie zwracał na nie uwagi. Przymrużonymi oczami patrzyły nad moją głową, jak gdyby — o matko! — wsłuchiwały się w słowa Bruce’a, a może nawet co nieco rozumiały.

— Staramy się rozróżniać umrzyków i nienarodzonych: tych pokrzywdzonych przez nasze działania, których linia życia leży w przeszłości, i tych, których linia życia zaczyna się w przyszłości. Ale czymże oni się różnią? Czym się różni przeszłość od przyszłości? Czy da się określić dzień dzisiejszy, prawdziwe „dzisiaj” kosmosu? Każde miejsce ma swój dzień dzisiejszy, jest dzień dzisiejszy wielkiego czasu, ale to tylko wrażenie, zwykła prowizorka. Pająki twierdzą, że prawdziwego „dzisiaj” należałoby szukać gdzieś w drugiej połowie XX wieku, co oznacza, że prawie każdy z nas może równocześnie żyć w kosmosie, mieć swoją linię życia, po której przesuwa się „dzisiaj”. Ale czy wy, Ilhilihis, SiedemCe, godzicie się na taki stan rzeczy? Co na to powiedzą służki potrójnej bogini? A Pająki z Rzymu czasów Oktawiana? A demony poddane zacnej królowej Bessie? A szacowne umrzyki z Wielkiego Południa? Czy nienarodzony może być członkiem załogi statku kosmicznego, Maud? Pająki twierdzą, że chociaż w wojennej zawierusze trudno dokładnie umiejscowić teraźniejszość, stanie się to proste po bezwarunkowej kapitulacji Węży i ustanowieniu kosmicznego pokoju. Dzień dzisiejszy znów będzie dostojnie płynął ku przyszłości, ożywiając po drodze całe kontinuum. Naprawdę w to wierzycie? A może wierzycie, jak ja, że zmarnowaliśmy przyszłość, roztrwoniliśmy ją w przedwczesnych doświadczeniach? Przez co prawdziwe „dziś” doszczętnie się zatarło, zostało nam odebrane, owo bezcenne „dziś” naturalnego dorastania, ów zalążek, z którego rozwija się cały świat, chwila podobna rodzącej się dziecinie, maleńkiemu promyczkowi wielkiej nadziei.

Odczekał, aż jego wprowadzenie zapadnie w serca widowni, a następnie, nie zważając na protesty Ericha (Bruce, po raz ostatni cię proszę…), przespacerował się po barze i ciągnął takim tonem, jakby dodało mu otuchy samo słowo „nadzieja”:

— Chociaż obecny stan rzeczy budzi przerażenie, to jednak jest szansa, maleńka, ale zawsze szansa, że uchronimy kosmos przed śmiertelnymi zmianami, przywrócimy blask rzeczywistości, damy duchom wytchnienie, a może nawet odzyskamy prawdziwy dzień dzisiejszy. Środki mamy pod ręką. Gdyby tak korzyści wynikające z podróży w czasie spożytkować nie na wyniszczającej wojnie, ale w celu naprawy, równomiernego ubogacenia epok, trwałej komunikacji i postępu, krótko mówiąc, przekazać orędzie pokoju…

Jednakże mój mały komendant też jest niezłym aktorem i zna kilka chwytów, pozwalających przejąć pierwsze skrzypce na scenie. Powiedział sobie, że Bruce nie może go przyćmić, jakby był drugorzędnym statystą, głosem z tłumu. Śmignął na czoło, między nas a bar, wybił się w pełnym biegu i celnie wylądował na przeklętej skrzyni z bombą.

вернуться

60

Summa (łac.) — Summa theologiae (Summa teologii), kompendium wiedzy teologicznej Tomasza z Akwinu.

вернуться

61

Proces i rzeczywistość — wykład kosmologii organicystycznej Alfreda Whiteheada.

вернуться

62

Śmierć cieplna wszechświata — hipoteza mówiąca, że wszechświat dojdzie do stanu równowagi termodynamicznej, kiedy zanikną wszelkie rodzaje wymiany energii.